Drukujemy wzory na kolorowych kartkach. Rozcinamy puzzle wzdłuż linii. Zadaniem dziecka jest ułożenie puzzli na wzorze (karta nr 2) i nazywanie obrazków (utrwalanie słów z „sz”).
Karty pobierzesz klikając prawym przyciskiem na myszce, a następnie „Zapisz grafikę jako”.
Cel: poprawa dykcji poprzez wolniejsze i wyraźniejsze wymawianie samogłosek w sylabach akcentowanych oraz spowolnienie mówienia
Dla dzieci:
z niepłynnością mowy,
mówiących niewyraźnie i za szybko,
mówiących z zaciśniętymi zębami, za mało otwierających usta.
Przebieg: Nasze ręce są paszczą krokodyla, która otwiera się podczas mówienia. Wymawianie słowa trwa tak długo, jak ruch otwarcia i zamknięcia paszczy. Mówimy dziecku, że krokodyl jest zmęczony, więc mówi baaardzo wolno. Wymyślamy słowa, które wypowiadamy jak zmęczony krokodyl. Ruch rąk sprzyja spowolnieniu mowy.
Uwagi: dobrze sprawdzają się w tej zabawie sylaby zamknięte: dam, wam, znam, gram, cham, mam, tam itd. Paszcza krokodyla, czyli nasze ręce, zaczyna otwierać się na spółgłoskę, szeroki ruch ramion zajmuje cała samogłoska w śródgłosie, a zamknięcie sylaby spółgłoską łączy się ze złączeniem paszczy/rąk.
Dzielę się z Wami Dorysowankami. Czeka na Was 10 kart: na każdej jest narysowany tylko jeden przedmiot, np. kapelusz albo kalosze. Zadaniem dziecka jest dorysowanie całości według własnego pomysłu. Ja rysuję na zmianę z dzieckiem po jednym elemencie (patrz zdjęcia). Każda karta zawiera instrukcję w formie rymowanki.
Poprawianie wymowy dziecka w swobodnej rozmowie byłoby brutalne w sytuacji, kiedy dane głoski nie są wystarczająco utrwalone w mowie kontrolowanej. Kiedy dziecko umie wymawiać konkretne głoski w sytuacji zadaniowej, warto przechodzić stopniowo do automatyzacji w mowie spontanicznej. Mój pomysł jest metodą małych kroków. Umawiamy się z dzieckiem, że od tego momentu przez, na przykład, pięć minut zwracamy uwagę na wymowę utrwalanych głosek. W sytuacji, kiedy dziecko wypowie jakieś słowo źle, rodzic-krokodyl „łapie” go swoją „paszczą” (wyciągnięte ręce).
Zalety „Krokodyla”:
dziecko nie znienawidzi rodzica za denerwujące poprawianie, bo w „Krokodylu” „łapanie”, tj. poprawianie, jest zabawne;
kontrolowanie wymowy początkowo tylko przez kilka minut jest celem realnym do osiagnięcia, nie demotywującym.
W innej wersji zabawy to dziecko jest krokodylem i łapie rodzica (ćwiczenie słuchu fonemowego).
Nauka głoski w izolacji to nie koniec terapii, ale początek. Zanim dziecko zacznie używać danej głoski w codziennej rozmowie, musi pokonać długą drogę. Poszczególne etapy umieściłam w swojej wersji lalometru. Poziom „Umiem celowo mówić nieprawidłowo” jest nieobowiązkowy, bo wymaga naprawdę dużej świadomości.
.
„Czy słyszysz tę głoskę na początku słowa, w środku czy na końcu?”- wiele razy zadając dzieciom takie pytanie przekonałam się o tym, że abstrakcją jest dla wielu wyobrażenie sobie, że słowa, których nie widzą, mogą owe poczatki czy końce posiadać. Mój sposób na rozwiązanie problemu jest taki: uczymy, czym jest początek, środek i koniec na rysunku węża. Następnie wypowiadamy słowa, „przejeżdżając” palcem dziecka wzdłuż węża. Etap trzeci: określanie, w którym miejscu znajduje się dana głoska (dalej ćwiczymy z wężem). Dzieci mają szansę to „zabaczyć”. Uruchomienie zmysłu wzroku pomoże im dojść do ostatniego etapu nauki, kiedy podpowiedzi rysunkowe nie będą już potrzebne.
Dla rodziców: po co dzieciom wiedzieć, czy taka, na przykład, głoska [sz] jest na początku, w środku czy na końcu słowa? Podczas nauki wypowiadania głosek w słowach, dziecko musi wiedzieć, jak ułożyć język (tu: w którym momencie unieść go do do wałka dziąsłowego) czy wargi (tu: zaokrąglenie). W pierwszym etapie nauki jest to potrzebne. Poza tym umiejętność ta przyda się przy nauce pisania i czytania.
