Authors Posts by Patrycja Bilińska

Patrycja Bilińska

Patrycja Bilińska
316 POSTS 22 COMMENTS

Trzy kwestie, które wydają mi się być najważniejsze:

1) Nie wymawiamy słów doliterowo (wymowa ortograficzna). W języku polskim zachodzi wiele zjawisk, które sprawiają, że wyrazów nie wymawiamy tak jak piszemy, np.
* Ubezdźwięcznienia
Słowo 'krzew’ zawiera dwuznak „rz” i literę „w”,  których nie słychać w wymowie. Mówimy [kszef]. „Rz” straciło swoją dźwięczność pod wpływem bezdźwięcznego „k”. Sytuacja z „w” w wygłosie wygląda tak, że wszystkie głoski dźwięczne tracą dźwięczność na końcu wyrazu. Nie mówimy zatem: [kominiarz] tylko [kominiasz].
* Udźwięcznienia
Przykładowo – mówimy [proźba] pomimo zapisu 'prośba’. Bezdźwięczne „ś” uległo wpływowi dźwięcznego „b”.
* Samogłoska [ę] na końcu czasowników w I osobie liczby pojedynczej nie brzmi jak [eł]. Można wymówić ją z półnosowością, czego ja osobiście nie potrafię, lub jak [e]. Mówimy zatem: [prosze] a nie: [prosz]. Często spotykana jest także wymową [ą] jako [om], np. „Jestem fajnom dziewczynom”. Jest to błąd wymowy, a nie wada, więc z założenia logopedia się nimi nie zajmuje. Ale nie można przejść obojętnie wobec takiej wymowy. Ucho usycha, po prostu! Wymowa pozbawiona nosowości w przypadku [ą], czyli np.”Oni ido” najczęściej ma pochodzenie gwarowe.
2) Jeśli dziecko nauczy się wymawiać głoskę w izolacji, np. [sz], to nie wymagamy od niego używania jej od razu w słowach. To nie jest taka prosta droga. (Mnie osobiście zdarzyło się tylko dwa razy, by wprowadzonej głoski dziecko używało od razu we wszystkich słowach. Dotyczyło to bardzo charakterystycznej głoski [r] – jest drżąca, przez co łatwo zauważalna.) Logopeda nie zapisze dziecku lekarstwa, które uleczy go z wady mowy i po sprawie. Terapia może trwać kilka miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet lat. O ile, wywołanie głosek bywa sprawą przeważnie łatwą, o tyle ich utrwalanie jest już procesem dłuższym i nie może obyć się bez zaangażowania w terapię rodziców /opiekunów.
3) Zła wymowa dzieci nie wynika z ich „niechcenia”. Spotkałam się wielokrotnie z opinią rodziców, którzy twierdzili, że ich dziecko nie mówi dobrze, bo mu się nie chce. Wprawdzie skupienie uwagi na mówieniu, ma znaczenie przy prawidłowej realizacji głosek (przy jąkaniu przeciwnie – odwraca się uwagę od mówienia), ale przeważnie oburzenie rodziców wynika z niezrozumienia problemu ich dziecka. Jeśli powiemy dziecku: „Powiedz: rrrr”, a ono nie powtórzy, to nie będzie to wynikać z jego niechęci, ale zwykle z niemocy.
Skąd owa niemoc może wynikać? Przede wszystkim, dziecko musi słyszeć, że dany dźwięk istnieje w języku polskim. Musi go różnicować słuchowo z innymi podobnymi głoskami (w przypadku [r] z [l] i [j]). Pomyślmy o angielskich samogłoskach – dopiero osłuchanie się z nimi pozwoli na ich rozróżnienie. Jeśli w innym języku występuje głoska, której nie ma w naszym, możemy mieć kłopot z jej „usłyszeniem”. Tak samo dzieci nie rodzą się z ukształowanym słuchem fonematycznym. 
Kolejną przyczyną wadliwej wymowy może być brak pomysłu, jak ułożyć język, wargi, by dany dźwięk zrealizować. Terapia takich dzieci przebiega przeważnie szybko.
Prawidłową realizację głosek mogą utrudniać, niekiedy wręcz uniemożliwiać, wady anatomiczne w obrębie narządów mowy. Zbyt krótkie wędzidełko, na przykład, utrudnia uniesienie języka do góry, co skutkuje wadliwą wymową głosek [sz], [ż], [cz], [dż], [r].
Niemoc może kryć się także w małej sprawności języka czy warg. Tak jak my możemy mieć słabe mięśnie brzucha i problem ze zrobieniem „brzuszków”, tak dziecko może mieć problem z uniesieniem języka do podniebienia.
Zdarzyć się także może, że ów problem wynika nie tyle ze sprawności, co braku uświadomienia sobie, co język robi w danej chwili – taki brak kontroli nad własnym językiem. Jeden z moich uczniów nie potrafił bez kontroli wzrokowej wysunąć języka! I proszę mi uwierzyć – nie z lenistwa.
Poleciłabym zatem odrobinę wyrozumiałości względem dzieci podczas mozolnych ćwiczeń domowych, zalecanych przez logopedę.

P.S. Co dodalibyście od siebie?

0 2737

! Uwaga! Nie klikajcie w przypisy;)
Duże zamieszanie w placówkach oświatowych poczynił projekt nowego modelu udzielania i organizowania pomocy psychologiczno – pedagogicznej, który od pierwszego września 2011 roku zaczął wkraczać stopniowo do polskich przedszkoli, szkół i placówek oświatowych, aby – jak mówi ustawa „rozpoznawać i zaspokajać indywidualne potrzeby rozwojowe i edukacyjne ucznia oraz rozpoznawać indywidualne możliwości psychofizyczne ucznia”, wynikające w szczególności z niepełnosprawności, niedostosowania społecznego, zagrożenia niedostosowaniem społecznym, szczególnego uzdolnionienia, ze specyficznych trudności w uczeniu się, z zaburzeń komunikacji językowej, chorób przewlekłych, sytuacji kryzysowych lub traumatycznych oraz z niepowodzeń edukacyjnych czy zaniedbań środowiskowych.”1
Ustawodawca wymienia zatem grupy uczniów , które mają specjalne potrzeby edukacyjne, uwzględniając odchylenia od normy nie tylko ujemne, ale także dodatnie.2


„Nowa formuła (…) – jak ją reklamuje Katarzyna Hall we wstępnie do poradnika dla dyrektorów szkół – pozwoli na indywidualne spojrzenie na każdego ucznia i odkrycie jego talentów oraz zainteresowań, a także na lepsze dostrzeżenie trudności i problemów, z którymi nie potrafi sobie poradzić, i przede wszystkim udzielenie mu wsparcia odpowiednio do jego potrzeb i możliwości.”3

