Tags Posts tagged with "logopedia"

logopedia

1 6021

Logopedia staje się coraz popularniejsza, dlatego na pomocach logopedycznych próbują zarabiać różne wydawnictwa dla dzieci. Książeczki ,,logopedyczne” można kupić już w marketach. Jedna z nich wpadła w moje ręce. Poziom jej beznadziejności był tak wielki, że poczułam potrzebę ostrzeżenia rodziców przed kupowaniem takich ,,pomocy” na własną rękę.

Książeczka nie została przygotowana przez logopedę! Wydawnictwo nie podało żadnego nazwiska osoby odpowiedzialnej za stworzenie pozycji – pomijając korektę językową i autora ilustracji, do których pracy nie można mieć zastrzeżeń. Książeczka jest zatem stworzona przez pracowników wydawnictwa Books&Fun, pracowników nie mających pojęcia o fonetyce. Pomimo używania pojęć ,,głoska” i ,,litera” – ich rozróżnienie w praktyce nastręcza autorom trudności.

Autorzy pozycji wyszli z założenia, że wystarczy ułożyć zdania składające się z wyrazów zawierających określone litery, by stworzyć książeczkę logopedyczną. Problem w tym, że polskie głoski nie odpowiadają literom. Inaczej mówiąc: rzadko się zdarza, by zapis odpowiadał w stu procentach wymowie. Brak znajomości fonetyki doprowadził więc do sytuacji, w której autorzy „Wesołej nauki” każą dzieciom wypowiadać – na przykład – głoskę [ę] w słowie ,,zęby”. A przecież mówimy [zemby] – nie ma w ,,zębach” głoski [ę]! I takich sytuacji jest więcej.

W języku polskim występuje zjawisko utraty dźwięczności w wygłosie, dlatego słowo ,,lekarz” wypowiadamy jako [lekasz], a ,,właź” jako [właś]. W ,,Wesołej logopedii” tymczasem oczekuje się od dziecka wymowy [właź] i poleca się dzieciom powtarzanie: ow, ew, aw, uw, podczas gdy [w] jako głoska dźwięczna nie występuje w wygłosie.

Podsumowując, użycie słowa ,,logopedia” w tytule jest nadużyciem. Książeczka nie ma nic wspólnego z ćwiczeniem poprawnej wymowy głosek. Autorzy napisali jakieś przypadkowe sylaby i zdania, dodali kolorowe kwadraciki, w sumie nie rozumiem po co, i dołączyli 74 kolorowe naklejki. No, naklejki akurat ładne.

Jedna z moich wykładowczyń ze studiów powiedziała kiedyś, że czarne punkty na drogach działają na nią odwrotnie niż zamierzał ich inicjator — widząc tablice, informujące o ilości zabitych, przyspiesza, by jak najszybciej ominąć niebezpieczne miejsce. Przypominam sobie tę wypowiedź, kiedy czytam niektóre — skierowane do rodziców — artykuły logopedyczne.  W czym tkwi analogia? Już wyjaśniam, o co mi chodzi.

0 2742

Zdjęcie przykładowego logopedy;)

Logopedów przynajmniej z kilkuletnim stażem proszę o uzupełnienie ankiety. O co chodzi? Pomysł mam. Ale od początku:

Dokonując refleksji postrzegania zawodu logopedy w momencie kończenia studiów — żałuję, że nie usłyszałam wówczas opinii starszych stażem kolegów. Być może z większą świadomością podejmowałabym decyzje dotyczące osobistej ścieżki zawodowej. Chcąc ułatwić lub chociażby zainspirować logopedów rozpoczynających swoją przygodę w tym zawodzie, planuję stworzenie darmowego e-booka. Stanowić ma on w zamyśle analizę uzyskanych w niniejszej ankiecie odpowiedzi, a ponadto dostarczyć praktycznych informacji związanych z zawodem (prawnych itp…) . Myślę, że znajdą się też w nim wywiady z praktykującymi logopedami. Krótko mówiąc: taki przewodnik dla świeżo upieczonych logopedów. Z góry informuję jednak, że — mimo oczekiwania szczerych odpowiedzi —pominąć będę musiała w raporcie te, które mogłyby postawić nasz zawód w niekorzystnym świetle. Do niektórych rzeczy przyznać się oficjalnie nie można;-).
Raport z ankiety, a także e-book, dostępny będzie na moim blogu: www.brzeczychrzaszcz.pl
Jeśli chcesz się przyczynić do powstania tego projektu, wypełnij ankietę.
Dzięki!
Patrycja Bilińska

0 2434
patrycjaWielokrotnie przejmowałam terapię logopedyczną po innym logopedzie, co stało się źródłem wielu refleksji. Kilkoma chcę się podzielić.

