Tags Posts tagged with "program terapii logopedycznej"

program terapii logopedycznej

0 8025

cel

Kluczem do sukcesu w realizacji planów nie jest oczekiwanie na spełnienie marzeń, ale skuteczne sformułowanie celów i realny plan ich realizacji. Wiedzą o tym trenerzy rozwoju osobistego, niekoniecznie nauczyciel czy terapeuta. Studenci, którzy na praktykach pedagogicznych, zmuszani są do pisania konspektów lekcji przeżywają stany wielkiego niezrozumienia: a po co? Sama takie przeżyłam, a znaczenie celów odkryłam dopiero wówczas, kiedy zaczęłam pracować z dziećmi z głębszą niepełnosprawnością intelektualną oraz przy okazji dzięki zainteresowaniu rozwojem osobistym. Swoje refleksje dotyczące sposobów formułowania skutecznych celów w terapii i edukacji omówię, wykorzystując akronim Marcina Kijaka „PROJEKT SUKCES”[1] [2] (nieznacznie go modyfikując).

Jaki ma być cel terapeutyczny?

P=POZYTYWNY

Tak jak diagnoza powinna być pozytywna (piszemy, co dziecko robi, umie, a nie to, czego jeszcze nie zdążyło opanować), tak i sformułowane cele mają większą szansę na realizację, jeśli uniknie się słowa „nie”. Nie piszemy zatem w programie, że dziecko nie kopie już kolegi podczas lekcji, ale formułujemy zachowanie oczekiwane, czyli odpowiadamy na pytanie: co robi? Np. podczas lekcji uważnie słucha nauczyciela, jego ręce leżą na blacie stolika, a nogi dotykają podłogi. Podobnie w logopedii: skupiamy się na zachowaniu oczekiwanym, a nie na tym, czego nie chcemy. Tak jak w diagnozie zamiast „Nie ma utrwalonych głosek szumiących w mowie spontanicznej” lepiej napisać „Ma utrwalone głoski szumiące w mowie kontrolowanej”, tak i przy formułowaniu celów „myślimy pozytywnie”, co jest też przejawem naszego stosunku do konkretnego dziecka/ucznia.

W publikacjach z zakresu rozwoju osobistego pozytywne formułowanie myśli odnosi się do prawa przyciągania (przyciągamy to, o czym myślimy) i sposobu, w jaki działa nasz mózg. Kiedy słyszymy zdanie: „Nie myśl o zielonym słoniu”, nasza wyobraźnia takowego akurat stwarza. Skupiając zatem cele terapeutyczne wokół tego, co chcemy osiągnąć (a nie tego, czego nie chcemy, tj. tego, co jest do wyeliminowania) mamy większą szansę powodzenia.

R=REALNY

Planując oddziaływania warto wziąć pod uwagę ramy czasowe zajęć, poziom zaangażowania rodziców (oraz nasz również) i możliwości dziecka. Lepiej zaplanować mniej, ale dokładnie. Nierealnym celem będzie, np. wywołanie i utrwalenie głosek szumiących u dziecka z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym w ciągu pół roku. To jest akurat mój osobisty błąd w prognozowaniu z dawnych czasów. Pół roku zajęło mi z uczniem, o którym myślę, samo usprawnienie języka (w tym pionizacja) i wywołanie głoski w izolacji. Po tym doświadczeniu poszłam na studia podyplomowe z oligofrenopedagogiki, co znacząco zmieniło moje podejście i oczekiwania w stosunku do uczniów z niepełnosprawnością intelektualną.

O=OPISANY

Cel nie istnieje, jeśli nie zostanie zapisany. Sama przekonałam się wielokrotnie o ulotności pamięci. Zapisanie celu pozwala na dokładne zmierzenie się z jego sensem. Zapisany cel „pilnuje” nas, by trzymać się obranej drogi. Poza tym, zapisania celów wymaga się jako jednego z elementów programu terapeutycznego.

J=JAKIE ZASOBY (MASZ JUŻ TERAZ?)

Zasoby, jakimi dysponować może terapeuta to wiedza, doświadczenie, uprawnienia, zdolności, a także konkretne pomoce czy programy. Jeśli naszym pacjentem jest osoba z dyzartrią o nasileniu głębokim, zasobami, które mają znaczenie mogą być: wiedza na temat dyzartrii, technik karmienia, masażu, technik relaksacji, zdolności do obsługi programów i aplikacji AAC. Myślę, że skupienie się na próbach uzyskania mowy werbalnej w przypadku takiego pacjenta byłoby stratą czasu, jeśli logopeda nie wie nic o komunikacji alternatywnej, zasobem, jaki powinien uzupełnić jest wiedza w tym zakresie.