Nasuwa się pytanie: Czy to znaczy, że dotychczas szkoła nie wspierała uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, skoro obowiązek zapewnienia każdemu uczniowi „warunków niezbędnych do jego rozwoju” kładła na nią bowiem ustawa dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty? Na czym polegają tytułowe innowacje w zakresie owej pomocy? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć w swojej krótkiej pracy.
Warto zacząć od zagadnień, które nowością nie są, a mianowicie od obowiązków szkoły w zakresie organizowania pomocy psychologiczno-pedagogicznej, wynikających z art. 1, wspomnianej wyżej, ustawy o systemie oświaty, gwarantującej uczniom:
  • dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów, a także możliwość korzystania z pomocy psychologiczno-pedagogicznej i specjalnych form pracy dydaktycznej (art. 1 pkt 4);
  • możliwość pobierania nauki we wszystkich typach szkół przez dzieci i młodzież niepełnosprawną oraz niedostosowaną społecznie, zgodnie z indywidualnymi potrzebami rozwojowymi i edukacyjnymi oraz predyspozycjami (art. 1 pkt 5);
  • opiekę nad uczniami niepełnosprawnymi przez umożliwianie realizowania zindywidualizowanego procesu kształcenia, form i programów nauczania oraz zajęć rewalidacyjnych (art. 1 pkt 5a);
  • opiekę nad uczniami szczególnie uzdolnionymi poprzez umożliwianie realizowania indywidualnych programów nauczania oraz ukończenia szkoły każdego typu w skróconym czasie (art. 1 pkt 6);
  • przygotowywanie uczniów do wyboru zawodu i kierunku kształcenia (art. 1 pkt 14);
  • warunki do rozwoju zainteresowań i uzdolnień uczniów przez organizowanie zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych oraz kształtowanie aktywności społecznej i umiejętności spędzania czasu wolnego (art. 1 pkt 15).
Co innowacją zatem jest?
Na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji Narodowej można się dowiedzieć się m.in., że nowy model:
  • będzie w założeniu swym spójny, dzięki czemu będzie szansa na dostrzeżenie problemów dzieci na każdym etapie edukacyjnym4;
  • ma „zapobiec powielaniu działań specjalistów z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej, a także kulturowo-społecznej izolacji rodzin i dzieci z niepełnosprawnościami czy specyficznymi trudnościami w uczeniu się.”5 Nauczyciele i specjaliści prowadzący zajęcia z uczniem, tworzyć będą zespół6, a nie – jak to było przeważnie dotychczas – działać na własną rękę. Innowacją jest zatem współpraca specjalistów, ale także nauczycieli i rodziców.7
Najważniejsze wyznaczniki jakości nowego modelu organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej, wpisane w szczegółowe przepisy wykonawcze Ministra Edukacji Narodowej, to:
  • Zasada indywidualizacji pracy z uczniem, realizowana na obowiązkowych i dodatkowych zajęciach edukacyjnych, odpowiednio do potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych ucznia.
  • Zasada „pomoc bliżej ucznia” – wspieranie ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi w przedszkolu, szkole lub placówce, do której uczęszcza, w środowisku jego nauczania i wychowania.
  • Zasada „pomoc bliżej rodzica” – wspieranie rodziców/opiekunów prawnych ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, prowadzone w formie porad, konsultacji, warsztatów i szkoleń przez nauczycieli i specjalistów zatrudnionych w przedszkolu, w szkole lub placówce, w środowisku nauczania i wychowania dziecka. Wspieranie rodziców jest ukierunkowane na rozwiązywanie problemów wychowawczych i dydaktycznych, powinno podnosić ich umiejętności wychowawcze, a w konsekwencji – zwiększać efektywność pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla uczniów.
  • Zasada „pomoc bliżej nauczyciela” – wspieranie nauczycieli pracujących z uczniem ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi przez innych nauczycieli, wychowawców grup wychowawczych i specjalistów, w środowisku funkcjonowania ucznia oraz przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne, w tym – poradnie specjalistyczne. Wspieranie nauczycieli (podobnie jak rodziców uczniów) jest ukierunkowane na doskonalenie ich kompetencji potrzebnych do skutecznej pomocy uczniom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
  • Elastyczność i adekwatność planowanych i realizowanych działań do potrzeb ucznia
– likwidacja dotychczas istniejących barier formalnoprawnych (np. odejście od określania minimalnej liczby uczniów na zajęciach)
  • Instytucjonalne i osobowe partnerstwo, widoczne po pierwsze w spójności przepisów regulujących funkcjonowanie instytucji-partnerów (np. szkoła i poradnia psychologiczno-pedagogiczna, szkoła i jednostka samorządu terytorialnego jako organ prowadzący publiczne przedszkole, szkołę lub placówkę), po drugie – w budowaniu sieci podmiotów, współpracujących na rzecz zwiększania efektywności pomocy udzielanej uczniowi (np. szkoła – rodzice – poradnia psychologiczno-pedagogiczna – placówki doskonalenia nauczycieli – inne przedszkola, szkoły i placówki – organizacje trzeciego sektora oraz instytucje i placówki działające na rzecz rodziny, dzieci i młodzieży).
  • Aktualizacja w klasyfikacji specjalnych potrzeb edukacyjnych uczniów – terminologia oraz filozofia zmiany zgodne ze stanem najnowszej wiedzy psychologicznej, pedagogicznej, socjologicznej, medycznej itp.
  • Zaufanie do profesjonalizmu nauczycieli i wychowawców – pierwszych diagnostów specjalnych potrzeb edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych i rozwojowych swoich podopiecznych.
  • Zaufanie do szkoły – swoistej instytucji „szybkiego reagowania” zarówno na specjalne potrzeby uczniów sklasyfikowane w rozporządzeniach, jak i na potrzeby nieokreślone, trudne do skodyfikowania.8
Pomoc psychologiczno – pedagogiczna będzie organizowana w formie klas terapeutycznych, zajęć rozwijających uzdolnienia, zajęć dydaktyczno – wyrównawczych, zajęć specjalistycznych (korekcyjno – kompensacyjnych, logopedycznych, socjoterapeutycznych oraz innych o charakterze terapeutycznym),a także porad i konsultacji. Zrezygnowano z ustalenia minimalnej liczby uczniów na zajęciach. Uregulowany został czas zajęć – 60 min na zajęcia specjalistyczne (istnieje możliwość podzielenia zajęć np. po 30 min 2 razy w tygodniu) oraz 45 na pozostałe.
Działania szkoły będą sformalizowane poprzez tworzenie dokumentów takich jak : Plan Działań Wspierających (dla uczniów posiadających orzeczenie o potrzebie indywidulanego obowiązkowego przygotowania przedszkolnego, posiadających orzeczenie o potrzebie indywidualnego nauczania, jeśli jednocześnie nie posiada orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego; dla ucznia posiadającego opinię poradni lub jego potrzeby zostały zauważone przez nauczyciela czy specjalistę), Kartę Indywidualnych Potrzeb Ucznia (dla każdego ucznia posiadającego specjalne potrzeby z wyjątkiem uczniów posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego), Wielospecjalistyczną Ocenę Poziomu Funkcjonowania Ucznia, Indywidualne Programy Edukacyjne (dla uczniów posiadających opinię) i Terapeutyczno – Edukacyjne (dla uczniów posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego).
Rada Pedagogiczna została obdarzona zaufaniem przez ustawodawcę, który nadał jej uprawnienia do wskazania sposobów dostosowywania warunków przeprowadzania sprawdzianów i egzaminu gimnazjalnego, maturalnego oraz potwierdzającego kwalifikacje zawodowe do potrzeb i możliwości uczniów.9Zaufanie to przejawia się także we wskazaniu nauczycieli jako tych, którzy obserwując uczniów mogą zgłaszać dyrektorowi placówki potrzebę wsparcia danego ucznia ze względu na zauważone specjalne potrzeby edukacyjne.
Nowy model udzielania i organizowania pomocy psychologiczno – pedagogicznej nie jest rewolucją, ale jak zapewnia MEN – ewolucją.10Czy nowością można nazwać takie postulaty, jak np. : podmiotowe, a nie przedmiotowe podejście do ucznia; współpracę specjalistów, szkoły z rodzicami czy nawet potraktowanie nauczycieli jako pierwszych diagnostów dziecka? Raczej nie. Nowy model jest na pewno formą bardziej sformalizowaną (i to jest, moim zdaniem, największa innowacja)
i stanowi okazję dla nauczycieli do ponownego przemyślenia sobie sprawy dostosowywania wymagań edukacyjnych do psychofizycznych potrzeb i możliwości uczniów, co stanie się – w obliczu nowych przepisów – już nie tylko, jak to często bywało, ideą, ale działaniem codziennym; a także narzuci konieczność wspierania uczniów ze specjalnymi potrzebami tym, którym – brzydko mówiąc – dotychczas się nie chciało. Ponadto, myślę, że spowoduje większe zainteresowanie różnymi zaburzeniami występującymi wśród dzieci. Innowacją stanie się być może także nowy sposób postrzegania uczniów z omawianymi potrzebami.
Nowy model pomocy psychologiczno – pedagogicznej jest bardziej szansą niż innowacją. Szansą dla uczniów, rodziców, nauczycieli, ale także dla całego szkolnictwa.
1 Zmiany wprowadziła ustawa MEN z 17 listopada 2010 roku w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno – pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach; warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych oraz niedostosowanych społecznie w przedszkolach, szkołach i oddziałach ogólnodostępnych lub integracyjnych; warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych oraz niedostosowanych społecznie w przedszkolach, szkołach i oddziałach oraz w ośrodkach; zmieniające rozporządzenia w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych; szczegółowych zasad działania poradni psychologiczno – pedagogicznych, w tym publicznych poradni specjalistycznych; zmieniające rozporządzenie w sprawie ramowego statutu publicznej poradni psychologiczno – pedagogicznej, w tym publicznej poradni specjalistycznej.
2 por. „Odchylenia ujemne powodują ograniczenia rozwoju fizycznego i psychicznego, utrudniają naukę i adaptację zawodową, zakłócają społeczne funkcjonowanie człowieka, czyniąc go osobą niepełnosprawną. Odchylenia dodatnie to szczególne uzdolnienia i talenty” Jastrząb J, Zaspokajanie potrzeb edukacyjnych, [w:] „Wychowanie na co dzień” 1995, nr 12
3Hall Katarzyna, Wstęp, [w:] Małgorzata Jas, Małgorzata Jarosińska, Specjalne potrzeby edukacyjne dzieci i młodzieży. Prawne ABC dyrektora przedszkola, szkoły i placówki, Warszawa 2010
4 http://www.men.gov.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1082%3Apytania-i-odpowiedzi&catid=193%3Aodpowiedzi-ksztalcenie-specjalne&Itemid=234 [dostęp: 25 marca 2012]
5 Tamże
6 Do zadań zespołu będzie należało między innymi: 1) rozpoznawanie możliwości psychofizycznych oraz indywidualnych potrzeb rozwojowych i edukacyjnych uczniów;2) określanie form i sposobów udzielania uczniom pomocy psychologiczno-pedagogicznej, odpowiednio do dokonanego rozpoznania;3) dokonywanie okresowej oceny efektywności pomocy udzielanej dzieciom i młodzieży, w tym efektywności prowadzonych zajęć specjalistycznych, rewalidacyjnych, resocjalizacyjnych i innych zajęć, stosownie do potrzeb, oraz przedstawianie wniosków i zaleceń do dalszej pracy z uczniem;4) wyrażanie opinii w sprawie dostosowania warunków przeprowadzania sprawdzianu, egzaminu gimnazjalnego, egzaminu maturalnego oraz egzaminu potwierdzającego kwalifikacje zawodowe;5) planowanie zadań z zakresu doradztwa edukacyjno-zawodowego i sposobu ich realizacji w gimnazjum i szkole ponadgimnazjalnej;6) opracowywanie i wdrażanie indywidualnych programów dla uczniów wymagających pomocy psychologiczno-pedagogicznej; 7) podejmowanie działań wychowawczych i opiekuńczych, w tym rozwiązywanie problemów wychowawczych;8) organizowanie, koordynowanie i prowadzenie różnych form pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla uczniów, ich rodziców i nauczycieli;9) podejmowanie działań mediacyjnych i interwencyjnych wobec uczniów, rodziców i nauczycieli;10) wspieranie rodziców w innych działaniach wyrównujących szanse edukacyjne uczniów;11) współpraca z instytucjami wspierającymi planowanie i realizację zadań z zakresu pomocy psychologiczno – pedagogicznej.
7 Tamże
8 Małgorzata Jas, Małgorzata Jarosińska, Specjalne potrzeby edukacyjne dzieci i młodzieży. Prawne ABC dyrektora przedszkola, szkoły i placówki, Warszawa 2010, s. 11-12
9 Par. 37 ust 8, w par. 59 ust.9 oraz par. 111 ust.9
10 Małgorzata Jas, Małgorzata Jarosińska, Specjalne potrzeby edukacyjne…, dz.cyt., s. 10

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył sobie pewien zupełnie normalny chłopiec. Szymek, bo tak miał na imię, nie lubił mówić. Miał strasznie dużo do powiedzenia, ale wstydził się, że wymówi jakieś słowo źle. Nie potrafił bowiem wypowiedzieć dźwięku „sz”. Kiedy chciał naśladować szum drzew i wydobyć z siebie donośne: szszszsz, z jego ust wydobywął się syk węża: ssssssss. Zamiast szafy w pokoju, miał safę, zamiast szalika – salik, zamiast szynki na kanapce – synkę. Szymek miał dość  seplenienia, więc postanowił udać się po pomoc do wróżki Lodzi, znanej w całym królestwie z uczenia ładnej mowy. Wsiał na swego rumaka i pojechał : <kląskanie>. Jechał cały dzień <kląskanie>. Kiedy się zmęczył, zsiadł z rumaka i położył się spać. Obudził go dziwny szmer: szszszszsz. Po ciemku zaczął się przeciągać <wyciągamy język w stronę nosa>. Szmer się powtórzył: szszszsz. Zaciekawiony szedł w kierunku odgłosów. <tupu tupu> Zaczynało się już przejaśniać. Za płotkiem zobaczył niewielki pagórek  „To jakieś zaczarowane miejsce” – pomyślał. A my takie zaczarowane miejsce znajdźmy w naszej buzi. Zęby są płotkiem. Dotknijmy je językiem. Za górnymi zębami szukajmy w buzi pagórka. Jest? No to super. Szymek zorientował się, że odgłosy dochodziły z pagórka. Najpierw zaczął pukać. „Czy ktoś tam jest? Puk, puk.” A my pukajmy językiem o nasz zaczarowany pagórek. Otwieram buzię i pukamy. Musimy uważać na brodę, żeby się nie ruszała. Pagórek milczał. Szymek zaczął go głaskać. A my głaszczemy językiem nasz pagórek. Nagle chłopiec usłyszał kolejne podejrzane odgłosy. „UUUUUUUUUUUU” <powtarzamy> „OOOOOO” <powtarzamy>. Z pagórka wyskoczyła zielona żabka. „Mam dla Ciebie kilka zadań” – powiedziała – „Jeśli wszystkie wykonasz, zaprowadzę cię do wróżki Lodzi”. Szymek uradowany poprosił o zadania. „Zadanie pierwsze” – powiedziała żabka – „wygląda tak: oblizujemy językiem górne zęby. Super. Teraz dotykamy ząbki, każdeo po kolei – skaczemy od jednego ząbka do drugiego jak wiewiórka po drzewach. Świetnie. Kolejne zadanie: oblizujemy górną wargę. Brawo. Robimy dzióbek. Wysuwamy wargi do przodu. A teraz na zmianę: dzióbek – uśmiech. Rewelacja. Jesteś gotowy, by zobaczyć się z wróżką Lodzią.”

Szymek był bardzo ciekawy, jak wygląda wróżka. Troszeczkę się denerwował, więc powtórzył zadania, które robił razem z żabką: oblizał górne zęby, dotknął każdego po kolei, oblizał górną wargę, zrobił dzióbek i na zmianę – dzióbek – uśmiech. Był z siebie bardzo zadowolony, chciał już zobaczyć wróżkę.
„Witaj, Szymku” – powiedziała miła pani w zwiewnej sukni. – „Mam dla Ciebie zadanie: pamiętasz, gdzie w twojej buzi jest zaczarowany pagórek? Dotknij go teraz językiem. Czujesz go? Niech koniuszek twojego języka pilnuje tego miejsca – nie dotykaj pagórka językiem, ale trzymaj nad nim koniuszek swojego języka. Teraz robimy z zębów płotek, a z warg dzióbek. Świetnie. Pamiętaj, że język jest w górze. I dmuchamy: szszszszsz. Udało się? Jeśli tak, to super, jeśli nie – nie przejmuj się, wkrótce się nam uda.
Szymek zadowolony z siebie poszedł spać. Ty też możesz być z siebie dumny! 

Ku przerażeniu mojego męża, niewiele rzeczy wyrzucam, a książki bardzo rzadko. Po kilku latach namawiania zgodziłam się wynieść na strych podręcznik licealny do przysposobienia obronnego, dwa do biologii oraz kilka takich książek, których nie planowałam już więcej czytać. W drodze na strych, czyli nie na pełnym zesłaniu, stoi wielkie pudło ze stertą książek, które nie zmieściły się po remoncie. Zaproponowałam je bibliotece, ale nie spotkałam się z zaintersowaniem (” I tak nas nikt nie odwiedza”).

Największy sentyment czuję do starych książek (choć zapach nowych też nie jest mi obojętny). Znalazłam ostatnio swój podręcznik do języka polskiego z II klasy szkoły podstawowej. 
Pamiętacie taki? Chcąc udowodnić mojemu mężowi (a także dla własnej frajdy), że jest mi on nadal potrzebny, postanowiłam wyszukać w nim zadania mogące się przydać w terapii logopedycznej.

