Gry i zabawy

Testowałam planszową grę logopedyczną od Kapitana Nauki – jest na tyle warta zwrócenia uwagi, że chciałabym Wam o niej opowiedzieć. Zapraszam na bal w lesie – będzie miś, jeż, bóbr i dwie sympatyczne wiewiórki. Jedna z nich niesie dla nas ciastka.

Dla kogo: gra jest uniwersalna – zadania są dobre dla dzieci będących w terapii logopedycznej, sprawdzą się też w ramach profilaktyki, będą się przy niej wspaniale bawić dzieci bez problemów tzw. logopedycznych. Osobiście poleciłabym ją dzieciom z zaburzeniami przetwarzania sensorycznego, w tym szczególnie z problemami z obustronną koordynacją ruchową i planowaniem ruchów. Producent zaplanował przedział wiekowy 3-7 lat. Podczas zajęć testowałam grę też na starszych dzieciach – były zachwycone.

Plusy: gra wyróżnia się przede wszystkim tym, że dostosowana jest to współczesnych dzieci, które nie umieją przegrywać. Rywalem jest bowiem nie inny, realny przeciwnik, ale wiewiórka Kitka, która porusza się według stałych zasad – albo jeden, albo dwa pola. Podczas zajęć logopedycznych nie mamy zatem sytuacji, w której nasz podopieczny przegrywa z rodzicem, albo z logopedą. Uważam, że nie jest dobrym pomysłem pozwalanie zawsze dziecku na zwycięstwo (trzeba umieć też przegrywać), niemniej jednak wybuch płaczu z powodu przegranej „rozbije” nam zajęcia. Łatwiej dzieciom, które boją się porażek, grać w grę, w której jesteśmy wszyscy w jednej drużynie przeciwko nierealnemu bohaterowi. Opowieść wprowadzająca w grę (leśne zwierzęta przygotowują bal) tłumaczy, dlaczego musimy zdążyć do stołu ze smakołykami przed wiewiórką. Ona nie jest naszym wrogiem – niesie smakołyki, a my planujemy pokręcić się razem z bobrem na karuzeli. Nie możemy kręcić się z pełnymi brzuchami.

Plusem gry są także zadania rozwijające nie tylko sprawność oralną, ale ogólnie motoryczną (równowaga, planowanie ruchów, koordynacja ruchowa). Aby zrozumieć polecenia, trzeba skupić uwagę słuchową. Zadania wplecione w wyścig stają się dla dziecka atrakcyjnymi wyzwaniami – dziecko nie czuje, że są to ćwiczenia i element pracy logopedycznej.

Podobają mi się pionki – dwie kolorowe wiewiórki. Kostka też – drewniana, większa niż tradycyjna. Ilustracja na planszy jest atrakcyjna graficznie, co rzadko się zdarza w grach logopedycznych.

Jedynym minusem gry może być to, że razem z dzieckiem gramy z drużynie wiewióra Ogonka (chłopiec) – chcemy dobiec szybciej do mety od wiewiórki Kitki (dziewczynka), na co mogą być wrażliwe niektóre dzieci. Myślę jednak, że w sytuacji, w której naszym uczniem jest dziewczynka, można zamienić wiewiórki. I po problemie.

Podsumowując, gra „Leśny bal” sprawdzi się nie tylko w gabinecie logopedy, ale także pedagoga i psychologa. Nadaje się na prezent urodzinowy.

0 4375

Drukujemy wzory na kolorowych kartkach. Rozcinamy puzzle wzdłuż linii. Zadaniem dziecka jest ułożenie puzzli na wzorze (karta nr 2) i nazywanie obrazków (utrwalanie słów z „sz”).

Karty pobierzesz klikając prawym przyciskiem na myszce, a następnie „Zapisz grafikę jako”.

Rósł sobie las. W lesie stał mały domek, w którym mieszkała rodzina: mama, tata i sześcioro dzieci: 1,2,3,4,5,6: A, O, U, E, Y, I. Pewnego razu mama znalazła na podwórku wyjątkowy kamień.

– Ach! – krzyknął A.

– Och! – wyraził zachwyt O.

Zainteresowanie okazały także inne dzieci: Ech! Uch! Ich! Ych!

O podniósł kamień.

– Sprawdźmy, jak można się nim bawić.

Rzucił nim o ziemię i krzyknął donośne: BAM!