Refleksja nr 1: Rodzice nie wiedzą, co ich dziecko robi na zajęciach.

 
Zdarzyło mi się, że mama, którą poprosiłam o numer telefonu do ich drugiego logopedy, żeby zapytać o dotychczasową terapię, ucieszyła się, bo – jak powiedziała – „sama chętnie się dowie, co jej dziecko robi na zajęciach”. Dlaczego? Pani logopedka niechętnie odpowiadała na jej pytania, więc mama po jakimś czasie przestała pytać.
Rodzice często nie są wpuszczani za drzwi gabinetu, co zazwyczaj uzasadniane jest tym, że dziecko lepiej ćwiczy bez ich obecności. Często sami nie chcą uczestniczyć w zajęciach, żeby zagospodarowany czas poświęcić na wypicie kawy, szybkie zakupy czy przeczytanie gazety.
Które rozwiązanie jest lepsze? To prawda, że niektóre dzieci lepiej zachowują się bez rodziców. To prawda, że czasem rodzice bardziej przeszkadzają niż pomagają. Uważam jednak, że rodzice powinni – jeśli nie zawsze – to, jeśli to możliwe, przynajmniej raz na kilka tygodni, uczestniczyć w zajęciach. Po co? Na przykład po to, żeby wiedzieć, jak ćwiczyć z dzieckiem w domu. Sam komentarz logopedy może się okazać niewystarczający. Po to też, żeby z większą świadomością uczestniczyć w terapii dziecka i brać współodpowiedzialność za jej powodzenie.

Refleksja nr 2: Rodzice mylą cele terapii ze sposobami ich realizacji

Każde działanie pedagogiczne ma jakiś cel. To on jest najważniejszy na każdych zajęciach i to jego osiągnięcie warunkuje dobór ćwiczeń. Sformułowanie celów terapii wynika z diagnozy. Cele powinny być jasne, mierzalne i realne. Jaki z tego wniosek wypływa dla rodziców? Warto wiedzieć, co sobie założył logopeda – jakie są cele terapii – żeby świadomie oceniać jej skuteczność.Kiedyś jedna mama na pytanie o to, co ćwiczyli z poprzednim logopedą (w domyśle: jaki problem miało dziecko i jakie cele realizował logopeda), odpowiedziała: „Robiliśmy o tak: <demonstracja kląskania> i tak <nadymanie policzków> i tak….”. Mama nie znała jednak odpowiedzi na pytanie: po co to robili?

Szczerze mówiąc, chyba się nigdy nie spotkałam z tym, żeby rodzic znał cele poprzedniej terapii, o ile nie była to kwestia oczywista i mało złożona, jak np. wywołanie i utrwalenie głoski [r].
Z drugiej strony spotkałam się też z typem rodziców negujących sens zalecanych ćwiczeń. Przykładowo – zapisałam w zeszycie jednemu z uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, zadanie domowe. Chciałam, aby wybrał z pokoju kilka rzeczy, pooglądał je, podotykał, powąchał itp, a następnie określił z pomocą rodzica, jakie one są (duże, małe, cienkie, grube, śliskie itd….). Mama stwierdziła, że zadanie wykracza poza jego możliwości, bo on się w ten sposób nie nauczy żadnego przymiotnika. Zdziwiona, zapytałam, dlaczego tak uważa. Usłyszałam, że ona musiałaby najpierw zgromadzić 20 przedmiotów o jednej cesze, np. dużych,  i pokazać, że one wszystkie są duże, to wtedy może by zapamiętał, co to znaczy duży. I odmówiła wykonania zadania…

