Tags Posts tagged with "cele terapii logopedycznej"

cele terapii logopedycznej

Pytanie:  Jesteśmy pod opieką logopedy od pół roku, nie widzę żadnej poprawy. Zajęcia raz w tygodniu po 30 min. Kiedy powinny być zauważalne postępy?

 

Pośrednią odpowiedź na pytanie udzieliłam tutaj. Jeśli logopeda jasno określa etapy planowanej terapii i swój plan działania (program), wówczas kontrolowanie postępów jest łatwe. Gorzej, jeśli nie komentuje tego, co robi, bo efekty w mowie spontanicznej nie są widoczne – czasem nawet po pół roku. Jeśli zatem rodzic nie wie, nad czym dokładnie pracuje logopeda (nie chodzi o założony efekt końcowy, czyli np. prawidłową wymowę głosek syczących, ale etapy pośrednie) i tylko w mowie potocznej dziecka stara się dostrzec zmiany, może się szybko rozczarować. Dlaczego?

Używanie nowo wprowadzonych głosek, a zwłaszcza nowych sposobów wypowiadania głosek (przy deformacjach, którym jest np. seplenienie międzyzębowe), w mowie spontanicznej jest ostatnim etapem terapii. W przypadku niektórych dzieci osiągnięcie go w pół roku, a zwłaszcza przy zajęciach rzadkich może się okazać niemożliwe. Ważne jest zatem, aby ćwiczyć codziennie z dzieckiem w domu – przynajmniej kilkanaście minut przy okazji codziennych sytuacji bądź o stałej porze (czasem warto przy lustrze). Ważny jest dobry kontakt z logopedą i uświadomienie sobie, co robi, po co, jakimi metodami i na czym one polegają. Jeśli to nie jest jasne, można pomyśleć o zmianie specjalisty, bo bez współpracy terapia logopedyczna będzie trwać znacznie dłużej.

0 2599
patrycjaWielokrotnie przejmowałam terapię logopedyczną po innym logopedzie, co stało się źródłem wielu refleksji. Kilkoma chcę się podzielić.

Refleksja nr 1: Rodzice nie wiedzą, co ich dziecko robi na zajęciach.

 
Zdarzyło mi się, że mama, którą poprosiłam o numer telefonu do ich drugiego logopedy, żeby zapytać o dotychczasową terapię, ucieszyła się, bo – jak powiedziała – „sama chętnie się dowie, co jej dziecko robi na zajęciach”. Dlaczego? Pani logopedka niechętnie odpowiadała na jej pytania, więc mama po jakimś czasie przestała pytać.
Rodzice często nie są wpuszczani za drzwi gabinetu, co zazwyczaj uzasadniane jest tym, że dziecko lepiej ćwiczy bez ich obecności. Często sami nie chcą uczestniczyć w zajęciach, żeby zagospodarowany czas poświęcić na wypicie kawy, szybkie zakupy czy przeczytanie gazety.
Które rozwiązanie jest lepsze? To prawda, że niektóre dzieci lepiej zachowują się bez rodziców. To prawda, że czasem rodzice bardziej przeszkadzają niż pomagają. Uważam jednak, że rodzice powinni – jeśli nie zawsze – to, jeśli to możliwe, przynajmniej raz na kilka tygodni, uczestniczyć w zajęciach. Po co? Na przykład po to, żeby wiedzieć, jak ćwiczyć z dzieckiem w domu. Sam komentarz logopedy może się okazać niewystarczający. Po to też, żeby z większą świadomością uczestniczyć w terapii dziecka i brać współodpowiedzialność za jej powodzenie.

Refleksja nr 2: Rodzice mylą cele terapii ze sposobami ich realizacji

Każde działanie pedagogiczne ma jakiś cel. To on jest najważniejszy na każdych zajęciach i to jego osiągnięcie warunkuje dobór ćwiczeń. Sformułowanie celów terapii wynika z diagnozy. Cele powinny być jasne, mierzalne i realne. Jaki z tego wniosek wypływa dla rodziców? Warto wiedzieć, co sobie założył logopeda – jakie są cele terapii – żeby świadomie oceniać jej skuteczność.Kiedyś jedna mama na pytanie o to, co ćwiczyli z poprzednim logopedą (w domyśle: jaki problem miało dziecko i jakie cele realizował logopeda), odpowiedziała: „Robiliśmy o tak: <demonstracja kląskania> i tak <nadymanie policzków> i tak….”. Mama nie znała jednak odpowiedzi na pytanie: po co to robili?

Szczerze mówiąc, chyba się nigdy nie spotkałam z tym, żeby rodzic znał cele poprzedniej terapii, o ile nie była to kwestia oczywista i mało złożona, jak np. wywołanie i utrwalenie głoski [r].
Z drugiej strony spotkałam się też z typem rodziców negujących sens zalecanych ćwiczeń. Przykładowo – zapisałam w zeszycie jednemu z uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, zadanie domowe. Chciałam, aby wybrał z pokoju kilka rzeczy, pooglądał je, podotykał, powąchał itp, a następnie określił z pomocą rodzica, jakie one są (duże, małe, cienkie, grube, śliskie itd….). Mama stwierdziła, że zadanie wykracza poza jego możliwości, bo on się w ten sposób nie nauczy żadnego przymiotnika. Zdziwiona, zapytałam, dlaczego tak uważa. Usłyszałam, że ona musiałaby najpierw zgromadzić 20 przedmiotów o jednej cesze, np. dużych,  i pokazać, że one wszystkie są duże, to wtedy może by zapamiętał, co to znaczy duży. I odmówiła wykonania zadania…

Refleksja nr 3: Zaufanie – potrzebne, ślepe zaufanie – szkodliwe

 
Zaufanie do specjalisty jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia sukcesu w terapii, ale wydaje mi się – że ślepe zaufanie może być tragiczniejsze w skutkach niż jego brak. Jeden terapeuta nie jest wszystkowiedzącym guru. Czasem warto skonsultować się z wieloma specjalistami i świadomie wybrać metody terapii.
Nawiasem mówiąc, spotkałam się z tym, że rodzice tak twardo trzymali się zaleceń jakiegoś specjalisty, że nie dość, że nie zmieniali żadnego szczegółu w wykonywanych ćwiczeniach, to nie wprowadzali nowych bez zgody swojego terapeuty. Przykładowo – pani terapeutka kazała układać wieżę z 5 klocków, ale o budowę wieży z 6 – rodzice pytali już o zgodę.
Jakie refleksje mieli logopedzi przejmujący „moje” dzieci? Może się kiedyś podzielą 😀