Jaś śmieje się. Michaś śmieje się. Tymuś śmieje się. Kasia śmieje się. Asia śmieje się. Tosia śmieje się. Uwaga! Słowa, które zawierają głoski [s], [z], [c], [dz] mogą być zbyt trudne, więc lepiej unikać na początku imion takich jak Zosia, Cesia czy Staś.
Cel: Różnicowanie [r]-[l] w wyrazach w formie gry „Tabu”
Zasady: gracz bierze z puli kartę, czyta w myślach hasło (druk wytłuszczony) i próbuje zdefiniować je w taki sposób, żeby nie użyć wyrazów zapisanych na karcie. Tradycyjna gra wymaga przynajmniej czterech graczy, tj. dwóch drużyn. Na zajęciach logopedycznych zasady trzeba zapewne zmodyfikować. Testowałam grę z czwartoklasistami, którzy nie domyślili się, że znam wszystkie hasła (w końcu sama je wymyśliłam), więc się dobrze bawili.
Karta pracy do różnicowania głosek [ś] – [ć]. Prawidłowe wykonanie zadania wymaga słuchowego wyłapywania różnic między tymi dwiema głoskami. Dziecko ćwiczy też uwagę słuchową.
Pomysł z „Moim słówkiem na dziś” opisywałam już dwa lata temu tutaj. Dzisiaj zrobiłam sobie siedem kart, które do niego nawiązują. Plan jest taki: zapisujemy jedno słowo na szarym polu. Zadaniem dziecka jest ćwiczenie wymowy tylko tego jednego słowa w ciągu jednego dnia. Stawiamy na jakość, a nie ilość. Słowo trzeba wymówić bezbłędnie tyle razy, ile jest rysunków. Kartę można powiesić w widocznym miejscu – na przykład na lodówce. Następnego dnia wieszamy nową kartę z nowym słówkiem i nowymi rysunkami.
Dlaczego tylko jedno słowo dziennie?
W natłoku codziennych spraw czasem trudno znaleźć rodzicom czas na powtarzanie słów ze swoim dzieckiem. Mało którzy mogą pozwolić sobie na dłuższe ćwiczenia każdego dnia, a taka wersja „pracy domowej” jest do „ogarnięcia” w najtrudniejszych okresach. Karty pełnią rolę przypominającą i motywacyjną.
Udostępniam Wam siedem kart – w sam raz na jeden tydzień. Idealnym rozwiązaniem byłoby dostosowanie rysunków do zainteresowań dziecka. Jeśli skorzystacie z mojego pomysłu i stworzycie więcej – podzielcie się:)
Zdarza się, że nieprawidłowa wymowa słów nie wynika z nieumiejętności wypowiedzenia poszczególnych głosek. Często problem dotyczy struktury wyrazu. Karty, którymi się dzielę, przygotowałam dla chłopca, w którego wymowie dominowały upodobnienia (o zaburzeniach syntagmatycznych pisałam tutaj). Obrazując: umiał powiedzieć „ma” oraz „ta”, ale próbując łączyć te sylaby w słowo „mata”, mówił „mama” albo „tata”.
Pomysł był taki: sylaby otwarte umieściłam na kwadratowych kartonikach z odpowiednią ilustracją (miało się kojarzyć). Wydrukowałam pociąg z wagonami. Na nie układałam kartoniki, np. MU, PI – po syntezie MUPI. Poczatkowo ćwiczyliśmy na dwóch sylabach, potem trzech. Chłopiec mógł dotykać obrazki palcem i niejako „zobaczyć” sylaby, które „mieszały” mu się, kiedy wspomagał się tylko słuchem. Pomimo że powstawały nam słowa „bez sensu”, pomysł się sprawdził. Ideałem byłoby wymyślić takie przykłady, które mają znaczenie nie tylko na poziomie sylaby, ale i calego słowa.
W folderze jest także kartonik z „M”. Wargi są podpowiedzią dla dziecka, że trzeba je złączyć. „M” przydaje się przy ćwiczeniu sylab zamkniętych: MUM, PIM itd.
Bronka jest sympatyczną biedronką, wymyśloną po to, by nauczyć dzieci mówić głoskę [r]. Postać narodziła się już dawno, ale dopiero w tym roku udało mi się sfinalizować prace nad wydaniem książeczki.
Całość podzielona jest na poziomy: motywacja, przygotowanie, wywołanie, utrwalanie głoski [r] w grupach spółgłoskowych, we wszystkich pozycjach wyrazu, w mowie kontrolowanej oraz różnicowanie głosek [r]-[l] w sylabach i wyrazach.
Po co stworzyłam „Bronkę”?
Korzystając z dostępnych na rynku pomocy poświęconych głosce [r], odczuwałam niedosyt ćwiczeń dotyczących etapu wywoływania głoski. A ten trwa najdłużej. Posiłkując się własnymi pomysłami, zebrałam je w końcu w zwartą formę. Już nie muszę własnoręcznie rysować dzieciom drabiny w zeszytach – teraz mam tę wyczarowaną przez Kingę Kulawiecką:
Zależało mi na tym, żeby z zeszytu mogli korzystać rodzice. W tym celu każdy z poziomów terapii poprzedziałam krótkim wstępem, a każde zadanie opatrzyłam komentarzem. Zadania dla dzieci mają formę rymowaną, co – mam nadzieję – sprzyjać będzie motywacji do nauki głoski.
