Tags Posts tagged with "terapia logopedyczna"

terapia logopedyczna

0 4275

W związku z faktem, iż do mojego zbioru pomocy dołączyły urocze pacynki, zmotywowałam się do wymyślenia nowych wierszyków. Dzisiejszy służy utrwalaniu głoski [sz] w wyrazach. Pacynka pełni rolę sepleniącego, którego to nasze dziecko ma za zadanie nauczyć mówić wspomnianą głoskę. Konieczne wydaje się opatrzenie słów obrazkami, aby nasz uczeń (pacjent?) właściwie je zrozumiał (przykładowo – szale, element garderoby, a nie sale, pomieszczenia). Po ilustracje odsyłam do Google grafika:)

Rymowanka w wersji tekstowej:
Mam problem taki –
Pomóż mi, proszę:
Naucz mnie mówić:
Safa oraz grosek.
Kłopot mi jeszcze
Sprawia czasami
Sal, sale, o salu,
Z salami.
Lecz to nie wszystko.
Problem mój bowiem
Dotyczy ponadto słów,
Które powiem:
Syja, snurek, selki, sary itp.

 

Pacynkę z grafiki znajdziesz tu.

 

1 4787

I odpowiedź na pytane: „Po co?”

Wklejam taki wierszyk na ostatnią stronę w zeszycie logopedycznym i po każdych zajęciach wpisuję z datą, co się danemu dziecku tego dnia udało. Skupiam się na małych sukcesach, bo pracuję z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną. One przeważnie dążą do unikania porażek, dlatego takie dowartościowanie przydaje im się. Rodzicom zresztą też. Ponadto – jest to też informacja dla rodziców na temat przebiegu terapii.

Pytanie:  Jesteśmy pod opieką logopedy od pół roku, nie widzę żadnej poprawy. Zajęcia raz w tygodniu po 30 min. Kiedy powinny być zauważalne postępy?

 

Pośrednią odpowiedź na pytanie udzieliłam tutaj. Jeśli logopeda jasno określa etapy planowanej terapii i swój plan działania (program), wówczas kontrolowanie postępów jest łatwe. Gorzej, jeśli nie komentuje tego, co robi, bo efekty w mowie spontanicznej nie są widoczne – czasem nawet po pół roku. Jeśli zatem rodzic nie wie, nad czym dokładnie pracuje logopeda (nie chodzi o założony efekt końcowy, czyli np. prawidłową wymowę głosek syczących, ale etapy pośrednie) i tylko w mowie potocznej dziecka stara się dostrzec zmiany, może się szybko rozczarować. Dlaczego?

Używanie nowo wprowadzonych głosek, a zwłaszcza nowych sposobów wypowiadania głosek (przy deformacjach, którym jest np. seplenienie międzyzębowe), w mowie spontanicznej jest ostatnim etapem terapii. W przypadku niektórych dzieci osiągnięcie go w pół roku, a zwłaszcza przy zajęciach rzadkich może się okazać niemożliwe. Ważne jest zatem, aby ćwiczyć codziennie z dzieckiem w domu – przynajmniej kilkanaście minut przy okazji codziennych sytuacji bądź o stałej porze (czasem warto przy lustrze). Ważny jest dobry kontakt z logopedą i uświadomienie sobie, co robi, po co, jakimi metodami i na czym one polegają. Jeśli to nie jest jasne, można pomyśleć o zmianie specjalisty, bo bez współpracy terapia logopedyczna będzie trwać znacznie dłużej.

0 2726
patrycjaWielokrotnie przejmowałam terapię logopedyczną po innym logopedzie, co stało się źródłem wielu refleksji. Kilkoma chcę się podzielić.

Refleksja nr 1: Rodzice nie wiedzą, co ich dziecko robi na zajęciach.