Pozostałe dzieci też chciały spróbować. Rzucały kamieniem, krzycząc głośno: BOM, BEM, BUM, BYM, BIM.

A zaczął się nudzić i ziewnął. Ziewnęły też pozostałe dzieci. O kichnął: O-psik. Kichnęły też pozostałe dzieci: A-psik, U-psik, E-psik, I-psik, Y-psik.  E kaszlnął.

Tata wychylił się przez okno i zawołał dzieci: A-0, E-U, I-Y.  Wszystkie pobiegły do domu na obiad. Było pycha: mniam, mniam, mniam. Nagle dzieci usłyszały piosenkę, dobiegającą z podwórka: la la la la la la la. Wyjrzały przez okno. To z kamienia wydobywały się te dźwięki. Kamień był magiczny! Okazało się, że można zamawiać u niego piosenki. Dla każdego z dzieci zagrał inną piosenkę: le le le le le le, lu lu lu lu lu, li li li li li, ly ly ly ly ly, lo lo lo lo lo.

A jaką piosenkę zagra kamień dla Ciebie?

Uwagi: bajkę można rysować, opowiadając.

Cel główny: nauka słów: kot, płot, mucha, ucho.

Sposób realizacji celu: palcem dziecka wskazujemy elementy wymienione w rymowance. Kiedy dziecku osłucha się wierszyk, robimy pauzy, np. „To jest …. (płot)”. Kiedy dziecko będzie gotowe, skończy za nas wers.

Uwaga: nigdy nie jest tak, że dziecko nie mówi, bo jest leniwe. Jeśli nie mówi, to znaczy, że jest ku temu przeszkoda i tę trzeba odkryć.

Co poza nauką słów zyskujemy poprzez zabawę z tego typu rymowankami?

Zalety, nazwijmy je emocjonalne: budowanie relacji z dzieckiem.

Zalety związane z rozwojem funkcji poznawczych:

  • kształtowanie uwagi i pamięci słuchowej,
  • ujmując kwestię obrazowo: „ogarnianie” struktury zdania – dziecko zapamiętuje schematy prostych zdań typu (To jest płot.)

Co można dodatkowo: okleić niektóre elementy rysunku różnymi fakturami, dzięki czemu dziecko będzie doświadczać nie tylko bodźców wzrokowych i słuchowych, ale też dotykowych.

Dla kogo taka zabawa: dla dzieci, które są na etapie nabywania pojedynczych słów, ale też takich, które budują już pierwsze zdania. Warunkiem wstępnym jest zainteresowanie książeczkami. Jeśli dziecko jest na etapie bawienia się tylko zabawkami, a nie wykazuje zainteresowania rysunkami, nie warto ich do tego zmuszać. Rysunek jest być może jeszcze nie na jego etapie rozwojowym. Można wtedy zilustrować treść rymowanki maskotkami. Być może trzeba będzie skrócić długość wierszyka, żeby dostosować go do możliwości skupienia uwagi danego dziecka. Najogólniej mówiąc: wszystko, co się robi, trzeba dostosować indywidualnie do danego dziecka. Wymyślony przeze mnie wierszyk ma być nie instrukcją, ale inspiracją.

Podzielcie się, jeśli wymyślicie własne.

0 6540

Poprawianie wymowy dziecka w swobodnej rozmowie byłoby brutalne w sytuacji, kiedy dane głoski nie są wystarczająco utrwalone w mowie kontrolowanej. Kiedy dziecko umie wymawiać konkretne głoski w sytuacji zadaniowej, warto przechodzić stopniowo do automatyzacji w mowie spontanicznej. Mój pomysł jest metodą małych kroków. Umawiamy się z dzieckiem, że od tego momentu przez, na przykład, pięć minut zwracamy uwagę na wymowę utrwalanych głosek. W sytuacji, kiedy dziecko wypowie jakieś słowo źle, rodzic-krokodyl „łapie” go swoją „paszczą” (wyciągnięte ręce).

Zalety „Krokodyla”:

  • dziecko nie znienawidzi rodzica za denerwujące poprawianie, bo w „Krokodylu” „łapanie”, tj. poprawianie, jest zabawne;
  • kontrolowanie wymowy początkowo tylko przez kilka minut jest celem realnym do osiagnięcia, nie demotywującym.

W innej wersji zabawy to dziecko jest krokodylem i łapie rodzica (ćwiczenie słuchu fonemowego).