Zanim jednak wypiszę to, co udało mi się znaleźć, pozwolę sobie na kilka słów ogólnych i spostrzeżeń mało logopedycznych;)
Podręcznik Witolda Gawdzika „Piszę i opowiadam” dotyczył nauki o języku. Napisany w 1979 roku był wznawiamy wielokrotnie. Moje wydanie z 1993 roku jest jedenastym (!). Pomyślcie, ile wydań mają współczesne podręczniki (albo raczej: ćwiczenia) dla dzieci – góra dwa, a potem reforma i nowe;)
Znaleziony podręcznik jest dowodem na to, jak bardzo zmienił się świat przez ostatnie dwadzieścia lat (rym przypadkowy). Zakładam, że kiedy ja korzystałam z jedenastego wydania książki, była ona wówczas nadal aktualna. 
Co zwróciło moją uwagę? Wśród dużej ilości imion dla dzieci, są takie, których raczej nie spotkamy dzisiaj. Cieżko o Stefkę, Henia, Lolka, Tadka, Jurka, Józefa, Andrzeja, Romka czy Wieśka. Wracają natomiast do łask Zosie i Antki. W podręczniku nie zabrakło imion zwierzęcych – krowa, oczywiście – Krasula (a dzisiaj sensowniej niż o imię dla krowy, zapytać dzieci: co to jest krowa?), koń Siwek, kot Burek, kogut Borut i kot Mruczek. Dzisiaj słyszy się częściej o psie Dżekim, o kogucie… zaraz. A co to kogut? Takie zwierzątko z bajki. Bynajmniej nie z podwórka.
Przecierałam oczy ze zdumienia oglądając rysunki sprzętów domowych. Pamiętacie dźwięk maszyny do pisania? Pisałam na takiej gazetkę szkolną (o znaczącym tytule – Express Mizerny).

Poza maszyną, rozpoznałam radio i telewizor, odtwarzacz (ja takiego nie pamiętam już) i coś, co być może służy do grania (taki pomysł miał mój mąż), a ja obstawiam maszynkę produkującą wzrory swetrów. Podobną mieliśmy w domu (taki tam epizod rodziców z produkcją sweterków w pingwiny :D), z tym, że mało prawdopodobne wydaje się, by taka maszynka była w każdym domu – poddaję się zatem. Co to może być? (trzecie od prawej w górnym rzędzie).
Przez 20 lat wiele wyrazów wyszło z użycia. Kto przwodniczącego klasy nazywa jeszcze gospodarzem? Albo pyta: „po czemu?” Co to w ogóle znaczy?

Zmiany nie tyle językowe, co społeczne, pokazują zaczerpnięte z podręcznika zdania (nie znaleźlibyście podobnych w podręcznikach współczesnych):

„Muchy obsiadły koński łeb.”
„Wóz ugrzązł. Zejdźcie z wozu.”
„Nareszcie przyszło święto. Tatuś mówi: „Daj gąbkę, umyjemy wóz.”
„Wre robota.”
„Krowa Krasula daje więcej mleka niż Łaciata.”
itp…
Ostatni przykład zamieściłam na facebooku jako zapowiedź tego posta z pytaniem, co może mieć wspólnego z logopedią. Propozycje z komentarza są oczywiście dobre. Myślałam jednak, że zainteresuje Was, skąd  wzięłam takie zdanie, w którym po zakupy jedzie się na furze czy traktorze. Zaproponowanie do przepisania takiego zdania uczniom dzisiejszym wzbudziłoby… uśmieszek przynajmniej. Tak nawiasem mówiąc – mój dziadzio jeździł do sklepu traktorem;)
Przejdźmy do części właściwej: do jakich logopedycznych celów można wykorzystać podręcznik sprzed 20 lat? Proponuję:

Wierszyk o pani Jesieni
( różnicowanie głosek dentalizowanych, ćwiczenia dykcyjne): 

Zagadki:
Kto się swego cienia boi,
ten się zwie imieniem moim. (tchórz)
Jak się nazywa słonko złociste,
z którego w jajku lęgnie się pisklę? (żółtko)
Wierszyk o Lolku
(utrwalanie głosek szumiących lub różnicowanie [r] – [l])
Torczekoladek spałaszował Lolek,
a teraz narzeka.
Brzuszek zaczął boleć.
Żarciki gramatyczne (tak je nazwał autor):
Zdanie: Pajączek pędzi do muchy.
Zawiera wszystkie polskie samogłoski.

Kowal kuł obręcze do kół.
Zdania do ćwiczenia dykcji:
Józek szczerze przyrzekł poprawę. Azor strzeże domu.
Czy masz trzy złote?
Pytasz, czy mamy linę? Już ją trzymamy.

Zdania, które mogą się przydać do utrwalania głosek ciszących:
Cicho leci samolocik. W środku siedzą dwaj piloci.
Zimno” – piszczy Kazik, lecz po błocie łazi.
(choć słowo „łazi” niektórych razi – przyp. Brzęczychrząszcz)
Już ciemno. Cicho fruwają ćmy.
Kaziu, weź kurtkę, bo już zimno.
Tatuś kupił w leśniczówce słój miodu. To miód z leśniczych ziół.

Utrwalanie głoski [x] 'h, ch’:
Zdania:
Na śniadanie była herbata, chleb z masłem  i żółtym serem oraz herbatniki.

Na budowie robotnicy noszą hełmy, jak żołnierze. Hełm chroni głowę przed spadającym gruzem.

Każdy samochód ma co najmniej dwa hamulce: ręczny i nożny.
Popsuł się kran. Coś w nim huczy. Trzeba wezwać hydraulika. 

U nas w domu jest stary zegar wahadłowy. Wahadło chodzi jak huśtawka. Gdy zegar się nakręca, coś w nim huczyy i zgrzyta.

Tatuś Heńka jest hutnikiem. Pracuje w hucie żelaza. Mama Iwony jest magazynierką w hurtowni. Prowadzi tam sprzedaż hurtową. Dziadek Artka jest hydraulikiem, naprawia krany i ine urządzenia hydrauliczne.

Dobierz definicję do wyrazów:

hangar, bohater, haft, hamak, hamulec

definicje:

urządzenie zatrzymujące poruszający się pojazd;
ozdoba ręcznie wyszyta na płótnie;
wiszące łóżko z płótna albo siatki;
dzielny człowiek, który np. uratował komuś życie;
pomieszczenie na samoloty

Dopisz samogłoski:

w_h_dł_ (kołysząca się część zegara ściennego)
h_ł_s (wrzawa, zgiełk)
h_nd_l (sprzedawanie i kupowanie)
h_k_j (sport zimowy: gra w krążek na lodowisku)
h_t_l (dom, w którym wynajmuje się pokoje)

Różnicowanie głosek dźwięcznych i bezdźwięcznych:

a) Tadek ma kredki. Maluje sad. Przyszła Ewka, siostra Tadka. Ewa nie ma kredek. Ona m farby. Zaczęła malować ogródek.
b) W sadzie Tadka różowią się jabłka, złocą się gruszki. W ogródku Ewki zieleni się sałata, a obok sałaty kapusta.
c) kredki –  5 kredek
spodki – 1 spodek
żabki – 5 żabek
wędki – 5 wędek
wieloryb – wieloryby
grzybki – grzybek
pojazd – pojazdy
gwizd – gwizdy

Po więcej zajrzyj tu:
Witold Gawdzik, Piszę i opowiadamKlasa II, Warszawa 1993, wydanie jedenaste

0 6221
„Oszę, u emia ana eksa!”. Czyje to słowa? Dziecka z dyslalią? Skądże! Wypowiedział je szpak Mateusz, jeden z bohaterów „Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy. 
Sam Brzechwa, słowami Adasia Niezgódki, opisuje mowę Mateusza następująco: „Matuesz umie doskonale mówić, posiada jednak tę właściwość, że wymawia tylko końcówki wyrazów, nie zwracając uwagi na ich początek.” 
Jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia, dokładnie takiej jak u Mateusza , wady wymowy? Małe. Dlaczego?

Szpaki pospolite zwykle mówią /śpiewają tak: <posłuchaj>. Brzechwa wybrał jednak ptaka, który potrafi naśladować odgłosy innych ptaków, a nawet – przy częstym kontakcie z ludźmi – także głos ludzki. Szpak – jak czytamy w Wikipedii – „Poznane odgłosy często splata ze swoim śpiewem, który jest serią ćwierków z krótkimi skrzekami i klekotaniem, zwykle z cichymi skrzypnięciami w tle, powtarzając jeden wers wielokrotnie. Młode osobniki przez pierwsze miesiące swego życia wydają tylko donośny długi ćwierkot o niższym tonie, który zanika wraz z dojrzewaniem.” 
Szpak Mateusz ma dyslalię, tj. zaburzenie wymowy. Problem Mateusza  nie ma charakteru zaburzeń paradygmatycznych a – syntagmatycznych,  dotyczących struktury wyrazu (o zaburzeniach para – i syntagmatycznych czytaj tu).
Mateusz uszczupla strukturę wyrazu pozbawiając ją początkowej części. 
Mówi: „Oszę, u emia ana eksa”, co oznacza: „Proszę, tu Akademia pana Kleksa.” Albo:  „Acja ędzie ed óstą! „, tj. „Kolacja będzie przed szóstą” czy „Awda, awda!” , tzn. „Prawda, prawda”. 
Zwraca uwagę, iż szpak wymawia wszystkie słowa od samogłosek, co powoduje, że słowa bywają pozbawione pierwszj głoski, grupy spółgłoskowej lub kilku głosek i – nie na granicy sylaby. Dziecko, które uszczupla strukturę wyrazu, ułatwia sobie w ten sposób wymowę. Myślę zatem, że wymyślona przez Brzechwę wada wymowy jest mało prawdopodobna z uwagi na fakt, iż jest mało praktyczna – nie ułatwia wymowy. Dzieci – przynajmniej te, z którymi miałam zajęcia – uszczuplając strukturę wyrazu, zwykle trzymały się podziału na sylaby, zostawiając sobie ostatnią bądź dwie ostatnie, często przy jednoczesnych asymilacjach (upodobniniach). 
Przykładowo – chłopiec, którego ostatnio badałam powidział: [delec] na 'widelec’, [pelus] na 'kapelusz’, a [lasko] na 'żelazko’. Uszczupleń dokonywał w słowach dłuższcyh niż dwusylabowe. Mateusz tymczasem uszczupla wszystkie słowa, nawet „tu”, będące jedną sylabą.

Dużo większe prawdopodobieństwo jest, że dziecko słowo 'przed’ wymówi jako [pet], redukując grupę spółgłoskową dla ułatwienia wymowy, niż – tak jak Mateusz – jako [et] „ed”.

Dzieci, w których mowie, występuje duże nagromadzenie zmian syntagmatycznych, są mało zrozumiałe przez osoby obce. Tak też było z Mateuszem w „Akademii Pana Kleksa”. Jednakże – o czym przekonuje Adaś Niezgódka – pan Kleks i jego uczniowie porozumiewali się z nim doskonale. Mateusz odrabiał z chłopcami lekcje i często zastępował pana Kleksa w szkole, gdy ten szedł łapać motyle na drugie śniadanie.

Nie napiszę w ramach końcowego wniosku, że pan Kleks powinien zaprowadzić szpaka do bajki, w której ten zapisałby się na tarapię do logopedy. Nie napiszę także, że Brzechwa nie powinien obdarzać swojego bohatera wadą wymowy. Napiszę natomiast, że dyslalia szpaka w formie zapisanej (mamy do czynienia z książką) może wywołać u niejednego ucznia zamyślenie (?) językowe w postaci pytania „O so chosi?”.