 
Zdarzyło mi się, że mama, którą poprosiłam o numer telefonu do ich drugiego logopedy, żeby zapytać o dotychczasową terapię, ucieszyła się, bo – jak powiedziała – „sama chętnie się dowie, co jej dziecko robi na zajęciach”. Dlaczego? Pani logopedka niechętnie odpowiadała na jej pytania, więc mama po jakimś czasie przestała pytać.
Rodzice często nie są wpuszczani za drzwi gabinetu, co zazwyczaj uzasadniane jest tym, że dziecko lepiej ćwiczy bez ich obecności. Często sami nie chcą uczestniczyć w zajęciach, żeby zagospodarowany czas poświęcić na wypicie kawy, szybkie zakupy czy przeczytanie gazety.
Które rozwiązanie jest lepsze? To prawda, że niektóre dzieci lepiej zachowują się bez rodziców. To prawda, że czasem rodzice bardziej przeszkadzają niż pomagają. Uważam jednak, że rodzice powinni – jeśli nie zawsze – to, jeśli to możliwe, przynajmniej raz na kilka tygodni, uczestniczyć w zajęciach. Po co? Na przykład po to, żeby wiedzieć, jak ćwiczyć z dzieckiem w domu. Sam komentarz logopedy może się okazać niewystarczający. Po to też, żeby z większą świadomością uczestniczyć w terapii dziecka i brać współodpowiedzialność za jej powodzenie.

Refleksja nr 2: Rodzice mylą cele terapii ze sposobami ich realizacji

Każde działanie pedagogiczne ma jakiś cel. To on jest najważniejszy na każdych zajęciach i to jego osiągnięcie warunkuje dobór ćwiczeń. Sformułowanie celów terapii wynika z diagnozy. Cele powinny być jasne, mierzalne i realne. Jaki z tego wniosek wypływa dla rodziców? Warto wiedzieć, co sobie założył logopeda – jakie są cele terapii – żeby świadomie oceniać jej skuteczność.Kiedyś jedna mama na pytanie o to, co ćwiczyli z poprzednim logopedą (w domyśle: jaki problem miało dziecko i jakie cele realizował logopeda), odpowiedziała: „Robiliśmy o tak: <demonstracja kląskania> i tak <nadymanie policzków> i tak….”. Mama nie znała jednak odpowiedzi na pytanie: po co to robili?

Szczerze mówiąc, chyba się nigdy nie spotkałam z tym, żeby rodzic znał cele poprzedniej terapii, o ile nie była to kwestia oczywista i mało złożona, jak np. wywołanie i utrwalenie głoski [r].
Z drugiej strony spotkałam się też z typem rodziców negujących sens zalecanych ćwiczeń. Przykładowo – zapisałam w zeszycie jednemu z uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, zadanie domowe. Chciałam, aby wybrał z pokoju kilka rzeczy, pooglądał je, podotykał, powąchał itp, a następnie określił z pomocą rodzica, jakie one są (duże, małe, cienkie, grube, śliskie itd….). Mama stwierdziła, że zadanie wykracza poza jego możliwości, bo on się w ten sposób nie nauczy żadnego przymiotnika. Zdziwiona, zapytałam, dlaczego tak uważa. Usłyszałam, że ona musiałaby najpierw zgromadzić 20 przedmiotów o jednej cesze, np. dużych,  i pokazać, że one wszystkie są duże, to wtedy może by zapamiętał, co to znaczy duży. I odmówiła wykonania zadania…

Refleksja nr 3: Zaufanie – potrzebne, ślepe zaufanie – szkodliwe

 
Zaufanie do specjalisty jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia sukcesu w terapii, ale wydaje mi się – że ślepe zaufanie może być tragiczniejsze w skutkach niż jego brak. Jeden terapeuta nie jest wszystkowiedzącym guru. Czasem warto skonsultować się z wieloma specjalistami i świadomie wybrać metody terapii.
Nawiasem mówiąc, spotkałam się z tym, że rodzice tak twardo trzymali się zaleceń jakiegoś specjalisty, że nie dość, że nie zmieniali żadnego szczegółu w wykonywanych ćwiczeniach, to nie wprowadzali nowych bez zgody swojego terapeuty. Przykładowo – pani terapeutka kazała układać wieżę z 5 klocków, ale o budowę wieży z 6 – rodzice pytali już o zgodę.
Jakie refleksje mieli logopedzi przejmujący „moje” dzieci? Może się kiedyś podzielą 😀

