Drukujemy wzory na kolorowych kartkach. Rozcinamy puzzle wzdłuż linii. Zadaniem dziecka jest ułożenie puzzli na wzorze (karta nr 2) i nazywanie obrazków (utrwalanie słów z „sz”).
Karty pobierzesz klikając prawym przyciskiem na myszce, a następnie „Zapisz grafikę jako”.
Każda narracja (opowiadanie) musi mieć jakiś wstęp, rozwinięcie (tu: komplikacja i rozwiązanie problemu) i zakończenie. To takie minimum. O wysokich kompetencjach świadczą komentarze odautorskie (Ta przygoda dużo mnie nauczyła).
Cel: poprawa dykcji poprzez wolniejsze i wyraźniejsze wymawianie samogłosek w sylabach akcentowanych oraz spowolnienie mówienia
Dla dzieci:
z niepłynnością mowy,
mówiących niewyraźnie i za szybko,
mówiących z zaciśniętymi zębami, za mało otwierających usta.
Przebieg: Nasze ręce są paszczą krokodyla, która otwiera się podczas mówienia. Wymawianie słowa trwa tak długo, jak ruch otwarcia i zamknięcia paszczy. Mówimy dziecku, że krokodyl jest zmęczony, więc mówi baaardzo wolno. Wymyślamy słowa, które wypowiadamy jak zmęczony krokodyl. Ruch rąk sprzyja spowolnieniu mowy.
Uwagi: dobrze sprawdzają się w tej zabawie sylaby zamknięte: dam, wam, znam, gram, cham, mam, tam itd. Paszcza krokodyla, czyli nasze ręce, zaczyna otwierać się na spółgłoskę, szeroki ruch ramion zajmuje cała samogłoska w śródgłosie, a zamknięcie sylaby spółgłoską łączy się ze złączeniem paszczy/rąk.
Rósł sobie las. W lesie stał mały domek, w którym mieszkała rodzina: mama, tata i sześcioro dzieci: 1,2,3,4,5,6: A, O, U, E, Y, I. Pewnego razu mama znalazła na podwórku wyjątkowy kamień.
– Ach! – krzyknął A.
– Och! – wyraził zachwyt O.
Zainteresowanie okazały także inne dzieci: Ech! Uch! Ich!
Ych!
O podniósł kamień.
– Sprawdźmy, jak można się nim bawić.
Rzucił nim o ziemię i krzyknął donośne: BAM!
Pozostałe dzieci też chciały spróbować. Rzucały kamieniem, krzycząc
głośno: BOM, BEM, BUM, BYM, BIM.
A zaczął się nudzić i ziewnął. Ziewnęły też pozostałe
dzieci. O kichnął: O-psik. Kichnęły też pozostałe dzieci: A-psik, U-psik,
E-psik, I-psik, Y-psik. E kaszlnął.
Tata wychylił się przez okno i zawołał dzieci: A-0, E-U, I-Y. Wszystkie pobiegły do domu na obiad. Było pycha: mniam, mniam, mniam. Nagle dzieci usłyszały piosenkę, dobiegającą z podwórka: la la la la la la la. Wyjrzały przez okno. To z kamienia wydobywały się te dźwięki. Kamień był magiczny! Okazało się, że można zamawiać u niego piosenki. Dla każdego z dzieci zagrał inną piosenkę: le le le le le le, lu lu lu lu lu, li li li li li, ly ly ly ly ly, lo lo lo lo lo.
Dzielę się z Wami Dorysowankami. Czeka na Was 10 kart: na każdej jest narysowany tylko jeden przedmiot, np. kapelusz albo kalosze. Zadaniem dziecka jest dorysowanie całości według własnego pomysłu. Ja rysuję na zmianę z dzieckiem po jednym elemencie (patrz zdjęcia). Każda karta zawiera instrukcję w formie rymowanki.
Sposób realizacji celu: palcem dziecka wskazujemy elementy wymienione w rymowance. Kiedy dziecku osłucha się wierszyk, robimy pauzy, np. „To jest …. (płot)”. Kiedy dziecko będzie gotowe, skończy za nas wers.
Uwaga: nigdy nie jest tak, że dziecko nie mówi, bo jest leniwe. Jeśli nie mówi, to znaczy, że jest ku temu przeszkoda i tę trzeba odkryć.
Co poza nauką słów zyskujemy poprzez zabawę z tego typu rymowankami?
Zalety, nazwijmy je emocjonalne: budowanie relacji z dzieckiem.
