Gry i zabawy

zadania_brzeczy-1

Najbardziej ze wszystkich pomocy logopedycznych lubię te, które określam jako „uniwersalne”. Zaliczam do tej kategorii takie, które po dostosowaniu do konkretnego dziecka i jego aktualnych potrzeb, sprawdzą się w wielu rolach. Dzięki temu, że gromadzę w głowie pomysły na takie zadania, noszę lżejszą torbę z pomocami. W przypadku, gdy czekało na mnie danego dnia kilkanaścioro dzieci, takie rozwiązania ratowały mi kręgosłup:)

Dzielę się z Wami kilkoma kategoriami pomysłów i liczę na wzajemność w komentarzach – chętnie wykorzystam też Wasze pomysły.

Coś do przyklejania

Dzieci najbardziej nie lubią „suchego” powtarzania. Jednym z pomysłów na urozmaicenie tych żmudnych ćwiczeń jest przyklejanie elementów do kartki. Jak mogłoby to wyglądać?

Baloniki uleciały z worka...

Baloniki uleciały z worka…

Zadania tego typu wymagają narysowania na kartce czegoś, co wymaga doklejenia czegoś jeszcze. Mogą to być motylki doklejane na trawie, klocki w pudełku, a nawet zęby w ustach pirata. Na doklejanych elementach wpisujemy to, co chcemy, by dziecko powtórzyło. Przyklejanie zwykle jest dla dzieci frajdą, co nie znaczy, że spodoba się każdemu dziecku.

Na odwrocie fal napisałam zdania, a rybki kryją wyrazy. Dużo przyklejania i powtarzania - zadowolone i dziecko, i logopeda.

Na odwrocie fal – zdania, rybki kryją wyrazy. Dużo przyklejania i powtarzania – zadowolone i dziecko, i logopeda.

Nie wiadomo do czego, znaczy się wykorzystuj do wszystkiego

Często trafiały w moje ręce obrazki, przedmioty czy całe zadania, których przeznaczenie pierwotne nie było wcale logopedyczne. Mając deficyt pomocy, szczególnie na początku swojej przygody z logopedią (kiedy jeszcze nie odkryłam laminarki), dostosowywałam takie rzeczy do własnych potrzeb, nadając im nowe terapeutyczne życie. Do tej kategorii pomocy uniwersalnych zaliczam zatem wszystko to, co jest fajnea tylko trzeba wymyślić, jak to wykorzystać.

Przykładowo załączam dwie wersje uśmiechniętych i smutnych twarzy (wykonanych z użyciem darmowego programu Photo Scape) które wydrukowane w wielu egzemplarzach mogą służyć, na przykład, do ćwiczeń słuchu fonematycznego:

  • do oznaczania przedmiotów na obrazkach, które w swojej nazwie mają określoną głoskę (słuchowe różnicowanie dźwięków) – tj. na stole leżą obrazki, szukamy tych z głoską [sz], jeśli jest zakrywamy obrazek uśmiechniętą buzią, jeśli nie – smutną.
  • do określania, czy logopeda wymówił dane słowo dobrze, czy źle (logopeda mówi raz dobrze, raz źle, a dziecko czuje się wspaniale w roli jurora przyznającego punkty za wymowę),
  • do oceniania własnej wymowy (warto nagrywać, żeby dziecko mogło kilkukrotnie odsłuchać konkretne słowa – usłyszenie wadliwej wymowy u siebie jest najtrudniejsze).

buzia-smutna buzia-usmiechnietabuzia-smutna2buzia-wesola

 

 

 

 

 

 

Ruch to zdrowie

Zadania, które zawierają element ruchu, mają 100 punktów do atrakcyjności. Zamiast sylaby w wyrazach wyklaskiwać, ciekawiej „wychodzić” lub „wyskakać”. Sylaby czy słowa do powtórzenia można zapisać na kartkach, zrobić z nich tor i zaprosić dziecko do przeskakiwania (i powtarzania przy okazji). Do rymowanek warto wymyślać gesty ilustrujące wypowiedź – jak powszechnie wiadomo ćwiczenia manualne sprzyjają nauce mówienia. Nawet ćwiczeniom języka towarzyszyć mogą ruchy całego ciała:

gimnastyka-czarno-biala800

Uwaga! Przy seplenieniu międzyzębowym nie wysuwamy języka z ust. Wypychać można policzki od środka, a językiem dotykać nie nosa, a podniebienia.

Punkty

Zdobywanie punktów, choćby to były słoneczka narysowane obok dobrze wymówionych wyrazów z kartki, sprzyja budowaniu motywacji dziecka. Co więcej – każdy lubi widzieć, ile mu jeszcze zostało do końca.

caluski

Na zdjęciu kartka, jak przystało na zadanie z kategorii „uniwersalne”, z rysunkami przygotowanymi na szybko – potrzeba chwili. „Całusków” (ćwiczenia warg) do pokolorowania wystarczy na cały tydzień. Ilość powtórzeń uwzględniać musi możliwości dziecka i w aspekcie fizycznym, i motywacyjnym (nie każde będzie umiało czekać na nagrodę cały tydzień).

Rysowanie

Rysowanie niejednokrotnie uratowało mnie na zajęciach, kiedy potrzeba chwili wymusiła nagłe zorganizowanie zadania na poćwiczenie konkretnej nieplanowanej w tym dniu umiejętności. Dzieci nie są tak wymagające w tej kwestii, jakby się nam wydawało. Nawet jeśli narysowałam konia, który wyglądał jak inne zwierzę, śmiały się z tego i mimo niedostatków artystycznych moich rysunków, podejmowały się wykonania zadania.

pilkarz2

Myślę też, że dobrym pomysłem jest rysowanie instrukcji. Miałam kiedyś zajęcia z dziewczynką, która tak polubiła moje „rysowane wyjaśnienia”, że sama dopominała się o nie słowami „Narysuj mi to”.

polykanie

r

Ręce, które leczą

Są takie sytuacje, kiedy zabraknie kartki i wtedy też da się coś wymyślić. Myślę nawet, że logopeda rysujący na własnych dłoniach wzbudzi wystarczająco duże zaciekawienie, by dziecko zechciało zainteresować się zadaniem. Na zdjęciu poniżej chmura symbolizująca wiatr i wąż do różnicowania głosek [sz] i [s] w izolacji.

img_20160601_173808_1

Inny pomysł na wykorzystanie rąk:

Na koniec dodam jeszcze jedną oczywistość: nie ma takiego zadania, które spodoba się wszystkim dzieciom. Osobiście zazdroszczę tym logopedom, którzy mają dar takiego zaciekawienia dziecka własną osobą, że praktycznie nie potrzebują pomocy logopedycznych wcale. Może uda mi się kiedyś wejść na taki poziom zaawansowania, póki co muszę mnożyć pomysły z kategorii j.w.;)

0 2721

unspecified (3)

Niezwykle rzadko zdarza mi się kupować pomoce logopedyczne – albo mi nie odpowiadają, albo są za drogie w stosunku do jakości wykonania. Ja najczęściej robię wszystko sama. Dzisiaj dzielę się pomysłem na zadanie logopedyczne, którego największą zaletą jest brak kosztów produkcji pomocy.

Na kartce papieru narysowałam księżniczkę – no może nie jest najpiękniejsza, ale ma koronę, więc umówmy się, że jednak księżniczka:) Następnie wyruszyłam (po domu, gdzieżby tam od razu do sklepu) na poszukiwanie kolorowego papieru godnego panny szlachetnie urodzonej. Znalazłam taki jeden błyszczący – to jedno kryterium uznałam za wystarczające. Pocięty na paski papier miał służyć jako ozdoba sukni. Z drugiej strony owych pasków napisałam sylaby, wyrazy i zdania do powtórzenia – zgodnie z aktualnym etapem terapii dziewczyn, dla których przeznaczone było to zadanie.

ksiezniczka

Dziewczyny losowały paski, powtarzały to, co było na nich zapisane, a następnie przyklejały paski na swoich księżniczkach.

Uwagi: księżniczkę lepiej wydrukować z internetu – myślę, że ta, która „ma tę moc” wzbudzi większe emocje niż jakaś tam no name.

diadochokineza

Diadochokieneza to „zdolność do wykonywania szybkich ruchów naprzemiennych, takich jak nawracanie i odwracanie ręki, otwieranie i zamykanie dłoni czy szybkie przebieranie palcami. Ocenia się szybkość i płynność wykonywania tych ruchów.” [źródło] Także logopedzi sprawdzają tę umiejętność w zakresie ruchów w obrębie warg i języka. Przygotowałam na własne potrzeby karty do oceny ruchów naprzemiennych w oparciu o próby zaproponowane przez Urszulę Mirecką i Katarzynę Gustaw w „Skali dyzartrii. Wersja dla dzieci” (Wrocław 2006). Polecenia zamieniłam w rymowanki.

1.

Zadanie dla dzielnego smyka

Usta szeroko otwieram

I zamykam.

2.

Wargi mam dzielne: dzióbek z nich zrobię,

A potem uśmiech pokażę Tobie.