Jeśli macie inne przemyślenia odnośnie zmian syntagmatycznych – proszę o podzielenie się;)

0 4507
Maria Konopnicka kojarzyła mi się głównie z Sierotką Marysią i krasnoludkami i nie było to miłe wspomnienie. Od niedawna jej nazwisko łączy moja pamięć z serią artykułów, których autorzy snują rozważania, czy Konopnicka była lesbijką, czy może jednak nie. Pamiętam nawet jeden, w którym dyrektor muzeum poetki w Żarnowcu, oburzał się, jak można ją posądzać o takie preferencje i sam czuł się w obowiązku „wybronienia jej”. Co z kolei mnie oburza – ów dyrektor dał do zrozumienia czytelnikom jakoby bycie lesbijką było powodem do wstydu. Nie rozumiem sensu takich wypowiedzi. Jakie znaczenie dla wartości dzieł twórcy ma odpowiedź na pytanie o jego preferencje seksualne?
Ja nie zaglądałam Konopnickiej pod spódnicę. Wspomniałam zaledwie o kilku faktach z jej życia, próbując nie zabrnąć zbyt daleko. Skupiłam się na wizji dzieciństwa, wypływającej z jej wierszy dla dzieci. Mam nadzieję, że po dzisiejszym artykule będziecie myśleć o Konopnickiej nie jako o skandalistce, ale tej, która „śpiewała” z najmłodszymi.