Refleksja nr 3: Zaufanie – potrzebne, ślepe zaufanie – szkodliwe

 
Zaufanie do specjalisty jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia sukcesu w terapii, ale wydaje mi się – że ślepe zaufanie może być tragiczniejsze w skutkach niż jego brak. Jeden terapeuta nie jest wszystkowiedzącym guru. Czasem warto skonsultować się z wieloma specjalistami i świadomie wybrać metody terapii.
Nawiasem mówiąc, spotkałam się z tym, że rodzice tak twardo trzymali się zaleceń jakiegoś specjalisty, że nie dość, że nie zmieniali żadnego szczegółu w wykonywanych ćwiczeniach, to nie wprowadzali nowych bez zgody swojego terapeuty. Przykładowo – pani terapeutka kazała układać wieżę z 5 klocków, ale o budowę wieży z 6 – rodzice pytali już o zgodę.
Jakie refleksje mieli logopedzi przejmujący „moje” dzieci? Może się kiedyś podzielą 😀

0 5063
Powtarzanie sylab, słów czy zdań nie należy do najciekawszych zadań, dlatego warto je urozmaicić.
Moja propozycja:

Na zdjęciu jest plansza z dziurkami i kulki do wkładania. Możemy zaproponować dziecku, że za każdą poprawnie wymówioną sylabę, słowo czy zdanie, wepniemy zieloną kulkę. Jeśli uda mu się powiedzieć, ale nie za pierwszym razem – wepniemy żółtą, a czerwoną, jeśli się podda i nie wymówi wcale. W ramach nagrody za zdobycie całego słupka zielonych kulek, czekać może nagroda.
Taki trójdzielny system zastosować można na trzech kubkach do których będziemy wrzucać kartoniki, piłeczki itp… Możemy dziecku dawać karteczki w określonych kolorach,  a potem razem liczyć, ile udało mu się zebrać zielonych. 
Wersję papierową proponuję w takiej postaci: (klikając na miniaturkę – otworzysz plik .pdf gotowy do wydruku).
W wersji z gotowymi połączeniami dwuwyrazowymi – znajdziesz w poście sprzed kilku miesięcy (siedem kart do pobrania):
O tutaj😉

Znalazłam dziś „Katalog mody” zrobiony przez moją młodszą siostrę 14 lat temu. Jak widać na okładce – stylizacje przewidziane na okres: wiosna – lato;)
Z sentymentem patrzyłam na pożółknięte kartki i wspominałam zabawy z kilkuletnią Piłi. Pomyślałam, że pomysł na zrobienie takiego katalogu można wykorzystać na zajęciach logopedycznych. Tworzenie katalogu jest okazją nie tylko do dobrej zabawy, ale także do tego, by na przykład:
– rozwijać słownictwo związane z ubiorem, częściami ciała;
– ćwiczyć budowanie zdań;
– doskonalić umiejętność wycinania nożyczkami (koordynacja wzrokowo – ruchowa);
– utrwalać głoski, jeśli odpowiednio dobierzemy materiał (może się przydać np. przy głoskach tylnojęzykowych [k], [g], [x]  „ch”, których jest dużo w nazwach części ciała (głowa, kolana, brzuch, nogi, rączki, stópki, oczka, uszka, paluchy <paluszki?>,  piegi, policzki itd… );
– ćwiczyć chwyt pisarski poprzez dorysowywanie głowy (owal), oczu (dwie kropki), nosa (pionowa kreska) czy ust (pozioma kreska lub „banan”).

Przykładowa pani u góry może być okazją do utrwalania głoski [s], z uwagi na to, iż ma na sobie sukienkę  i mogłaby się nazywać Sabiną. Rozmowa z twórcą stylizacji dotyczyć może także włosów, wąskich ust, wzrostu (wysoka?) itp… Okazja do improwizacji:)
Gdyby twórca stylizacji (och! jak mnie to słowo denerwuje) był na etapie różnicowania głosek szumiących z syczącymi, można poprosić o powtórzenie połączeń: koszulka w czerwono – białe pasy, spodnie z zatrzaskami, czarne buty z żółtymi sznurówkami, żółty kapelusz, szare spodnie, wąskie, czarne spodnie, czerwone usta itd… Wymyślić można naprawdę dużo.

Pani powyżej straciła włosy, więc musiałam jej dorobić;)

A to moja ulubiona strona!

Zwróćcie uwagę na ciekawy sposób rysowania palców.

I jak Wam się podoba? 😉

1 3272

Stereotyp nr 1: Logopeda zajmuje się uczeniem głosek.