E=EKSCYTUJĄCY

Ekscytacja jest ważna i u terapeuty, i dziecka. Jeśli nudzi się którekolwiek z nich, obniża to prawdopodobieństwo sukcesu terapeutycznego. Podzielenie się z dzieckiem celem, jaki chcemy osiągnąć, wpływa na jego motywację. Sposób, w jaki to zrobimy, dostosowany musi być do możliwości poznawczych małego pacjenta. Czy nie brzmi ekscytująco informacja: „Dzisiaj będziemy tropić złodziei.”, pokazując dziecku kartkę z ukrytymi przestępcami na rysunku z wieloma detalami? (wyodrębnianie figury z tła, uwaga, cierpliwość itp).

Jeśli sami nie chcemy się zanudzić w pracy, stawianie sobie wyzwań terapeutycznych (i zawarcie ich w programie) w dużym stopniu przed tym chroni. Zamiast planować po raz setny w swoim życiu stosowanie jakiejś metody tylko dlatego, że jest nam najlepiej znana, warto zainteresować się innymi, które zaprowadzą nas do tego samego celu być może szybciej.

Ekscytację w dużym stopniu zabić może pracodawca, narzucając określone metody (My tu stosujemy tylko PCS) lub wartości (Dążymy do tego, by nasi podopieczni byli bezwzględnie posłuszni, znali swoje miejsce i szanowali swoich nauczycieli).

K=KONKRETNY

Cel z kategorii: „Mówi lepiej” to żaden cel. Ma być konkret, z którego można się rozliczyć: „Wypowiada głoski szumiące w mowie spontanicznej, różnicuje je z innymi dentalizowanymi, głoska [r] wywołana jest w grupach spółgłoskowych [td] i [dr].”

Sformułowanie celu w postaci: „W mowie potocznej posługuje się zdaniami prostymi rozwiniętymi” dostarcza konkretnej informacji: celem są zdania proste rozwinięte. Jest się z czego rozliczyć. Takie sformułowanie celu jest uczciwe wobec rodziców, zwłaszcza w sytuacji gdy płacą za terapię. Za nieosiągnięcie celu nie wolno winić dziecka. Brak sukcesu jest raczej błędem terapeuty (złe prognozowanie, źle dobrane metody itd.).

T=TERAŹNIEJSZY

Cele formułujemy w czasie teraźniejszym. Nie wiem, dlaczego tak robią nauczyciele (niektórzy pewnie dlatego, że tak kazano na metodyce, ale po co – to już pytanie-zagadka), ale wiem, jak argumentuje się ten zwyczaj w rozwoju osobistym. Dla podświadomości przyszłość jest zawsze tylko przyszłością.

S=SENSOWNY

„Usuwanie naleciałości gwarowych” u kilkunastoletniej osoby z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu znacznym (autentyk!) jest nielogiczne z kilku powodów. Po pierwsze: taka osoba ma szczęście, że w ogóle mówi, a czepianie się jakości uważam za przejaw braku zdrowego rozsądku. Po drugie: gwary nie są przedmiotem zainteresowań logopedii, która każe różnicować wymowę gwarową od wad wymowy, aby tej pierwszej nie ruszać. Po trzecie: dialektolodzy biliby na alarm, że coś, co jest przez nich postrzegane jako dziedzictwo narodowe jest przez osobę z wyższym wykształceniem odbierane jako „coś negatywnego, do wyeliminowania”, podczas gdy oni walczą o ochronę tychże gwar.

Bezsensem jest dążenie do prawidłowej artykulacji u dzieci z umiarkowaną niepełnosprawnością intelektualną, bo ważniejsze, by umiały budować zdania (pragmatyka). Niezrozumiałe jest dla mnie uczenie rozpoznawania samogłosek u dzieci, które nie nawiązują pozawerbalnego nawet kontaktu z opiekunem. Nie uczyłabym wymieniać nazw miesięcy czy pór roku dziecka, które nie umie zakładać samodzielnie butów. Pytanie o to, co jest ważne dla samodzielnego funkcjonowania danej osoby na danym etapie życia, jest jednym z kluczowych. Drugie pytanie, które trzeba sobie zadać, dotyczy ważności celów. Nie zrobimy wszystkiego, więc ułożenie celów według znaczenia, jest konieczne. Pytanie: jeśli mamy dziecko trzyletnie z otwartymi ustami, śliniące się, oddychające przez usta, z nawracającym katarem, nie mówiące głoski [k], to oczywistym jest, że usuwamy w pierwszej kolejności problem odbijający się na zdrowiu, a nie czepiamy tego, że jakieś głoski dziecko nie wypowiada. Są i tacy (o zgrozo!), którzy takiemu dziecko zaproponowaliby naukę czytania, licząc na to, że ślinić przestanie się samo.

U=UJEMNE STRONY (KONSEKWENCJE)

Rozważając wybór celu, warto przeanalizować go pod kątem „skutków ubocznych”. Jeśli oczekujemy od trzylatka, że nie będzie przerywać dorosłym w ich rozmowie i tym bardziej komentować ich rozmowy (autentyk), możemy się spodziewać poważnych konsekwencji emocjonalnych u tego dziecka, łącznie z logofobią, obniżonym poczuciem własnej wartości i wycofaniem z kontaktów z dorosłymi. Ujemne strony ma też wiele metod terapii i technik postępowania, a co za tym idzie – wiążących się z nimi celów terapii.

Jeśli pani z tytułem profesora mówi, że nie będzie podążać za dzieckiem niepełnosprawnym, bo ją interesuje tylko norma i do takowej ma to dziecko dopchać, to ja, nie kryjąc oburzenia, spodziewam się u dziecka poddanego przez nią terapii skutków w postaci przeświadczenia o swojej beznadziejności (brak akceptacji), braku motywacji do mówienia (bo po co mówić do kogoś, kogo nie interesuje, co mam do powiedzenia – tu rozdźwięk między pracą nad mową a pracą nad komunikacją), wysokiego poziomu stresu (długotrwały wiadomo do czego prowadzi) itd. Wymieniać można długo.

K=KLAROWNY

Inaczej mówiąc: napisany tak, by nawet małe dziecko wiedziało, o co chodzi. Zawiłości w sformułowaniach nie służą komunikacji z rodzicami, a to oni są najbardziej zainteresowani programem terapii.

C=CZASOWY

Aby móc przekonać się, że obrana droga prowadzi do wyznaczonego celu, konieczna jest ewaluacja. Już przy formułowaniu celów warto rozważyć je pod kątem czasu, jaki dajemy sobie na ich realizację. W edukacji jest to zwykle okres roku szkolnego. Wpisanie do programu celu, który nie ma określonego czasu realizacji, nie mobilizuje terapeutów do pracy.  To tak jakby w ramach postanowienia noworocznego powiedzieć sobie: „Schudnę”. Zwykle nic z tego nie wynika.

E=EKOLOGICZNY

Marcin Kijak, używając słowa „ekologiczny” w kontekście celów, traktował je jako 'zgodny z normami i wartościami, nieszkodzący innym ludziom lub środowisku’. W kontekście pracy terapeuty dostrzegam konieczność przekonania o słuszności podjętej drogi (metody, techniki itp) lub przynajmniej gotowość na jej zmianę w sytuacji, gdy dostrzegamy, że nie przynosi efektów. Terapeucie jest potrzebna i wiara w to, co robi, i sceptycyzm, który pozwoli na świadome podejmowanie decyzji. Za najgorsze uważam ślepe zawierzenie swoim autorytetom, powiązane z rezygnacją z samodzielnego myślenia.

S=SZCZEGÓŁOWY

Im bardziej szczegółowy cel, tym większe prawdopodobieństwo sukcesu. Opisując dokładnie stan, jakiego się spodziewamy, możemy zaplanować najmniejsze kroki, które nam ułatwią jego realizację.

Wnioski dla rodziców

Warto rozmawiać z terapeutami o celach, które planują osiągnąć. Może się okazać, że celu nie ma (co się uda, to zobaczymy) albo pojawią się rozdźwięki w zakresie wartości – dość częste w przypadku terapii dzieci z autyzmem i opóźnionym rozwojem mowy. Muszę jeszcze dodać, że prognozowanie tempa terapii nie jest łatwe w przypadku dziecka, które się dopiero poznaje.

[1] Marcin Kijak, Sztuka wyznaczania i osiągania celów. Jak skutecznie wyznaczać swoje cele, tworzyć plany ich realizacji i skutecznie je osiągać, Wydawnictwo Złote Myśli, darmowy e-book

[2] Nawiasem mówiąc, większą wartość przypisuję nawet najgorszej jakości publikacjom z zakresu rozwoju osobistego niż najlepiej napisanemu podręcznikowi do metodyki. Metodycy (nie wszyscy!), których miałam okazję spotkać w swoim życiu, byli bowiem najnudniejszymi nauczycielami.

Inspiracją do napisania tego postu był mejl od czytelniczki, której dziecku z hipotonią nie zaproponowano na zajęciach logopedycznych żadnej formy przeciwdziałania skutkom tego stanu, ale za to uraczono nauką czytania. Takie przypadki skłaniają mnie do refleksji następującej: logopedzi powinni sobie darować naukę czytania i pisania (wszak to terapia pedagogiczna!), a zająć tym, co do nich należy. Zamiast więc jechać na kurs o tym, jak układać szeregi i uczyć kategoryzacji, bardziej zasadne wydałoby się dokształcenie w zakresie nauki karmienia, sposobów masażu twarzy czy wygaszania odruchów. A co niektórych jeszcze warto byłoby zapisać na kurs zdrowego rozsądku.