Wizja dzieciństwa w poezji Marii Konopnickiej na podstawie dowolnie wybranych utworów.
Marysię Konopnicką wychowywał ojciec. Był to człowiek mądry i wykształcony. Atmosfera domu rodzinnego, przepełnionego smutkiem i mistycyzmem religijnym, miała wpływ na postawę życiową przyszłej poetki. Brakowało w domu matki – umarła, kiedy Marysia miała dwanaście lat. Ojciec był zamknięty w sobie, czytywał dzieciom (cztery córki i jeden syn) książkę „O naśladowaniu Chrystusa”, a także różne przypowieści biblijne, które Marysia znała niemalże na pamięć. Wychowywano ją na patriotkę. W domu panowała atmosfera prawie zakonna – nie przyjmowano gości, nie odwiedzano także nikogo, nie prowadzono wesołych rozmów, a na spacery chodzono na cmentarz. Weselszym czasem stał się okres pobytu w szkole prowadzonej przez PP Sakramentki w Warszawie.
 Po latach dorosła już Maria wraca do lat dzieciństwa, odrzuca mądre oczy dorosłości, ale jak zapewnia Krystyna Kuliczkowska, nie robi tego tylko po to, aby odkrywać na nowo uroki młodych lat, ale także po to, by „wywalczyć nawet dla tych najbardziej nieszczęśliwych i upośledzonych – prawo do beztroskiego dzieciństwa.” Poetka swoje utwory czyta gromadce własnych dzieci. O jej miłości do nich pisze w liście do Orzeszkowej: „Stronnictwem, do którego należę myślą i ciałem, są dzieci moje.”
I dla dzieci zaczęła pisać.  Jak zapewniała: „Nie przychodzę ani uczyć dzieci, ani też ich bawić. Przychodzę śpiewać z nimi”.
Wiersze poetki są pełne humoru. „Konopnicka była pierwszą autorką dla dzieci, która zrozumiała, że humor jest nie tylko najskuteczniejszą bronią wychowawczą, lecz wzbogaca dziecięce widzenie świata i jest źródłem radości.” – co zauważa Kuliczkowska. W wierszach tych widać zainteresowanie się Konopnickiej psychiką dziecka. Porzuca ona „okrutną ironię noweli”. Pokazuje natomiast jasny, pełen słońca i radości świat dzieciństwa. Poetka patrzy na świat oczami dziecka, nie kreuje się na wszystkowiedzącego dorosłego.
„Konopnicka była pierwszą, która upomniała się o prawo dziecka do liryki, <poezji samej w sobie, która bez żadnych dydaktycznych celów będzie budziła w duszy dziecka pewne nastroje i poddawała harmonię pod przyrodzoną dźwięczność tej duszy.” (Kuliczkowska) Poetka była także pierwszą, która potrzebę poezji w życiu dziecka wyjaśniła w taki sposób.
WIZJA DZIECIŃSTWA
Dzieciństwo jest zwykle kojarzone z beztroskim okresem niekończących się zabaw. Wracamy do niego z utęsknieniem, kiedy wielka fala obowiązków ogarnia nas ze wszystkich stron. Kraina dzieciństwa staje się dla nas utopią, krajem wiecznej szczęśliwości. Wizja dzieciństwa II połowy XIX wieku, którą przedstawiła nam Maria Konopnicka, odbiega znacznie od naszego, potocznego rozumienia tego słowa.
 Po przeanalizowaniu dowolnie wybranych przeze mnie wierszy dla dzieci, zauważyłam szereg powtarzających się motywów, które razem składają się na wizję dzieciństwa stworzoną przez Marię Konopnicką.
BOHATEROWIE
 Bohaterami wierszy są dzieci ze wsi. Niekiedy pojawiają się także dzieci z miasta, ale zwykle tylko dla ukazania różnic, jakie je dzielą.
Jak wyglądają dzieci? „Koszuliny na nich lniane, / Siwe świtki z wełny tkane, / A nóżęta wszystkie boso.” („Maik”) Ich życie na pierwszy rzut oka składa się tylko z obowiązków (czy tylko?- patrz dalej), które przynoszą jednak radość i nagrodę po ciężkiej pracy – także w formie posiłków. Co takiego jedzą dzieci? Ważne jest śniadanie: mleko, chleb („Co Staś widział w polu?”). Jedzenie jest nagrodą po pracy: „Po pracy zasiedli/ I z misy głębokiej/ Łyżkami barszcz jedli” („Co słonko widziało”). Dobrym miesiącem jest maj, kiedy w komorze jest chleb, kiełbasy, kołacz biały, więc „Będą dzieci zajadały” („Maik”). Dzieci jedzą też kaszę, która nie ostygnie temu, „kto bociana w lot wyścignie” („Bocian”)
DOM
„O, jak cię nie kochać, / Ty domku nasz drogi.” („Nasz domek kochany”)
Najważniejszym miejscem dla wszystkich dzieci jest dom. Mówi się o nim: „Nasz domek”, „Nasz kochany domek”, co świadczy o pozytywnym stosunku do tego miejsca, a także o utożsamianiu się ze wszystkim, co się w nim dzieje. Dzieci czują się integralną częścią swojego domu. „O, jakże ja kocham/ Ten nasz domek drogi”- mówią. Dom daje im poczucie bezpieczeństwa – nie boi się burzy i wichrów. Nie jest nowy, historię jego budowy opowiedział tata – „Dziad mego dziada budował przed laty”. W kominku pali się „ogień wesoły”. Na ścianach wiszą obrazy: Jana Kochanowskiego w stroju żałobnym, o którym dzieci wiedzą, że płakał po Urszuli i śpiewał cudne pieśni; króla Jana III, obdarzonego „srogimi wąsami”, „lecącego na Turka”; oraz Kordeckiego, który „lubił jadać kaszę ze Szwedami”.Ważne są sady, płot. Otwierające się wrota świadczą o gościnności – gość jest wręcz „pożądany”. („Nasz domek kochany”)
Myśląc o budowie domu, dzieci wymieniają wszystkie najważniejsze dla nich rzeczy: „drzwiczki do sieni”, „jasne okna”, żeby przez nie świeciło słońce, na dachu gniazdo dla bociana. Ponadto w domu powinny być niskie progi, „żeby do nas zaszedł ten dziadziuś ubogi” i opowiadał historie. Za domkiem – sad, za sadem żyto, „jak potrzeba”. Dzieci wcale nie marzą o miejscu, gdzie mogłyby spędzać czas na niekończącej się zabawie. Wprawdzie uwzględniają „drzwiczki do sieni”, ale nie zapominają o tym, „co potrzeba”. Mają wpojone zasady i głębokie poczucie obowiązku. Myślą o drugim, potrzebującym człowieku i martwią się o to, „Żeby żaden głodny nie odszedł od chleba”.(„Nasz domek”)
 W opisie dwóch powyższych domków („Nasz domek”, „Nasz domek kochany”) pojawiają się te same elementy dotyczące jego wyglądu. W obu wierszach mamy białe ściany – być może dlatego, że najczęściej były one bielone – ale można też skojarzyć biel z czystością. Poza tym na obu domach pojawiają się bociany, które kojarzy się z Polską. Kolejnym elementem są sady – tam chodzi się na pyszne owoce, a także rozmawia z jabłonkami.
Dom jest małą arkadią, która kojarzy się tylko z przyjemnymi rzeczami. Jest to istny „raj dzieciństwa”, miejsce najbliższe każdemu dziecku, a także to, które poznawane jest w pierwszej kolejności.
RODZICE
Rodzice są autorytetem dla dzieci. Zasady wpajane przez rodziców, są powtarzane lalkom. „Bardzo brzydko, kiedy dzieci/ Depcą kwiaty dla zabawki”- uczy się lalkę w wierszu „W ogrodzie”. Dzieci, obserwując rodziców, mimowolnie zapamiętują ich zachowanie, a następnie powtarzają w zabawach z lalkami. W wierszu „Pranie” dziewczynka żali się, że ma dużo prania, ale tak to już jest, „gdy kto lalek się dochowa”. Na szczęście można się zwrócić o pomoc do rodziców. Podpowiedzą, poradzą w każdej sprawi, choćby – wychowania lalki („ Sposób na laleczkę”). A wieczorem opowiedzą ciekawą historię.
Strata rodziców boli. Ulgę może przynieść gra na fujarce. („Maciuś”)
Niestety rodzice nie zawsze mają czas dla swoich dzieci. Pochłaniają ich obowiązki i praca. Niejedno dziecko wychowało się „na opiece wierzby”. W wierszu o tym tytule dziecko zostało wychowane przez rośliny i zwierzęta. Opiekowała się nim wierzba, chmiel, ptaszki. Zagrażał mu „bury kot” i „zły sąsiad”.
OBOWIĄZKI
„Wstyd, gdy na wsi kto próżnuje” („Co mówi zegar”) , czyli dzieciństwo pełne obowiązków
Dzieciństwo nie jest czasem lekkim, przeznaczonym tylko na zabawę. Dzieci mają szereg obowiązków.Jakie? Wszystko widziało słonko: przynieść mleko w dzbanku, wyciągnąć ze studni żurawia, pędzić owce, rozczesać koniu grzywę, przynieść klucze, orać w polu pługiem, pogonić woły, paść krowy, ogrzać biały ser, poić konie („Co słonko widziało”). Dziewczynki pilnują gąsek („Gąski”), biorą udział w młocce („Młocka”) , robią pranie, krochmalą („Pranie”), uczą młodsze rodzeństwo (bohater wiersza „Pan Franciszek” ma zaledwie 9 lat, uczy swojego brata). Dzieci chodzą na jagody – zbierają je nie tylko dla siebie, ale „Dla mamy, dla taty” („Na jagody”). Wiosną sieje się kwiaty w ogródku („Ogródek”). Po pracy czeka odpoczynek i jedzenie.
 Dzieci zdają sobie sprawę z konieczności pracy. „Dalej, żwawo do roboty, laleczko kochana”- nawołują nawet swoje zabawki. Stary zegar przypomina, że „kto próżnuje,/ Ten nie wart spoczynku!”. Dzieci mają głęboko wpojoną tę zasadę i z radością wykonują swoje obowiązki – „Kto chce słodkie jeść jagody, / Niech grządkę opiele, / Pójdź przyniesiem kwiatkom wody, / Wyrwiemy złe ziele!”.(„Co mówi zegar”).
 Nawet w szkole trudno zapomnieć o swoich obowiązkach. Staś pisze list ze szkoły, nie pyta o inne dzieci, ale o gospodarstwo – chce wiedzieć, czy jego kucyk stoi w stajni, czy kot dalej boi się pieska, czy jest dużo orzechów, czy tata chodzi na kuropatwy, etc… („Co Staś pisze”).
Głębokie poczucie obowiązku zakorzeniło się także w sferze marzeń. Oto marzenie chłopca: „ A jak ja urosnę, / Sprzęgnę wołki siwe, / Będę orał, zaorywał, / Tę pszeniczną niwę.” Poza tym chce jeszcze posiać ziarno i kosić bujną niwę. („Marzenie chłopca”)
Chcąc pomóc w pracy, niekiedy modlą się dzieci do deszczu kochanego, aby nie padał na łany i kopy, kiedy zwozi się snopy. („Deszczyk”)
Dzieci wstają wcześnie każdego dnia, aby „zobaczyć słonko rumiane” („Poranek”), a także by zacząć wykonywać swoje obowiązki. Poranne wstawanie cieszy. Jasio, zwany kiedyś Śpioszkiem, był nieszczęśliwy z tego powodu, iż nie mógł zobaczyć wschodu słońca. Od kiedy tata podarował mu „zaczarowaną trąbkę”,chłopiec stał się Rannym Ptaszkiem.
Dzieci znają realia życia codziennego. Praca jest dla nich czymś oczywistym. Widok potu ściekającego po twarzy żniwiarzom, kiedy koszą żyto, wcale nie dziwi. („A co wam śpiewać”)
CZAS WOLNY
Jak dzieci spędzają czas wolny? Jakie znają gry i zabawy? Co im sprawia radość? Posłuchajcie:
„Za białą świetlicą/ Są izby czeladne, / Oj, nieraz ze śmiechem/ I z krzykiem tam wpadnę/ I Brysia za uszy/ I jazda dokoła!”(„Nasz domek kochany”)
 „Kiedy przyjdzie wiosny pora/ Bujać w polach, bujać w łąkach/ Od poranku do wieczora!” Dzieci wszystko cieszy – kukułka, żurawie, czajka. Radość przynoszą im rzeczy, które je otaczają – dojrzewające jagody. Wieś jawi się jako arkadia, jest przeciwstawiona miastu, kojarzonemu ze smutkiem – „(…) w miastach, w izbach ciasnych/ Tysiąc biednych, słabych dzieci” . Te, ze wsi, współczują im, że nie mogą cieszyć się słońcem, wiosną, szumem lasów, kwieciem, skowronkiem, ziemią… Gotowe są zabrać do siebie miejskie dzieci, aby choćby przez lato mogły czerpać radość ze świecącego słońca. („Dzieci we wsi i w mieście”) Świat jest pełen wspaniałości, zachwyca na każdym kroku. W wierszu „Co widziały dzieci w drodze”siostra i brat jadąc drogą, „nadziwić się nie mogą, / Jaki piękny świat!”. Ich zainteresowanie budzi biała chata ze słomianych dachem, wierzba rosochata, bocian, koń, młyn… Zwykła codzienność potrafi cieszyć. W oczach dzieci staje się wyjątkowa, piękna i magiczna.
Dzieci cieszy każdy nowy dzień. „Dobry dzień ci, wiosko miła”- życzą po przebudzeniu się. Witają się z domkiem, lasami, skowronkiem, i z „dobrymi ludźmi”. Wypełnia je, niekończący się, optymizm. („Dzień dobry”)
Jakie zabawki mają dzieci?Piłkę, która „W całym domu dokazuje”, ale w ciszy słucha czytania książek.(„Jak Mancia czyta książkę”).
Dziewczynki bawią się lalkami. Traktują je jak swoje dzieci, które niewiele wiedzą jeszcze o świecie, i którym trzeba wszystko tłumaczyć. (Stosunek dziewczynka – lalka, jest zapewne analogiczny do rodzic – dziewczynka.) Śpiewają im piosenki, „o jakich lalkom się nie śni”. Znają piosenkę żniwiarzy, wieczoru, jaskółki…(„A co Wam śpiewać”) Lalki zabierane są na jagody („Na jagody”). Trzeba o nie dbać, uważać, żeby się nie przeziębiły („Oj, kłopoty! To nie żarty”) i dawać dobry przykład . „Ona z Ciebie przykład bierze”- mówi mama. („Sposób na laleczkę”). Czasem trzeba się poskarżyć mamie na lalkę, na przykład wtedy, gdy ta ciągle stoi przed lustrem zamiast pracować. „Dzień jest przecież do roboty, / A ta myśli o zabawie!” („Sposób na laleczkę”)
W co się bawią dzieci? Dzieci raczej nie spędzają czasu razem na wspólnych grach. Pojawia się „gra w lisa” (zasady: dzieci rozmawiają z „lisem”, kiedy dowiadują się, że zjadł gąski, ścigają go) w wierszu o tym samym tytule, a także ściganie bociana – „Kto bociana w lot wyścignie, / Temu kasza nie wystygnie” („Bocian”). Wolny czas spędza się najczęściej w towarzystwie zwierząt bądź grając na trąbce. („Mały trębacz”, „Na fujarce”). (Fujarka staje się także sposobem na zapomnienie smutków – Maciuś gra „żałośliwie” na fujarce zrobionej z wierzby, która wyrosła na mogile jego matki. „Maciuś”).
Nawet mycie się może przynosić radość i być zabawą („Komedia przy myciu”).
Ponadto – dzieci uczestniczą w imprezach wiejskich („Dożynki”)
 Miejscem zabaw staje się pole, gdzie też chodzi się samotnie. „Staś dzień cały w polu strawił, Ach, jak on się tam nabawił!” Zabawy Stasia w polu to: spłoszenie lisa, polującego na kuropatwy, obserwacja wiewiórki, strzelanie do kaczek, zbieranie niezabudek. Aby móc bawić się, chłopiec musiał, oczywiście, zjeść śniadanie „ tak jak trzeba” przed wyjściem z domu.(„Co Staś widział w polu?”)
Miejscem zabaw staje się pastwisko („Na pastwisku”), sad, gdzie jesienią chodzi się na jabłka („Jesienią”).
Dzieci wykorzystują jak najlepiej wakacje. Wcale nie tęsknią za szkołą. Staś „w szkole siedzieć musi” i czeka z utęsknieniem na koniec roku szkolnego. Chce swobody, którą ograniczają mu szkolne mury. Pomimo tego, ważne jest dla niego, aby rodzice byli z niego dumni, dlatego, mimo niechęci, uczy się, by zdobyć nagrodę. („Co Staś pisze”)
Konopnicka zawsze dostrzega w postawie życia dzieci jakąś beztroskę, wiarę, iż to oni „doczekają” lepszego losu. Nie pozwala żadnemu ze swoich bohaterów w „dziecięcych” utworach zginąć. Łagodzi ich losy, nie pisze im tragicznego końca.Odpowiednio dobrane epitety „kolorystyczne” (złoty, jasny, biały, modry, siwy, srebrny, zielony) świadczą o zabarwieniu optymistycznym. Czasem tylko pojawia się nastrój melancholijny.
WYOBRAŹNIA
Wszystkie dzieci mają bujną wyobraźnię i lubią słuchać tajemniczych opowieści. W budowanym domku chcą powiesić na ścianie obrazek odjeżdżającego rycerza, za którym płacze siostra.
„Dziwy” przy kominku opowiada im „dziaduś ubogi” („Nasz domek”). Słuchają z zainteresowaniem opowieści taty o tym, jak ich pradziadek budował dom – „Przed kominem ława, / Ojciec na niej siada/ Cudne nam historie/ Zimą opowiada.”
„Śliczne opowieści” zna dziadek. Jest już stary, dużo w życiu widział, „dużo ziemi schodził”, nie jest w stanie zapamiętać wszystkiego, nawet tego, kiedy się urodził. Kiedy słucha się opowieści dziadka świat staje przed oczami jak żywy. („Dziadek przyjdzie”)
Uwagę przyciąga czytająca książkę Mańcia. Siedzi na fotelu babci, wokoło niej gromadka dzieci, dwa kotki, piesek, piłka oraz lalki, których właścicielki chcą, aby one też „nabrały rozumu”. („Jak Mańcia czyta książkę”) Czytanie, jak widać, kojarzone jest z wiedzą.
Ciekawe jest to, że rodzice nie chcą, aby dzieci słuchały fantastycznych historii, które niewiele mają wspólnego z życiem. Na pytanie, o czym chcą bajkę, dzieci odpowiadają, że o kotku, który palił fajkę, o babie jędzy, o smoku…, natomiast dorośli pytają: „Co wam przyjdzie z bajki?” One są nieżyciowe, dlatego opowiada się dzieciom prawdziwe historie, np. O prapoczątkach państwa polskiego („Czytanie”)
Rozwinięta wyobraźnia pozwala zobaczyć „ w konopiach…. strach” („Co widziały dzieci w drodze”).
Dzieci lubią się bać. Dziewczynka chcąc przestraszyć swoją lalkę, opowiada jej, o dwóch kotach baby jagi, które wyskoczyły nagle, po czym zaczęły huśtać się na sośnie. „Boisz się, laleczko? Nie drżyj, moja miła” (Na jagody”)
ROŚLINKI I ZWIERZĄTKA
Dzieci bardzo dobrze znają, otaczający ich, świat fauny i flory. Nagromadzenie spieszczeń i zdrobnień, nie tylko samych nazw zwierząt i roślin, ale także ich otoczenia („gniazdeczko”), świadczy o ich pozytywnym stosunku do tego świata. Zwierzątka i rośliny są „nasze”, swojskie – „Nasza czarna jaskółeczka”, „Nasze kwiaty”.
Pojawia się bocian, kot, pies, koń, czyli te zwierzęta, które widać na co dzień. Pies zwykle nosi imię Burek („Jak Mancia czyta książkę”), ale także Brysio („Co widziały dzieci w drodze?”), czy odmiana Bryś („Stefek Burczymucha”). Kot to Białoszek („Co Staś pisze”), kiedy mówi się o nim z sympatią, ale pojawia się raz „bury kot”, który zagraża chłopcu („Maciuś”). Koń natomiast został nazwany Karym („Co słonko widziało”). Przyjazne są także dzikie zwierzęta, np. „wilczek kudłaty” („Na jagody”), a także wszelkie owady – „Ach, mój Żuczku miły” („Na pastwisku”), ptaki (dzięcioł).
Dzieci bardzo dobrze znają się na roślinkach. Potrafią wymienić cały szereg nazw kwiatków: sasanek, przylaszczka, stokrotka, fiołek, niezapominajka, konwalia, modrak, ostróżek, kąkol, mak, głóg, powoik („Nasze kwiaty”) Latem do okien cisną się bzy, jaśminy, jabłonie, wiśnie („Nasz domek kochany”).
Rośliny ulegają upersonifikowaniu;: mówią – Jabłoń, na przykład, obiecała dzieciom jabłuszka („Jabłonka”), czują, kiedy je ktoś rani. Ich duszą jest zapach. „Znać i kochać trzeba z młodu/ Nasze kwiaty, nasze drzewa”, aby nie narobić wstydu w mieście, kiedy zapytają, co takiego rośnie na wsi.(„W ogrodzie”)
PATRIOTYZM
Dzieci od najmłodszych lat uczone są patriotyzmu. „I miasto i wioska/ To jeden nasz świat!”- nawołuje Konopnicka. Przekonuje, że wszędzie jest nasz brat i siostra. („ Nasz świat”). W wierszu „Nasza czarna jaskółeczka” wyraz „kraj”, łączony jest z „rajem”- jaskółeczka przyleciała do swego kraju – raju.
Wisła jest śliczna. Szumi pełnią życia, skacze do morza. („Jak szła Wisła do morza”)
Patriotyzm lokalny jest równie silny – kładąc się spać, dzieci mówią: „Dobranoc, ty wiosko, / Dobranoc, kochana” („Dobranoc”), podobnie jest, zresztą, każdego poranka, kiedy dzieci witają nowy dzień i życzą dobrego dnia, swojej wiosce („Dzień dobry”).
Zwraca uwagę poszanowanie ziemi – „ O, ziemio ty droga, / Ty boży zielniku!” („Nasze kwiaty”), nie dość, że jest „śliczna”, to jest jeszcze „matką wszystkich dzieci…” („Dzieci na wsi i w mieście”). „Maleńka ziemia nasza czarna” wychowała choinkę w lesie („Choinka w lesie”). Nawet stary, mądry zegar, przekonując o konieczności pracy, nawołuje: „Niechaj pracę naszą czuje/ Ta ziemia kochana” („Co mówi zegar”)
Wiersze Konopnickiej dla dzieci można nazwać „pieśniami o ziemi naszej”. Poetka chciała nauczyć najmniejszych jak najbardziej osobistego stosunku do zjawisk przyrody, ludu, uczyła dzieci „rozumieć mowę lasu, słyszeć szum drzew, szmer strumyka, szelest rozkwitających kwiatów.” Jak zauważył Białek -„poetka kreuje upoetycznioną wizję owej „ojczyzny – blisczyzny”, uosabiającej pozytywne wartości: uczucia miłości i uwielbienie dla rodzinnej ziemi, piękna jej przyrody, pochwałę trudu rolnika i pracy rąk ludzkich, szacunek dla przeszłości, współczucie dla ludzkiego cierpienia i dramatycznego zmagania z losem”.
ZAMIAST ZAKOŃCZENIA
 
Zamiast zakończenia, w którym napisałabym pewnie, że Konopnicka osładzała dzieciom z jej epoki trudny los i dlatego trzeba jej tę Sierotkę Marysię wybaczyć, proponuję do przeczytania jeden z jej wierszy. Pamiętacie? 😉

Stefek Burczymucha

O większego trudno zucha,
Jak był Stefek Burczymucha,

– Ja nikogo się nie boję!
Choćby niedźwiedź… to dostoję!