Uwzględniając Wasze komentarze dotyczące wcześniej wydanych pomocy – format dostosowałam do łatwego kserowania. Tak, tym razem to jest A4;-)
Zeszyt ma 21 stron (ostatnia jest dyplomem). Format A4.
Wizerunek biedronki wyczarowała Kinga Kulawiecka.
Cena: 12 zł.
Zamówienia: brzeczychrzaszcz1@gmail.com
Będę też wdzięczna na wszelkie uwagi, podpowiedzi i refleksje.
Utrwalanie głoski [v] w zdaniach i różnicowanie jej z [f] razem ze zmokniętą Wandą Fiołek. Karta pracy świąteczna –Wanda zmokła w Oblewany Poniedziałek.
Podpisywanie rysunków sylabami. Wyrazy dobrałam w taki sposób, by karta przydała sie także przy utrwalaniu głoski [sz] z dziećmi, które nie umieją jej jeszcze wypowiedzieć w grupach spółgłoskowych.
Tutaj znajdziecie folder z obrazkami do ćwiczenia głosek dźwięcznych w nagłosie. Jest też pusty kartonik dla tych, którzy mieliby ochotę rozszerzyć kolekcję.
Kolorowanki, o których chcę Wam opowiedzieć, nie są okazją do bezmyślnego użycia kredek. Zadaniem dziecka jest odnalezienie pośród bałaganu określonych elementów i pokolorowanie ich. Przedmioty, które trzeba „wyłowić” na wielkim arkuszu papieru wymienione są na samym dole. Zadanie ćwiczy funkcje wzrokowe – wymaga spostrzegawczości, umiejętności wyodrębniania figury z tła i uwagi.
Rysunki są okazją do utrwalania głosek poprzez:
powtarzanie słów;
nazywanie;
opis (Opowiedz, co widzisz na obrazku);
budowanie narracji i pobudzanie wyobraźni poprzez układanie „bajki” (Szymek i Ania mają w pokoju straszny bałagan. Wymyśl historię, z której dowiemy sie, jak to się stało.)
powtarzanie zdań adekwatnych do treści rysunku (Szymek ma szelki., Na szafie wisi koszula. itd.)
Dostępne kolorowanki do utrwalania głosek szumiących – sz, rz/ż,cz oraz różnicowanie głosek szumiących z syczącymi
Kolorowanki, zgodnie z moim pomysłem, narysowała Ewelina Protasewicz.
Zamówienia: brzeczychrzaszcz1@gmail.com, format A3, cena: 2 zł za jeden arkusz lub w pakiecie 20 kolorowanek (po pięć każdej) za 30 zł. Koszt wysyłki paczki do 2kg: 13 zł. Odbiór osobisty: Łańcut, Rzeszów.
Aby nauczyć dzieci wymawiać głoskę „w” [v], wystarczy często pokazać im, jak górne zęby zachodzą na dolną wargę („Wampirka zrobię – łatwizna to taka: górne zęby, dolna warga i mamy kudłaka”). Głoska wywołana w izolacji, musi zostać utrwalona w sylabach, logotomach (awa, owo itd.), a następnie w słowach. Na tym etapie przydać mogą się rysunki.
Do utrwalenia głosek „w” [v] i „wi” [v’] narysowałam sobie obrazki, którymi dzielę się w poniższej galerii. W razie wątpliwości wyjaśniam, że rysownik-amator miał na myśli, co następuje: bałwan, głowa, krawat, rower, sowa, waga, wanna, wąsy, wąż, ważka, widelec, wielbłąd, wierzba (ewentualnie: drzewo), wieszak, woda, wózek. Pomiędzy rysunkami ukryły się też moje autorskie zagadki.
Zadania, które nazywam „przyklejankami” nie wymagają kupowania drogich pomocy logopedycznych. Nadają się dobrze na zadanie domowe. A samo wycinanie i „paćkanie się” w kleju doskonali koordynację wzrokowo-ruchową i sprawność manualną. Co więcej – przynieść może dziecku większą satysfakcję (poczucie sprawstwa) niż zrobienie zadania, które nie wymaga od niego aż takiego zaangażowania.
Co jest nam potrzebne? Gazetka promocyjna z hipermarketu zawierająca zdjęcia produktów, klej, nożyczki, kartka/zeszyt
Gdzie ukryło się [sz]?