Zawód logopedy często spłycany bywa do uczenia [r] czy [sz]. W szkole przeważnie się do tego sprowadza. Warto jednak wiedzieć, że logopedzi pracują także w szpitalach, zakładach pielęgnacyjno – opiekuńczych, domach opieki społecznej, nawet na oddziałach zaburzeń karmienia. Prowadzą terapię z osobami po udarach, wycięciu krtani, demencją, autyzmem, niepełnosprawnością intelektualną czy rozszczepem podniebienia. Ponadto współpracują z dziennikarzami, osobami publicznymi, osobami z zaburzeniami głosu itd… Wymieniać można długo. W obrębie logopedii są różne specjalizacje, np. neurologopedia, surdologopedia czy logopedia medialna.
Nie jest to zatem tylko wywoływanie głosek i nie tylko praca z dziećmi.

Stereotyp nr 2: W wieku dorosłym nie można się nauczyć prawidłowej wymowy głosek

Wprawdzie usuwanie wad wymowy jest łatwiejsze u dzieci (wymowa wadliwa jest mniej utrwalona), ale żaden wiek nie przekreśla szans na nauczenie się prawidłowego sposobu wymawiania jakiejś głoski, np. [r] (wydaje się, iż deformacja tej głoski najbardziej rzuca się w oczy). Wystraczy odrobina wytrwałości.

Stereotyp nr 3: Logopeda jest kobietą

Logopeda, jak i nauczyciel przedszkola, pielęgniarka czy sprzątaczka, wyobrażany jest raczej jako kobieta. I chyba słusznie. U mnie na studiach specjalność logopedyczną wybrało dwóch panów, przy czym wszystkich na studiach polonistycznych było w granicach 8 – 10 na około sto pań. Wydaje mi się, iż żaden z tych dwóch nie pracuje w zawodzie.  A czy zauważyliście, że ci pracujący nie należą do szaraczków poukrywanych w szkołach czy przedszkolach, ale – albo robią karierę naukową – albo biznes z logopedią w tytule?

Stereotyp nr 4: Logopeda ma lustro.

A ma ;D Kontrola wzrokowa bardzo pomaga w początkowym etapie pracy. Nie jest to zatem stereotyp;P

0 6227
„Oszę, u emia ana eksa!”. Czyje to słowa? Dziecka z dyslalią? Skądże! Wypowiedział je szpak Mateusz, jeden z bohaterów „Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy. 
Sam Brzechwa, słowami Adasia Niezgódki, opisuje mowę Mateusza następująco: „Matuesz umie doskonale mówić, posiada jednak tę właściwość, że wymawia tylko końcówki wyrazów, nie zwracając uwagi na ich początek.” 
Jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia, dokładnie takiej jak u Mateusza , wady wymowy? Małe. Dlaczego?

Szpaki pospolite zwykle mówią /śpiewają tak: <posłuchaj>. Brzechwa wybrał jednak ptaka, który potrafi naśladować odgłosy innych ptaków, a nawet – przy częstym kontakcie z ludźmi – także głos ludzki. Szpak – jak czytamy w Wikipedii – „Poznane odgłosy często splata ze swoim śpiewem, który jest serią ćwierków z krótkimi skrzekami i klekotaniem, zwykle z cichymi skrzypnięciami w tle, powtarzając jeden wers wielokrotnie. Młode osobniki przez pierwsze miesiące swego życia wydają tylko donośny długi ćwierkot o niższym tonie, który zanika wraz z dojrzewaniem.” 
Szpak Mateusz ma dyslalię, tj. zaburzenie wymowy. Problem Mateusza  nie ma charakteru zaburzeń paradygmatycznych a – syntagmatycznych,  dotyczących struktury wyrazu (o zaburzeniach para – i syntagmatycznych czytaj tu).
Mateusz uszczupla strukturę wyrazu pozbawiając ją początkowej części. 
Mówi: „Oszę, u emia ana eksa”, co oznacza: „Proszę, tu Akademia pana Kleksa.” Albo:  „Acja ędzie ed óstą! „, tj. „Kolacja będzie przed szóstą” czy „Awda, awda!” , tzn. „Prawda, prawda”. 
Zwraca uwagę, iż szpak wymawia wszystkie słowa od samogłosek, co powoduje, że słowa bywają pozbawione pierwszj głoski, grupy spółgłoskowej lub kilku głosek i – nie na granicy sylaby. Dziecko, które uszczupla strukturę wyrazu, ułatwia sobie w ten sposób wymowę. Myślę zatem, że wymyślona przez Brzechwę wada wymowy jest mało prawdopodobna z uwagi na fakt, iż jest mało praktyczna – nie ułatwia wymowy. Dzieci – przynajmniej te, z którymi miałam zajęcia – uszczuplając strukturę wyrazu, zwykle trzymały się podziału na sylaby, zostawiając sobie ostatnią bądź dwie ostatnie, często przy jednoczesnych asymilacjach (upodobniniach). 
Przykładowo – chłopiec, którego ostatnio badałam powidział: [delec] na 'widelec’, [pelus] na 'kapelusz’, a [lasko] na 'żelazko’. Uszczupleń dokonywał w słowach dłuższcyh niż dwusylabowe. Mateusz tymczasem uszczupla wszystkie słowa, nawet „tu”, będące jedną sylabą.