Pobierz KROKODYLA w formacie PDF

0 21150

Cel: Różnicowanie [r]-[l] w wyrazach w formie gry „Tabu”

Zasady: gracz bierze z puli kartę, czyta w myślach hasło (druk wytłuszczony) i próbuje zdefiniować je w taki sposób, żeby nie użyć wyrazów zapisanych na karcie. Tradycyjna gra wymaga przynajmniej czterech graczy, tj. dwóch drużyn. Na zajęciach logopedycznych zasady trzeba zapewne zmodyfikować. Testowałam grę z czwartoklasistami, którzy nie domyślili się, że znam wszystkie hasła (w końcu sama je wymyśliłam), więc się dobrze bawili.

0 5330

W tym miejscu dzieliłam się z Wami grą, którą przygotowałam sama inspirując się zasadą działania powszechnie znanej gry dla dzieci. Nie znając właściwie oryginału, ale opierając się na przeróbkach, których mnóstwo jest w Internecie, zmodyfikowałam zasady – nigdy bowiem nie przeczytałam oryginalych. Dostawałam od Was nawet wiadomości o tym, że w moją grę gra się inaczej niż w znany wszystkim oryginał – w związku z czym nie wszystkim podobała.

Jak się okazuje, firma, która stworzyła pomysł na grę, poczuła się urażona, moją domową wersją i zagroziła mi sądem za naruszenie praw autorskich za sprawą stworzenia przeróbki.

Co sobie myślę? Z jednej strony nieświadomie czyjeś prawa naruszyłam, dlatego grę usunęłam. Z drugiej – nie myślę dobrze o spółce, która wyszukuje Internautów, którzy śmieli stworzyć swoje wersje gry na użytek domowy. Moja wina polega na tym, że się tą swoją wersją w tym poście podzieliłam, o istnieniu spółki nie mając pojęcia.

I tylko takie pytanie nasuwa mi się na usta: Serio?!?

Nie zachęcanie do powtarzania jest kluczową kwestią w nauce wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Ba! Owe „zachęcanie” może nawet zniechęcić dziecko do mówienia. Liczy się natomiast wspólna uwaga, poczucie bycia z rodzicem w kontakcie, zaangażowanie emocjonalne i … dobra zabawa.

Najskuteczniejszy, moim zdaniem, sposób to „wplatanie” owych wyrażeń w zabawę. Mogą być nazwą zabawy lub elementem wypowiedzi z jej przebiegu. Dzisiaj podzielę się jedną z nich.

„Raz, dwa, trzy: BAM”

Rodzic wypowiada powoli kwestię: „Raz, dwa, trzy…”, by na koniec zrzucić jakiś przedmiot na podłogę („BAM”). Daję Wam słowo, że zrzucanie przedmiotów rozbawi nie tylko niemowlaki, ale i małe dzieci. Mój dziesięciomiesięczny Franek nauczył się zasad w dziesięć minut. Wysłuchiwał odliczania, po czym rzucał brelokiem, mówiąc [ba]. Następnego dnia używał już opanowanego „bam” w swojej swobodnej aktywności: zrzucał samochodziki ze stołu i mówił wyuczone „bam”.

Czego uczy ta zabawa?

W zakresie realizacji: wypowiadania wyrażenia dźwiękonaśladowczego, zawierającego dwuwargowe, dźwięczne [b].

W zakresie kompetencji komunikacyjnej: doświadczania pozytywnych emocji związanych z mówieniem.

Ponadto: uwagi słuchowej (dziecko musi „usłyszeć” właściwy moment, by rzucić przedmiot), kojarzenia słowa z czynnością ([bam]=upadek). Poza tym dziecko usprawnia koordynację wzrokowo-ruchową.

Podstawowa zaleta z zabawy:

Wypowiadana sylaba ma znaczenie, a nie jest tylko bezmyślnie powtarzanym zbiorem dźwięków.

Uwagi

Nie ma znaczenia jakość wypowiedzianej sylaby. Dziecko do pierwszego roku życia powie raczej [ba], dopiero starsze zaczynają uczyć się wypowiadać sylaby zamknięte. Nie wolno więc dziecka poprawiać, żeby się nie zniechęciło do mówienia. Liczy się to, że ma ono opanować znaczenie. Bezmyślne powtarzanie bez zrozumienia sensu nie ma znaczenia (lub bardzo niewielkie) w nauce komunikacji.