3.

Taka zabawa nowa:

Język wysuwam i szybko chowam.

4.

Do nosa i na brodę —

Język walczy o nagrodę.

5.

Mocy języka przybywaj:

na boki  niech się kiwa.

6.

U I -UI –powtarzam szybko, nie próżnuję.

Na nagrodę zasługuję.

7.

AY AY – powtarzam niczym błyskawica

Logopeda niech się zachwyca.

8.

Teraz sylaby: sprawa jest prosta.

Kto jest gotowy niechaj im sprosta:

PA TA KA PA TA KA

Udostępniam Wam folder z ramkami – osiem ramek, osiem rymowanek. Z uwagi na to, że ilustracje robiłam ręcznie — na swoich egzemplarzach musicie narysować własne. Powodzenia!

diadochokineza2

Karty mogą się przydać nie tylko do badania ruchów naprzemiennych, ale też ćwiczeń warg i języka, przy czym nie wolno profilaktycznie wystawiać języka poza jamę ustną, więc tę jedną kartę (do nosa i na brodę…) wykorzystywać należy tylko do diagnozy.

zabawa z rytmem

Zabawa ma na celu ćwiczenie koordynacji słuchowo-ruchowej oraz stymulację rozwoju mowy. Połączono powtarzanie wyrazów dźwiękonaśladowczych z ruchem (a wiadomo, że praca rąk pozytywnie wpływa na rozwój mowy). Wprawdzie rysunki nie są mistrzostwem świata, ale żadne z dzieci, na których testowałam zabawę, nie zgłaszało niezadowolenia z ich jakości:P

Jakie ruchy mamy w zestawie? Kliknij na wybrany obrazek, by uruchomić galerię.

Zasady: po uprzednim omówieniu obrazków i zademonstrowaniu ruchów, dziecko losuje „pasek” z sekwencją rytmiczną. Nie ma przeciwwskazań do tego, by to rodzic pierwszy zademonstrował zadanie z paska. Nie sprawdzamy bowiem umiejętności odczytywania symboli, ale zdolność do skoordynowania określonych ruchów z wypowiadaniem wyrazów, tu akurat dźwiękonaśladowczych.

Przykładowe paski sekwencji ruchów i wyrazów:

rytm6

rytm12

rytm2

rytm1

Więcej „pasków” do pobrania tutaj.

fot. Pixabay

Tysiące godzin spędzonych na zmuszaniu dziecka do powtarzania sylab („To jest krowa. MU. Powiedz: MU.”) czy słów („Banan. Ba-nan. Powtórz: ba-nan”) nie ma wielkiego (by nie rzec: żadnego) znaczenia dla jego mowy. Dzieci zmuszane do mówienia, zniechęcą się. Czy dorosły na hasło: „Weź coś powiedz!” wygłosi mądre przemówienie czy raczej odburknie agresywne „Spadaj!”? Tak i dziecko poddane usilnym naciskom — gadać nie zacznie.

Znaczenie motywacji i frajdy dla rozwoju mowy

Dzieci do mówienia muszą mieć motywację (i nie chodzi wcale o nagradzanie). Gadanie musi im coś załatwiać. Coś, tj. jakąś potrzebę. Uściślę — ich potrzebę, nie rodzica. Co to znaczy w praktyce? Ważniejsze dla dziecka jest „daj” niż „przepraszam” czy „dziękuję”, od którego zacząłby niejeden dorosły.

Drugi warunek „przepisu na gadanie” to frajda. W sytuacji stresowej mózg skupia się na ucieczce. Mówienie uaktywnia się najlepiej w swobodnej atmosferze, a najdoskonalej w swobodnej zabawie. To wtedy maluchy mówią najwięcej. I nie jest przypadkiem, że tyle słów przynoszą z przedszkola — nauczyły się ich w trakcie ZABAWY z innymi dziećmi, a nie dlatego, że pani nauczycielka kazała im je powtórzyć.

Co nie rozwija?

„Swobodny” to określenie, które odgrywa w tym przypadku kluczową rolę. Nie każda zabawa z dzieckiem jest rozwijająca. Kiedy rodzic koordynuje zachowanie dziecka, próbuje „ulepszać” jego pomysły, mówi mu, co powinien, a czego nie, narzuca schemat działania czy choćby wybiera za niego opcje, wówczas hamuje nie tylko jego kreatywność, ale i zniechęca do werbalnej aktywności. Tylko zabawa niedyrektywna buduje dziecięce poczucie wartości, wzmacnia relację i uczy ważnych zasad komunikacyjnych, takich jak naprzemienność, uważność (nie mylić z uwagą), otwartość na rozmówcę czy akceptacja bez osądzania. W zabawie niedyrektywnej nie narzuca się („Wybierz czerwoną kredkę.”), nie ocenia, nie krytykuje („Jak ty to robisz!”), nie radzi („Ja bym to zrobił tak i tak…”).

Czyli co mam robić?

Co zatem można? Proponować („Przyniosłem puzzle. Może poukładamy?”), nazywać zachowania (O! Podnosisz miecz…”) i uczucia („Widzę, że posmutniałeś.”) Wspieraniem rozwoju mowy dziecka jest ilustrowanie tego, co się dzieje wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi („Bęc!”, „Łubudubu”). W takiej zabawie to motywacja wewnętrzna dziecka jest pobudką do działania, dlatego chwalenie („Super to narysowałeś”) może ją zniszczyć (dziecko będzie robić coś tylko po to, by uzyskać aprobatę rodzica, bez czerpania radości z wykonywania danej czynności — liczyć się będzie szybki efekt,  a nie działanie).

Przykłady, panie, przykłady!

W praktyce taka zabawa może wyglądać, na przykład tak: link. Dziecko, z którym na filmiku prowadzi zajęcia Kamil Lodziński metodą GPS, ma prawdopodobnie autyzm. Ukazuje jednak ideę takiej zabawy. Mój zdrowy pięcioletni syn po obejrzeniu tego filmu powiedział, że on też chce się z tym panem pobawić. Razem z młodszym bratem obejrzeli całą serię udostępnioną na profilu Alternatywne Brzmienie Słów i Wspomaganie Mowy w Potrafię więcej. Byli zachwyceni!

Znaczenie zabawy dla rozwoju dziecka

Znaczenie zabawy dla rozwoju dziecka jest niedoceniane. Tymczasem „To właśnie w różnego rodzaju zabawach dziecko wyraża najpełniej siebie i swój stosunek do świata” [1]. Co więcej zabawa rozwija wyobraźnię i pamięć. Dzięki niej dziecko nabywa humanistyczne wartości – uczy się dzielić, dawać, współdziałać. Jest okazją do ekspresji, a samo dziecko staje się w niej twórcą [2]. To nie wszystko!

„To w zabawie dziecko uczy się twórczych zachowań społecznych, podejmowania inicjatyw, przede wszystkim zaś wiary we własne siły i własną moc sprawczą.” [3]

Jakieś wnioski?

Podsumowując — zabawa niedyrektywna ma wpływ na całościowy rozwój dziecka. Duże znaczenie odgrywa w rozwoju komunikacji, w tym mowy. Może zamiast zapisywać potomka na kolejne już zajęcia dodatkowe — warto, zamiast tego, się z nim pobawić?

zabawa

Chodnik, kamyki i wyobraźnia — gwarancją udanej zabawy.

[1] Halina Dmochowska, Zabawa tematyczna istotnym czynnikiem wspomagającym rozwój małego dziecka, [w:] B. Cytowska, B. Winczura (red), Wczesna interwencja i wspomaganie rozwoju u dzieci z chorobami genetycznymi, wyd. Impus, Kraków 2011, s. 159

[2] Dostrzegli to, między innymi, tacy badacze jak Przetacznik-Gierowska, Makiełło-Jarża, Baley czy Lewis, za: H. Dmochowska, dz. cyt.

[3] H. Dmochowska, dz. cyt., s. 162

ZABI-SPEW

Rymowanka przydać się może do ćwiczenia wymowy sylab zamkniętych (kum), utrwalania głoski [k] oraz do zabaw z małym dziećmi (naśladowanie odgłosów zwierząt). Zasada jest taka, że rodzic czyta wierszyk, a dziecko w odpowiednim momencie mówi „kum kum”. Rymowanka wykorzystuje naprzemienność — która jest ważną zasadą dialogu — i w tym kontekście kształtuje umiejętności komunikacyjne.

kolorowanki

Drugiego dnia rodzinnego chorowania, kiedy na skutek spadku temperatury byłam w stanie cośkolwiek myśleć, postanowiłam zapewnić swoim dzieciom (sztuk dwie) jakąś rozrywkę. Toż to mają matkę w domu jedynie popołudniami i od święta, znaczy się żadna rewelacja. Zaproponowałam rysowanie: na siedząco, można w łóżku, z oparciem, da się i z gorączką. Pomysł został zaakceptowany. Największą radość sprawiłam samej sobie, tworząc kolekcję kilku dziewczyn, no i jednego chłopaka (słowo „chłopiec” nie przejdzie mi nigdy przez gardło, fuj, fuj!) do utrwalania głosek — etap różnicowania z substytutami.