Zalety związane z rozwojem funkcji poznawczych:
kształtowanie uwagi i pamięci słuchowej,
ujmując kwestię obrazowo: „ogarnianie” struktury zdania – dziecko zapamiętuje schematy prostych zdań typu (To jest płot.)
Co można dodatkowo: okleić niektóre elementy rysunku różnymi fakturami, dzięki czemu dziecko będzie doświadczać nie tylko bodźców wzrokowych i słuchowych, ale też dotykowych.
Dla kogo taka zabawa: dla dzieci, które są na etapie nabywania pojedynczych słów, ale też takich, które budują już pierwsze zdania. Warunkiem wstępnym jest zainteresowanie książeczkami. Jeśli dziecko jest na etapie bawienia się tylko zabawkami, a nie wykazuje zainteresowania rysunkami, nie warto ich do tego zmuszać. Rysunek jest być może jeszcze nie na jego etapie rozwojowym. Można wtedy zilustrować treść rymowanki maskotkami. Być może trzeba będzie skrócić długość wierszyka, żeby dostosować go do możliwości skupienia uwagi danego dziecka. Najogólniej mówiąc: wszystko, co się robi, trzeba dostosować indywidualnie do danego dziecka. Wymyślony przeze mnie wierszyk ma być nie instrukcją, ale inspiracją.
Poprawianie wymowy dziecka w swobodnej rozmowie byłoby brutalne w sytuacji, kiedy dane głoski nie są wystarczająco utrwalone w mowie kontrolowanej. Kiedy dziecko umie wymawiać konkretne głoski w sytuacji zadaniowej, warto przechodzić stopniowo do automatyzacji w mowie spontanicznej. Mój pomysł jest metodą małych kroków. Umawiamy się z dzieckiem, że od tego momentu przez, na przykład, pięć minut zwracamy uwagę na wymowę utrwalanych głosek. W sytuacji, kiedy dziecko wypowie jakieś słowo źle, rodzic-krokodyl „łapie” go swoją „paszczą” (wyciągnięte ręce).
Zalety „Krokodyla”:
dziecko nie znienawidzi rodzica za denerwujące poprawianie, bo w „Krokodylu” „łapanie”, tj. poprawianie, jest zabawne;
kontrolowanie wymowy początkowo tylko przez kilka minut jest celem realnym do osiagnięcia, nie demotywującym.
W innej wersji zabawy to dziecko jest krokodylem i łapie rodzica (ćwiczenie słuchu fonemowego).
Udostępniam Wam łapki/ślady z sylabami. Ja swoje wycięłam, zalaminowałam i wykorzystuję na wiele sposobów, np. układam z nich „trasy” – dziecko idąc po śladach odczytuje sylaby.
Nauka głoski w izolacji to nie koniec terapii, ale początek. Zanim dziecko zacznie używać danej głoski w codziennej rozmowie, musi pokonać długą drogę. Poszczególne etapy umieściłam w swojej wersji lalometru. Poziom „Umiem celowo mówić nieprawidłowo” jest nieobowiązkowy, bo wymaga naprawdę dużej świadomości.
.
„Czy słyszysz tę głoskę na początku słowa, w środku czy na końcu?”- wiele razy zadając dzieciom takie pytanie przekonałam się o tym, że abstrakcją jest dla wielu wyobrażenie sobie, że słowa, których nie widzą, mogą owe poczatki czy końce posiadać. Mój sposób na rozwiązanie problemu jest taki: uczymy, czym jest początek, środek i koniec na rysunku węża. Następnie wypowiadamy słowa, „przejeżdżając” palcem dziecka wzdłuż węża. Etap trzeci: określanie, w którym miejscu znajduje się dana głoska (dalej ćwiczymy z wężem). Dzieci mają szansę to „zabaczyć”. Uruchomienie zmysłu wzroku pomoże im dojść do ostatniego etapu nauki, kiedy podpowiedzi rysunkowe nie będą już potrzebne.
Dla rodziców: po co dzieciom wiedzieć, czy taka, na przykład, głoska [sz] jest na początku, w środku czy na końcu słowa? Podczas nauki wypowiadania głosek w słowach, dziecko musi wiedzieć, jak ułożyć język (tu: w którym momencie unieść go do do wałka dziąsłowego) czy wargi (tu: zaokrąglenie). W pierwszym etapie nauki jest to potrzebne. Poza tym umiejętność ta przyda się przy nauce pisania i czytania.