Przeglądając z dzieckiem gazetkę szukamy tych przedmiotów, które zawierają konkretną głoskę, np. [sz]. Zadanie doskonali słuch fonematyczny – dziecko musi usłyszeć, że w danym słowie jest konkretna głoska. Przedmioty z gazetki wycinamy i wklejamy do zeszytu. Można też stworzyć z nich pracę plastyczną, co dodatkowo pozwoliłoby poczuć się dziecko twórcą (wzmocnienie poczucia wartości dzięki doświadczaniu sprawstwa). Zadanie, jako że może być czasochłonne, lepiej zlecić do domu
Dwa worki – rożnicowanie głosek
Rysujemy dwa worki/pudła/lodówki itp., a następnie wklejamy do nich obrazki zgodnie z założeniem, że opozycyjne głoski, które chcemy ćwiczyć, patronują osobnym pojemnikom. Przykład – patrz zdjęcie u góry.
Układanie zdań
Z konkretnymi obrazkami można układać zdania – dzieci piszące zapisują je do zeszytu obok wklejonego obrazka.
Dzielimy na sylaby
Pod wklejonymi do zeszytu obrazkami rysujemy tyle kropek, ile sylab zawiera dane słowo.
Uwagi dla rodziców: Nie krytykujemy dzieci za jakość wycięcia obrazków (odbierzemy im satysfakcję z podjęcia samodzielnego wysiłku), nie wycinamy za nie (następnym razem gotowe stwierdzić: „Nie będę tego robić, ty i tak zrobisz to lepiej”), nie oceniamy jakości przyklejania (Sformułowania typu: „Ale się wypaćkałeś” czy „Co ty robisz? Po co tyle kleju!” zniechęcą dzieci do dalszych prób i nijak nie wzmocnią jego motywacji. Poczucie wstydu osłabia siłę woli i chęć zmiany). Wzmacniające z kolei będzie docenienie trudu, jakie dziecko włożyło w swoją pracę (podkreślamy starania, nie sam efekt).
Robiąc co jakiś czas przegląd zabawek moich synów – zamiast wyrzucać te niepotrzebne, zepsute czy niekompletne – analizuję ich przydatność pod kątem zajęć logopedycznych.
Ze zbioru swoich przedmiotów wybrałam dzisiaj te, które posłużą do różnicowania głosek szumiących z syczącymi w wyrazach, połączeniach dwuwyrazowych i zdaniach. Jak to można zrobić?
Naprzemienne wymawianie słów
Kładziemy obok siebie dwa przedmioty, z których jeden ma głoskę szumiącą, drugi syczącą. Zadaniem dziecka jest kilkukrotne wymówienie tych słów, np. czapka – syrena – czapka – syrena – czapka – syrena. Na początkowym etapie można wprowadzać gesty podpowiadające, aby dziecko wiedziało, kiedy unieść język do góry. Ja stosuję najczęściej uniesienie ręki lub wstawanie (zawsze to jakiś ruch dla mnie w ciągu dnia).
Stosunki przestrzenne
Kładziemy przedmioty w taki sposób, by dziecko mogło określać, gdzie jest dana rzecz w stosunku do innej. W ten sposób powstaną konstrukcje typu: czapka obok smoka czy pies nad koszulką.
Co jest w kieszeni?
Moja kieszeń pomieści dużo przedmiotów, więc mogę włożyć do niej, np. pisak i zapytać: Co jest w kieszeni?, oczekując odpowiedzi W kieszeni jest pisak. Następnie dokładam kolejne przedmioty, a zadaniem dziecka jest zapamiętanie ich kolejności (ćwiczenie pamięci), a dodatkowo prawidłowe wymówienie wszystkich słów. Efektem zabawy może być np. zdanie: W kieszeni jest pisak, czapka, koszulka, pies i czarodziej.
Co zginęło?
Układamy przedmioty w rzędzie i prosimy o ich nazwanie (pisak – czapka – czarodziej itd.), oczekując prawidłowej wymowy mimo iż głoski szumiące mieszają się z syczącymi. Następnie prosimy dziecko o zamknięcie oczu, w tym czasie zabieramy jeden przedmiot i prosimy o określenie, co zginęło? Inna wersja tego zadania polega na zamianie miejscem dwóch przedmiotów – dziecko określa, co się zmieniło. Pomysł na to zadanie przeczytałam u Magdy Brzóski.
Opowiadanie
Zadanie polega na wymyśleniu historii (do dziecka przemówi słowo bajka), zawierającej określone elementy. Zadanie jest trudne z dwóch powodów: dzieci skupiając się na opowiadaniu, mogą nie być jeszcze w stanie kontrolować wymowy – jeśli tak będzie możemy:
a. poprosić je, by podczas opowiadania uważały na konkretne słówka,
b. odłożyć ten etap na później.
Większym problemem czasem okazuje się samo użycie wyobraźni do wymyślenia historii. Powiedziałabym nawet, że rzadko spotykam dzieci przedszkolne, które nie mają z tym problemu. Winą za taki stan rzeczy obarczać można w jakimś stopniu zabawki gotowe, skończone, nie wymagające rozwijania wyobraźni. Czasem lepsza jest łyżka, w której dziecko zobaczy berło niż grające-śpiewające-wielofunkcyjne-pseudopedagogiczne coś. Wróć: łyżka – nie czasem a zawsze – będzie lepsza.