Do rzeczy: do pobrania radosne dziewczyny (i jeden rodzynek) w formie PDF tutaj: https://drive.google.com/file/d/0B0hobbTy46yoeGVGNlJMU3AtVGM/view?usp=sharing (wszystko w kupie) lub pojedynczo poniżej bądź z fb.

 

kolorowanki-1 kolorowanki-8  kolorowanki-9 kolorowanki-2

sowko-na-dzis3

Kiedy zaczynałam pracę jako logopeda, wydawało mi się, że zasypując rodziców stertą kserówek do pracy w domu, osiągnę lepsze i szybsze efekty. Doświadczenie nauczyło mnie, że to założenie jest zgubne. W dzisiejszym poście wyjaśnię dlaczego i zaproponuję skuteczniejszy sposób utrwalania głosek.

Ślimak, rys. Kinga Kulawiecka, http://pracowniabajkowo.pl/
Ślimak, rys. Kinga Kulawiecka, http://pracowniabajkowo.pl/

Ślimak, rys. Kinga Kulawiecka, http://pracowniabajkowo.pl/

Któż nie zna wierszyka-masażyka „Pisze pani na maszynie”? Zabawa wpisuje się w kanon polskich zabaw z małymi (a i chyba tymi większymi też) dziećmi tuż za „Sroczką”, znaną z tego, że łebek urwała i poleciała. Modę na wierszyki-masażyki rozbudziła Marta Bogdanowicz. To jej propozycje stały się dla mnie inspiracją do stworzenia swojej rymowanki. Jako że na topie było u mnie utrwalanie głoski [ś] – moim bohaterem został ślimak.

Grałyśmy w parach. Najlepszym zawodnikiem była ta, która nie kuła się na szóstkach. Wszyscy chcieli grać w parze z Honoratą. Sprytnie pokonywała wszystkie poziomy. Pamiętam jej długi warkocz i moje rozczarowanie, kiedy ścięła włosy. Był czas, kiedy gra pochłaniała wszystkie dziewczyny na każdej przerwie. Grę w gumę wspominam z rozczuleniem. Jak się grało w Łańcucie? O tym w dzisiejszym filmie.

Scenariusz zabawy: Pacynka jest głodna. Ze zniecierpliwieniem zagląda do koszyka, trzymanego przez naszego pacjenta. Ten losuje z niego ilustracje różnych produktów żywnościowych i proponuje je do zjedzenia Pacynce. Ona „pożera” obrazki w stylu Om non nom nom.

Uwagi: Obrazki dobieramy w taki sposób, żeby zawierały potrzebną nam głoskę. W ramach żartu można dołączyć przedmioty, które nie nadają się do jedzenia.

Krótka ściąga:

[ś]: śliwki, maślaki, śledzie, ptysie, siemię lniane, naleśniki, ślimaki, śmietana, kisiel;
[ź]: ziemniaki, zioła, ziarenka;
[ć]: ciastko,  ciasto;

[sz]: gruszki, szpinak, szarlotka, szynka, kasza, groszek, pietruszka, pasztet, musztarda;
[ż]: żaba, rzodkiewka, korzeń imbiru, żur;
[cz]: pączki, czekolada, kurczak, barszcz, tuńczyk, babeczki, szczaw;
[dż]: dżem, drożdżówka;

[s]: słonina, masło, kiełbasa, kabanosy, sałatka, pistacje, smalec, sum, kapusta;
[z]: zupa, pyzy, łazanki;
[c]: cebula, placki, cukierki, pizza;
[dz]: rodzynki;

[r]: piernik, rolada, rosół, sernik, ser, ryba, parówki, pomidory, papryka, marchewka, krewetki, pierogi, krokiety, makaron, ogórek, kremówka;

Jeśli macie więcej pomysłów — podzielcie się w komentarzach:)

Moja Pacynka pochodzi od Moowi.

Pamiętam z dzieciństwa mnóstwo rymowanek, wyliczanek i zabaw paluszkowych, które … miały mało pedagogiczny wydźwięk:) Przykładowo – Sroczka z mojego dzieciństwa urwała jednemu dziecku łebek i poleciała fur fur fur. Odkąd przeczytałam gdzieś współczesną wersję z zakończeniem: „a dla tego (kciuka) nic nie miała i fur fur po więcej poleciała„, miałam ochotę wymyślić „przyjazne” wersje starych wyliczanek (do których pozostał mi sentyment). Ochota nie zastępuje niestety weny, dlatego zachęcam Was w komentarzach do podzielenia się swoimi pomysłami:)

Ja proponuję dwa:

Pamiętacie Panią Zosię i jej męża pijaka, który bił dzieci i ją samą?Ja proponuję, aby ów mąż śpiewał – choćby mu to miało wychodzić „byle jak”;) :

Pani Zo Zo Zo
Pani Sia sia sia
Pani Zosia męża ma,
a ten mąż mąż mąż
śpiewa wciąż wciąż wciąż
śpiewa tak, śpiewa siak,
śpiewa dla nas byle jak.

W oryginale – pies głupi, równie dobrze może być i mały, i chudy, i głodny, i jaki nam pasuje.

Wpadła bomba do piwnicy.
Napisała na tablicy:
SOS – głodny pies.

A jak przerobić wyliczankę:

Jadą Smurfy na rowerze, 
a Gargamel na Klakierze.
Smurfy poszły w las,
a Gargamel… hmm…

Poza tym „wlazł” to też mało literackie słowo. I w dodatku „poszły w las”? To już wdepnięcie w kupę mniej razi:)
PS Kulfon na górze niech będzie symbolem dzieciństwa. Piosenkę o nim śpiewam codziennie mojemu Tymkowi.

0 2132


Gęba, kępa, kędy,
Dęba pęka, tędy,

Rębacz, stęka, zęby,
Treść,
Sierpc, sierść.
Zgiełk, igiełka, len,
Kiełk i giełda, hen,
Pchełki, mgiełka, serc,
Perć, tędy.



To…
To jest mój wyraz troski o spółgłoski
O ojczysty język polski
Mozolna musztra słów, by język zdrów
Bezbłędnie moje słowa niósł
Ze sceny, estrady, ekranu i stąd, wargowo, zębowo, eliminując błąd, więc…

(2x)
Gęba, kępa, kędy,
Dęba pęka, tędy,
Rębacz, stęka, zęby,
Treść, Sierpc, sierść.
Zgiełk, igiełka, len,
Kiełk i giełda, hen,
Pchełki, mgiełka, serc,
Perć, tędy.

Bo…
Dźwięku powstawanie –
To wprawianie jest powietrza cząstek w drganie poprzez nasadę(nosa), krtań,
gdzie źródło drgań aż wkońcu poprzez dwie z trzech jam: gardłowa, nosowa i ustna, hahaha w tej jamie zaranie artykulacja ma, więc…

(2x)
Gęba, kępa, kędy,
Dęba pęka, tędy,
Rębacz, stęka, zęby,
Treść, Sierpc, sierść.
Zgiełk, igiełka, len,
Kiełk i giełda, hen,
Pchełki, mgiełka, serc,
Perć, tędy.



Wrzuciłam jakiś czas temu tę piosenkę na facebooka, ale tam wszystko ginie, więc stwierdziłam, że warto ją wstawić także tu.

Plan był taki: nauka [ś] w izolacji. Musiałam osiągnąć cel w taki sposób, żeby dziecko się nie zorientowało. Wyjściowo – [ś] zamieniane było na [s]. Nie mogliśmy cały czas bawić się w upartego osiołka, który chował się do buzi, więc wymyśliłam myszkę. Założyłam, że cofając język, dziecko uniesie środek języka do góry i tak też się stało. Cel został osiągnięty, z tym, że mój kot musiał chodzić po nodze dziecka i denerwować się, że został oszukany:)
Wierszyk można wykorzystać jako ćwiczenie języka (wysuwamy idąc na spacerek i chowamy, kiedy zbliża się kot).

0 5056
Powtarzanie sylab, słów czy zdań nie należy do najciekawszych zadań, dlatego warto je urozmaicić.
Moja propozycja:

Na zdjęciu jest plansza z dziurkami i kulki do wkładania. Możemy zaproponować dziecku, że za każdą poprawnie wymówioną sylabę, słowo czy zdanie, wepniemy zieloną kulkę. Jeśli uda mu się powiedzieć, ale nie za pierwszym razem – wepniemy żółtą, a czerwoną, jeśli się podda i nie wymówi wcale. W ramach nagrody za zdobycie całego słupka zielonych kulek, czekać może nagroda.
Taki trójdzielny system zastosować można na trzech kubkach do których będziemy wrzucać kartoniki, piłeczki itp… Możemy dziecku dawać karteczki w określonych kolorach,  a potem razem liczyć, ile udało mu się zebrać zielonych. 
Wersję papierową proponuję w takiej postaci: (klikając na miniaturkę – otworzysz plik .pdf gotowy do wydruku).
W wersji z gotowymi połączeniami dwuwyrazowymi – znajdziesz w poście sprzed kilku miesięcy (siedem kart do pobrania):
O tutaj😉

4 4248

Wersja 1: Rysuje logopeda

– Narysuję ci potworka, chcesz?
– Tak! Tak! Super! Rewelacja!