Jaś śmieje się. Michaś śmieje się. Tymuś śmieje się. Kasia śmieje się. Asia śmieje się. Tosia śmieje się. Uwaga! Słowa, które zawierają głoski [s], [z], [c], [dz] mogą być zbyt trudne, więc lepiej unikać na początku imion takich jak Zosia, Cesia czy Staś.
Cel: Różnicowanie [r]-[l] w wyrazach w formie gry „Tabu”
Zasady: gracz bierze z puli kartę, czyta w myślach hasło (druk wytłuszczony) i próbuje zdefiniować je w taki sposób, żeby nie użyć wyrazów zapisanych na karcie. Tradycyjna gra wymaga przynajmniej czterech graczy, tj. dwóch drużyn. Na zajęciach logopedycznych zasady trzeba zapewne zmodyfikować. Testowałam grę z czwartoklasistami, którzy nie domyślili się, że znam wszystkie hasła (w końcu sama je wymyśliłam), więc się dobrze bawili.
Wyobraź sobie, że twoja buzia to domek. Zrób w nim porządki. Umyj okna (oblizywanie otwartych
szeroko ust), zetrzyj kurze z sufitu (oblizywanie podniebienia) i ze ścian (wypychanie policzków
językiem). Umyj podłogę (oblizywanie zębów od wewnątrz) i drzwi (oblizywanie zębów z zewnętrznej
strony). Kiedy już wszystko będzie gotowe, połóż się spać (chrapanie).
Karta pracy do różnicowania głosek [ś] – [ć]. Prawidłowe wykonanie zadania wymaga słuchowego wyłapywania różnic między tymi dwiema głoskami. Dziecko ćwiczy też uwagę słuchową.
Pomysł z „Moim słówkiem na dziś” opisywałam już dwa lata temu tutaj. Dzisiaj zrobiłam sobie siedem kart, które do niego nawiązują. Plan jest taki: zapisujemy jedno słowo na szarym polu. Zadaniem dziecka jest ćwiczenie wymowy tylko tego jednego słowa w ciągu jednego dnia. Stawiamy na jakość, a nie ilość. Słowo trzeba wymówić bezbłędnie tyle razy, ile jest rysunków. Kartę można powiesić w widocznym miejscu – na przykład na lodówce. Następnego dnia wieszamy nową kartę z nowym słówkiem i nowymi rysunkami.
Dlaczego tylko jedno słowo dziennie?
W natłoku codziennych spraw czasem trudno znaleźć rodzicom czas na powtarzanie słów ze swoim dzieckiem. Mało którzy mogą pozwolić sobie na dłuższe ćwiczenia każdego dnia, a taka wersja „pracy domowej” jest do „ogarnięcia” w najtrudniejszych okresach. Karty pełnią rolę przypominającą i motywacyjną.
Udostępniam Wam siedem kart – w sam raz na jeden tydzień. Idealnym rozwiązaniem byłoby dostosowanie rysunków do zainteresowań dziecka. Jeśli skorzystacie z mojego pomysłu i stworzycie więcej – podzielcie się:)
Zdarza się, że nieprawidłowa wymowa słów nie wynika z nieumiejętności wypowiedzenia poszczególnych głosek. Często problem dotyczy struktury wyrazu. Karty, którymi się dzielę, przygotowałam dla chłopca, w którego wymowie dominowały upodobnienia (o zaburzeniach syntagmatycznych pisałam tutaj). Obrazując: umiał powiedzieć „ma” oraz „ta”, ale próbując łączyć te sylaby w słowo „mata”, mówił „mama” albo „tata”.
Pomysł był taki: sylaby otwarte umieściłam na kwadratowych kartonikach z odpowiednią ilustracją (miało się kojarzyć). Wydrukowałam pociąg z wagonami. Na nie układałam kartoniki, np. MU, PI – po syntezie MUPI. Poczatkowo ćwiczyliśmy na dwóch sylabach, potem trzech. Chłopiec mógł dotykać obrazki palcem i niejako „zobaczyć” sylaby, które „mieszały” mu się, kiedy wspomagał się tylko słuchem. Pomimo że powstawały nam słowa „bez sensu”, pomysł się sprawdził. Ideałem byłoby wymyślić takie przykłady, które mają znaczenie nie tylko na poziomie sylaby, ale i calego słowa.
W folderze jest także kartonik z „M”. Wargi są podpowiedzią dla dziecka, że trzeba je złączyć. „M” przydaje się przy ćwiczeniu sylab zamkniętych: MUM, PIM itd.