Wilki?… Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokraję!

Te hieny, te lamparty
To są dla mnie czyste żarty!

A pantery i tygrysy
Na sztyk wezmę u swej spisy!

Lew!… Cóż lew jest?! – Kociak duży!
Naczytałem się podróży!

I znam tego jegomości,
Co zły tylko, kiedy pości.

Szakal, wilk,?… Straszna nowina!
To jest tylko większa psina!…

Brysia mijam zaś z daleka,
Bo nie lubię, gdy kto szczeka!

Komu zechcę, to dam radę!
Zaraz za ocean jadę

I nie będę Stefkiem chyba,
Jak nie chwycę wieloryba!

I tak przez dzień boży cały
Zuch nasz trąbi swe pochwały,

Aż raz usnął gdzieś na sianie…
Wtem się budzi niespodzianie.

Patrzy, aż tu jakieś zwierzę
Do śniadania mu się bierze.

Jak nie zerwie się na nogi,
Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!

Pędzi jakby chart ze smyczy…
– Tygrys, tato! Tygrys! – krzyczy.

– Tygrys?… – ojciec się zapyta.
– Ach, lew może!… Miał kopyta

Straszne! Trzy czy cztery nogi,
Paszczę taką! Przy tym rogi…

– Gdzie to było?
– Tam na sianie.

– Właśnie porwał mi śniadanie…
Idzie ojciec, służba cała,

Patrzą… a tu myszka mała
Polna myszka siedzi sobie

I ząbkami serek skrobie!…

 
 
 
BIBLIOGRAFIA:
Literatura podmiotu:
  1. Maria Konopnicka, Utwory dla dzieci, t. III, Warszawa 1988
Literatura przedmiotu:
  1. Józef Zbigniew Białek, Posłowie, [w:] Maria Konopnicka, Utwory dla dzieci, t. III, Warszawa 1988;
  2. Jan Zygmunt Jakubowski, Konopnicka dawniej i dziś, [w:] Maria Konopnicka, Poezje wybrane, Warszawa 1972;
  3. Jadwiga Bandrowska- Wróblewska, Nota biograficzna, [w:] Maria Konopnicka, Poezje wybrane, Warszawa 1972;
  4. Krystyna Kuliczkowska, Wielcy pisarze – dzieciom (Sienkiewicz i Konopnicka), Warszawa 1964;
  5. Tadeusz Budrewicz, Konopnicka- szkice historycznoliterackie, Kraków 2000

Z uwagi na to, iż po przekopiowaniu tekstu do bloga, przypisy przestały działać, usunęłam je, ale bibiografia pomoże Wam w ustaleniu źródła.


0 21808


Biedronka

Obudziła się biedronka
głodna, że aż strach,
więc najadła się tych kropek,
co na skrzydłach ma.

Siedzi w trawie przestraszona,
problem swój rozważa.
Co tu robić?” – myśli ona –
Może by tak do lekarza?”.

Idzie Franek, idzie Krysia,
Bronek i Gabrysia,
trawa niska, a mnie widać
bez kropeczek dzisiaj.”



Niczym na golasa
Siedzi smutna w trawie.
bez kropek – zaznaczam –
Biedronka przy kawie.

Ratunku, ratunku” –
prośbę ma biedronka –
Jak mnie tak zobaczą –
Wstydu pełna łąka.

Prędko, prędko, drodzy moi,
brkredki proszę –
kropki się rysuje
tak samo jak groszek.”

Pobierz wierszyk w formacie .pdf :


  A może samą biedronkę?

 lub w kolorze:

0 2812
Są takie pojęcia, o których każdy słyszał i ma wyrobione zdanie na temat zjawiska nimi określanego, ale mało kto wie tak naprawdę, co one znaczą. Przykład? Słowo „feminizm” kojarzone  jest z brzydkimi babami, które krzyczą na ulicach, że chcą związków partnerskich, równouprawnienia i prawa do własnego brzucha. Ale czy osoby, które w ten sposób postrzegają feministki, potrafią powiedzieć na temat feminizmu cokolwiek więcej niż tylko owe luźne skojarzenia? Podobnie jest z ADHD. Najczęstsze opinie ludzi nie znających tematu sprowadzają się, mniej więcej, do zdania: Dawniej ADHD nie było. Jakby dziecko dostało lanie, to by się z ADHD wyleczyło.” Zarówno ADHD, jak i dysleksja, traktowane są jak wymówki. Pierwsze dla dobrego zachowania, drugie – poprawności ortograficznej. Tak, tak, dysleksja kojarzy się, przede wszystkim, z błędami ortograficznymi. W powszechnej świadomości brakuje podziału dysleksji rozwojowej na dysleksję (specyficzne trudności w czytaniu, zaburzenia czytania), dysgrafię (specyficzne trudności w nabywaniu kaligraficznego pisma), dysortografię (specyficzne trudności w opanowaniu poprawnej pisowni) i dyskalkulię (specyficzne trudności / zaburzenia umiejętności arytmetycznych, największe kontrowersje!). Spotkałam się nawet wśród nauczycieli z chaosem terminologicznym  tego stopnia, iż nie widziano związku między specyficznymi trudnościami w uczeniu się a dysleksją.   
Zainteresowanych tematem  terminologii stosowanej przy zaburzeniach dyslekycznych odsyłam do międzynarodowych klasyfikacji chorób psychicznych – DSM – V (obecna od maja tego roku) lub ICD – 10 (na 2015 rok planowana jest wersja ICD – 11). 

Warte podkreślenia jest to, iż dysleksja dotyczy osób w normie intelektualnej! Przy jej diagnozowaniu wyklucza się niesprzyjające warunki edukacyjne, zaburzenia emocjonalne i nieodpowiedni poziom motywacji do nauki. Ponadto trzeba wiedzieć, że dysleksję diagnowuje się w wieku szkolnym (wcześniej mówimy o ryzyku dysleksji).


Na zdjęciu – kartka  z zeszytu dziecka z dysgrafią.

0 2278
Kacper, mój trzyipółletni syn, bardzo lubi wypełniać przeróżne karty pracy, książeczki z zadaniami itp…  Mój mąż kupuje mu je masowo przy okazji zakupów w jednym z marketów. Niejednokrotnie zastanawiałam się, czy zadania w owych książeczkach zostały ułożone przez pedagoga, czy może pana Zbyszka, który pełni w wydawnictwie funkcję grafika, korektora i specjalisty do spraw sprzedaży. Jeśli dwulatkowi każe się, na przykład, obrysowywać malutkie kształty, to jest to według mnie nieporozumienie.
W jednej z książeczek na ostatniej stronie narysowana została Kasia. Dziewczynka w niebieskiej koszulce, granatowej spódniczce, z opaską na włosach wygląda jak aniołek. Obok niej stoi na trawie koszyk, a w koszyku grzybek. Zadanie dla trzylatka nie jest trudne – trzeba dołożyć Kasi cztery grzybki do koszyczka. Mniejsza o to, że dziewczynka zbiera grzyby bez opiekuna. Kolejne zadanie: przyklej na niebie cztery gwiazdki. I w tym momencie mój Kacper aż się oburzył:
Kacper: Mamo, jak to … gwiazdki ?!?
Ja: Tak, tutaj jest napisane, żeby przykleić na niebie gwiazdki.
Kacper: To znaczy, że jest noc… Dlaczego ta dziewczynka poszła do lasu w nocy?
Dzieci wielokrotnie bywają mądrzejsze od dorosłych…

0 3222

Ważnym elementem rozwoju dzieci jest ruch. I nie jest to żadną nowością, nikogo też nie trzeba przekonywać co do słuszności owego twierdzenia.  Weronika Sherborne zakładała ponadto, iż wszystkie dzieci pragną czuć się dobrze w swoim ciele, umieć w pełni nad nim panować, a także odczuwają potrzebę nawiązywania kontaktów z innymi. Chciałoby się powiedzieć – dalej żadnych odkrywczych tez. Czym zatem różni się ów ruch rozwijający od nazwijmy go – zwykłego, normalnego ruchu dzieci na co dzień?

Wbrew swojej nazwie, metoda Weroniki Sherborne, nie koncentruje się na ruchu. Autorka metody poprzez doświadczenia ruchowe, jak określa ćwiczenia ruchowe, chce pomóc dzieciom w dwóch głównych sferach:
– fizycznej poprzez uczenie panowania nad własnym ciałem;
– osobowościowej poprzez naukę (pośrednią) komunikacji z innymi, wrażliwości na potrzeby i uczucia innych, doceniania i zadowolenia z siebie i swoich dokonań.
Środkiem do celu ma być zniesienie konkurencji, współzawodnictwa. Podczas zajęć każdemu się coś uda i każdy odniesie sukces. Ponadto słowem kluczowym staje się w tej metodzie dotyk – słowo mające coraz gorszą sławę, występujące zbyt często w związku frazeologicznym zły dotyk. „(…) problem tzw. złego dotyku jest aktualnie obecny w mediach jako przedmiot troski profesjonalistów i przede wszystkim rodziców. (…) stał się w niektórych krajach przedmiotem „swoistego przewrażliwienia” i zdecydowanie przesłonił potrzebę „dobrego dotyku”, co zdaniem Marty Bogdanowicz, „stanowi o zagrożeniu dla prawidłowego rozwoju dzieci”. 
O znaczeniu (dobrego) dotyku w terapii przeczytasz w artykule Marty Bogdanowicz tutaj.
Zajęcia prowadzone są najczęściej z udziałem rodziców / opiekunów i taka ich forma jest najkorzystniejsza. Dzieci wchodzą wówczas w relacje nie tylko z rówieśnikami, ale też rodzicami. W jakie relacje? Weronika Sherborne wyróżnia trzy typy:
– relacja opiekuńcza „z” (dziecko jest bierne, znajduje się pod opieką ćwiczącego z nim partnera – rodzica);
– relacja „razem” (opiera się na współpracy);
– relacja „przeciwko” (obaj partnerzy są aktywni i silni).
Metodę wykorzystuje się powszechnie z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną, niedowidzącymi i niewidomymi, ale także w wielu przedszkolach z dziećmi z normą intelektualną. Ja poleciłabym je osobom z objawami logofobii (lęku przed mówieniem, towarzyszącego jąkaniu).
Jak wyglądają takie zajęcia? Zobacz skrót z zajęć w jednym z przedszkoli:

Szczerze polecam udział w takich zajęciach.
Polecam:
Marta Bogdanowicz, Dariusz Okrzesik, Opis i planowanie zajęć według Metody Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, Gdańsk 2011, wydanie V (polecam, duża ilość ćwiczeń z pomocnymi CZYTELNYMI rysunkami);
Marta Bogdanowicz, Skale Obserwacji Zachowania Dzieci i Rodziców uczestniczących w zajęciach Ruchu Rozwijającego (dla osób, które chcą mieć efekty „na piśmie” 😉


Logopeda opowiada: Wybieramy się dzisiaj do wesołego miasteczka. Idziemy pieszo alejką (tupiemy). Drzewa szumią: szszszsz (rękami machamy nad głową). Zaczynamy podskakiwać: prawy łokieć do lewego kolana, lewy do prawego. Lecimy samolotem (żżżżż) (ruch głowy od lewej do prawej strony), jedziemy pociągiem (czczczczcz) (głowa kiwa się: góra – dół) i na koniec samochodem: dżdżdż. Jesteśmy już na miejscu. 
*Najpierw idziemy na huśtawki (język „huśta” się od jednego do drugiego kącika ust),
* potem wsiadamy do karuzeli (język oblizuje wargi przy otwartych szeroko ustach),
* na koniki (kląskanie, parskanie),
* zjeżdżalnię (język unosi się w stronę nosa, po czym „zjeżdża” w dół).
Na koniec rozpalamy ognisko i śpiewamy: lalalala, lololo, lelele, lululu, lilili (przy otwartych ustach, broda się nie rusza).
Zmęczeni, wracamy z wesołego miasteczka (tupiemy). O! Patrzcie! Skrzaty. Jeśli będziemy cicho, to może ich nie spłoszymy. Skrzaty rozmawiają w swoim języku. Spróbujmy mówić tak jak one. Posłuchajmy, co mówi pierwszy. Powiedział: bla ble bla ble… (powtarzamy), drugi: tdn, tdn, tdn…(powtarzamy), trzeci: lelum polelum, lelum polelum…(powtarzamy). Cichutko na paluszkach idziemy dalej. O! Patrzcie, konie! Wsiadamy na nie i jedziemy: patataj, patataj (powtarzamy). Zmieniamy środek transportu. Teraz jedziemy na drewnianych wózkach: dddd (dziąsłowe). A teraz kolejką liniową: żżżżż.  Dotarliśmy do domu. Witają nas rodzice (całusy). Zmęczeni dniem, zasypiamy.