3 5932
Rysunki z paluszka nie są moim pomysłem. Widziałam kiedyś podobne w Internecie (nie pamiętam już gdzie dokładnie). Z pomysłu skorzystałam podczas malowania farbami z moim osobistym przedszkolakiem. Głowy stworków są zatem odbiciem Kacpra palców. Frajdę miał i on, i ja;)
Nie byłabym sobą, gdybym nie wymyśliła, na jaką logopedyczną pomoc można nasze ludziki przerobić. I wymyśliłam. 
Przedstawiam Wam 14 Stworków-z-Paluszka. Karty służą do różnicowania głosek [r] – [l] w wyrazach i zdaniach.

Pomysły na wykorzystanie stworków:
1. Bajka

Dawno, dawno temu w odległej krainie, Turlistanie, mieszkał książę Turlisław z żoną Petronelą. Na dworze przebywały także królewny: Arleta, Klara, Marlena, Karolina oraz książęta Berlinek i Gralian. Pewnego razu na dwór przybył tajemniczy gość – Rudolf. Frywolitka, dworska wróżka, wyczuła złe zamiary czarodzieja. Rudolf chciał przejąć władzę nad królestwem. Podczas hucznego przyjęcia stanął na środku sali balowej i zaczął wypowiadać zaklęcie:  „turli – turli – turli – tarla. Tartla, tartla, tartla, tartla”. Goście zahipnotyzowani powtórzyli za Rudolfem: „turli – turli – turli – tarla. Tartla, tartla, tartla, tartla”. Jedynie Frywolitka nie uległa złym czarom. Wybiegła z zamku w poszukiwaniu wsparcia. Miała dużo szczęścia – spotkała Karola, swojego bratanka, przyuczającego się do zawodu magika. Mogli połączyć swoje moce i pokonać złego Rudolfa. Wrócili na przyjęcie i skierowali zaklęcie w stronę Rudolfa: „trele – morele, trele – morele, rala – rala, rele – rele, prum – plum, bęc”. Uczestnicy balu obudzili się z hipnozy, a przestraszony Rudolf uciekł oknem do swojej krainy. Nigdy więcej nie próbował przejmować władzy nad królestwem.

W wersji graficznej:

2. Powtarzanie zdań
Klara bardzo lubi Karolinę.
Alfred ma kolorowe okulary.
Marlena turla kulę śniegu.
itd…
3. Opowieści o konkretnych stworkach

Przedstawiamy stworki (mieszkające w zaczarowanej krainie Turlistanie) i przy okazji powtarzamy ich imiona. Dziecko może wybrać jednego ludzika, a logopeda opowiedzieć o nim historię.
np.:
Berlinek jest stworkiem, który bardzo lubi śpiewać. Jego ulubioną piosenką jest ta, którą sam wymyślił. Zaśpiewasz razem z nim? Tralalalala, trelelelele, trylylylyly, trululululu, trylitrylili….
4. Tworzymy pytania