Taka reakcja dziecka byłaby pożądana, jednakże mniejszy zachwyt też mile widziany. Propozycja rysowania ma być podstępnym sposobem na przemycenie słów zawierających utrwalane głoski. Logopeda dorysowuje potworkowi takie elementy, które spełnią założony przez niego cel. Jeśli utrwalamy głoski tylnojęzykowe [k], [g] możemy narysować, na przykład: nogi, kolana, głowę, uszka, nosek, oko, piegi, kapelusz, piórko w kapeluszu, paznokcie itd… Jak wprowadzić mówienie? „Zgaduj, co teraz rysuję”, a na koniec „Opowiedz, jak wygląda potworek”.

Wersja 2: Rysuje samo dziecko (ew. na zmianę z logopedą)
W tej wersji, dla starszych dzieci, które już coś narysować potrafią, proponuję rysowanie samodzielne lub na zmianę z logopedą ( w celu przyspieszenia;). Aby przemycić konkretne słowa, można przygotować listę wyrazów (lub rysunków), które trzeba potworkowi narysować.
Wersja 3: Rysuje dwoje lub więcej dzieci (zajęcia grupowe)
Umawiamy się, że zdobywamy punkty za narysowanie elementów zawierających jakąś umówioną głoskę bądź głoski. Wygrywa ten, kto zdobędzie więcej punktów. Rysunek wieszamy do podziwiania. Jako efekt wspólnej pracy powinien wzbudzić emocje.

Znalazłam dziś „Katalog mody” zrobiony przez moją młodszą siostrę 14 lat temu. Jak widać na okładce – stylizacje przewidziane na okres: wiosna – lato;)
Z sentymentem patrzyłam na pożółknięte kartki i wspominałam zabawy z kilkuletnią Piłi. Pomyślałam, że pomysł na zrobienie takiego katalogu można wykorzystać na zajęciach logopedycznych. Tworzenie katalogu jest okazją nie tylko do dobrej zabawy, ale także do tego, by na przykład:
– rozwijać słownictwo związane z ubiorem, częściami ciała;
– ćwiczyć budowanie zdań;
– doskonalić umiejętność wycinania nożyczkami (koordynacja wzrokowo – ruchowa);
– utrwalać głoski, jeśli odpowiednio dobierzemy materiał (może się przydać np. przy głoskach tylnojęzykowych [k], [g], [x]  „ch”, których jest dużo w nazwach części ciała (głowa, kolana, brzuch, nogi, rączki, stópki, oczka, uszka, paluchy <paluszki?>,  piegi, policzki itd… );
– ćwiczyć chwyt pisarski poprzez dorysowywanie głowy (owal), oczu (dwie kropki), nosa (pionowa kreska) czy ust (pozioma kreska lub „banan”).

Przykładowa pani u góry może być okazją do utrwalania głoski [s], z uwagi na to, iż ma na sobie sukienkę  i mogłaby się nazywać Sabiną. Rozmowa z twórcą stylizacji dotyczyć może także włosów, wąskich ust, wzrostu (wysoka?) itp… Okazja do improwizacji:)
Gdyby twórca stylizacji (och! jak mnie to słowo denerwuje) był na etapie różnicowania głosek szumiących z syczącymi, można poprosić o powtórzenie połączeń: koszulka w czerwono – białe pasy, spodnie z zatrzaskami, czarne buty z żółtymi sznurówkami, żółty kapelusz, szare spodnie, wąskie, czarne spodnie, czerwone usta itd… Wymyślić można naprawdę dużo.

Pani powyżej straciła włosy, więc musiałam jej dorobić;)

A to moja ulubiona strona!

Zwróćcie uwagę na ciekawy sposób rysowania palców.

I jak Wam się podoba? 😉

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył sobie pewien zupełnie normalny chłopiec. Szymek, bo tak miał na imię, nie lubił mówić. Miał strasznie dużo do powiedzenia, ale wstydził się, że wymówi jakieś słowo źle. Nie potrafił bowiem wypowiedzieć dźwięku „sz”. Kiedy chciał naśladować szum drzew i wydobyć z siebie donośne: szszszsz, z jego ust wydobywął się syk węża: ssssssss. Zamiast szafy w pokoju, miał safę, zamiast szalika – salik, zamiast szynki na kanapce – synkę. Szymek miał dość  seplenienia, więc postanowił udać się po pomoc do wróżki Lodzi, znanej w całym królestwie z uczenia ładnej mowy. Wsiał na swego rumaka i pojechał : <kląskanie>. Jechał cały dzień <kląskanie>. Kiedy się zmęczył, zsiadł z rumaka i położył się spać. Obudził go dziwny szmer: szszszszsz. Po ciemku zaczął się przeciągać <wyciągamy język w stronę nosa>. Szmer się powtórzył: szszszsz. Zaciekawiony szedł w kierunku odgłosów. <tupu tupu> Zaczynało się już przejaśniać. Za płotkiem zobaczył niewielki pagórek  „To jakieś zaczarowane miejsce” – pomyślał. A my takie zaczarowane miejsce znajdźmy w naszej buzi. Zęby są płotkiem. Dotknijmy je językiem. Za górnymi zębami szukajmy w buzi pagórka. Jest? No to super. Szymek zorientował się, że odgłosy dochodziły z pagórka. Najpierw zaczął pukać. „Czy ktoś tam jest? Puk, puk.” A my pukajmy językiem o nasz zaczarowany pagórek. Otwieram buzię i pukamy. Musimy uważać na brodę, żeby się nie ruszała. Pagórek milczał. Szymek zaczął go głaskać. A my głaszczemy językiem nasz pagórek. Nagle chłopiec usłyszał kolejne podejrzane odgłosy. „UUUUUUUUUUUU” <powtarzamy> „OOOOOO” <powtarzamy>. Z pagórka wyskoczyła zielona żabka. „Mam dla Ciebie kilka zadań” – powiedziała – „Jeśli wszystkie wykonasz, zaprowadzę cię do wróżki Lodzi”. Szymek uradowany poprosił o zadania. „Zadanie pierwsze” – powiedziała żabka – „wygląda tak: oblizujemy językiem górne zęby. Super. Teraz dotykamy ząbki, każdeo po kolei – skaczemy od jednego ząbka do drugiego jak wiewiórka po drzewach. Świetnie. Kolejne zadanie: oblizujemy górną wargę. Brawo. Robimy dzióbek. Wysuwamy wargi do przodu. A teraz na zmianę: dzióbek – uśmiech. Rewelacja. Jesteś gotowy, by zobaczyć się z wróżką Lodzią.”

Szymek był bardzo ciekawy, jak wygląda wróżka. Troszeczkę się denerwował, więc powtórzył zadania, które robił razem z żabką: oblizał górne zęby, dotknął każdego po kolei, oblizał górną wargę, zrobił dzióbek i na zmianę – dzióbek – uśmiech. Był z siebie bardzo zadowolony, chciał już zobaczyć wróżkę.
„Witaj, Szymku” – powiedziała miła pani w zwiewnej sukni. – „Mam dla Ciebie zadanie: pamiętasz, gdzie w twojej buzi jest zaczarowany pagórek? Dotknij go teraz językiem. Czujesz go? Niech koniuszek twojego języka pilnuje tego miejsca – nie dotykaj pagórka językiem, ale trzymaj nad nim koniuszek swojego języka. Teraz robimy z zębów płotek, a z warg dzióbek. Świetnie. Pamiętaj, że język jest w górze. I dmuchamy: szszszszsz. Udało się? Jeśli tak, to super, jeśli nie – nie przejmuj się, wkrótce się nam uda.
Szymek zadowolony z siebie poszedł spać. Ty też możesz być z siebie dumny! 

0 4478
Maria Konopnicka kojarzyła mi się głównie z Sierotką Marysią i krasnoludkami i nie było to miłe wspomnienie. Od niedawna jej nazwisko łączy moja pamięć z serią artykułów, których autorzy snują rozważania, czy Konopnicka była lesbijką, czy może jednak nie. Pamiętam nawet jeden, w którym dyrektor muzeum poetki w Żarnowcu, oburzał się, jak można ją posądzać o takie preferencje i sam czuł się w obowiązku „wybronienia jej”. Co z kolei mnie oburza – ów dyrektor dał do zrozumienia czytelnikom jakoby bycie lesbijką było powodem do wstydu. Nie rozumiem sensu takich wypowiedzi. Jakie znaczenie dla wartości dzieł twórcy ma odpowiedź na pytanie o jego preferencje seksualne?
Ja nie zaglądałam Konopnickiej pod spódnicę. Wspomniałam zaledwie o kilku faktach z jej życia, próbując nie zabrnąć zbyt daleko. Skupiłam się na wizji dzieciństwa, wypływającej z jej wierszy dla dzieci. Mam nadzieję, że po dzisiejszym artykule będziecie myśleć o Konopnickiej nie jako o skandalistce, ale tej, która „śpiewała” z najmłodszymi.