Uwagi: przy doborze słownictwa warto uważać na to, by nie zawierało ono głosek, których dziecko jeszcze nie umie wymówić. Przykładowo – jeśli dziecko nie mówi jeszcze [r] – wyrzucamy syrenę.
Najbardziej ze wszystkich pomocy logopedycznych lubię te, które określam jako „uniwersalne”. Zaliczam do tej kategorii takie, które po dostosowaniu do konkretnego dziecka i jego aktualnych potrzeb, sprawdzą się w wielu rolach. Dzięki temu, że gromadzę w głowie pomysły na takie zadania, noszę lżejszą torbę z pomocami. W przypadku, gdy czekało na mnie danego dnia kilkanaścioro dzieci, takie rozwiązania ratowały mi kręgosłup:)
Dzielę się z Wami kilkoma kategoriami pomysłów i liczę na wzajemność w komentarzach – chętnie wykorzystam też Wasze pomysły.
Coś do przyklejania
Dzieci najbardziej nie lubią „suchego” powtarzania. Jednym z pomysłów na urozmaicenie tych żmudnych ćwiczeń jest przyklejanie elementów do kartki. Jak mogłoby to wyglądać?
Baloniki uleciały z worka…
Zadania tego typu wymagają narysowania na kartce czegoś, co wymaga doklejenia czegoś jeszcze. Mogą to być motylki doklejane na trawie, klocki w pudełku, a nawet zęby w ustach pirata. Na doklejanych elementach wpisujemy to, co chcemy, by dziecko powtórzyło. Przyklejanie zwykle jest dla dzieci frajdą, co nie znaczy, że spodoba się każdemu dziecku.
Na odwrocie fal – zdania, rybki kryją wyrazy. Dużo przyklejania i powtarzania – zadowolone i dziecko, i logopeda.
Nie wiadomo do czego, znaczy się wykorzystuj do wszystkiego
Często trafiały w moje ręce obrazki, przedmioty czy całe zadania, których przeznaczenie pierwotne nie było wcale logopedyczne. Mając deficyt pomocy, szczególnie na początku swojej przygody z logopedią (kiedy jeszcze nie odkryłam laminarki), dostosowywałam takie rzeczy do własnych potrzeb, nadając im nowe terapeutyczne życie. Do tej kategorii pomocy uniwersalnych zaliczam zatem wszystko to, co jest fajne, a tylko trzeba wymyślić, jak to wykorzystać.
Przykładowo załączam dwie wersje uśmiechniętych i smutnych twarzy (wykonanych z użyciem darmowego programu Photo Scape) które wydrukowane w wielu egzemplarzach mogą służyć, na przykład, do ćwiczeń słuchu fonematycznego:
do oznaczania przedmiotów na obrazkach, które w swojej nazwie mają określoną głoskę (słuchowe różnicowanie dźwięków) – tj. na stole leżą obrazki, szukamy tych z głoską [sz], jeśli jest zakrywamy obrazek uśmiechniętą buzią, jeśli nie – smutną.
do określania, czy logopeda wymówił dane słowo dobrze, czy źle (logopeda mówi raz dobrze, raz źle, a dziecko czuje się wspaniale w roli jurora przyznającego punkty za wymowę),
do oceniania własnej wymowy (warto nagrywać, żeby dziecko mogło kilkukrotnie odsłuchać konkretne słowa – usłyszenie wadliwej wymowy u siebie jest najtrudniejsze).
Ruch to zdrowie
Zadania, które zawierają element ruchu, mają 100 punktów do atrakcyjności. Zamiast sylaby w wyrazach wyklaskiwać, ciekawiej „wychodzić” lub „wyskakać”. Sylaby czy słowa do powtórzenia można zapisać na kartkach, zrobić z nich tor i zaprosić dziecko do przeskakiwania (i powtarzania przy okazji). Do rymowanek warto wymyślać gesty ilustrujące wypowiedź – jak powszechnie wiadomo ćwiczenia manualne sprzyjają nauce mówienia. Nawet ćwiczeniom języka towarzyszyć mogą ruchy całego ciała:
Uwaga! Przy seplenieniu międzyzębowym nie wysuwamy języka z ust. Wypychać można policzki od środka, a językiem dotykać nie nosa, a podniebienia.
Punkty
Zdobywanie punktów, choćby to były słoneczka narysowane obok dobrze wymówionych wyrazów z kartki, sprzyja budowaniu motywacji dziecka. Co więcej – każdy lubi widzieć, ile mu jeszcze zostało do końca.
Na zdjęciu kartka, jak przystało na zadanie z kategorii „uniwersalne”, z rysunkami przygotowanymi na szybko – potrzeba chwili. „Całusków” (ćwiczenia warg) do pokolorowania wystarczy na cały tydzień. Ilość powtórzeń uwzględniać musi możliwości dziecka i w aspekcie fizycznym, i motywacyjnym (nie każde będzie umiało czekać na nagrodę cały tydzień).