0 5503


Wierszyk z serii: „Wierszyków kilka dla głodnego wilka”,
tj. sensu niewiele, drogi aniele, nie pisała poetka, ale logopedka;)

Super samochód

Na moim nowym super samochodzie
narysuję sarnę pływającą w wodzie,
masło w niebieskim kolorze,
osę siedzącą w norze,
basen pełen srebrnych włosów,
miskę pełną głosów
oraz sapiącego psa –


niech każdy mój samochód zna!
1. Powtórz zawarte w wierszyku wyrazy z s;
2. Omów wspólnie z logopedą nieścisłości zawarte w tekście.

0 3546
Będąc w szkole podstawowej grałam w wiele gier, które wymagały od uczestników posiadania jedynie kartki papieru i długopisu. Do jednej z nich należała STONOGA. Jeden z uczestników proponował literę, od której miały się zaczynać wyrazy w układanych zdaniach. Na zajęcia logopedyczne proponuję inną wersję: to logopeda proponuje literę / głoskę, a uczeń wymyśla zdanie badź zdania. Nie muszą mieć większego sensu. W nagrodę – uczeń dostanie tyle naklejek, ile wyrazów w jego zdaniu zaczynało się od określonej litery / głoski.
A oto kilka zdań, pod patronatem litery P, wymyślone  kilkanaście lat temu i to chyba nawet przeze mnie, o czym świadczyć może fakt, że znalazłam je w moim zeszycie:) :

Wiele razy kupiłam przez Internet (czytaj: w ciemno – po tytule i skąpym opisie) książkę bądź pomoc logopedyczną, które nie były warte swojej ceny. Szkoły i przedszkola, które mnie zatrudniały, przeważnie nie dysponowały żadnymi pomocami, dlatego starałam się wymyślać „tanie” gry i zabawy – takie, które nie wymagały ode mnie zakupów.

Dzisiaj podzielę się swoimi pomysłami na wykorzystanie starej gazety.

1. Dzieci dostają po egzemplarzu gazety. Zadanie polega na tym, by w określonym czasie wyciąć (ćwiczymy paluszki) i przykleić na kartkę (przynajmniej A4) jak najwięcej przedmiotów, których nazwy zawierają ćwiczoną głoskę. Stworzone plakaty można powiesić na lodówce – do codziennego utrwalania.

 

W wersji dla starszych uczniów – można wyszukiwać nie obrazki, ale wyrazy. Utrudnieniem będą wówczas wyrazy, których wymowa różni się od zapisu, np. aptekarz (czytamy: [aptekasz]).

 

2. Z gazety można zrobić kule i urządzić wyścigi. Dwoje uczniów dmucha jednocześnie na swoje kule położone na stoliku. Wygrywa ten, którego kula pokona dłuższą drogę.

 

3. Małe kulki ulepione z gazety można kłaść na dłonie i zdmuchiwać.

 

4. Z gazety można wyciąć grzebień i … dmuchać. Powiewające „zęby” są motywatorem dla uczniów.

 

5. Nagłówki artykułów można wyciąć (założę się, że 3/4 z nich można wykorzystać do różnicowania głosek dentalizowanych) i rozdzielić wśród uczniów w drodze losowania. Każdy uczeń czyta swoje nagłówki (proponuję wkleić do zeszytu).

 6. Zdjęcia z gazet mogą stać się puzzlami. Drużyny (najlepiej po dwie osoby) mają za zadanie odgadywanie zagadek (odpowiedzi zawierają ćwiczone głoski). Prawidłowa odpowiedź nagradzana jest puzzlem (inny obrazek dla każdej drużyny). Wygrywają ci, którzy pierwsi ułożą swoje puzzle.

 

7. Podczas nauki głoski w izolacji, warto łączyć ją z jej znakiem graficznym, literą. Litery odpowiadające ćwiczonej głosce, proponuję polecić wyszukać w gazecie i wyciąć ich tyle, by zapełnić tory, kamyczki, wagony, worek itp… (zastanówmy się, co potrafimy narysować:) lub po prostu poziomą linię. Następnie dziecko skacze palcem od literki do literki i potwarza głoskę w izolacji.

 

8. Kartki z gazety rozkładamy na podłodze wzdłuż sali. Dzieci skaczą po kartkach i na każdej z nich wymawiają określoną głoskę, sylabę, wybrane słowo.

 

9. Dzieci stoją nieruchomo w różnych miejscach sali w dużych odstępach między sobą. Każde z nich trzyma w ręku kartkę. Wybranej osobie zasłania się oczy. Prowadzący zabawę wyznacza cichym gestem osobę, która zaczyna giąć swoją kartkę. Osoba z zasłonięymi oczami ma za zadanie podejść w kierunku dźwięku.

10. Do zeszytu ucznia  można wkleić znaleziony obrazek i podpisać według aktualnego zapotrzebowania. Przykład wykorzystania zdjęcia z gazety codziennej do różnicowania głosek [r] – [l]:

 

5 4263
emocje051

Dzieci wymagających zajęć logopedycznych jest naprawdę mnóstwo. Podczas badań przesiewowych w jednej ze szkół miałam ochotę zakwalifikować na zajęcia 3/4 uczniów. Problem był jednak taki, że miałam do dyspozycji jedną czterdziestopięciominutową godzinę (dzisiaj zajęcia specjalistyczne muszą trwać 60 minut). Utworzyłam dwie grupy po kilku uczniów z tym samym problemem i spotykałam się z nimi co 2 tygodnie. Rodzice pozostałych dzieci musieli poszukać pomocy gdzie indziej.

I rodzi się pytanie: Gdzie szukać logopedy? O tym w dzisiejszym poście.

Przychodnia zdrowa
Logopeda pracujący w ramach umowy z NFZ przyjmuje dzieci ze skierowaniem od lekarza rodzinnego. Poświęca dziecku pół godziny podczas jednego spotkania. Częstotliwość spotkań jest uzależniona od ilości pacjentów. Radzę szukać małych przychodni, w których kolejki są minimalne. Warto poprosić logopedę, żeby zadzwonił do nas, jeśli ktoś odwoła wizytę. Tak jak i u innych specjalistów, znaczna część pacjentów (w tym przypadku ich rodziców) zapomina o umówionej wizycie.
 
Publiczna poradnia psychologiczno – pedagogiczna
Przyjmowane są dzieci na wniosek rodzica (nie szkoły!) do 18. roku życia. Logopeda pracujący w poradni zwykle poprosi o konsultację psychologa, pedagoga. Niektóre poradnie zatrudniają terapeutów integracji sensorycznej. Zajęcia logopedyczne (w poradniach w mojej okolicy) trwają do 60 minut, przy czym jest w to wliczony czas na rozmowę z rodzicem. Kolejki bywają długie.
 
Szkoła
Dzieciom posiadającym orzeczenie publicznej (!) poradni psychologiczno – pedagogicznej o potrzebie kształcenia specjalnego przysługują w szkole dwie sześćdziesięciominutowe godziny (mogą być podzielone na mniejsze jednostki) zajęć rewalidacyjnych tygodniowo. Szkoła może przyznać w ramach tych zajęć – zajęcia logopedyczne. Bierze się wówczas pod uwagę zalecenia poradni. Dziecko z afazją nie powinno mieć zatem problemów, aby na takie zajęcia się dostać. Ważne jest to, że te zajęcia muszą być indywidualne.
Jeśli dziecko nie posiada orzeczenia, jego szanse na zakwalifikowanie się na zajęcia maleją. Zwykle nie wystarczy opinia poradni o potrzebie zajęć logopedycznych. Jednakże w ramach wprowadzonej pomocy psychologiczno – pedagogicznej szkoła ma obowiązek uczniów wspierać. Czy innowacje w zakresie owej pomocy wpłynęły jakoś na zwiększenie ilości godzin dla logopedów? Nie sądzę. Logopeda w szkole ma zazwyczaj kilka godzin, które musi podzielić na potrzebujących uczniów. Myślę, że – jeśli problem dziecka dotyczy tylko nieprawidłowej wymowy głosek, tj. dyslalii – rozmowa z logopedą wystarczy, by akurat nasze dziecko zakwalifikował na zajęcia. Rodzice przeważnie są mało zaangażowani w terapię, rodzic zainteresowany powinien być zatem mile widziany:)
Zajęcia w szkole dla dzieci nie posiadających orzeczenia przeważnie mają formę grupową.
 
Przedszkole
Jeśli przedszkole zatrudnia własnego logopedę, jest to sytuacja dużo lepsza dla dzieci niż pośrednictwo obcej firmy. Rzadko się zdarza w państwowym przedszkolu, by logopeda pracował na cały etat (liczba godzin w etacie dla logopedy to osobny temat, który niedługo poruszę). Organizacja zajęć – wybór dzieci, formy zależy przeważnie od logopedy. Warto pamiętać, że dzieciom posiadającym orzeczenie publicznej poradni psychologiczno – pedagogicznej, tak jak w szkole, przysługują zajęcia rewalidacyjne.
Często w przedszkolach prowadzone były zajęcia logorytmiczne. W obliczu sytuacji, kiedy los zajęć dodatkowych jest nieznany, nie wiem, czy ten temat jest nadal aktualny. Ale opowiem;) Zajęcia logorytmiczne poprzedzane bywają badaniem przesiewowym. Rodzice wierzą, że ich pociechy w trakcie takich zajęć zostaną uleczone z wad wymowy. Niestety nikt ich nie uświadamia, że nie temu one służą. Zajęcia logorytmiczne mogą być uzupełnieniem zajęć logopedycznych, ale ich nie zastępują. Równie dobrze mogą w nich uczestniczyć dzieci bez wad wymowy.
Zdarza się, że zajęcia logopedyczne są organizowane w ramach jakiegoś projektu unijnego. Mogą wówczas trwać określoną ilość godzin, tzn. że wcale nie muszą zapewniać naszemu dziecku kontaktu z logopedą przez cały rok. Zajęcia takie prowadzone są przez logopedów, którzy w całym projekcie zarabiają najmniej. Zatrudnia ich firma, która wygrała przetarg i płaci przeważnie marnie.
Prywatny gabinet logopedyczny
Gabinet może mieć podpisaną umowę z NFZ, ale nie musi i przeważnie nie ma. Logopeda prywatny niekoniecznie lepiej poprowadzi terapię niż ten szkolny czy z przychodni. Piszę tak na wszelki wypadek. Dlaczego? Kiedyś rodzic mojego ucznia powiedział: „Byliśmy już kiedyś u jednego logopedy, ale to był taki logopeda… no wie pani… z urzędu.” A więc oświadczam: o wiedzy czy umiejętnościach logopedy nie świadczy jego miejsce pracy.
Logopedzi prowadzący własną działalność gospodarczą często dojeżdżają do swoich pacjentów.
Inne możliwości
Będąc na studiach obserwowałam zza lustra weneckiego zajecia logopedyczne, prowadzone przez logopedkę zatrudnioną przez uczelnię. W zajęciach mógł uczestniczyć każdy, kto wyraził zgodę na obserwowanie i nagrywanie dla potrzeb naukowych.