Wizja dzieciństwa w poezji Marii Konopnickiej na podstawie dowolnie wybranych utworów.
Marysię Konopnicką wychowywał ojciec. Był to człowiek mądry i wykształcony. Atmosfera domu rodzinnego, przepełnionego smutkiem i mistycyzmem religijnym, miała wpływ na postawę życiową przyszłej poetki. Brakowało w domu matki – umarła, kiedy Marysia miała dwanaście lat. Ojciec był zamknięty w sobie, czytywał dzieciom (cztery córki i jeden syn) książkę „O naśladowaniu Chrystusa”, a także różne przypowieści biblijne, które Marysia znała niemalże na pamięć. Wychowywano ją na patriotkę. W domu panowała atmosfera prawie zakonna – nie przyjmowano gości, nie odwiedzano także nikogo, nie prowadzono wesołych rozmów, a na spacery chodzono na cmentarz. Weselszym czasem stał się okres pobytu w szkole prowadzonej przez PP Sakramentki w Warszawie.
 Po latach dorosła już Maria wraca do lat dzieciństwa, odrzuca mądre oczy dorosłości, ale jak zapewnia Krystyna Kuliczkowska, nie robi tego tylko po to, aby odkrywać na nowo uroki młodych lat, ale także po to, by „wywalczyć nawet dla tych najbardziej nieszczęśliwych i upośledzonych – prawo do beztroskiego dzieciństwa.” Poetka swoje utwory czyta gromadce własnych dzieci. O jej miłości do nich pisze w liście do Orzeszkowej: „Stronnictwem, do którego należę myślą i ciałem, są dzieci moje.”
I dla dzieci zaczęła pisać.  Jak zapewniała: „Nie przychodzę ani uczyć dzieci, ani też ich bawić. Przychodzę śpiewać z nimi”.
Wiersze poetki są pełne humoru. „Konopnicka była pierwszą autorką dla dzieci, która zrozumiała, że humor jest nie tylko najskuteczniejszą bronią wychowawczą, lecz wzbogaca dziecięce widzenie świata i jest źródłem radości.” – co zauważa Kuliczkowska. W wierszach tych widać zainteresowanie się Konopnickiej psychiką dziecka. Porzuca ona „okrutną ironię noweli”. Pokazuje natomiast jasny, pełen słońca i radości świat dzieciństwa. Poetka patrzy na świat oczami dziecka, nie kreuje się na wszystkowiedzącego dorosłego.
„Konopnicka była pierwszą, która upomniała się o prawo dziecka do liryki, <poezji samej w sobie, która bez żadnych dydaktycznych celów będzie budziła w duszy dziecka pewne nastroje i poddawała harmonię pod przyrodzoną dźwięczność tej duszy.” (Kuliczkowska) Poetka była także pierwszą, która potrzebę poezji w życiu dziecka wyjaśniła w taki sposób.
WIZJA DZIECIŃSTWA
Dzieciństwo jest zwykle kojarzone z beztroskim okresem niekończących się zabaw. Wracamy do niego z utęsknieniem, kiedy wielka fala obowiązków ogarnia nas ze wszystkich stron. Kraina dzieciństwa staje się dla nas utopią, krajem wiecznej szczęśliwości. Wizja dzieciństwa II połowy XIX wieku, którą przedstawiła nam Maria Konopnicka, odbiega znacznie od naszego, potocznego rozumienia tego słowa.
 Po przeanalizowaniu dowolnie wybranych przeze mnie wierszy dla dzieci, zauważyłam szereg powtarzających się motywów, które razem składają się na wizję dzieciństwa stworzoną przez Marię Konopnicką.
BOHATEROWIE
 Bohaterami wierszy są dzieci ze wsi. Niekiedy pojawiają się także dzieci z miasta, ale zwykle tylko dla ukazania różnic, jakie je dzielą.
Jak wyglądają dzieci? „Koszuliny na nich lniane, / Siwe świtki z wełny tkane, / A nóżęta wszystkie boso.” („Maik”) Ich życie na pierwszy rzut oka składa się tylko z obowiązków (czy tylko?- patrz dalej), które przynoszą jednak radość i nagrodę po ciężkiej pracy – także w formie posiłków. Co takiego jedzą dzieci? Ważne jest śniadanie: mleko, chleb („Co Staś widział w polu?”). Jedzenie jest nagrodą po pracy: „Po pracy zasiedli/ I z misy głębokiej/ Łyżkami barszcz jedli” („Co słonko widziało”). Dobrym miesiącem jest maj, kiedy w komorze jest chleb, kiełbasy, kołacz biały, więc „Będą dzieci zajadały” („Maik”). Dzieci jedzą też kaszę, która nie ostygnie temu, „kto bociana w lot wyścignie” („Bocian”)
DOM
„O, jak cię nie kochać, / Ty domku nasz drogi.” („Nasz domek kochany”)
Najważniejszym miejscem dla wszystkich dzieci jest dom. Mówi się o nim: „Nasz domek”, „Nasz kochany domek”, co świadczy o pozytywnym stosunku do tego miejsca, a także o utożsamianiu się ze wszystkim, co się w nim dzieje. Dzieci czują się integralną częścią swojego domu. „O, jakże ja kocham/ Ten nasz domek drogi”- mówią. Dom daje im poczucie bezpieczeństwa – nie boi się burzy i wichrów. Nie jest nowy, historię jego budowy opowiedział tata – „Dziad mego dziada budował przed laty”. W kominku pali się „ogień wesoły”. Na ścianach wiszą obrazy: Jana Kochanowskiego w stroju żałobnym, o którym dzieci wiedzą, że płakał po Urszuli i śpiewał cudne pieśni; króla Jana III, obdarzonego „srogimi wąsami”, „lecącego na Turka”; oraz Kordeckiego, który „lubił jadać kaszę ze Szwedami”.Ważne są sady, płot. Otwierające się wrota świadczą o gościnności – gość jest wręcz „pożądany”. („Nasz domek kochany”)
Myśląc o budowie domu, dzieci wymieniają wszystkie najważniejsze dla nich rzeczy: „drzwiczki do sieni”, „jasne okna”, żeby przez nie świeciło słońce, na dachu gniazdo dla bociana. Ponadto w domu powinny być niskie progi, „żeby do nas zaszedł ten dziadziuś ubogi” i opowiadał historie. Za domkiem – sad, za sadem żyto, „jak potrzeba”. Dzieci wcale nie marzą o miejscu, gdzie mogłyby spędzać czas na niekończącej się zabawie. Wprawdzie uwzględniają „drzwiczki do sieni”, ale nie zapominają o tym, „co potrzeba”. Mają wpojone zasady i głębokie poczucie obowiązku. Myślą o drugim, potrzebującym człowieku i martwią się o to, „Żeby żaden głodny nie odszedł od chleba”.(„Nasz domek”)
 W opisie dwóch powyższych domków („Nasz domek”, „Nasz domek kochany”) pojawiają się te same elementy dotyczące jego wyglądu. W obu wierszach mamy białe ściany – być może dlatego, że najczęściej były one bielone – ale można też skojarzyć biel z czystością. Poza tym na obu domach pojawiają się bociany, które kojarzy się z Polską. Kolejnym elementem są sady – tam chodzi się na pyszne owoce, a także rozmawia z jabłonkami.
Dom jest małą arkadią, która kojarzy się tylko z przyjemnymi rzeczami. Jest to istny „raj dzieciństwa”, miejsce najbliższe każdemu dziecku, a także to, które poznawane jest w pierwszej kolejności.
RODZICE
Rodzice są autorytetem dla dzieci. Zasady wpajane przez rodziców, są powtarzane lalkom. „Bardzo brzydko, kiedy dzieci/ Depcą kwiaty dla zabawki”- uczy się lalkę w wierszu „W ogrodzie”. Dzieci, obserwując rodziców, mimowolnie zapamiętują ich zachowanie, a następnie powtarzają w zabawach z lalkami. W wierszu „Pranie” dziewczynka żali się, że ma dużo prania, ale tak to już jest, „gdy kto lalek się dochowa”. Na szczęście można się zwrócić o pomoc do rodziców. Podpowiedzą, poradzą w każdej sprawi, choćby – wychowania lalki („ Sposób na laleczkę”). A wieczorem opowiedzą ciekawą historię.
Strata rodziców boli. Ulgę może przynieść gra na fujarce. („Maciuś”)
Niestety rodzice nie zawsze mają czas dla swoich dzieci. Pochłaniają ich obowiązki i praca. Niejedno dziecko wychowało się „na opiece wierzby”. W wierszu o tym tytule dziecko zostało wychowane przez rośliny i zwierzęta. Opiekowała się nim wierzba, chmiel, ptaszki. Zagrażał mu „bury kot” i „zły sąsiad”.
OBOWIĄZKI
„Wstyd, gdy na wsi kto próżnuje” („Co mówi zegar”) , czyli dzieciństwo pełne obowiązków
Dzieciństwo nie jest czasem lekkim, przeznaczonym tylko na zabawę. Dzieci mają szereg obowiązków.Jakie? Wszystko widziało słonko: przynieść mleko w dzbanku, wyciągnąć ze studni żurawia, pędzić owce, rozczesać koniu grzywę, przynieść klucze, orać w polu pługiem, pogonić woły, paść krowy, ogrzać biały ser, poić konie („Co słonko widziało”). Dziewczynki pilnują gąsek („Gąski”), biorą udział w młocce („Młocka”) , robią pranie, krochmalą („Pranie”), uczą młodsze rodzeństwo (bohater wiersza „Pan Franciszek” ma zaledwie 9 lat, uczy swojego brata). Dzieci chodzą na jagody – zbierają je nie tylko dla siebie, ale „Dla mamy, dla taty” („Na jagody”). Wiosną sieje się kwiaty w ogródku („Ogródek”). Po pracy czeka odpoczynek i jedzenie.
 Dzieci zdają sobie sprawę z konieczności pracy. „Dalej, żwawo do roboty, laleczko kochana”- nawołują nawet swoje zabawki. Stary zegar przypomina, że „kto próżnuje,/ Ten nie wart spoczynku!”. Dzieci mają głęboko wpojoną tę zasadę i z radością wykonują swoje obowiązki – „Kto chce słodkie jeść jagody, / Niech grządkę opiele, / Pójdź przyniesiem kwiatkom wody, / Wyrwiemy złe ziele!”.(„Co mówi zegar”).
 Nawet w szkole trudno zapomnieć o swoich obowiązkach. Staś pisze list ze szkoły, nie pyta o inne dzieci, ale o gospodarstwo – chce wiedzieć, czy jego kucyk stoi w stajni, czy kot dalej boi się pieska, czy jest dużo orzechów, czy tata chodzi na kuropatwy, etc… („Co Staś pisze”).
Głębokie poczucie obowiązku zakorzeniło się także w sferze marzeń. Oto marzenie chłopca: „ A jak ja urosnę, / Sprzęgnę wołki siwe, / Będę orał, zaorywał, / Tę pszeniczną niwę.” Poza tym chce jeszcze posiać ziarno i kosić bujną niwę. („Marzenie chłopca”)
Chcąc pomóc w pracy, niekiedy modlą się dzieci do deszczu kochanego, aby nie padał na łany i kopy, kiedy zwozi się snopy. („Deszczyk”)
Dzieci wstają wcześnie każdego dnia, aby „zobaczyć słonko rumiane” („Poranek”), a także by zacząć wykonywać swoje obowiązki. Poranne wstawanie cieszy. Jasio, zwany kiedyś Śpioszkiem, był nieszczęśliwy z tego powodu, iż nie mógł zobaczyć wschodu słońca. Od kiedy tata podarował mu „zaczarowaną trąbkę”,chłopiec stał się Rannym Ptaszkiem.