Kiedy zacząć?

Myślę, że można zacząć już z sześciomiesięcznym dzieckiem – z akcentem na „zacząć” – bez presji i stresu, że efekty osiągnie się w ciągu tygodnia. Dziecko, które siedzi i zaczyna gaworzyć, powinno wykazywać zainteresowanie zabawą.

Pomysł z „Moim słówkiem na dziś” opisywałam już dwa lata temu tutaj. Dzisiaj zrobiłam sobie siedem kart, które do niego nawiązują. Plan jest taki: zapisujemy jedno słowo na szarym polu. Zadaniem dziecka jest ćwiczenie wymowy tylko tego jednego słowa w ciągu jednego dnia. Stawiamy na jakość, a nie ilość. Słowo trzeba wymówić bezbłędnie tyle razy, ile jest rysunków. Kartę można powiesić w widocznym miejscu – na przykład na lodówce. Następnego dnia wieszamy nową kartę z nowym słówkiem i nowymi rysunkami.

 

Dlaczego tylko jedno słowo dziennie?

W natłoku codziennych spraw czasem trudno znaleźć rodzicom czas na powtarzanie słów ze swoim dzieckiem. Mało którzy mogą pozwolić sobie na dłuższe ćwiczenia każdego dnia, a taka wersja „pracy domowej” jest do „ogarnięcia” w najtrudniejszych okresach. Karty pełnią rolę przypominającą i motywacyjną.

Udostępniam Wam siedem kart – w sam raz na jeden tydzień. Idealnym rozwiązaniem byłoby dostosowanie rysunków do zainteresowań dziecka. Jeśli skorzystacie z mojego pomysłu i stworzycie więcej – podzielcie się:)

Pobierz folder z kartami.

Rysunki: Pixabay

Zdarza się, że nieprawidłowa wymowa słów nie wynika z nieumiejętności wypowiedzenia poszczególnych głosek. Często problem dotyczy struktury wyrazu. Karty, którymi się dzielę, przygotowałam dla chłopca, w którego wymowie dominowały upodobnienia (o zaburzeniach syntagmatycznych pisałam tutaj). Obrazując: umiał powiedzieć „ma” oraz „ta”, ale próbując łączyć te sylaby w słowo „mata”, mówił „mama” albo „tata”.

Pomysł był taki: sylaby otwarte umieściłam na kwadratowych kartonikach z odpowiednią ilustracją (miało się kojarzyć). Wydrukowałam pociąg z wagonami. Na nie układałam kartoniki, np. MU, PI – po syntezie MUPI. Poczatkowo ćwiczyliśmy na dwóch sylabach, potem trzech. Chłopiec mógł dotykać obrazki palcem i niejako „zobaczyć” sylaby, które „mieszały” mu się, kiedy wspomagał się tylko słuchem. Pomimo że powstawały nam słowa „bez sensu”, pomysł się sprawdził.  Ideałem byłoby wymyślić takie przykłady, które mają znaczenie nie tylko na poziomie sylaby, ale i calego słowa.

W folderze jest także kartonik z „M”. Wargi są podpowiedzią dla dziecka, że trzeba je złączyć. „M” przydaje się przy ćwiczeniu sylab zamkniętych: MUM, PIM itd.

Folder z obrazkami do pobrania tutaj.

PS Kartoniki sprawdzą się też w nauce czytania.

Bronka jest sympatyczną biedronką, wymyśloną po to, by nauczyć dzieci mówić głoskę [r]. Postać narodziła się już dawno, ale dopiero w tym roku udało mi się sfinalizować prace nad wydaniem książeczki.

Całość podzielona jest na poziomy: motywacja, przygotowanie, wywołanie, utrwalanie głoski [r] w grupach spółgłoskowych, we wszystkich pozycjach wyrazu, w mowie kontrolowanej oraz różnicowanie głosek [r]-[l] w sylabach i wyrazach.

Po co stworzyłam „Bronkę”?

Korzystając z dostępnych na rynku pomocy poświęconych głosce [r], odczuwałam niedosyt ćwiczeń dotyczących etapu wywoływania głoski. A ten trwa najdłużej. Posiłkując się własnymi pomysłami, zebrałam je w końcu w zwartą formę. Już nie muszę własnoręcznie rysować dzieciom drabiny w zeszytach – teraz mam tę wyczarowaną przez Kingę Kulawiecką:

Zależało mi na tym, żeby z zeszytu mogli korzystać rodzice. W tym celu każdy z poziomów terapii poprzedziałam krótkim wstępem, a każde zadanie opatrzyłam komentarzem. Zadania dla dzieci mają formę rymowaną, co – mam nadzieję – sprzyjać będzie motywacji do nauki głoski.