Ćwiczymy formę Wołacza. Kierujemy do Stworka pytania, np.
– Alfredzie, wytrzesz kurze? (aż chce się skończyć: a gdzie ta kura, panie hrabio;)
– Marleno, pójdziesz ze mną na spacer?
Przy okazji ciekawa jestem, czy sami używacie Wołacza na co dzień. Ja tylko w stosunku do niektórych imion – takich, które nie brzmią arystokratycznie i ironicznie w tym przypadku. O ile forma Kasiu, Zosiu, Aniu itp… brzmi dla mnie naturalnie, o tyle – Piotrze, Magdo, Tadeuszu, Przemku już nie. Gdyby ktoś powiedział do mnie: „Patrycjo”, pomyślałabym, że mnie nie lubi;)
Myślę jednak, że warto uświadomić dzieci odnośnie prawidłowej formy – zanim Wołacz zginie śmiercią naturalną. Internet mu w tym pomaga. Pamiętam lekcję języka polskiego w szkole podstawowej, kiedy uczyliśmy się odmiany nazwisk – pan Kuca, pani Kucowa, panna Kucanka – a ja siedziałam pełna złości i powtarzałam sobie w myślach: „Przecież tak nikt nie mówi”. Wołaczowi wróżę podobną karierę;)

Do łatwego skopiowania:

„Pięć palców”
Pięć palców dla mnie zadanie miało.
Powtarzać kazały – ale się działo!
Zaczął ten pierwszy donośnym głosem.
Powtórzcie za nim, proszę:
„sa sa sa sa sa”
Drugi odważnie podniósł swą głowę,
by usłyszano paluszka mowę:
„so so so so so”
Trzeci największy, ale nieśmiały
szepnął pod nosem takie banały:
„se se se se se”
Czwartego słychać aż od sąsiada
Otwiera buzię i gada, i gada:
„su su su su su”
Piąty z uśmiechem od ucha do ucha-
wiedział, że każdy go teraz słucha:
„sy sy sy sy sy”
Koniec już bliski, a teraz, proszę
krzyknijmy razem donośnym głosem:
„sa, so, se, su, sy”
Wierszyk można wykorzystać także do innych celów. W miejsce sylab z [s] da się wstawić to, co akurat jest nam potrzebne;) Mam nadzieję, że się komuś przyda.
Drzewo z łapkami zrobiliśmy wczoraj z Kacprem – inspiracją było podobne, widziane w internecie (nie pamiętam już gdzie).

1 5745
Trafiłam kiedyś na rysowany wierszyk, w którym z kiełbasy, jajek, grzebienia i tym podobnych przedmiotów powstał „człowieczek”. Wykorzystywałam go często do utrwalania głosek szumiących. Kiedy potrzebowałam na szybko wymyślić zadanie / zabawę / coś, co zawierałoby głoskę [ś] w nagłosie, zainspirowana wspomnianym wierszykiem, wymyśliłam takiego oto ludzika (na rym zabrakło już czasu;):

Tak wygląda mój ludzik:
Taki podpisany ludzik jest informacją dla rodziców, jakie wyrazy warto przećwiczyć z dzieckiem w domu.

 A ten tutaj – to ludzik pięcioletniej Julki.

Do łatwego skopiowania:

Nie każdy konik – polny….

W świecie, w którym od plotek jest brudno,
trudno być ślimakiem i osiołkiem trudno.
Ściskając gazetę, przełknął nieśmiało ślinę,
ślimak, ten, któremu dorabiają „gębę”, znaczy się: minę:
„Uśmiechnąć się można dzisiaj” –
powiedział do osiołka Zdzisia.
I dodał jeszcze: „Wiecie…”
pokazując nagłówek w gazecie:
„Czy styczeń, czy luty,
Czy marzec, czy kwiecień –
Ślimaki wolno
Chodzą po świecie.”
– Nie każdy ślimak powolny,
nie każdy konik – polny,
nie każdy osioł uparty.
– Masz rację, osiołku,
plotki to nie żarty!
w wersji .pdf z pytaniami do utrwalania głoski [ś]
TUTAJ

4 4760

Wersja 1: Rysuje logopeda

– Narysuję ci potworka, chcesz?
– Tak! Tak! Super! Rewelacja!

