Tags Posts tagged with "opowiadanie logopedyczne"

opowiadanie logopedyczne

Źródło zdjęcia: Sylwia Stopyra, album na facebooku: „Torty”

Śniadanie wojowniczych żółwi ninja

(opowiadanie logopedyczne z myślą o utrwalaniu głoski [ś] i — tak przy okazji — z edukacją prozdrowotną:D)
Pewnego dnia Donatello obudził się okropnie głodny. Otworzył oczy i skierował wzrok w stronę pizzy leżącej na stole.
— Mam już dość takiego jedzenia. Musimy zacząć odżywiać się lepiej — powiedział z przekonaniem.
— Masz rację. Zjedzmy na śniadaniecoś zdrowego. — zgodził się Leonardo.
Śniadanie? — ucieszył się Michelangelo.
Śniadanie! — przytaknął Leonardo. — Ja proponuję siemię lnianei płatki owsiane, a to wszystko zalane jogurtem wiśniowym.
Sie co? — zapytały przerażone żółwie.
Siemię lniane. Powtórzcie: siemię lniane, płatki owsiane, jogurt wiśniowy — poinstruował żółwie Leonardo.
Siemię lniane, płatki owsiane, jogurt wiśniowy — powtórzyli zgodnie wojownicy.

Rafaello podrapał się po plecach swoimi sztyletami, po czym bez entuzjazmu zaproponował:
Może lepiej lody śmietankowe?
Ekstra! — Michelangelo wyraził zachwyt dla jego pomysłu.
No co ty! Na śniadanie lody? — skarcił go Leonardo.
W takim razie kupmy śledzie! — ożywił się Rafaello.
Śledzie na śniadanie? — pozostałe żółwie nie kryły zdziwienia.
Śledzie na śniadanie— przytaknął Rafaello.
Śledzie na śniadanie? — ponowiły pytanie żółwie.
Rafaello zajrzał pod łóżko, po czym wyciągnął wiązkę suchej trawy.
Mogę wam zaproponować jeszcze to — powiedział pokazując na wyciągniętej dłoni owe znalezisko.
Siano? — zapytał odkrywczo Donatello — To ja już wolę pizzę.
Stawiam na ptysie — rozmarzył się Michelangelo.
Ptysie? A co to takiego? — zapytał Leonardo.
Takie ciasto z bitą śmietaną— poinformował go Michelangelo.
Nic z tych rzeczy — spokojnie powiedział mistrz Drzazga, przerywając swoją medytację — przyniosłem wam przesyłkę od April O’Neil.
Żółwie z zaciekawieniem wzięły do rąk papierowe torebki. Jak myślisz — co zdrowego przygotowała im na śniadanie znajoma dziennikarka?
 
Geneza opowiadania: Kacpra fascynują superbohaterowie, w tym żółwie ninja. Opowiadanie wymyślone „na poczekaniu” — na zamówienie mojego czterolatka. Elementy edukacyjne przemyciłam wbrew oczekiwaniom zamawiającego („Tylko nie uczmy się!” hmmm…. zastanawiające…). Kiedy dwóch moich synów padło ze zmęczenia, kończąc kolejny ruchliwy (to jest to słowo, które opisuje ich najbardziej) dzień — spisałam „przygodę żółwi ninja”. Imiona w wersji z mojego dzieciństwa, przy czym, wydaje mi się, że mistrza Drzazgę znam jako Splintera. Drzazgą nazywany był w komiksie, który wypożyczyliśmy z Kacprem w bibliotece. Tam też Rafaello pisany był przez „f”, a nie „ph”. Nie omieszkam dodać w tym momencie, że najgorszą, moim zdaniem, wersją imion dla żółwi ninja jest opcja z 2012 roku: Leo, Donnie, Mickey, Raph. 
 
Kacprowi opowiadanie się podobało.
 
„A teraz opowiedz mi to samo, tylko inny odcinek.”

 
Kółko, trójkąt, kilka kresek. Co to będzie? Może piesek?
Ależ nie! Kochani moi.
Sprawdź czym prędzej, jeśli się nie boisz!
Kacperek, Emilka i Oliwka przymierzali przed lustrem swoje nowe mikołajkowe czapki.
– Wyglądam jak pomocnik Mikołaja – ucieszyła się Emilka.
– Raczej jak krasnoludek – zażartował Kacper.
– Wszyscy wyglądamy uroczo – podsumowała Oliwka, po czym zaczęła robić śmieszne miny do lustra.
– Pokażę wam sztuczkę – zaproponował Kacper.
– Lubię sztuczki – zachęciła go Emilka.
Kacper pewnym siebie głosem wyjaśnił:
– Boki języka robią fiku-miku i uwaga, uwaga, jest rurka.
– Super – powiedziały równocześnie dziewczyny, po czym same spróbowały taką rurkę zrobić.
– Słuchajcie tego – zaproponowała Oliwka, po czym donośnie zakląskała językiem. Kacper i Emilka dołączyli do niej.
– Ja też wam coś pokażę – ośmieliła się Emilka – język na huśtawce!
Wszystkie dzieci zaczęły machać językiem od jednego do drugiego kącika ust.
– Ja też znam jedną sztuczkę – do pokoju weszła babcia – umiem narysować językiem Mikołaja.
– Pokaż, pokaż! – prosiła Oliwka.
– Naucz nas – dołączył się Kacper.
– Tak! Tak! – krzyczała podekscytowana Emilka.
– Róbcie tak jak ja. Języki to są nasze pędzle. Malujmy nimi po podniebieniu. Najpierw rysujemy kółeczko – głowę Mikołaja. Super. Teraz dwie kropki – oczy. Kreseczka to nos. Dwa banany – takie uszy. I trójkąt – to czapka. Jeszcze potrzebne wielkie koło – to brzuch, cztery kreski – ręce i nogi. A teraz najtrudniejsze: worek z prezentami.
– Babcia zna najlepsze sztuczki – podsumował Kacper.
– Tak, babciu, masz moc – dodała Emilka. – Gdyby Mikołaj miał jej tyle, co ty…
– …to przy podrzucaniu prezentów nie wywróciłby choinki – spointowała Oliwka.

Pobierz PDF