Dzieci znają realia życia codziennego. Praca jest dla nich czymś oczywistym. Widok potu ściekającego po twarzy żniwiarzom, kiedy koszą żyto, wcale nie dziwi. („A co wam śpiewać”)
CZAS WOLNY
Jak dzieci spędzają czas wolny? Jakie znają gry i zabawy? Co im sprawia radość? Posłuchajcie:
„Za białą świetlicą/ Są izby czeladne, / Oj, nieraz ze śmiechem/ I z krzykiem tam wpadnę/ I Brysia za uszy/ I jazda dokoła!”(„Nasz domek kochany”)
 „Kiedy przyjdzie wiosny pora/ Bujać w polach, bujać w łąkach/ Od poranku do wieczora!” Dzieci wszystko cieszy – kukułka, żurawie, czajka. Radość przynoszą im rzeczy, które je otaczają – dojrzewające jagody. Wieś jawi się jako arkadia, jest przeciwstawiona miastu, kojarzonemu ze smutkiem – „(…) w miastach, w izbach ciasnych/ Tysiąc biednych, słabych dzieci” . Te, ze wsi, współczują im, że nie mogą cieszyć się słońcem, wiosną, szumem lasów, kwieciem, skowronkiem, ziemią… Gotowe są zabrać do siebie miejskie dzieci, aby choćby przez lato mogły czerpać radość ze świecącego słońca. („Dzieci we wsi i w mieście”) Świat jest pełen wspaniałości, zachwyca na każdym kroku. W wierszu „Co widziały dzieci w drodze”siostra i brat jadąc drogą, „nadziwić się nie mogą, / Jaki piękny świat!”. Ich zainteresowanie budzi biała chata ze słomianych dachem, wierzba rosochata, bocian, koń, młyn… Zwykła codzienność potrafi cieszyć. W oczach dzieci staje się wyjątkowa, piękna i magiczna.
Dzieci cieszy każdy nowy dzień. „Dobry dzień ci, wiosko miła”- życzą po przebudzeniu się. Witają się z domkiem, lasami, skowronkiem, i z „dobrymi ludźmi”. Wypełnia je, niekończący się, optymizm. („Dzień dobry”)
Jakie zabawki mają dzieci?Piłkę, która „W całym domu dokazuje”, ale w ciszy słucha czytania książek.(„Jak Mancia czyta książkę”).
Dziewczynki bawią się lalkami. Traktują je jak swoje dzieci, które niewiele wiedzą jeszcze o świecie, i którym trzeba wszystko tłumaczyć. (Stosunek dziewczynka – lalka, jest zapewne analogiczny do rodzic – dziewczynka.) Śpiewają im piosenki, „o jakich lalkom się nie śni”. Znają piosenkę żniwiarzy, wieczoru, jaskółki…(„A co Wam śpiewać”) Lalki zabierane są na jagody („Na jagody”). Trzeba o nie dbać, uważać, żeby się nie przeziębiły („Oj, kłopoty! To nie żarty”) i dawać dobry przykład . „Ona z Ciebie przykład bierze”- mówi mama. („Sposób na laleczkę”). Czasem trzeba się poskarżyć mamie na lalkę, na przykład wtedy, gdy ta ciągle stoi przed lustrem zamiast pracować. „Dzień jest przecież do roboty, / A ta myśli o zabawie!” („Sposób na laleczkę”)
W co się bawią dzieci? Dzieci raczej nie spędzają czasu razem na wspólnych grach. Pojawia się „gra w lisa” (zasady: dzieci rozmawiają z „lisem”, kiedy dowiadują się, że zjadł gąski, ścigają go) w wierszu o tym samym tytule, a także ściganie bociana – „Kto bociana w lot wyścignie, / Temu kasza nie wystygnie” („Bocian”). Wolny czas spędza się najczęściej w towarzystwie zwierząt bądź grając na trąbce. („Mały trębacz”, „Na fujarce”). (Fujarka staje się także sposobem na zapomnienie smutków – Maciuś gra „żałośliwie” na fujarce zrobionej z wierzby, która wyrosła na mogile jego matki. „Maciuś”).
Nawet mycie się może przynosić radość i być zabawą („Komedia przy myciu”).
Ponadto – dzieci uczestniczą w imprezach wiejskich („Dożynki”)
 Miejscem zabaw staje się pole, gdzie też chodzi się samotnie. „Staś dzień cały w polu strawił, Ach, jak on się tam nabawił!” Zabawy Stasia w polu to: spłoszenie lisa, polującego na kuropatwy, obserwacja wiewiórki, strzelanie do kaczek, zbieranie niezabudek. Aby móc bawić się, chłopiec musiał, oczywiście, zjeść śniadanie „ tak jak trzeba” przed wyjściem z domu.(„Co Staś widział w polu?”)
Miejscem zabaw staje się pastwisko („Na pastwisku”), sad, gdzie jesienią chodzi się na jabłka („Jesienią”).
Dzieci wykorzystują jak najlepiej wakacje. Wcale nie tęsknią za szkołą. Staś „w szkole siedzieć musi” i czeka z utęsknieniem na koniec roku szkolnego. Chce swobody, którą ograniczają mu szkolne mury. Pomimo tego, ważne jest dla niego, aby rodzice byli z niego dumni, dlatego, mimo niechęci, uczy się, by zdobyć nagrodę. („Co Staś pisze”)
Konopnicka zawsze dostrzega w postawie życia dzieci jakąś beztroskę, wiarę, iż to oni „doczekają” lepszego losu. Nie pozwala żadnemu ze swoich bohaterów w „dziecięcych” utworach zginąć. Łagodzi ich losy, nie pisze im tragicznego końca.Odpowiednio dobrane epitety „kolorystyczne” (złoty, jasny, biały, modry, siwy, srebrny, zielony) świadczą o zabarwieniu optymistycznym. Czasem tylko pojawia się nastrój melancholijny.
WYOBRAŹNIA
Wszystkie dzieci mają bujną wyobraźnię i lubią słuchać tajemniczych opowieści. W budowanym domku chcą powiesić na ścianie obrazek odjeżdżającego rycerza, za którym płacze siostra.
„Dziwy” przy kominku opowiada im „dziaduś ubogi” („Nasz domek”). Słuchają z zainteresowaniem opowieści taty o tym, jak ich pradziadek budował dom – „Przed kominem ława, / Ojciec na niej siada/ Cudne nam historie/ Zimą opowiada.”
„Śliczne opowieści” zna dziadek. Jest już stary, dużo w życiu widział, „dużo ziemi schodził”, nie jest w stanie zapamiętać wszystkiego, nawet tego, kiedy się urodził. Kiedy słucha się opowieści dziadka świat staje przed oczami jak żywy. („Dziadek przyjdzie”)
Uwagę przyciąga czytająca książkę Mańcia. Siedzi na fotelu babci, wokoło niej gromadka dzieci, dwa kotki, piesek, piłka oraz lalki, których właścicielki chcą, aby one też „nabrały rozumu”. („Jak Mańcia czyta książkę”) Czytanie, jak widać, kojarzone jest z wiedzą.
Ciekawe jest to, że rodzice nie chcą, aby dzieci słuchały fantastycznych historii, które niewiele mają wspólnego z życiem. Na pytanie, o czym chcą bajkę, dzieci odpowiadają, że o kotku, który palił fajkę, o babie jędzy, o smoku…, natomiast dorośli pytają: „Co wam przyjdzie z bajki?” One są nieżyciowe, dlatego opowiada się dzieciom prawdziwe historie, np. O prapoczątkach państwa polskiego („Czytanie”)
Rozwinięta wyobraźnia pozwala zobaczyć „ w konopiach…. strach” („Co widziały dzieci w drodze”).
Dzieci lubią się bać. Dziewczynka chcąc przestraszyć swoją lalkę, opowiada jej, o dwóch kotach baby jagi, które wyskoczyły nagle, po czym zaczęły huśtać się na sośnie. „Boisz się, laleczko? Nie drżyj, moja miła” (Na jagody”)
ROŚLINKI I ZWIERZĄTKA
Dzieci bardzo dobrze znają, otaczający ich, świat fauny i flory. Nagromadzenie spieszczeń i zdrobnień, nie tylko samych nazw zwierząt i roślin, ale także ich otoczenia („gniazdeczko”), świadczy o ich pozytywnym stosunku do tego świata. Zwierzątka i rośliny są „nasze”, swojskie – „Nasza czarna jaskółeczka”, „Nasze kwiaty”.
Pojawia się bocian, kot, pies, koń, czyli te zwierzęta, które widać na co dzień. Pies zwykle nosi imię Burek („Jak Mancia czyta książkę”), ale także Brysio („Co widziały dzieci w drodze?”), czy odmiana Bryś („Stefek Burczymucha”). Kot to Białoszek („Co Staś pisze”), kiedy mówi się o nim z sympatią, ale pojawia się raz „bury kot”, który zagraża chłopcu („Maciuś”). Koń natomiast został nazwany Karym („Co słonko widziało”). Przyjazne są także dzikie zwierzęta, np. „wilczek kudłaty” („Na jagody”), a także wszelkie owady – „Ach, mój Żuczku miły” („Na pastwisku”), ptaki (dzięcioł).
Dzieci bardzo dobrze znają się na roślinkach. Potrafią wymienić cały szereg nazw kwiatków: sasanek, przylaszczka, stokrotka, fiołek, niezapominajka, konwalia, modrak, ostróżek, kąkol, mak, głóg, powoik („Nasze kwiaty”) Latem do okien cisną się bzy, jaśminy, jabłonie, wiśnie („Nasz domek kochany”).
Rośliny ulegają upersonifikowaniu;: mówią – Jabłoń, na przykład, obiecała dzieciom jabłuszka („Jabłonka”), czują, kiedy je ktoś rani. Ich duszą jest zapach. „Znać i kochać trzeba z młodu/ Nasze kwiaty, nasze drzewa”, aby nie narobić wstydu w mieście, kiedy zapytają, co takiego rośnie na wsi.(„W ogrodzie”)
PATRIOTYZM
Dzieci od najmłodszych lat uczone są patriotyzmu. „I miasto i wioska/ To jeden nasz świat!”- nawołuje Konopnicka. Przekonuje, że wszędzie jest nasz brat i siostra. („ Nasz świat”). W wierszu „Nasza czarna jaskółeczka” wyraz „kraj”, łączony jest z „rajem”- jaskółeczka przyleciała do swego kraju – raju.
Wisła jest śliczna. Szumi pełnią życia, skacze do morza. („Jak szła Wisła do morza”)
Patriotyzm lokalny jest równie silny – kładąc się spać, dzieci mówią: „Dobranoc, ty wiosko, / Dobranoc, kochana” („Dobranoc”), podobnie jest, zresztą, każdego poranka, kiedy dzieci witają nowy dzień i życzą dobrego dnia, swojej wiosce („Dzień dobry”).
Zwraca uwagę poszanowanie ziemi – „ O, ziemio ty droga, / Ty boży zielniku!” („Nasze kwiaty”), nie dość, że jest „śliczna”, to jest jeszcze „matką wszystkich dzieci…” („Dzieci na wsi i w mieście”). „Maleńka ziemia nasza czarna” wychowała choinkę w lesie („Choinka w lesie”). Nawet stary, mądry zegar, przekonując o konieczności pracy, nawołuje: „Niechaj pracę naszą czuje/ Ta ziemia kochana” („Co mówi zegar”)
Wiersze Konopnickiej dla dzieci można nazwać „pieśniami o ziemi naszej”. Poetka chciała nauczyć najmniejszych jak najbardziej osobistego stosunku do zjawisk przyrody, ludu, uczyła dzieci „rozumieć mowę lasu, słyszeć szum drzew, szmer strumyka, szelest rozkwitających kwiatów.” Jak zauważył Białek -„poetka kreuje upoetycznioną wizję owej „ojczyzny – blisczyzny”, uosabiającej pozytywne wartości: uczucia miłości i uwielbienie dla rodzinnej ziemi, piękna jej przyrody, pochwałę trudu rolnika i pracy rąk ludzkich, szacunek dla przeszłości, współczucie dla ludzkiego cierpienia i dramatycznego zmagania z losem”.
ZAMIAST ZAKOŃCZENIA
 