Taka reakcja dziecka byłaby pożądana, jednakże mniejszy zachwyt też mile widziany. Propozycja rysowania ma być podstępnym sposobem na przemycenie słów zawierających utrwalane głoski. Logopeda dorysowuje potworkowi takie elementy, które spełnią założony przez niego cel. Jeśli utrwalamy głoski tylnojęzykowe [k], [g] możemy narysować, na przykład: nogi, kolana, głowę, uszka, nosek, oko, piegi, kapelusz, piórko w kapeluszu, paznokcie itd… Jak wprowadzić mówienie? „Zgaduj, co teraz rysuję”, a na koniec „Opowiedz, jak wygląda potworek”.

Wersja 2: Rysuje samo dziecko (ew. na zmianę z logopedą)
W tej wersji, dla starszych dzieci, które już coś narysować potrafią, proponuję rysowanie samodzielne lub na zmianę z logopedą ( w celu przyspieszenia;). Aby przemycić konkretne słowa, można przygotować listę wyrazów (lub rysunków), które trzeba potworkowi narysować.
Wersja 3: Rysuje dwoje lub więcej dzieci (zajęcia grupowe)
Umawiamy się, że zdobywamy punkty za narysowanie elementów zawierających jakąś umówioną głoskę bądź głoski. Wygrywa ten, kto zdobędzie więcej punktów. Rysunek wieszamy do podziwiania. Jako efekt wspólnej pracy powinien wzbudzić emocje.

Znalazłam dziś „Katalog mody” zrobiony przez moją młodszą siostrę 14 lat temu. Jak widać na okładce – stylizacje przewidziane na okres: wiosna – lato;)
Z sentymentem patrzyłam na pożółknięte kartki i wspominałam zabawy z kilkuletnią Piłi. Pomyślałam, że pomysł na zrobienie takiego katalogu można wykorzystać na zajęciach logopedycznych. Tworzenie katalogu jest okazją nie tylko do dobrej zabawy, ale także do tego, by na przykład:
– rozwijać słownictwo związane z ubiorem, częściami ciała;
– ćwiczyć budowanie zdań;
– doskonalić umiejętność wycinania nożyczkami (koordynacja wzrokowo – ruchowa);
– utrwalać głoski, jeśli odpowiednio dobierzemy materiał (może się przydać np. przy głoskach tylnojęzykowych [k], [g], [x]  „ch”, których jest dużo w nazwach części ciała (głowa, kolana, brzuch, nogi, rączki, stópki, oczka, uszka, paluchy <paluszki?>,  piegi, policzki itd… );
– ćwiczyć chwyt pisarski poprzez dorysowywanie głowy (owal), oczu (dwie kropki), nosa (pionowa kreska) czy ust (pozioma kreska lub „banan”).

Przykładowa pani u góry może być okazją do utrwalania głoski [s], z uwagi na to, iż ma na sobie sukienkę  i mogłaby się nazywać Sabiną. Rozmowa z twórcą stylizacji dotyczyć może także włosów, wąskich ust, wzrostu (wysoka?) itp… Okazja do improwizacji:)
Gdyby twórca stylizacji (och! jak mnie to słowo denerwuje) był na etapie różnicowania głosek szumiących z syczącymi, można poprosić o powtórzenie połączeń: koszulka w czerwono – białe pasy, spodnie z zatrzaskami, czarne buty z żółtymi sznurówkami, żółty kapelusz, szare spodnie, wąskie, czarne spodnie, czerwone usta itd… Wymyślić można naprawdę dużo.

Pani powyżej straciła włosy, więc musiałam jej dorobić;)

A to moja ulubiona strona!

Zwróćcie uwagę na ciekawy sposób rysowania palców.