Dużo większe prawdopodobieństwo jest, że dziecko słowo 'przed’ wymówi jako [pet], redukując grupę spółgłoskową dla ułatwienia wymowy, niż – tak jak Mateusz – jako [et] „ed”.

Dzieci, w których mowie, występuje duże nagromadzenie zmian syntagmatycznych, są mało zrozumiałe przez osoby obce. Tak też było z Mateuszem w „Akademii Pana Kleksa”. Jednakże – o czym przekonuje Adaś Niezgódka – pan Kleks i jego uczniowie porozumiewali się z nim doskonale. Mateusz odrabiał z chłopcami lekcje i często zastępował pana Kleksa w szkole, gdy ten szedł łapać motyle na drugie śniadanie.

Nie napiszę w ramach końcowego wniosku, że pan Kleks powinien zaprowadzić szpaka do bajki, w której ten zapisałby się na tarapię do logopedy. Nie napiszę także, że Brzechwa nie powinien obdarzać swojego bohatera wadą wymowy. Napiszę natomiast, że dyslalia szpaka w formie zapisanej (mamy do czynienia z książką) może wywołać u niejednego ucznia zamyślenie (?) językowe w postaci pytania „O so chosi?”.

Jeśli macie inne przemyślenia odnośnie zmian syntagmatycznych – proszę o podzielenie się;)

2 3995
Cel gry:
* rozwój struktury budowanych zdań poprzez ćwiczenie wymyślania przysłówków i przymiotników;
* kupa śmiechu 😉
Gra dla minimum dwóch osób.
Zasady:
Wersja gabinetowa: Logopeda przygotowuje tekst krótkiego opowiadania, pozostawiając wolne miejsca na przysłówki i przymiotniki (we wszystkich możliwych pozycjach w zdaniu). Uczeń wymyśla brakujące części mowy tylko na podstawie pytań: jak? jaki? jaka? jakie? (nie zna treści opowiadania). Odczytywanie powstałego – zaznaczmy bezsensownego – tekstu wywołuje lawinę śmiechu.
Wersja grupowa: przysłówki i przymiotniki podają na zmianę wszystkie osoby biorące udział w grze. Największe emocje wywołują teksty, które dotyczą osób obecnych.


Przykładowy tekst na początek:

Wstałem dzisiaj ——————– (jak?), co przeważnie mi się nie zdarza. Po zjedzeniu ————————- (jakiego?) śniadania ——————— (jak?) wybiegłem z mojego ———————-(jakiego?) domu. Ku mojemu zdziwieniu na —————— (jakim?) ogrodzeniu naszego ——————– (jakiego?) sąsiada zobaczyłem wystające —————– (jakie?) uszy. Podszedłem —————– (jak?) do ogrodzenia i zajrzałem —————— (jak?) na ———————- (jakie?) podwórko ——————- (jakiego?) sąsiada. Mietek – bo tak nazywał się mój —————– (jaki?) sąsiad leżał właśnie na —————– (jakim?) leżaku w przebraniu ——————- (jakiego?) królika, a jego ——————- (jaki?) brat robił mu —————– (jak?) ————— (jakie?) zdjęcia. Wydałem z siebie nieśmiałe cha cha i już miałem pomachać naszym ————- (jakim?)sąsiadom, gdy zauważyłem, że moje —————- (jakie?) ręce są różowe, a królicze ————- (jakie?) uszy spadają mi na ————– (jakie?) ramiona. Ratunku! – krzyczałem ———————- (jak?), kiedy moja ———— (jaka?) mama próbowała mnie obudzić.