Uwzględniając Wasze komentarze dotyczące wcześniej wydanych pomocy – format dostosowałam do łatwego kserowania. Tak, tym razem to jest A4;-)

Zeszyt ma 21 stron (ostatnia jest dyplomem). Format A4.

Wizerunek biedronki wyczarowała Kinga Kulawiecka.

Cena: 12 zł.

Zamówienia: brzeczychrzaszcz1@gmail.com

Będę też wdzięczna na wszelkie uwagi, podpowiedzi i refleksje.

Kiepsko u mnie z uwagą słuchową, dlatego potrafię zrozumieć trud niektórych dzieci podczas nauki „na pamięć”. Sama wspomóc mogę się pismem (lub wyobrażeniem wyrazów w myślach), więc jako dorosły nie mam najgorzej:) Dzieciom, które nie umieją jeszcze czytać, proponuję taki oto sposób na naukę wierszyka:

Zasada jest taka: palcem dziecka „skaczemy” po rysunkach i czytamy tekst wierszyka. Może ono dzięki temu „zobaczyć słowo”, co – gwarantuję –  znacząco przyspieszy proces zapamiętywania.

Taki sposób jest dobry u dzieci, które są wzrokowcami. Wspomagać można się także innymi zmysłami. Dobrym pomysłem jest wymyślenie gestów ilustrujących tekst (por. piosenki z pokazywaniem). Nie omieszkam dodać, że u dzieci mało jeszcze mówiących takie zabawy wspomagają naukę mowy. Obrazowo mówiąc – ruch „napędza” mowę. Co znaczące –  gest wykorzystywany w zabawie może być użyty przez dziecko w sytuacji, kiedy „zabraknie” mu słowa.

PS Nie jest mi znany autor rymowanek utrwalonych na zdjęciach. Są to wierszyki, których uczyły się moje dzieci. Nie podpisuję się pod wydźwiękiem pedagogicznym drugiego.

Wiedząc, że czeka mnie bezmyślne siedzenie w kolejce, ratuję się zwykle książką lub – mniej ambitnie – facebookiem. Gorzej, kiedy w tej samej kolejce czekają ze mną dzieci. Wówczas kwestia owego siedzenia staje się wyzwaniem wyższego rzędu. Czym zabawić można trzy- i sześciolatka przez dwie godziny pod drzwiami lekarza tzw. specjalisty? Chyba odkryłam sposób.

Moje dotychczasowe sposoby zwykle sprowadzały się do polecenia dzieciom jeszcze przed wyjściem z domu, by zabrały „po jednej, małej, cichej zabawce”. Samochodziki, ludziki i inne gadżety nudziły się jednak szybko, więc chłopaki zabawiali się wtedy wzajemnie kopiąc, szturchając i wydając nieakceptowane społecznie odgłosy. Tym razem wzięłam ze sobą notatnik i trzy długopisy. Zaproponowałam zabawę w „Potworki”. Polega ona na tym, że każdy z uczestników rysuje jeden element tytułowego potworka, a następnie podaje kartkę dalej. W ten sposób powstaje za każdym razem inny stwór, który wywołuje żywe, pozytywne emocje.

Ten oto, na przykład, ma mnóstwo oczu, które z entuzjazmem rysował trzylatek, nie zapominając o rzęsach.

Zabawa w rysowanie w trudnych warunkach rodzi jednakże niebezpieczeństwa, o których wypada mi wspomnieć. Chłopaki zostawiły ślady swojej twórczości nie tylko na papierze, ale i na ubraniu i ciele, co nie było mi straszne, bo dla młodszego noszę zapasowe ubrania. Długopis z twarzy zmywa się dość łatwo. Przewaga korzyści (wytrwanie w kolejce) względem kosztów (długopis na ubraniu) pozwala wnioskować o sukcesie rodzicielskim:)

Kolorowanki, o których chcę Wam opowiedzieć, nie są okazją do bezmyślnego użycia kredek. Zadaniem dziecka jest odnalezienie pośród bałaganu określonych elementów i pokolorowanie ich. Przedmioty, które trzeba „wyłowić” na wielkim arkuszu papieru wymienione są na samym dole. Zadanie ćwiczy funkcje wzrokowe – wymaga spostrzegawczości, umiejętności wyodrębniania figury z tła i uwagi.

