Książka Leszka K. Talki „Dziecko dla profesjonalistów” rozbroiła mnie już samą dedykacją:
„Największą przeszkodą w pisaniu o dzieciach są dzieci. Mojej żonie, która siedziała z dziećmi, kiedy ja opisywałem, jak z nimi siedzę.”
Przeczytałam ją jednym tchem. Zadziałała na mnie niezwykle terapeutycznie, powiem nawet, że zgodnie z zapowiedzią z okładki: „Książka uczy zdrowego dystansu do własnego rodzicielstwa, a dzieje się to głównie dzięki temu, że teoria na temat tego, jak <<być powinno>>, weryfikowana jest przez codzienną rzeczywistość.” Uświadomiłam sobie, że moje przekonanie o tym, że tylko ja nie ogarniam swoich dzieci, jest błędne. Że absurdy, jakie mają miejsce w naszym domu, towarzyszą także innym rodzicom. Przeglądając facebooka ma się wrażenie, że wszystkie dzieci są czyste i kochane, a ich rodzice idealni. Talko przekonuje, że to tylko taki rodzicielski teatr.
„Nie chodzę o teatru, bo mam teatr wszędzie, gdzie pójdę. Główne role znakomicie doprawdy odgrywają doskonali aktorzy, czyli my. Odgrywamy przed światem rodziców doskonałych. […]
Jak to wygląda w praktyce? Spotkanie znajomych na spacerze z dziećmi opisuje Talko następująco:
„— My po prostu jesteśmy chorzy, jeśli nie spędzimy każdej wolnej chwili z naszymi maluszkami — mówię i patrzę czule na nasze dzieci buszujące w trawie. Za to spojrzenie przyznałbym sobie Oscara. Jest takie głębokie i szczere i w ogóle nie zdradza, że jeszcze rano udusiłbym je gołymi rękami[…]” (s. 64)
Talko przekonuje, że nie ma idealnych rodziców, nie da się pogodzić pracy z rodziną, a na pytanie „Jak wychować szczęśliwe dziecko?” odpowiada: „Ono już sobie poradzi. Lepiej troszczyć się o siebie.” (s. 138-139)
Każdy rodzic chce być doskonały, dlatego przed innymi na takiego próbuje się kreować.
„Rodzice zaś gotowi są raczej umrzeć niż przyznać, że w wychowaniu dziecka najbardziej pomocnym urządzeniem jest telewizor.” (s.20)
Żaden z rodziców nie przyzna się, że jego dziecko ogląda bajki (ewentualnie wieczorynkę), ale wszyscy znają przygody Teletubisiów.
„Siedzimy wszyscy na ławeczkach, hołubiąc naszą ponurą tajemnicę. Ale przecież wszyscy wiemy, kto to jest Tinky Winky i Dipsy. […] ale publicznie się do tego nie przyznamy, za żadne skarby, choćby cały zespół prokuratorów usiłował wymusić na nas przyznanie się do winy.” (s.22)
Talko nie narzeka, nie żali się, ale z dystansem do siebie i świata, w którym żyje, opowiada o próbach ogarnięcia swoich dzieci. Jest w swoim opisie bardzo wiarygodny i prawdziwy. Nie kreuje się na rodzica idealnego, ale przyznaje do momentów słabości, zmęczenia i bezradności. Pralka w jego domu działa cały czas, by zdążyć uprać brudne ubrania dwojga dzieci. On tymczasem chodzi trzy dni w poplamionym T-shircie, ignoruje pozrywane zasłony czy dziury w podłodze. Cieszy się natomiast, kiedy zdąża z myciem osikanej przez córkę podłogi.
W trudnych momentach zastanawia się, w czym tkwi tajemnica rodziców prowadzących blogi parentingowe. Jak to się dzieje, że mają czas i energię na rozwojowe (jakżeby inne?) zabawy z dziećmi, pranie, gotowanie i inne obowiązki?
„Dla niej zabawa ze Stasiem była najpiękniejszym przeżyciem. My po dniu spędzonym z naszymi dziećmi ledwo doczołgiwaliśmy się do łóżka, by tam zasnąć w ubraniu. O logicznych układankach nawet nam się nie śniło, a pisanie bloga w tej sytuacji równie bezsensowne, jak porcja joggingu po drodze na szczyt w Himalajach.” (s. 65).
Wspomniana znajoma blogerka — jak się okazało — miała czas na opisywanie tego, co robiła ze swoim synem, bo nim opiekowała się niania.
Rodzic wykreowany przez Talkę nie uśmiecha się błogo z okładki magazynu w zafascynowaniu swoim dzieckiem, ale raczej niczym żołnierz próbuje przeżyć na placu boju i ocalić, co się da.
Książkę warto przeczytać, by:
- nigdy więcej nie mieć wyrzutów sumienia z tego powodu, że ma się bałagan, a dziecko zjadło na śniadanie parówkę,
- z dystansem spojrzeć na swoje przekonania dotyczące rodzicielstwa,
-
uświadomić sobie, że nie ma rodziców idealnych, a ci, którzy na takich się kreują, mają lepszy PR niż życie.
Leszek K. Talko, Dziecko dla profesjonalistów, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2006
Zdjęcia książki zawierają ilustracje Ewy Olejnik.
Dobre.
ten fragment mnie wręcz uderzył, jako, że dotyczy się prawie każdego, czy jest rodzicem, czy nie. Maski noszone wszędzie
„Nie chodzę o teatru, bo mam teatr wszędzie, gdzie pójdę. Główne role znakomicie doprawdy odgrywają doskonali aktorzy, czyli my. Odgrywamy przed światem rodziców doskonałych. […]
Ludzie generalnie odgrywają kogoś innego, wstydząc się siebie, tego, co w istocie w nich najpiękniejsze.Zdjęcie maski boli, bo dobrze, gdy odbywa się przez innymi, w szczerości…