Zamiast zakończenia, w którym napisałabym pewnie, że Konopnicka osładzała dzieciom z jej epoki trudny los i dlatego trzeba jej tę Sierotkę Marysię wybaczyć, proponuję do przeczytania jeden z jej wierszy. Pamiętacie? 😉

Stefek Burczymucha

O większego trudno zucha,
Jak był Stefek Burczymucha,

– Ja nikogo się nie boję!
Choćby niedźwiedź… to dostoję!

Wilki?… Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokraję!

Te hieny, te lamparty
To są dla mnie czyste żarty!

A pantery i tygrysy
Na sztyk wezmę u swej spisy!

Lew!… Cóż lew jest?! – Kociak duży!
Naczytałem się podróży!

I znam tego jegomości,
Co zły tylko, kiedy pości.

Szakal, wilk,?… Straszna nowina!
To jest tylko większa psina!…

Brysia mijam zaś z daleka,
Bo nie lubię, gdy kto szczeka!

Komu zechcę, to dam radę!
Zaraz za ocean jadę

I nie będę Stefkiem chyba,
Jak nie chwycę wieloryba!

I tak przez dzień boży cały
Zuch nasz trąbi swe pochwały,

Aż raz usnął gdzieś na sianie…
Wtem się budzi niespodzianie.

Patrzy, aż tu jakieś zwierzę
Do śniadania mu się bierze.

Jak nie zerwie się na nogi,
Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!

Pędzi jakby chart ze smyczy…
– Tygrys, tato! Tygrys! – krzyczy.

– Tygrys?… – ojciec się zapyta.
– Ach, lew może!… Miał kopyta

Straszne! Trzy czy cztery nogi,
Paszczę taką! Przy tym rogi…

– Gdzie to było?
– Tam na sianie.

– Właśnie porwał mi śniadanie…
Idzie ojciec, służba cała,

Patrzą… a tu myszka mała
Polna myszka siedzi sobie

I ząbkami serek skrobie!…

 
 
 
BIBLIOGRAFIA:
Literatura podmiotu:
  1. Maria Konopnicka, Utwory dla dzieci, t. III, Warszawa 1988
Literatura przedmiotu:
  1. Józef Zbigniew Białek, Posłowie, [w:] Maria Konopnicka, Utwory dla dzieci, t. III, Warszawa 1988;
  2. Jan Zygmunt Jakubowski, Konopnicka dawniej i dziś, [w:] Maria Konopnicka, Poezje wybrane, Warszawa 1972;
  3. Jadwiga Bandrowska- Wróblewska, Nota biograficzna, [w:] Maria Konopnicka, Poezje wybrane, Warszawa 1972;
  4. Krystyna Kuliczkowska, Wielcy pisarze – dzieciom (Sienkiewicz i Konopnicka), Warszawa 1964;
  5. Tadeusz Budrewicz, Konopnicka- szkice historycznoliterackie, Kraków 2000

Z uwagi na to, iż po przekopiowaniu tekstu do bloga, przypisy przestały działać, usunęłam je, ale bibiografia pomoże Wam w ustaleniu źródła.