Rysowanie
Rysowanie niejednokrotnie uratowało mnie na zajęciach, kiedy potrzeba chwili wymusiła nagłe zorganizowanie zadania na poćwiczenie konkretnej nieplanowanej w tym dniu umiejętności. Dzieci nie są tak wymagające w tej kwestii, jakby się nam wydawało. Nawet jeśli narysowałam konia, który wyglądał jak inne zwierzę, śmiały się z tego i mimo niedostatków artystycznych moich rysunków, podejmowały się wykonania zadania.
Myślę też, że dobrym pomysłem jest rysowanie instrukcji. Miałam kiedyś zajęcia z dziewczynką, która tak polubiła moje „rysowane wyjaśnienia”, że sama dopominała się o nie słowami „Narysuj mi to”.
Ręce, które leczą
Są takie sytuacje, kiedy zabraknie kartki i wtedy też da się coś wymyślić. Myślę nawet, że logopeda rysujący na własnych dłoniach wzbudzi wystarczająco duże zaciekawienie, by dziecko zechciało zainteresować się zadaniem. Na zdjęciu poniżej chmura symbolizująca wiatr i wąż do różnicowania głosek [sz] i [s] w izolacji.
Inny pomysł na wykorzystanie rąk:
Na koniec dodam jeszcze jedną oczywistość: nie ma takiego zadania, które spodoba się wszystkim dzieciom. Osobiście zazdroszczę tym logopedom, którzy mają dar takiego zaciekawienia dziecka własną osobą, że praktycznie nie potrzebują pomocy logopedycznych wcale. Może uda mi się kiedyś wejść na taki poziom zaawansowania, póki co muszę mnożyć pomysły z kategorii j.w.;)
Niezwykle rzadko zdarza mi się kupować pomoce logopedyczne – albo mi nie odpowiadają, albo są za drogie w stosunku do jakości wykonania. Ja najczęściej robię wszystko sama. Dzisiaj dzielę się pomysłem na zadanie logopedyczne, którego największą zaletą jest brak kosztów produkcji pomocy.
Na kartce papieru narysowałam księżniczkę – no może nie jest najpiękniejsza, ale ma koronę, więc umówmy się, że jednak księżniczka:) Następnie wyruszyłam (po domu, gdzieżby tam od razu do sklepu) na poszukiwanie kolorowego papieru godnego panny szlachetnie urodzonej. Znalazłam taki jeden błyszczący – to jedno kryterium uznałam za wystarczające. Pocięty na paski papier miał służyć jako ozdoba sukni. Z drugiej strony owych pasków napisałam sylaby, wyrazy i zdania do powtórzenia – zgodnie z aktualnym etapem terapii dziewczyn, dla których przeznaczone było to zadanie.
Dziewczyny losowały paski, powtarzały to, co było na nich zapisane, a następnie przyklejały paski na swoich księżniczkach.
Uwagi: księżniczkę lepiej wydrukować z internetu – myślę, że ta, która „ma tę moc” wzbudzi większe emocje niż jakaś tam no name.
To, że dziecko ma problem z wymówieniem jakiegoś słowa nie wynika zawsze z tego, że nie umie wypowiedzieć jakiejś głoski. Przykładowo realizacja słowa 'hipopotam’ jako [hihopota] najczęściej wynikać będzie z zaburzeń syntagmatycznych, tj. dotyczących struktury wyrazu, a nie paradygmatycznych (substytucje, deformacje, elizje). Inaczej mówiąc: popsuło się coś nie dlatego, że wymowa pojedynczych głosek jest nieprawidłowa, ale dlatego, że połączenie głosek/sylab w całość okazało się ponad siły dziecka. Tutaj akurat wystąpiło zjawisko nazywane asymilacją – dziecko wymówiło sylabę [ho] zamiast [po] nie dlatego, że nie umie wyartykułować głoski [p], ale z powodu bliskiego sąsiedztwa [h] – tak mu było łatwiej. Pominięcie wygłosowej głoski [m] natomiast zazwyczaj wynikać będzie z uszczuplenia struktury wyrazu (tu: tendencja do „zjadania” ostatniej głoski), rzadziej elizji, czyli pomijania konkretnej głoski w konkretnej pozycji (zaburzenie paradygmatyczne).
Słuchowe 'ogarnięcie’ takiego długiego słowa nie jest łatwe, kiedy liczyć można tylko na jeden zmysł. Dzieci, które umieją czytać wspomóc mogą się pismem – łatwiej odczytać trudny wyraz niż wymówić z pamięci trudne słowo, nie zobaczywszy uprzednio zapisu.
Moja obserwacja wskazuje na dość częste występowanie zaburzeń syntagmatycznych (problem nie z głoskami, a strukturą wyrazu).
Jakie są na to sposoby?
Poleca się, przede wszystkim, sylabową naukę czytania. Dla wielu dzieci jednak zapisanie wyrazu nie wystarcza – litery dla nich są zbyt nudne percepcyjnie, by zapamiętać ich kolejność.
