Niby zdrowe, mówić umieją, a w pewnych warunkach, miejscach lub w towarzystwie określonych osób milkną, co rodzi niezrozumienie rodziców i nauczycieli. Dzieci z mutyzmem wybiórczym nie są „po prostu nieśmiałe”. Swoim niemówieniem nie robią też nikomu na złość. Ich problem rozpatrywany jest w kategoriach fobii społecznej i zaburzeń lękowych. Z czego wynika dziecięce „nieodzywanie się” i jakich strategii radzenia sobie z problemem nie stosować?
Czym jest mutyzm?
Jest zaburzeniem, które nie pozwala mówić mimo chęci i wewnętrznego przekonania o takiej potrzebie. Mutyzm całkowity charakteryzuje się stałym milczeniem, a wybiórczy dotyczy co najmniej jednej sytuacji społecznej lub jednej osoby. Najczęściej dzieci rozmawiają z rodzicami w domu, a miejscem, w którym milkną jest przedszkole lub szkoła. I nie jest to bynajmniej winą nauczycieli. Dzieci z mutyzmem chętniej rozmawiają z dziećmi niż z dorosłymi. Zaburzeniu towarzyszyć mogą: depresja, moczenie nocne, tiki, nadruchliwość i zaburzenia lękowe.
Skąd ten mutyzm – hipotezy
Jedna z teorii, która nawiasem mówiąc najmniej do mnie przemawia, zakłada związek między przetrwałym odruchem Moro [1] a występowaniem mutyzmu wybiórczego. Dziecko z niewygaszonym odruchem jest cały czas gotowe do walki lub ucieczki, co wiąże się z występowaniem w organizmie hormonów stresu. Nadwrażliwość jednego z kanałów sensorycznych rodzi rodzaj dezorganizacji – organizm zużywa tak dużo energii do regulacji napływających bodźców, że wywołuje wycofanie.
Inna teoria zakłada, że specyficzne zahamowanie dziecka mutystycznego jest wrodzoną cechą temperamentalną. Badacze zadają sobie pytanie: na ile czynnikiem decydującym jest dziedziczenie, a na ile modelowanie zachowań przez rodziców. U większości rodzin dzieci z mutyzmem obserwuje się bowiem zachowania polegające na trudnościach w kontaktach społecznych, zaburzenia lękowe, nieśmiałość lub nadmierną wstydliwość. Jedne z badań wykazały nawet, że w 70% rodzin, w których było dziecko dotknięte mutyzmem, u jej członków obserwowano symptomy fobii społecznej.
Zakłada się ponadto, że mutyzm może być wywołany przez przemoc wobec dziecka, także seksualną lub obserwowanie przez niego zachowań seksualnych. Szacuje się, że jest to około 10% przypadków. Rzadko też przyczyną jest przeżyta trauma, taka jak pobyt w szpitalu czy śmierć osoby bliskiej.
Źle prorokuje nadopiekuńczość rodziców, co postrzega się jako psychologiczną przyczynę mutyzmu: nadopiekuńczość blokuje bowiem ekspresję dziecka. Mutyzm może być również reakcją na depresyjność matki (ojców chyba nikt nie badał) lub niezaspokajanie potrzeb dziecka (obojętność).
Istnieje także teoria, zakładająca, że mutyzm jest wynikiem wysokiej potrzeby precyzji w komunikowaniu się, połączonej z brakiem wiary w możliwość osiągnięcia jej dostatecznego poziomu. Inaczej mówiąc: nie umiem powiedzieć tego dobrze, to nie powiem wcale.
Pamiętam jeszcze ze studiów logopedycznych dygresję jednego wykładowcy-psychologa, którego pacjentka nie odzywała się do ojca. Okazało się, że ten źle traktuje matkę. Dziewczynka utożsamiała się z nią, więc w ramach podświadomego sprzeciwu –zamilkła. Teza psychoterapeuty okazała się trafna: kiedy polepszyła się relacja między rodzicami, a ojciec zaczął lepiej odnosić się do żony, dziewczynka zaczęła mówić.
Jakie zachowania otoczenia pogłębiają mutyzm?
Przede wszystkim, zachęcanie do mówienia! Kiedyś powiedziałam jednej nauczycielce, by tak nie robiła, a stosowała raczej „odwracanie uwagi od mówienia”, ale mój głos odbił się od ściany niestety. Ona wiedziała swoje.
Po drugie obrażanie się na dziecko, okazywanie złości z powodu jego nieodzywania się, zmuszanie do mówienia, próby przekupstwa (Jak się odezwiesz, dam ci cukierka), ośmieszanie (Umiesz ty mówić?), zawstydzanie (Nie bądź taki nieśmiały!), obrażanie (Zachowujesz się jak jakiś nienormalny). Dziecko, które nie spełnia oczekiwań rodziców, nauczycieli czy kolegów, stać się może ofiarą agresji fizycznej lub psychicznej.
Surowo ocenia reakcje niektórych nauczycieli Walczykowska:
„[…] niewiedza i brak cierpliwości wśród nauczycieli mogą dziecku dotkniętemu mutyzmem wyrządzić więcej krzywdy, niż pozostawienie go samego z problemem” [2]
Nie poleca się w przypadku małych dzieci tradycyjnych ćwiczeń logopedycznych (logoterapii) i innych celowych terapii z udziałem dziecka, bo mogłyby problem wręcz pogłębić. Plan działania omawia się z rodzicem.
Co można?
Odwracać uwagę od mówienia, a kiedy dziecko się nagle odezwie – nie robić z tego sensacji, nawet w formie chwalenia. Najlepsza wydaje się – połączona z pełną akceptacją dziecka – metoda małych kroków. Anna Skoczek streszcza ją jednym zdaniem: Każdego dnia można usiąść tylko troszeczkę bliżej.
U kogo szukać pomocy?
Nie warto kierować się zasadą: od gadania jest logopeda, to pójdę do niego. Nie każdy logopeda prowadzi bowiem terapię mutyzmu. Najlepiej sprawdzić zakres usług danego specjalisty. Często szkolenie z takiej terapii skończył, na przykład, psycholog. Czasem warto też udać się do psychoterapeuty (na wizytę idzie rodzic, niekoniecznie dziecko).
[1] Odruch Moro u noworodka jest reakcją na nagły bodziec: nogi i ręce są wyrzucane na boki, częściowo sztywnieją, a później wracają do ciała. Powinien wygasnąć do trzeciego miesiąca życia.
[2] Walczykowska K., Mutyzm wybiórczy w praktyce pedagogicznej, „Edukacja i Dialog” 2016, nr 3
Podstawą do napisania postu był artykuł Anny Skoczek pt. „Milczące dzieci – zaburzone interakcje w mutyzmie” („Nowa logopedia”, t. 4, Kraków 2013)