0 3539
Będąc w szkole podstawowej grałam w wiele gier, które wymagały od uczestników posiadania jedynie kartki papieru i długopisu. Do jednej z nich należała STONOGA. Jeden z uczestników proponował literę, od której miały się zaczynać wyrazy w układanych zdaniach. Na zajęcia logopedyczne proponuję inną wersję: to logopeda proponuje literę / głoskę, a uczeń wymyśla zdanie badź zdania. Nie muszą mieć większego sensu. W nagrodę – uczeń dostanie tyle naklejek, ile wyrazów w jego zdaniu zaczynało się od określonej litery / głoski.
A oto kilka zdań, pod patronatem litery P, wymyślone  kilkanaście lat temu i to chyba nawet przeze mnie, o czym świadczyć może fakt, że znalazłam je w moim zeszycie:) :

Wiele razy kupiłam przez Internet (czytaj: w ciemno – po tytule i skąpym opisie) książkę bądź pomoc logopedyczną, które nie były warte swojej ceny. Szkoły i przedszkola, które mnie zatrudniały, przeważnie nie dysponowały żadnymi pomocami, dlatego starałam się wymyślać „tanie” gry i zabawy – takie, które nie wymagały ode mnie zakupów.

Dzisiaj podzielę się swoimi pomysłami na wykorzystanie starej gazety.

1. Dzieci dostają po egzemplarzu gazety. Zadanie polega na tym, by w określonym czasie wyciąć (ćwiczymy paluszki) i przykleić na kartkę (przynajmniej A4) jak najwięcej przedmiotów, których nazwy zawierają ćwiczoną głoskę. Stworzone plakaty można powiesić na lodówce – do codziennego utrwalania.

 

W wersji dla starszych uczniów – można wyszukiwać nie obrazki, ale wyrazy. Utrudnieniem będą wówczas wyrazy, których wymowa różni się od zapisu, np. aptekarz (czytamy: [aptekasz]).

 

2. Z gazety można zrobić kule i urządzić wyścigi. Dwoje uczniów dmucha jednocześnie na swoje kule położone na stoliku. Wygrywa ten, którego kula pokona dłuższą drogę.

 

3. Małe kulki ulepione z gazety można kłaść na dłonie i zdmuchiwać.

 

4. Z gazety można wyciąć grzebień i … dmuchać. Powiewające „zęby” są motywatorem dla uczniów.

 

5. Nagłówki artykułów można wyciąć (założę się, że 3/4 z nich można wykorzystać do różnicowania głosek dentalizowanych) i rozdzielić wśród uczniów w drodze losowania. Każdy uczeń czyta swoje nagłówki (proponuję wkleić do zeszytu).

 6. Zdjęcia z gazet mogą stać się puzzlami. Drużyny (najlepiej po dwie osoby) mają za zadanie odgadywanie zagadek (odpowiedzi zawierają ćwiczone głoski). Prawidłowa odpowiedź nagradzana jest puzzlem (inny obrazek dla każdej drużyny). Wygrywają ci, którzy pierwsi ułożą swoje puzzle.

 

7. Podczas nauki głoski w izolacji, warto łączyć ją z jej znakiem graficznym, literą. Litery odpowiadające ćwiczonej głosce, proponuję polecić wyszukać w gazecie i wyciąć ich tyle, by zapełnić tory, kamyczki, wagony, worek itp… (zastanówmy się, co potrafimy narysować:) lub po prostu poziomą linię. Następnie dziecko skacze palcem od literki do literki i potwarza głoskę w izolacji.

 

8. Kartki z gazety rozkładamy na podłodze wzdłuż sali. Dzieci skaczą po kartkach i na każdej z nich wymawiają określoną głoskę, sylabę, wybrane słowo.

 

9. Dzieci stoją nieruchomo w różnych miejscach sali w dużych odstępach między sobą. Każde z nich trzyma w ręku kartkę. Wybranej osobie zasłania się oczy. Prowadzący zabawę wyznacza cichym gestem osobę, która zaczyna giąć swoją kartkę. Osoba z zasłonięymi oczami ma za zadanie podejść w kierunku dźwięku.

10. Do zeszytu ucznia  można wkleić znaleziony obrazek i podpisać według aktualnego zapotrzebowania. Przykład wykorzystania zdjęcia z gazety codziennej do różnicowania głosek [r] – [l]:

 

Stoimy. Logopeda opowiada: Chcę Was dzisiaj zaprosić do zaczarowanej krainy, w której czeka na nas zadanie do wykonania.  Aby się nam to udało, musimy uruchomić wyobraźnię. Droga jest długa: najpierw idziemy pieszo (tupiemy). Jest nam zimno, więc chuchamy na ręce. Idziemy coraz szybciej, zaczynamy biec (biegniemy w miejscu, można kląskać). Rozglądamy się. Mija nas harcerka Hania (krzyknijmy „hej, Haniu!”). O, idzie też pan Henryk, hydraulik (powiedzmy mu „Dzień dobry”), obok nas przechodzi też mały piesek (powiedzmy „Hau hau„). Biegniemy dalej. Potykamy się o kamień i wywracamy (dzieci upadają na podłogę krzycząc: bach!). Jesteśmy na miejscu. Na trawie siedzi chomik. Właśnie rozpoczął poranną gimnastykę (pamiętajmy o prawidłowym akcencie: gimnastykę). Chomik zaprasza nas do wspólnych ćwiczeń. Chomik jest jeszcze zaspany, przeciąga się, a my unosimy języki do podniebienia przy otwartych ustach. Chomik ziewa, my też ziewamy. Sprawdza, czy wszystkie zęby są na swoim miejscu (dotykamy każdego zęba po kolei przy otwartych ustach), następnie oblizuje wargi na myśl o śniadaniu. Łapie się za brzuch – „Oj, głodny brzuch!’ (powtarzamy) i zaczyna jeść (naśladujemy żucie). Chomik je: (powtarzamy) chleb, marchew, herbatniki, popija wszystko herbatą. Ma pełne policzki jedzenia (nabieramy powietrza i robimy baloniki z policzków). Zadowolony chomik woła z radości na myśl o nowym dniu pełnym przygód: och! ach! ech! ych! oho ho! Myślę, że możemy już wrócić do naszej krainy. Zamykamy oczy i powtarzamy zaklęcie: ohohohohohoho, ehehehehehehe, uhuhuhuhuhuhu, yhyhyhyhyhyhy, honolulu, henelele, hinelili, hops.

2 3976
Cel gry:
* rozwój struktury budowanych zdań poprzez ćwiczenie wymyślania przysłówków i przymiotników;
* kupa śmiechu 😉
Gra dla minimum dwóch osób.
Zasady:
Wersja gabinetowa: Logopeda przygotowuje tekst krótkiego opowiadania, pozostawiając wolne miejsca na przysłówki i przymiotniki (we wszystkich możliwych pozycjach w zdaniu). Uczeń wymyśla brakujące części mowy tylko na podstawie pytań: jak? jaki? jaka? jakie? (nie zna treści opowiadania). Odczytywanie powstałego – zaznaczmy bezsensownego – tekstu wywołuje lawinę śmiechu.
Wersja grupowa: przysłówki i przymiotniki podają na zmianę wszystkie osoby biorące udział w grze. Największe emocje wywołują teksty, które dotyczą osób obecnych.


Przykładowy tekst na początek:

Wstałem dzisiaj ——————– (jak?), co przeważnie mi się nie zdarza. Po zjedzeniu ————————- (jakiego?) śniadania ——————— (jak?) wybiegłem z mojego ———————-(jakiego?) domu. Ku mojemu zdziwieniu na —————— (jakim?) ogrodzeniu naszego ——————– (jakiego?) sąsiada zobaczyłem wystające —————– (jakie?) uszy. Podszedłem —————– (jak?) do ogrodzenia i zajrzałem —————— (jak?) na ———————- (jakie?) podwórko ——————- (jakiego?) sąsiada. Mietek – bo tak nazywał się mój —————– (jaki?) sąsiad leżał właśnie na —————– (jakim?) leżaku w przebraniu ——————- (jakiego?) królika, a jego ——————- (jaki?) brat robił mu —————– (jak?) ————— (jakie?) zdjęcia. Wydałem z siebie nieśmiałe cha cha i już miałem pomachać naszym ————- (jakim?)sąsiadom, gdy zauważyłem, że moje —————- (jakie?) ręce są różowe, a królicze ————- (jakie?) uszy spadają mi na ————– (jakie?) ramiona. Ratunku! – krzyczałem ———————- (jak?), kiedy moja ———— (jaka?) mama próbowała mnie obudzić.

Kilka słów na koniec: grałam w tę grę przez wiele lat, będąc jeszcze w szkole podstawowej (chodziłam do ośmioklasowej:). Kojarzy mi się z Wisławą Szymborską – wydaje mi się, że to ona jest jej twórczynią. Oryginalny tytuł to: „Zielony trup”.