Na potrzeby własne wymyśliłam inny rodzaj kontroli wzrokowej i dodatkowo – kinestetycznej.
Kiedy mój syn miał 2,5 roku i spodziewał się narodzin brata, za wszelką cenę chciał wymówić jego imię. Kolejne próby wypowiedzenia słowa „Tymek” kończyły się niepowodzeniem, a realizacja w formie „Myte” czy „Tyte” nie zadowalała mojego malucha. Wtedy to rozpisałam trudne słówko na gesty i obrazy.
Wskazywałam palcem na syna, by podpowiedzieć pierwszą sylabę TY, następnie pokazywałam obrazek kozy (później mówiłam już tylko: koza), by ten – obeznany świetnie z odgłosami zwierząt – powiedział ME, a na koniec robiłam gest ręką, podpowiadający cofnięcie języka do K. Po dwóch dniach wymowy świadomie kontrolowanej (TY-ME-K), Kacper wymówił prawidłowo imię brata.
Nic by nie dało ćwiczenie pojedynczych sylab, bo problem pojawiał się tylko w strukturze – na etapie łączenia „do kupy” składowych elementów słowa.
Zainspirowana wynikającym z potrzeby chwili pomysłem, zaczęłam wykorzystywać rysunki i gesty w pracy zawodowej z dziećmi z zaburzeniami syntagmatycznymi.
Przykładem do Waszej inspiracji niech będzie wspomniany wcześniej hipopotam:
Mówiąc HI, rysuję uśmiech na twarzy, sugerując rozciągnięcie warg do [i], następnie „strzelam” dwa razy czterema palcami zwiniętymi w kulkę – o kciuk, imitując wybuch (głoska [p] jest zwarto-wybuchowa), a na koniec wykonuję intuicyjny gest MAKATON oznaczający TAM. Dzięki takiemu wyjaśnieniu struktury wyrazu, dziecko może go „zobaczyć” (dla wzrokowców), a kiedy wykonuje ze mną gesty „poczuć” (dla kinestetyków), co znacząco ułatwia wymówienie trudnego dotychczas słówka.
Rymowanka przydać się może do ćwiczenia wymowy sylab zamkniętych (kum), utrwalania głoski [k] oraz do zabaw z małym dziećmi (naśladowanie odgłosów zwierząt). Zasada jest taka, że rodzic czyta wierszyk, a dziecko w odpowiednim momencie mówi „kum kum”. Rymowanka wykorzystuje naprzemienność — która jest ważną zasadą dialogu — i w tym kontekście kształtuje umiejętności komunikacyjne.
Zaczęło się od tego, że chciałam napisać opowiadanie terapeutyczne, które pomoże dzieciom oswoić się z myślą, że czeka je wizyta u logopedy. Nie skończyłam jednak na trzech stronach — powstało ich bowiem aż 30. Szymek — bohater, którego stworzyłam — przebrnął ze mną przez całą terapię głoski [sz]. Zbiór, który powstał, ma w założeniu pełnić rolę nie tylko terapeutyczną, ale i motywującą. Z logopedyczną na czele, oczywiście!
Szymek, główny bohater „Szumiących przygód”, rys. Patrycjusz Kanka
Do rzeczy!
„Szumiące przygody” to zbiór opowiadań o Szymku, pierwszoklasiście, który pewnego dnia dowiaduje się, że sepleni. To wizyta u logopedy staje się początkiem logopedycznych przygód. W przeprawie przez naukę głoski [sz] pomaga cała rodzina. Dzięki temu, że opowiadania zawierają „podpowiedzi i zadania”, dzieci, którym się je zaserwuje, będą mogły wykonywać ćwiczenia razem z głównym bohaterem. Każdy z rozdziałów odwołuje się do jednego z etapów nauki głoski, uwzględniając kolejność respektowaną przez logopedów podczas terapii.
Dzięki takiemu zabiegowi opowiadania mogą być traktowane jako „zadanie do poduszki” w ramach uzupełnienia terapii, a także jako samodzielna forma nauki głoski w przypadku, gdy przyczyna seplenienia ma charakter motoryczny (przy czym dla bezpieczeństwa dodam: zapoznaj się najpierw z opinią logopedy).
Grupa docelowa, inaczej mówiąc: komu to potrzebne?
Opowiadania mogą się przydać:
samym logopedom jako jedna z form pomocy logopedycznej — wywołanie i utrwalanie głoski [sz],
rodzicom, których dzieci nie wymawiają głoski [sz] i którzy chcieliby im ułatwić sprawę (uwaga! dozwolone dla dzieci od 4 lat),
rodzicom — których dzieci niekoniecznie mają wadę wymowy — ale którym zależy na wypracowaniu u nich strategii dążenia do sukcesu (w przeciwieństwie do: unikania porażki). W tym kontekście opowiadania potraktować można jako sposób na programowanie sukcesu u dzieci. Szymek, główny bohater, pokonuje trudności, jakie napotyka na drodze do wyznaczonego celu, by ostatecznie zaprezentować efekty swoich starań podczas szkolnej akademii. Sam motywuje się do działania (motywacja wewnętrzna) i świadomie buduje swój osobisty sukces.
jako że zbliża się 6 grudnia dodam na koniec, że dla świętego Mikołaja;-)
Ilustracja autorstwa Patrycjusza Kanki do opowiadań pt. „Szumiące przygody” Patrycji Bilińskiej, wydanych przez Wydawnictwo Harmonia
Czy warto?