Rysunki są okazją do utrwalania głosek poprzez:

  • powtarzanie słów;
  • nazywanie;
  • opis (Opowiedz, co widzisz na obrazku);
  • budowanie narracji i pobudzanie wyobraźni poprzez układanie „bajki” (Szymek i Ania mają w pokoju straszny bałagan. Wymyśl historię, z której dowiemy sie, jak to się stało.)
  • powtarzanie zdań adekwatnych do treści rysunku (Szymek ma szelki., Na szafie wisi koszula. itd.)

Dostępne kolorowanki do utrwalania głosek szumiących – sz, rz/ż,cz oraz różnicowanie głosek szumiących z syczącymi

Kolorowanki, zgodnie z moim pomysłem, narysowała Ewelina Protasewicz.

Zamówienia: brzeczychrzaszcz1@gmail.com, format A3, cena: 2 zł za jeden arkusz lub w pakiecie 20 kolorowanek (po pięć każdej) za 30 zł. Koszt wysyłki paczki do 2kg: 13 zł. Odbiór osobisty: Łańcut, Rzeszów.

gora

Aby nauczyć dzieci wymawiać głoskę „w” [v], wystarczy często pokazać im, jak górne zęby zachodzą na dolną wargę („Wampirka zrobię – łatwizna to taka: górne zęby, dolna warga i mamy kudłaka”). Głoska wywołana w izolacji, musi zostać utrwalona w sylabach, logotomach (awa, owo itd.), a następnie w słowach. Na tym etapie przydać mogą się rysunki.

Do utrwalenia głosek „w” [v] i „wi” [v’] narysowałam sobie obrazki, którymi dzielę się w poniższej galerii. W razie wątpliwości wyjaśniam, że rysownik-amator miał na myśli, co następuje: bałwan, głowa, krawat, rower, sowa, waga, wanna, wąsy, wąż, ważka, widelec, wielbłąd, wierzba (ewentualnie: drzewo), wieszak, woda, wózek. Pomiędzy rysunkami ukryły się też moje autorskie zagadki.

Folder z obrazkami do pobrania tutaj.

Będzie mi miło, jeśli zostawicie komentarz z informacją, że się Wam przydały.

przyklejanki

Zadania, które nazywam „przyklejankami” nie wymagają kupowania drogich pomocy logopedycznych. Nadają się dobrze na zadanie domowe. A samo wycinanie i „paćkanie się” w kleju doskonali koordynację wzrokowo-ruchową i sprawność manualną. Co więcej – przynieść może dziecku większą satysfakcję (poczucie sprawstwa) niż zrobienie zadania, które nie wymaga od niego aż takiego zaangażowania.

Co jest nam potrzebne? Gazetka promocyjna z hipermarketu zawierająca zdjęcia produktów, klej, nożyczki, kartka/zeszyt

Gdzie ukryło się [sz]?

Przeglądając z dzieckiem gazetkę szukamy tych przedmiotów, które zawierają konkretną głoskę, np. [sz]. Zadanie doskonali słuch fonematyczny – dziecko musi usłyszeć, że w danym słowie jest konkretna głoska. Przedmioty z gazetki wycinamy i wklejamy do zeszytu. Można też stworzyć z nich pracę plastyczną, co dodatkowo pozwoliłoby poczuć się dziecko twórcą (wzmocnienie poczucia wartości dzięki doświadczaniu sprawstwa). Zadanie, jako że może być czasochłonne, lepiej zlecić do domu

Dwa worki – rożnicowanie głosek

Rysujemy dwa worki/pudła/lodówki itp., a następnie wklejamy do nich obrazki zgodnie z założeniem, że opozycyjne głoski, które chcemy ćwiczyć, patronują osobnym pojemnikom. Przykład – patrz zdjęcie u góry.

Układanie zdań

Z konkretnymi obrazkami można układać zdania – dzieci piszące zapisują je do zeszytu obok wklejonego obrazka.

Dzielimy na sylaby

Pod wklejonymi do zeszytu obrazkami rysujemy tyle kropek, ile sylab zawiera dane słowo.