Kilka słów na koniec: grałam w tę grę przez wiele lat, będąc jeszcze w szkole podstawowej (chodziłam do ośmioklasowej:). Kojarzy mi się z Wisławą Szymborską – wydaje mi się, że to ona jest jej twórczynią. Oryginalny tytuł to: „Zielony trup”. 

0 3063
emocje051

fot. Pixabay

Pracując w pewnej szkole podstawowej, zorganizowałam konkurs pt. „Mistrz mowy i wymowy” dla klas V – VI. Być może komuś przyda się gotowa prezentacja z tekstami do konkursu.
Konkurs był poprzedzony zajęciami z dykcji zorganizowanymi na feriach oraz serią plakatów z wprawkami do konkursu, porozwieszanymi po szkole. Przykładową wprawkę pobierz klikając pod zdjęciem.:
Konkurs składał się z trzech rund. W pierwszej rundzie pt. „Zemsta logopedy” zadanie polegało na powtórzeniu zdania, tzw. połamańca językowego, np.
Stół z powyłamywanymi nogami, drabina z powyłamywanymi szczeblami czy Zziajany zięć z żądzy
zziębnął, źdźbła zżuł, zżarł i zżółknął.
Prawidłowe wymówienie zdania było warunkiem dalszego
uczestnictwa w konkursie.
W kolejnej rundzie uczestnicy czytali tekst piosenki kabaretu O.T.T.O:

„Rzępolą żaby”

Żaby rzępolą na Rzeszowszczyźnie,

Dżezują dżdżownice na Hrubieszowszczyźnie,

w deszczu szczaw aż do Ustrzyk.

a w puszczy piszczy puszczyk.

Czcigodnym czcicielom czystości w Pszczynie

Trzeszczą trzewiki po szosach suszonych,

szemrz żesz! rzeżucho w Tłuszczu.

szeleszczą pszczoły w bluszczu.

Wystrzałowe trzpiotki wstrząśnięte szczebiocą

Szczep oszczepników zaszczepia poszycie

szczególnie o szczęściu w życiu

liściastych leśnictw w Orzyszu.

Chrząszcz ze szczeżują szczerze wrzeszcząc się szczerzą,

lecz trzciny rozbrzmiały grzmotami

to przebiegł trzymając w krzepkich szczypcach skrzypce

stół z powyłamywanymi nogami.

Pobaw się ze mną w „ż” i „sz”

pobaw się ze mną w „dż” i „cz”

a kiedy się buzi

szeleścić znudzi

posiedzimy sobie w ciszy

Dopuszczono możliwość popełnienia czterech błędów, z tym, że dwa z nim musiały zostać poprawione.

Trzecia runda, czyli finał, wyłoniła zwycięzcę. Finaliści zmierzyli się z następującym tekstem:

W szale skrzypki trzy strzaskał mistrz.

Trzasnął drzwiami też zgrzyt mu zbrzydł,

Przecież sprzęt przestał brzmieć.

Przez przypadek starzec sczezł,

Żebrząc żre zżuty strzęp

Przy użyciu sztucznych szczęk.

Przasnysz znasz, sprzedaj trzos,

Wstrzymaj łzy, możesz brzytwą zarost strzyc,

Przepasz brzuch, przeżyj wstrząs,

Brzaskiem wrzesień srebrzy wrzos.

Aż raz rzecze mistrz:

 
Przasnysz znasz, sprzedaj trzos,

Wstrzymaj łzy, możesz brzytwą zarost strzyc,

Przepasz brzuch, przeżyj wstrząs,

Brzaskiem wrzesień srebrzy wrzos.

 
Do konkursu opracowałam też regulamin, którego chwilowo (komputer po formacie) nie mogę odnaleźć. Pamiętam, że deformacje głosek nie były brane pod uwagę w ocenianiu użytkowników.
Jeśli ktoś ma ochotę, niech pobiera gotową prezentację do wyświetlenia podczas konkursu.
O tutaj: