Tags Posts tagged with "zajęcia logopedyczne"

zajęcia logopedyczne

2 3053

Będzie stereotypowo, złośliwie, z przymrużeniem oka. Osobom emocjonalnie związanym z tematem, tj. rodzicom, czytanie postu się odradza, by zapobiec ewentualnym skutkom niepożądanym (złość, niezgoda, oburzenie, niepokój, niedowierzanie — właściwe podkreślić, ewentualnie dopisać) i tym samym uchronić autora postu od wdawania się w niepotrzebne nikomu dyskusje.

 Oto sześć najbardziej charakterystycznych typów rodziców, których dzieci uczęszczają na terapie, w tym do logopedy.

1. Rodzice dzieci z autyzmem 
Zdeterminowani, konsekwentni, oczytani we wszelkich zdobytych publikacjach na temat autyzmu, pewni siebie, ale też podatni na manipulację. Jeśli na ich drodze stanie jakiś guru z kategorii „uleczę-wasze-dziecko-tylko-odrzućcie wszystkie leki” — polecą za nim, by „dla dobra dziecka” (taki zwrot dokładany do każdego zdania), poświęcając swoje zdrowie, karierę, życie osobiste, ogólnie mówiąc: życie, walczyć o jego (dziecka) przyszłość. Co zastanawiające nie interesują ich inne terapie, metody, rozwiązania, a nie mając kompetencji, by obiektywnie ocenić proponowane im przez owego guru-terapeutę zalecenia, zdają się na swoją intuicję, padając często ofiarą marketingowych zagrywek.
2. Rodzic Słowem-Maluje-Lecz-Nie-Pracuje
Typ gaduły. Ma plan, dostrzega problem, ale brakuje mu cierpliwości i konsekwencji w działaniu. Podlega zasadzie: „Krowa, która dużo muczy, mało mleka daje.” Nie stosuje się do zaleceń domowych, szybko rezygnuje z terapii.
3. Rodzic Pomysłowy i problem z głowy
 
Ukierunkowany i zainspirowany teorią, odkrywa w sobie pokłady pomysłów na pomoce, gadżety, motywatory. Współdziała ze specjalistą i swoim dzieckiem, by osiągnąć zakładane cele, nie oceniając przy tym krytycznie starań swojej pociechy.
4. Pan/Pani Już-Natychmiast

Zakłada, iż deficyty, niepełnosprawności czy choroby jego dziecka uprawniają go do wszelkich form pomocy. Roszczeniowa postawa powoduje rozkazujący tryb wypowiedzi oraz omijanie trójpaku grzecznych słów: proszę, dziękuję, przepraszam. Na „Ja to muszę mieć na już!” reaguję „spowolnieniem psychoruchowym”.
5. Uniżony niegodny
Uniżony niegodny czuje się w kontakcie z terapeutą niekompetentny. Wynika to być może z relacji, do której przyzwyczaiła Polaków służba zdrowia i którą narzucają pacjentom lekarze. (Nawiasem mówiąc-ja sama niejednokrotnie w nią wchodzę zgodnie z regułą, iż przyjmujemy „gębę”, jaką narzucają nam inni. ) Jeśli dodatkowo nasz pracodawca wymaga noszenia fartucha, przyczynia się do spotęgowania respektu tego typu rodzica wobec nas. Zdarzyło mi się, że rodzic nie przekroczył drzwi, broniąc się tekstem: „Nie mam śmiałości…”.
6. Rodzic Pomyśli-Nie-Powie-A-Świat-Się-Dowie
Oczekiwania niesprecyzowane wprost bądź nieadekwatne do możliwości dziecka rodzić mogą niezadowolenie rodzica, który wyrazić je może nieprzychylną opinią wśród swoich znajomych. Dla specjalisty firmującego się własnym nazwiskiem będzie to większym ciosem niż takiego, którego chroni zakład pracy, np. szpital.

0 4047

W związku z faktem, iż do mojego zbioru pomocy dołączyły urocze pacynki, zmotywowałam się do wymyślenia nowych wierszyków. Dzisiejszy służy utrwalaniu głoski [sz] w wyrazach. Pacynka pełni rolę sepleniącego, którego to nasze dziecko ma za zadanie nauczyć mówić wspomnianą głoskę. Konieczne wydaje się opatrzenie słów obrazkami, aby nasz uczeń (pacjent?) właściwie je zrozumiał (przykładowo – szale, element garderoby, a nie sale, pomieszczenia). Po ilustracje odsyłam do Google grafika:)

Rymowanka w wersji tekstowej:
Mam problem taki –
Pomóż mi, proszę:
Naucz mnie mówić:
Safa oraz grosek.
Kłopot mi jeszcze
Sprawia czasami
Sal, sale, o salu,
Z salami.
Lecz to nie wszystko.
Problem mój bowiem
Dotyczy ponadto słów,
Które powiem:
Syja, snurek, selki, sary itp.

 

Pacynkę z grafiki znajdziesz tu.

 

1 4646

I odpowiedź na pytane: „Po co?”

Wklejam taki wierszyk na ostatnią stronę w zeszycie logopedycznym i po każdych zajęciach wpisuję z datą, co się danemu dziecku tego dnia udało. Skupiam się na małych sukcesach, bo pracuję z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną. One przeważnie dążą do unikania porażek, dlatego takie dowartościowanie przydaje im się. Rodzicom zresztą też. Ponadto – jest to też informacja dla rodziców na temat przebiegu terapii.

4 4591

Wersja 1: Rysuje logopeda

– Narysuję ci potworka, chcesz?
– Tak! Tak! Super! Rewelacja!

Taka reakcja dziecka byłaby pożądana, jednakże mniejszy zachwyt też mile widziany. Propozycja rysowania ma być podstępnym sposobem na przemycenie słów zawierających utrwalane głoski. Logopeda dorysowuje potworkowi takie elementy, które spełnią założony przez niego cel. Jeśli utrwalamy głoski tylnojęzykowe [k], [g] możemy narysować, na przykład: nogi, kolana, głowę, uszka, nosek, oko, piegi, kapelusz, piórko w kapeluszu, paznokcie itd… Jak wprowadzić mówienie? „Zgaduj, co teraz rysuję”, a na koniec „Opowiedz, jak wygląda potworek”.

Wersja 2: Rysuje samo dziecko (ew. na zmianę z logopedą)
W tej wersji, dla starszych dzieci, które już coś narysować potrafią, proponuję rysowanie samodzielne lub na zmianę z logopedą ( w celu przyspieszenia;). Aby przemycić konkretne słowa, można przygotować listę wyrazów (lub rysunków), które trzeba potworkowi narysować.
Wersja 3: Rysuje dwoje lub więcej dzieci (zajęcia grupowe)
Umawiamy się, że zdobywamy punkty za narysowanie elementów zawierających jakąś umówioną głoskę bądź głoski. Wygrywa ten, kto zdobędzie więcej punktów. Rysunek wieszamy do podziwiania. Jako efekt wspólnej pracy powinien wzbudzić emocje.

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył sobie pewien zupełnie normalny chłopiec. Szymek, bo tak miał na imię, nie lubił mówić. Miał strasznie dużo do powiedzenia, ale wstydził się, że wymówi jakieś słowo źle. Nie potrafił bowiem wypowiedzieć dźwięku „sz”. Kiedy chciał naśladować szum drzew i wydobyć z siebie donośne: szszszsz, z jego ust wydobywął się syk węża: ssssssss. Zamiast szafy w pokoju, miał safę, zamiast szalika – salik, zamiast szynki na kanapce – synkę. Szymek miał dość  seplenienia, więc postanowił udać się po pomoc do wróżki Lodzi, znanej w całym królestwie z uczenia ładnej mowy. Wsiał na swego rumaka i pojechał : <kląskanie>. Jechał cały dzień <kląskanie>. Kiedy się zmęczył, zsiadł z rumaka i położył się spać. Obudził go dziwny szmer: szszszszsz. Po ciemku zaczął się przeciągać <wyciągamy język w stronę nosa>. Szmer się powtórzył: szszszsz. Zaciekawiony szedł w kierunku odgłosów. <tupu tupu> Zaczynało się już przejaśniać. Za płotkiem zobaczył niewielki pagórek  „To jakieś zaczarowane miejsce” – pomyślał. A my takie zaczarowane miejsce znajdźmy w naszej buzi. Zęby są płotkiem. Dotknijmy je językiem. Za górnymi zębami szukajmy w buzi pagórka. Jest? No to super. Szymek zorientował się, że odgłosy dochodziły z pagórka. Najpierw zaczął pukać. „Czy ktoś tam jest? Puk, puk.” A my pukajmy językiem o nasz zaczarowany pagórek. Otwieram buzię i pukamy. Musimy uważać na brodę, żeby się nie ruszała. Pagórek milczał. Szymek zaczął go głaskać. A my głaszczemy językiem nasz pagórek. Nagle chłopiec usłyszał kolejne podejrzane odgłosy. „UUUUUUUUUUUU” <powtarzamy> „OOOOOO” <powtarzamy>. Z pagórka wyskoczyła zielona żabka. „Mam dla Ciebie kilka zadań” – powiedziała – „Jeśli wszystkie wykonasz, zaprowadzę cię do wróżki Lodzi”. Szymek uradowany poprosił o zadania. „Zadanie pierwsze” – powiedziała żabka – „wygląda tak: oblizujemy językiem górne zęby. Super. Teraz dotykamy ząbki, każdeo po kolei – skaczemy od jednego ząbka do drugiego jak wiewiórka po drzewach. Świetnie. Kolejne zadanie: oblizujemy górną wargę. Brawo. Robimy dzióbek. Wysuwamy wargi do przodu. A teraz na zmianę: dzióbek – uśmiech. Rewelacja. Jesteś gotowy, by zobaczyć się z wróżką Lodzią.”

Szymek był bardzo ciekawy, jak wygląda wróżka. Troszeczkę się denerwował, więc powtórzył zadania, które robił razem z żabką: oblizał górne zęby, dotknął każdego po kolei, oblizał górną wargę, zrobił dzióbek i na zmianę – dzióbek – uśmiech. Był z siebie bardzo zadowolony, chciał już zobaczyć wróżkę.
„Witaj, Szymku” – powiedziała miła pani w zwiewnej sukni. – „Mam dla Ciebie zadanie: pamiętasz, gdzie w twojej buzi jest zaczarowany pagórek? Dotknij go teraz językiem. Czujesz go? Niech koniuszek twojego języka pilnuje tego miejsca – nie dotykaj pagórka językiem, ale trzymaj nad nim koniuszek swojego języka. Teraz robimy z zębów płotek, a z warg dzióbek. Świetnie. Pamiętaj, że język jest w górze. I dmuchamy: szszszszsz. Udało się? Jeśli tak, to super, jeśli nie – nie przejmuj się, wkrótce się nam uda.
Szymek zadowolony z siebie poszedł spać. Ty też możesz być z siebie dumny! 

0 22748


Biedronka

Obudziła się biedronka
głodna, że aż strach,
więc najadła się tych kropek,
co na skrzydłach ma.

Siedzi w trawie przestraszona,
problem swój rozważa.
Co tu robić?” – myśli ona –
Może by tak do lekarza?”.

Idzie Franek, idzie Krysia,
Bronek i Gabrysia,
trawa niska, a mnie widać
bez kropeczek dzisiaj.”



Niczym na golasa
Siedzi smutna w trawie.
bez kropek – zaznaczam –
Biedronka przy kawie.

Ratunku, ratunku” –
prośbę ma biedronka –
Jak mnie tak zobaczą –
Wstydu pełna łąka.

Prędko, prędko, drodzy moi,
brkredki proszę –
kropki się rysuje
tak samo jak groszek.”

Pobierz wierszyk w formacie .pdf :


  A może samą biedronkę?

 lub w kolorze:


Logopeda opowiada: Wybieramy się dzisiaj do wesołego miasteczka. Idziemy pieszo alejką (tupiemy). Drzewa szumią: szszszsz (rękami machamy nad głową). Zaczynamy podskakiwać: prawy łokieć do lewego kolana, lewy do prawego. Lecimy samolotem (żżżżż) (ruch głowy od lewej do prawej strony), jedziemy pociągiem (czczczczcz) (głowa kiwa się: góra – dół) i na koniec samochodem: dżdżdż. Jesteśmy już na miejscu. 
*Najpierw idziemy na huśtawki (język „huśta” się od jednego do drugiego kącika ust),
* potem wsiadamy do karuzeli (język oblizuje wargi przy otwartych szeroko ustach),
* na koniki (kląskanie, parskanie),
* zjeżdżalnię (język unosi się w stronę nosa, po czym „zjeżdża” w dół).
Na koniec rozpalamy ognisko i śpiewamy: lalalala, lololo, lelele, lululu, lilili (przy otwartych ustach, broda się nie rusza).
Zmęczeni, wracamy z wesołego miasteczka (tupiemy). O! Patrzcie! Skrzaty. Jeśli będziemy cicho, to może ich nie spłoszymy. Skrzaty rozmawiają w swoim języku. Spróbujmy mówić tak jak one. Posłuchajmy, co mówi pierwszy. Powiedział: bla ble bla ble… (powtarzamy), drugi: tdn, tdn, tdn…(powtarzamy), trzeci: lelum polelum, lelum polelum…(powtarzamy). Cichutko na paluszkach idziemy dalej. O! Patrzcie, konie! Wsiadamy na nie i jedziemy: patataj, patataj (powtarzamy). Zmieniamy środek transportu. Teraz jedziemy na drewnianych wózkach: dddd (dziąsłowe). A teraz kolejką liniową: żżżżż.  Dotarliśmy do domu. Witają nas rodzice (całusy). Zmęczeni dniem, zasypiamy.

0 3807
Będąc w szkole podstawowej grałam w wiele gier, które wymagały od uczestników posiadania jedynie kartki papieru i długopisu. Do jednej z nich należała STONOGA. Jeden z uczestników proponował literę, od której miały się zaczynać wyrazy w układanych zdaniach. Na zajęcia logopedyczne proponuję inną wersję: to logopeda proponuje literę / głoskę, a uczeń wymyśla zdanie badź zdania. Nie muszą mieć większego sensu. W nagrodę – uczeń dostanie tyle naklejek, ile wyrazów w jego zdaniu zaczynało się od określonej litery / głoski.
A oto kilka zdań, pod patronatem litery P, wymyślone  kilkanaście lat temu i to chyba nawet przeze mnie, o czym świadczyć może fakt, że znalazłam je w moim zeszycie:) :

Wiele razy kupiłam przez Internet (czytaj: w ciemno – po tytule i skąpym opisie) książkę bądź pomoc logopedyczną, które nie były warte swojej ceny. Szkoły i przedszkola, które mnie zatrudniały, przeważnie nie dysponowały żadnymi pomocami, dlatego starałam się wymyślać „tanie” gry i zabawy – takie, które nie wymagały ode mnie zakupów.

Dzisiaj podzielę się swoimi pomysłami na wykorzystanie starej gazety.

1. Dzieci dostają po egzemplarzu gazety. Zadanie polega na tym, by w określonym czasie wyciąć (ćwiczymy paluszki) i przykleić na kartkę (przynajmniej A4) jak najwięcej przedmiotów, których nazwy zawierają ćwiczoną głoskę. Stworzone plakaty można powiesić na lodówce – do codziennego utrwalania.

 

W wersji dla starszych uczniów – można wyszukiwać nie obrazki, ale wyrazy. Utrudnieniem będą wówczas wyrazy, których wymowa różni się od zapisu, np. aptekarz (czytamy: [aptekasz]).

 

2. Z gazety można zrobić kule i urządzić wyścigi. Dwoje uczniów dmucha jednocześnie na swoje kule położone na stoliku. Wygrywa ten, którego kula pokona dłuższą drogę.

 

3. Małe kulki ulepione z gazety można kłaść na dłonie i zdmuchiwać.

 

4. Z gazety można wyciąć grzebień i … dmuchać. Powiewające „zęby” są motywatorem dla uczniów.

 

5. Nagłówki artykułów można wyciąć (założę się, że 3/4 z nich można wykorzystać do różnicowania głosek dentalizowanych) i rozdzielić wśród uczniów w drodze losowania. Każdy uczeń czyta swoje nagłówki (proponuję wkleić do zeszytu).

 6. Zdjęcia z gazet mogą stać się puzzlami. Drużyny (najlepiej po dwie osoby) mają za zadanie odgadywanie zagadek (odpowiedzi zawierają ćwiczone głoski). Prawidłowa odpowiedź nagradzana jest puzzlem (inny obrazek dla każdej drużyny). Wygrywają ci, którzy pierwsi ułożą swoje puzzle.

 

7. Podczas nauki głoski w izolacji, warto łączyć ją z jej znakiem graficznym, literą. Litery odpowiadające ćwiczonej głosce, proponuję polecić wyszukać w gazecie i wyciąć ich tyle, by zapełnić tory, kamyczki, wagony, worek itp… (zastanówmy się, co potrafimy narysować:) lub po prostu poziomą linię. Następnie dziecko skacze palcem od literki do literki i potwarza głoskę w izolacji.

 

8. Kartki z gazety rozkładamy na podłodze wzdłuż sali. Dzieci skaczą po kartkach i na każdej z nich wymawiają określoną głoskę, sylabę, wybrane słowo.

 

9. Dzieci stoją nieruchomo w różnych miejscach sali w dużych odstępach między sobą. Każde z nich trzyma w ręku kartkę. Wybranej osobie zasłania się oczy. Prowadzący zabawę wyznacza cichym gestem osobę, która zaczyna giąć swoją kartkę. Osoba z zasłonięymi oczami ma za zadanie podejść w kierunku dźwięku.

10. Do zeszytu ucznia  można wkleić znaleziony obrazek i podpisać według aktualnego zapotrzebowania. Przykład wykorzystania zdjęcia z gazety codziennej do różnicowania głosek [r] – [l]:

 

5 4840
emocje051

Dzieci wymagających zajęć logopedycznych jest naprawdę mnóstwo. Podczas badań przesiewowych w jednej ze szkół miałam ochotę zakwalifikować na zajęcia 3/4 uczniów. Problem był jednak taki, że miałam do dyspozycji jedną czterdziestopięciominutową godzinę (dzisiaj zajęcia specjalistyczne muszą trwać 60 minut). Utworzyłam dwie grupy po kilku uczniów z tym samym problemem i spotykałam się z nimi co 2 tygodnie. Rodzice pozostałych dzieci musieli poszukać pomocy gdzie indziej.

I rodzi się pytanie: Gdzie szukać logopedy? O tym w dzisiejszym poście.

Przychodnia zdrowa
Logopeda pracujący w ramach umowy z NFZ przyjmuje dzieci ze skierowaniem od lekarza rodzinnego. Poświęca dziecku pół godziny podczas jednego spotkania. Częstotliwość spotkań jest uzależniona od ilości pacjentów. Radzę szukać małych przychodni, w których kolejki są minimalne. Warto poprosić logopedę, żeby zadzwonił do nas, jeśli ktoś odwoła wizytę. Tak jak i u innych specjalistów, znaczna część pacjentów (w tym przypadku ich rodziców) zapomina o umówionej wizycie.
 
Publiczna poradnia psychologiczno – pedagogiczna
Przyjmowane są dzieci na wniosek rodzica (nie szkoły!) do 18. roku życia. Logopeda pracujący w poradni zwykle poprosi o konsultację psychologa, pedagoga. Niektóre poradnie zatrudniają terapeutów integracji sensorycznej. Zajęcia logopedyczne (w poradniach w mojej okolicy) trwają do 60 minut, przy czym jest w to wliczony czas na rozmowę z rodzicem. Kolejki bywają długie.
 
Szkoła
Dzieciom posiadającym orzeczenie publicznej (!) poradni psychologiczno – pedagogicznej o potrzebie kształcenia specjalnego przysługują w szkole dwie sześćdziesięciominutowe godziny (mogą być podzielone na mniejsze jednostki) zajęć rewalidacyjnych tygodniowo. Szkoła może przyznać w ramach tych zajęć – zajęcia logopedyczne. Bierze się wówczas pod uwagę zalecenia poradni. Dziecko z afazją nie powinno mieć zatem problemów, aby na takie zajęcia się dostać. Ważne jest to, że te zajęcia muszą być indywidualne.
Jeśli dziecko nie posiada orzeczenia, jego szanse na zakwalifikowanie się na zajęcia maleją. Zwykle nie wystarczy opinia poradni o potrzebie zajęć logopedycznych. Jednakże w ramach wprowadzonej pomocy psychologiczno – pedagogicznej szkoła ma obowiązek uczniów wspierać. Czy innowacje w zakresie owej pomocy wpłynęły jakoś na zwiększenie ilości godzin dla logopedów? Nie sądzę. Logopeda w szkole ma zazwyczaj kilka godzin, które musi podzielić na potrzebujących uczniów. Myślę, że – jeśli problem dziecka dotyczy tylko nieprawidłowej wymowy głosek, tj. dyslalii – rozmowa z logopedą wystarczy, by akurat nasze dziecko zakwalifikował na zajęcia. Rodzice przeważnie są mało zaangażowani w terapię, rodzic zainteresowany powinien być zatem mile widziany:)
Zajęcia w szkole dla dzieci nie posiadających orzeczenia przeważnie mają formę grupową.
 
Przedszkole
Jeśli przedszkole zatrudnia własnego logopedę, jest to sytuacja dużo lepsza dla dzieci niż pośrednictwo obcej firmy. Rzadko się zdarza w państwowym przedszkolu, by logopeda pracował na cały etat (liczba godzin w etacie dla logopedy to osobny temat, który niedługo poruszę). Organizacja zajęć – wybór dzieci, formy zależy przeważnie od logopedy. Warto pamiętać, że dzieciom posiadającym orzeczenie publicznej poradni psychologiczno – pedagogicznej, tak jak w szkole, przysługują zajęcia rewalidacyjne.
Często w przedszkolach prowadzone były zajęcia logorytmiczne. W obliczu sytuacji, kiedy los zajęć dodatkowych jest nieznany, nie wiem, czy ten temat jest nadal aktualny. Ale opowiem;) Zajęcia logorytmiczne poprzedzane bywają badaniem przesiewowym. Rodzice wierzą, że ich pociechy w trakcie takich zajęć zostaną uleczone z wad wymowy. Niestety nikt ich nie uświadamia, że nie temu one służą. Zajęcia logorytmiczne mogą być uzupełnieniem zajęć logopedycznych, ale ich nie zastępują. Równie dobrze mogą w nich uczestniczyć dzieci bez wad wymowy.
Zdarza się, że zajęcia logopedyczne są organizowane w ramach jakiegoś projektu unijnego. Mogą wówczas trwać określoną ilość godzin, tzn. że wcale nie muszą zapewniać naszemu dziecku kontaktu z logopedą przez cały rok. Zajęcia takie prowadzone są przez logopedów, którzy w całym projekcie zarabiają najmniej. Zatrudnia ich firma, która wygrała przetarg i płaci przeważnie marnie.
Prywatny gabinet logopedyczny
Gabinet może mieć podpisaną umowę z NFZ, ale nie musi i przeważnie nie ma. Logopeda prywatny niekoniecznie lepiej poprowadzi terapię niż ten szkolny czy z przychodni. Piszę tak na wszelki wypadek. Dlaczego? Kiedyś rodzic mojego ucznia powiedział: „Byliśmy już kiedyś u jednego logopedy, ale to był taki logopeda… no wie pani… z urzędu.” A więc oświadczam: o wiedzy czy umiejętnościach logopedy nie świadczy jego miejsce pracy.
Logopedzi prowadzący własną działalność gospodarczą często dojeżdżają do swoich pacjentów.
Inne możliwości
Będąc na studiach obserwowałam zza lustra weneckiego zajecia logopedyczne, prowadzone przez logopedkę zatrudnioną przez uczelnię. W zajęciach mógł uczestniczyć każdy, kto wyraził zgodę na obserwowanie i nagrywanie dla potrzeb naukowych.

Można też poszukać studenta, który chciałby poćwiczyć nabywaną wiedzę na żywym dziecku. Student jest tani, ale dopiero się uczy i może ponieść porażkę. Z drugiej strony ma często więcej chęci i zapału niż specjalista pracujący w zawodzie trzydzieści lat.

Zupełnie w innej sytuacji są dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Szkoły specjalne czy Ośrodki Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawcze zatrudniają taką liczbę specjalistów wielu dziedzin, że o zajęcia logopedyczne nie ma się co martwić.

Czy  o czymś zapomniałam?

Stoimy. Logopeda opowiada: Chcę Was dzisiaj zaprosić do zaczarowanej krainy, w której czeka na nas zadanie do wykonania.  Aby się nam to udało, musimy uruchomić wyobraźnię. Droga jest długa: najpierw idziemy pieszo (tupiemy). Jest nam zimno, więc chuchamy na ręce. Idziemy coraz szybciej, zaczynamy biec (biegniemy w miejscu, można kląskać). Rozglądamy się. Mija nas harcerka Hania (krzyknijmy „hej, Haniu!”). O, idzie też pan Henryk, hydraulik (powiedzmy mu „Dzień dobry”), obok nas przechodzi też mały piesek (powiedzmy „Hau hau„). Biegniemy dalej. Potykamy się o kamień i wywracamy (dzieci upadają na podłogę krzycząc: bach!). Jesteśmy na miejscu. Na trawie siedzi chomik. Właśnie rozpoczął poranną gimnastykę (pamiętajmy o prawidłowym akcencie: gimnastykę). Chomik zaprasza nas do wspólnych ćwiczeń. Chomik jest jeszcze zaspany, przeciąga się, a my unosimy języki do podniebienia przy otwartych ustach. Chomik ziewa, my też ziewamy. Sprawdza, czy wszystkie zęby są na swoim miejscu (dotykamy każdego zęba po kolei przy otwartych ustach), następnie oblizuje wargi na myśl o śniadaniu. Łapie się za brzuch – „Oj, głodny brzuch!’ (powtarzamy) i zaczyna jeść (naśladujemy żucie). Chomik je: (powtarzamy) chleb, marchew, herbatniki, popija wszystko herbatą. Ma pełne policzki jedzenia (nabieramy powietrza i robimy baloniki z policzków). Zadowolony chomik woła z radości na myśl o nowym dniu pełnym przygód: och! ach! ech! ych! oho ho! Myślę, że możemy już wrócić do naszej krainy. Zamykamy oczy i powtarzamy zaklęcie: ohohohohohoho, ehehehehehehe, uhuhuhuhuhuhu, yhyhyhyhyhyhy, honolulu, henelele, hinelili, hops.

0 3327
Po przeprowadzeniu logopedycznych badań przesiewowych w jednej ze szkół w okolicach Leżajska, zdziwił mnie fakt zastępowania – przez znaczącą część uczniów – sylaby [kje] (kie) w takich wyrazach, jak kierownica czy kiedyś, przez [ke]. Gwarowa wymowa nie jest przedmiotem zainteresowań logopedii, ale jako polonistka (drugi fach :D) musiałam się już tym zająć. Wszakże w szkole wymaga się od uczniów używania na lekcach języka literackiego i trzymania się polskiej normy wymawianiowej. Jakież było zdziwienie tychże uczniów, kiedy uświadomiłam im ogólnopolską wymowę (i pisownię!) omawianych wyrazów.
Jakieś dwa lata wcześniej miałam zajęcia z chłopcem, który również nie wymawiał sylaby [kje], ale u niego przyczyną była po prostu nieumiejętność wymówienia głoski [k’].
Dla zainteresowanych – karta pracy dla dzieci mających problem z [kje](patrz: góra, nie zapisujcie zdjęcia – marna jakość i w dodatku tylko pierwsza strona:)