I jak Wam się podoba? 😉

Trzy kwestie, które wydają mi się być najważniejsze:

1) Nie wymawiamy słów doliterowo (wymowa ortograficzna). W języku polskim zachodzi wiele zjawisk, które sprawiają, że wyrazów nie wymawiamy tak jak piszemy, np.
* Ubezdźwięcznienia
Słowo 'krzew’ zawiera dwuznak „rz” i literę „w”,  których nie słychać w wymowie. Mówimy [kszef]. „Rz” straciło swoją dźwięczność pod wpływem bezdźwięcznego „k”. Sytuacja z „w” w wygłosie wygląda tak, że wszystkie głoski dźwięczne tracą dźwięczność na końcu wyrazu. Nie mówimy zatem: [kominiarz] tylko [kominiasz].
* Udźwięcznienia
Przykładowo – mówimy [proźba] pomimo zapisu 'prośba’. Bezdźwięczne „ś” uległo wpływowi dźwięcznego „b”.
* Samogłoska [ę] na końcu czasowników w I osobie liczby pojedynczej nie brzmi jak [eł]. Można wymówić ją z półnosowością, czego ja osobiście nie potrafię, lub jak [e]. Mówimy zatem: [prosze] a nie: [prosz]. Często spotykana jest także wymową [ą] jako [om], np. „Jestem fajnom dziewczynom”. Jest to błąd wymowy, a nie wada, więc z założenia logopedia się nimi nie zajmuje. Ale nie można przejść obojętnie wobec takiej wymowy. Ucho usycha, po prostu! Wymowa pozbawiona nosowości w przypadku [ą], czyli np.”Oni ido” najczęściej ma pochodzenie gwarowe.
2) Jeśli dziecko nauczy się wymawiać głoskę w izolacji, np. [sz], to nie wymagamy od niego używania jej od razu w słowach. To nie jest taka prosta droga. (Mnie osobiście zdarzyło się tylko dwa razy, by wprowadzonej głoski dziecko używało od razu we wszystkich słowach. Dotyczyło to bardzo charakterystycznej głoski [r] – jest drżąca, przez co łatwo zauważalna.) Logopeda nie zapisze dziecku lekarstwa, które uleczy go z wady mowy i po sprawie. Terapia może trwać kilka miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet lat. O ile, wywołanie głosek bywa sprawą przeważnie łatwą, o tyle ich utrwalanie jest już procesem dłuższym i nie może obyć się bez zaangażowania w terapię rodziców /opiekunów.
3) Zła wymowa dzieci nie wynika z ich „niechcenia”. Spotkałam się wielokrotnie z opinią rodziców, którzy twierdzili, że ich dziecko nie mówi dobrze, bo mu się nie chce. Wprawdzie skupienie uwagi na mówieniu, ma znaczenie przy prawidłowej realizacji głosek (przy jąkaniu przeciwnie – odwraca się uwagę od mówienia), ale przeważnie oburzenie rodziców wynika z niezrozumienia problemu ich dziecka. Jeśli powiemy dziecku: „Powiedz: rrrr”, a ono nie powtórzy, to nie będzie to wynikać z jego niechęci, ale zwykle z niemocy.
Skąd owa niemoc może wynikać? Przede wszystkim, dziecko musi słyszeć, że dany dźwięk istnieje w języku polskim. Musi go różnicować słuchowo z innymi podobnymi głoskami (w przypadku [r] z [l] i [j]). Pomyślmy o angielskich samogłoskach – dopiero osłuchanie się z nimi pozwoli na ich rozróżnienie. Jeśli w innym języku występuje głoska, której nie ma w naszym, możemy mieć kłopot z jej „usłyszeniem”. Tak samo dzieci nie rodzą się z ukształowanym słuchem fonematycznym. 
Kolejną przyczyną wadliwej wymowy może być brak pomysłu, jak ułożyć język, wargi, by dany dźwięk zrealizować. Terapia takich dzieci przebiega przeważnie szybko.
Prawidłową realizację głosek mogą utrudniać, niekiedy wręcz uniemożliwiać, wady anatomiczne w obrębie narządów mowy. Zbyt krótkie wędzidełko, na przykład, utrudnia uniesienie języka do góry, co skutkuje wadliwą wymową głosek [sz], [ż], [cz], [dż], [r].
Niemoc może kryć się także w małej sprawności języka czy warg. Tak jak my możemy mieć słabe mięśnie brzucha i problem ze zrobieniem „brzuszków”, tak dziecko może mieć problem z uniesieniem języka do podniebienia.
Zdarzyć się także może, że ów problem wynika nie tyle ze sprawności, co braku uświadomienia sobie, co język robi w danej chwili – taki brak kontroli nad własnym językiem. Jeden z moich uczniów nie potrafił bez kontroli wzrokowej wysunąć języka! I proszę mi uwierzyć – nie z lenistwa.
Poleciłabym zatem odrobinę wyrozumiałości względem dzieci podczas mozolnych ćwiczeń domowych, zalecanych przez logopedę.