Uwagi dla rodziców: Nie krytykujemy dzieci za jakość wycięcia obrazków (odbierzemy im satysfakcję z podjęcia samodzielnego wysiłku), nie wycinamy za nie (następnym razem gotowe stwierdzić: „Nie będę tego robić, ty i tak zrobisz to lepiej”), nie oceniamy jakości przyklejania (Sformułowania typu: „Ale się wypaćkałeś” czy „Co ty robisz? Po co tyle kleju!” zniechęcą dzieci do dalszych prób i nijak nie wzmocnią jego motywacji. Poczucie wstydu osłabia siłę woli i chęć zmiany). Wzmacniające z kolei będzie docenienie trudu, jakie dziecko włożyło w swoją pracę (podkreślamy starania, nie sam efekt).

 

 

 

Robiąc co jakiś czas przegląd zabawek moich synów – zamiast wyrzucać te niepotrzebne, zepsute czy niekompletne – analizuję ich przydatność pod kątem zajęć logopedycznych.

Ze zbioru swoich przedmiotów wybrałam dzisiaj te, które posłużą do różnicowania głosek szumiących z syczącymi w wyrazach, połączeniach dwuwyrazowych i zdaniach. Jak to można zrobić?

Naprzemienne wymawianie słów

Kładziemy obok siebie dwa przedmioty, z których jeden ma głoskę szumiącą, drugi syczącą. Zadaniem dziecka jest kilkukrotne wymówienie tych słów, np. czapka – syrena – czapka – syrena – czapka – syrena. Na początkowym etapie można wprowadzać gesty podpowiadające, aby dziecko wiedziało, kiedy unieść język do góry. Ja stosuję najczęściej uniesienie ręki lub wstawanie (zawsze to jakiś ruch dla mnie w ciągu dnia).

Stosunki przestrzenne

Kładziemy przedmioty w taki sposób, by dziecko mogło określać, gdzie jest dana rzecz w stosunku do innej. W ten sposób powstaną konstrukcje typu: czapka obok smoka czy pies nad koszulką. 

Co jest w kieszeni?

Moja kieszeń pomieści dużo przedmiotów, więc mogę włożyć do niej, np. pisak i zapytać: Co jest w kieszeni?, oczekując odpowiedzi W kieszeni jest pisak. Następnie dokładam kolejne przedmioty, a zadaniem dziecka jest zapamiętanie ich kolejności (ćwiczenie pamięci), a dodatkowo prawidłowe wymówienie wszystkich słów. Efektem zabawy może być np. zdanie: W kieszeni jest pisak, czapka, koszulka, pies i czarodziej.

Co zginęło?

Układamy przedmioty w rzędzie i prosimy o ich nazwanie (pisak – czapka – czarodziej itd.), oczekując prawidłowej wymowy mimo iż głoski szumiące mieszają się z syczącymi. Następnie prosimy dziecko o zamknięcie oczu, w tym czasie zabieramy jeden przedmiot i prosimy o określenie, co zginęło? Inna wersja tego zadania polega na zamianie miejscem dwóch przedmiotów  – dziecko określa, co się zmieniło. Pomysł na to zadanie przeczytałam u Magdy Brzóski.

Opowiadanie

Zadanie polega na wymyśleniu historii (do dziecka przemówi słowo bajka), zawierającej określone elementy. Zadanie jest trudne z dwóch powodów: dzieci skupiając się na opowiadaniu, mogą nie być jeszcze w stanie kontrolować wymowy – jeśli tak będzie możemy:

a. poprosić je, by podczas opowiadania uważały na konkretne słówka,

b. odłożyć ten etap na później.

Większym problemem czasem okazuje się samo użycie wyobraźni do wymyślenia historii. Powiedziałabym nawet, że rzadko spotykam dzieci przedszkolne, które nie mają z tym problemu. Winą za taki stan rzeczy obarczać można w jakimś stopniu zabawki gotowe, skończone, nie wymagające rozwijania wyobraźni. Czasem lepsza jest łyżka, w której dziecko zobaczy berło niż grające-śpiewające-wielofunkcyjne-pseudopedagogiczne coś. Wróć: łyżka – nie czasem a zawsze – będzie lepsza.

Uwagi: przy doborze słownictwa warto uważać na to, by nie zawierało ono głosek, których dziecko jeszcze nie umie wymówić. Przykładowo – jeśli dziecko nie mówi jeszcze [r] – wyrzucamy syrenę.