Tego już Wam nie powiem. Wypunktuję jednak dodatkowe plusy:
cena: 8,40, czytaj: inwestycja niewspółmierna do sukcesu, jaki czeka Twoje dziecko:-)
ilustracje gotowe do pokolorowania według własnego pomysłu,
Fragment „Szumiących przygód” przeczytać możesztu, a jeśli stwierdzisz, że „ryzyk-fizyk sprawdzę, co to”, możesz nawet kupić;-) Otu.
Po przeczytaniu pamiętajcie o tym, by podzielić się swoimi refleksjami:P
„Nosoludki” — karta z książki napisanej przeze mnie w wieku około lat 8.
Mimo iż „pisanie jest po to, by szkodzić piszącym” (czym straszył ksiądz Jan Twardowski) — od najmłodszych lat ryzykowałam z tworzeniem. Kiedy byłam dzieckiem, marzyłam o zostaniu pisarką. Dzieł powstało przynajmniej cztery (tyle udało mi się odnaleźć w schowku na pamiątki). O czym pisałam mając lat osiem i o czym piszę po latach — o tym w dzisiejszym poście.
Spis treści do książki „Nosoludki”
Zaczęło się, gdy miałam około 8 lat — zaczęłam wówczas pisać swoje pierwsze książki. Rozważnie dobierałam zeszyty do tworzenia nowych dzieł (koniecznie w kratkę, i to jasnoniebieską!), z ekscytacją nadawałam imiona bohaterom, z zaangażowaniem tworzyłam rysunki (Zachwycałam się wówczas Małgorzatą Musierowicz, która sama narysowała bohaterów swojej Jeżycjady.)
Z perspektywy czasu mam podziw do samej siebie za sposób, w jaki podchodziłam do samego procesu pisania. Korzystałam z wykazu imion (skreślałam w nim te, które zostały wykorzystane) i już jako jedenastoletnia dziewczynka stworzyłam podręczny zestaw synonimów do słowa „powiedział” (rzedł, odrzekł, rzucił, odbąknął itd), by unikać powtórzeń przy komponowaniu dialogów. Robiłam spisy treści i noty w stylu: copyright by tycia company.
Co wówczas powstało?
Nosoludki
Karta z książki „Nosoludki” — rysunek jednego z bohaterów.
Na wzór Smurfów stworzyć chciałam plemię małych ludzików. Moje ludziki nazywały się Nosoludkami, a ich wróg — Nosoludkołapem. Nosoludki miały długie nosy — i to wyróżniało je w świecie. Jako że było ich dużo — toż to cała wioska przecież — każdy rozdział poświęcałam innemu bohaterowi.
Karta z książki „Nosoludki”, napisanej przeze mnie w wieku lat około 8.
Rodzinka Kotowskich
Wykorzystując za pierwowzór ówczesnych idoli mojego dzieciństwa (a wstydzę się teraz ogromnie!) stworzyłam opowieści o rodzinie, w założeniu — nietypowej, a to dlatego, bo w ich życiu mieszał dużo krasnoludek.
Tycia z Górki Osiłków
Wykreowaniu tej bohaterki pomogły mi ówczesne „przygody” w szkole podstawowej (miałam już może z 11 lat). Główna bohaterka zmieniła szkołę. Książka była czymś na kształt pamiętnika.
To tylko ja
Przygody Lidki i jej brata Dziurawca przypadły na przełom 13/14 roku mojego życia, co skutkowało wprowadzaniem w akcję teorii spiskowych, wątków szpiegowskich i kryminalnych.
Wprawdzie nie mam wiele czasu na twórcze przyjemności, ale chciałabym te dzieła z dzieciństwa „odnowić” — przeredagować i, być może nawet, pokazać światu;-) Trzymajcie kciuki, żebym wszystkie swoje plany dała radę ogarnąć. Póki co podzielę się faktem, który budzi we mnie wielką ekscytację, bo jest początkiem realizacji dziecięcych marzeń.
Moje pierwsze opowiadania dla dzieci już się drukują — jeszcze tej jesieni nakładem wydawnictwa Harmonia ukażą się „Szumiące przygody”.
O co chodzi? Szymek dowiaduje się pewnego dnia, że sepleni. Przerażająca wiadomość okazuje się być początkiem ciekawych przygód. Mam nadzieję, że zbiór sprawdzi się jako uzupełnienie terapii logopedycznej — na przykład do poczytania przed snem. Poza walorami edukacyjnymi spełnić powinien również funkcję motywacyjną i terapeutyczną.