P.S. Co dodalibyście od siebie?

0 23206


Biedronka

Obudziła się biedronka
głodna, że aż strach,
więc najadła się tych kropek,
co na skrzydłach ma.

Siedzi w trawie przestraszona,
problem swój rozważa.
Co tu robić?” – myśli ona –
Może by tak do lekarza?”.

Idzie Franek, idzie Krysia,
Bronek i Gabrysia,
trawa niska, a mnie widać
bez kropeczek dzisiaj.”



Niczym na golasa
Siedzi smutna w trawie.
bez kropek – zaznaczam –
Biedronka przy kawie.

Ratunku, ratunku” –
prośbę ma biedronka –
Jak mnie tak zobaczą –
Wstydu pełna łąka.

Prędko, prędko, drodzy moi,
brkredki proszę –
kropki się rysuje
tak samo jak groszek.”

Pobierz wierszyk w formacie .pdf :


  A może samą biedronkę?

 lub w kolorze:


Logopeda opowiada: Wybieramy się dzisiaj do wesołego miasteczka. Idziemy pieszo alejką (tupiemy). Drzewa szumią: szszszsz (rękami machamy nad głową). Zaczynamy podskakiwać: prawy łokieć do lewego kolana, lewy do prawego. Lecimy samolotem (żżżżż) (ruch głowy od lewej do prawej strony), jedziemy pociągiem (czczczczcz) (głowa kiwa się: góra – dół) i na koniec samochodem: dżdżdż. Jesteśmy już na miejscu. 
*Najpierw idziemy na huśtawki (język „huśta” się od jednego do drugiego kącika ust),
* potem wsiadamy do karuzeli (język oblizuje wargi przy otwartych szeroko ustach),
* na koniki (kląskanie, parskanie),
* zjeżdżalnię (język unosi się w stronę nosa, po czym „zjeżdża” w dół).
Na koniec rozpalamy ognisko i śpiewamy: lalalala, lololo, lelele, lululu, lilili (przy otwartych ustach, broda się nie rusza).
Zmęczeni, wracamy z wesołego miasteczka (tupiemy). O! Patrzcie! Skrzaty. Jeśli będziemy cicho, to może ich nie spłoszymy. Skrzaty rozmawiają w swoim języku. Spróbujmy mówić tak jak one. Posłuchajmy, co mówi pierwszy. Powiedział: bla ble bla ble… (powtarzamy), drugi: tdn, tdn, tdn…(powtarzamy), trzeci: lelum polelum, lelum polelum…(powtarzamy). Cichutko na paluszkach idziemy dalej. O! Patrzcie, konie! Wsiadamy na nie i jedziemy: patataj, patataj (powtarzamy). Zmieniamy środek transportu. Teraz jedziemy na drewnianych wózkach: dddd (dziąsłowe). A teraz kolejką liniową: żżżżż.  Dotarliśmy do domu. Witają nas rodzice (całusy). Zmęczeni dniem, zasypiamy.