Można też poszukać studenta, który chciałby poćwiczyć nabywaną wiedzę na żywym dziecku. Student jest tani, ale dopiero się uczy i może ponieść porażkę. Z drugiej strony ma często więcej chęci i zapału niż specjalista pracujący w zawodzie trzydzieści lat.

Zupełnie w innej sytuacji są dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Szkoły specjalne czy Ośrodki Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawcze zatrudniają taką liczbę specjalistów wielu dziedzin, że o zajęcia logopedyczne nie ma się co martwić.

Czy  o czymś zapomniałam?

Stoimy. Logopeda opowiada: Chcę Was dzisiaj zaprosić do zaczarowanej krainy, w której czeka na nas zadanie do wykonania.  Aby się nam to udało, musimy uruchomić wyobraźnię. Droga jest długa: najpierw idziemy pieszo (tupiemy). Jest nam zimno, więc chuchamy na ręce. Idziemy coraz szybciej, zaczynamy biec (biegniemy w miejscu, można kląskać). Rozglądamy się. Mija nas harcerka Hania (krzyknijmy „hej, Haniu!”). O, idzie też pan Henryk, hydraulik (powiedzmy mu „Dzień dobry”), obok nas przechodzi też mały piesek (powiedzmy „Hau hau„). Biegniemy dalej. Potykamy się o kamień i wywracamy (dzieci upadają na podłogę krzycząc: bach!). Jesteśmy na miejscu. Na trawie siedzi chomik. Właśnie rozpoczął poranną gimnastykę (pamiętajmy o prawidłowym akcencie: gimnastykę). Chomik zaprasza nas do wspólnych ćwiczeń. Chomik jest jeszcze zaspany, przeciąga się, a my unosimy języki do podniebienia przy otwartych ustach. Chomik ziewa, my też ziewamy. Sprawdza, czy wszystkie zęby są na swoim miejscu (dotykamy każdego zęba po kolei przy otwartych ustach), następnie oblizuje wargi na myśl o śniadaniu. Łapie się za brzuch – „Oj, głodny brzuch!’ (powtarzamy) i zaczyna jeść (naśladujemy żucie). Chomik je: (powtarzamy) chleb, marchew, herbatniki, popija wszystko herbatą. Ma pełne policzki jedzenia (nabieramy powietrza i robimy baloniki z policzków). Zadowolony chomik woła z radości na myśl o nowym dniu pełnym przygód: och! ach! ech! ych! oho ho! Myślę, że możemy już wrócić do naszej krainy. Zamykamy oczy i powtarzamy zaklęcie: ohohohohohoho, ehehehehehehe, uhuhuhuhuhuhu, yhyhyhyhyhyhy, honolulu, henelele, hinelili, hops.

2 3988
Cel gry:
* rozwój struktury budowanych zdań poprzez ćwiczenie wymyślania przysłówków i przymiotników;
* kupa śmiechu 😉
Gra dla minimum dwóch osób.
Zasady:
Wersja gabinetowa: Logopeda przygotowuje tekst krótkiego opowiadania, pozostawiając wolne miejsca na przysłówki i przymiotniki (we wszystkich możliwych pozycjach w zdaniu). Uczeń wymyśla brakujące części mowy tylko na podstawie pytań: jak? jaki? jaka? jakie? (nie zna treści opowiadania). Odczytywanie powstałego – zaznaczmy bezsensownego – tekstu wywołuje lawinę śmiechu.
Wersja grupowa: przysłówki i przymiotniki podają na zmianę wszystkie osoby biorące udział w grze. Największe emocje wywołują teksty, które dotyczą osób obecnych.


Przykładowy tekst na początek:

Wstałem dzisiaj ——————– (jak?), co przeważnie mi się nie zdarza. Po zjedzeniu ————————- (jakiego?) śniadania ——————— (jak?) wybiegłem z mojego ———————-(jakiego?) domu. Ku mojemu zdziwieniu na —————— (jakim?) ogrodzeniu naszego ——————– (jakiego?) sąsiada zobaczyłem wystające —————– (jakie?) uszy. Podszedłem —————– (jak?) do ogrodzenia i zajrzałem —————— (jak?) na ———————- (jakie?) podwórko ——————- (jakiego?) sąsiada. Mietek – bo tak nazywał się mój —————– (jaki?) sąsiad leżał właśnie na —————– (jakim?) leżaku w przebraniu ——————- (jakiego?) królika, a jego ——————- (jaki?) brat robił mu —————– (jak?) ————— (jakie?) zdjęcia. Wydałem z siebie nieśmiałe cha cha i już miałem pomachać naszym ————- (jakim?)sąsiadom, gdy zauważyłem, że moje —————- (jakie?) ręce są różowe, a królicze ————- (jakie?) uszy spadają mi na ————– (jakie?) ramiona. Ratunku! – krzyczałem ———————- (jak?), kiedy moja ———— (jaka?) mama próbowała mnie obudzić.

Kilka słów na koniec: grałam w tę grę przez wiele lat, będąc jeszcze w szkole podstawowej (chodziłam do ośmioklasowej:). Kojarzy mi się z Wisławą Szymborską – wydaje mi się, że to ona jest jej twórczynią. Oryginalny tytuł to: „Zielony trup”. 

child-1044177_960_720

Ćwiczymy głoskę [s] w nagłosie. Pokazuję rysunek smoka.

Dziewczynka: Ssss…dinozaur.

Zagadka: Część ciała, która podtrzymuje głowę.

Odpowiedź ucznia: czapka….

Kiedy się już nauczyłem mówić, to tatę o wszystko zapytałem” – powiedział chłopiec z I klasy.

Utrwalanie głoski [sz]. Dyktuję wyliczankę: „Myszka Mickey gra  guziki, raz, dwa, trzy …”. Już chcę powiedzieć zakończenie: „wypadasz z gry”, kiedy uczeń zadowolony z siebie zgaduje: „niedźwiedź ty”.

Dziewczynka opowiada o tym, jak ubiera swoim kotom pampersy i wozi je w wózku. Jej koleżanka poważnym tonem komentuje: „Marysia, ty to jesteś za dziecinna jak na II klasę.”

Zagadka: Ma on nóżkę, nie ma buta. Ma kapelusz, nie ma głowy. Czasem smaczny jest i zdrowy, czasem gorzki i trujący.

Uczeń nie domyśla się odpowiedzi, więc informuję, że chodzi o grzyb.
Uczeń: A miałem mówić, że trujak!
Ja umiem mówić, tylko mnie nikt nie rozumie” – wypowiedź ucznia z afazją.
Kacper, mój syn (3,5 l.): Ja się to nazywa?
Ja: Frytka.
Kacper: Śliwka?
Ja: Frytka (i demonstruję nałożenie zębów na wargę przy [f]);
Kacper ładnie powtórzył układ artykulatorów i z zaangażowaniem zabrał się za wymówienie słowa:
ffff… śliwka.
Rozmowa o poranku z moim małym przedszkolakiem.
Ja do mojego syna: Kacperku, czy macie w przedszkolu takie wielkie … (i tu zabrakło mi słowa, nie pasowała mi zwykła butelka)… baniaki na wodę? Takie, pod które się podstawia kubeczek i nalewa wodę?
Kacper: Mamy.
Ja: To super, to mów pani, jak ci się będzie chciało pić.
Mój mąż zawiózł Kacpra do przedszkola, ale widział, że coś go trapi. Kacper tuż przed drzwiami zapytał: Tata, czy na pewno mówi się baniak?

Jestem zwolennikiem sylabowej nauki czytania i pisania.

Zamieszczam link do folderu, w którym znajdziecie:

– sylaby otwarte (w tym także dwuznaki);
– obrazki przedstawiające przedmioty, osoby itp…, których nazwy składają się z dwóch sylab otwartych, razem z podpisem (jedna sylaba w kolorze czerwonym, druga czarnym) + 1 obrazek z wyrazem trzysylabowym (zabawa);
– pusty obrazek (do łatwego dorobienia swoich sylab i obrazków w tym samym formacie);
– obrazki i sylaby zebrane w pliku .docx do gotowego wydruku.

Sylaby można wykorzystywać nie tylko przy nauce czytania, ale bywają przydatne również z dziećmi, które w swojej mowie mają dużo zaburzeń syntagmatycznych. Nawiasem mówiąc, przy takich zaburzeniach poleca się nawet szybsze wprowadzanie nauki czytania.

0 3108
Po przeprowadzeniu logopedycznych badań przesiewowych w jednej ze szkół w okolicach Leżajska, zdziwił mnie fakt zastępowania – przez znaczącą część uczniów – sylaby [kje] (kie) w takich wyrazach, jak kierownica czy kiedyś, przez [ke]. Gwarowa wymowa nie jest przedmiotem zainteresowań logopedii, ale jako polonistka (drugi fach :D) musiałam się już tym zająć. Wszakże w szkole wymaga się od uczniów używania na lekcach języka literackiego i trzymania się polskiej normy wymawianiowej. Jakież było zdziwienie tychże uczniów, kiedy uświadomiłam im ogólnopolską wymowę (i pisownię!) omawianych wyrazów.
Jakieś dwa lata wcześniej miałam zajęcia z chłopcem, który również nie wymawiał sylaby [kje], ale u niego przyczyną była po prostu nieumiejętność wymówienia głoski [k’].
Dla zainteresowanych – karta pracy dla dzieci mających problem z [kje](patrz: góra, nie zapisujcie zdjęcia – marna jakość i w dodatku tylko pierwsza strona:)

0 7310

Sytuacja: Sześcioletni chłopiec powiedział: „sztrażak”. Pomyśleć by można, że nie umie wymówić głoski [s], bo ta została zastąpiona przez inną. Ale to niekoniecznie jest prawda. A nawet mało prawdopodobne, by prawdą było. Dlaczego?

J. T. Kania dokonał rozgraniczenia wad dotyczących inwentarza głosek (fonemów) od nieprawidłowości występujących na poziomie wyrazu. Zaburzenia spowodowane nieprawidłową realizacją dźwięków mowy nazwał zaburzeniami paradygmatycznymi, natomiast te dotyczące struktury wyrazu – syntagmatycznymi. 
Zaburzenia paradygmatyczne to:
  • elizja (mogilalia), czyli brak fonemu. W praktyce – zamiast oczekiwanego dźwięku, nie usłyszymy nawet żadnego innego zamiast niego, np. [om] zamiast [dom]. Uwaga! Bardzo często mylona jest elizja z redukcją grup spółgłoskowych. Jeśli dziecko powie [masz] zamiast [maszt], ale potrafi wymówić inne słowa z głoską [t] w wygłosie np. „mit”, to znaczy, że w wyrazie „maszt” doszło do redukcji grupy spółgłoskowej, a nie elizji.
  • substytucja (paralalia) – zastępowanie dźwięku innym, np. wymowa [kodut] zamiast [kogut], gdzie głoska tylnojęzykowa [g] została zastąpiona przedniojęzykową [d].
  • deformacja (dyslalia właściwa), czyli wypowiadanie głoski, ale w sposób niezgodny z polską normą, np. francuskie [r].
Obok zaburzeń paradygmatycznych, czyli tego, co dzieje się na osi y (tej pionowej), Kania wyróżnił zaburzenia syntagmatyczne (wyobraźcie sobie oś poziomą x). Wśród pierwotnych wymienił:
  • zmiany ilościowe, czyli czegoś jest za mało albo za dużo, tj. uszczuplenie struktury wyrazu bądź jej wzbogacenie. Przykładowo: wymowa [kote] zamiast [kotek], gdzie struktura wyrazu została uszczuplona o wygłosową głoskę [k]. Ilościową zmianą są też redukcje grup spółgłoskowych. Jeśli dziecko powie [pszoła] zamiast [pszczoła] to najprawdopodobniej nie dlatego, że nie umie wymówić głoski [cz], ale dlatego, że uszczuplając grupę spółgłoskową [pszcz] nie połamie sobie języka.
  • zmiany jakościowe, czyli upodobnienia (asymilacje) i rozpodobnienia (dysymilacje). Dzięki upodobnieniom mówimy [japko] a nie: [jabłko], czy [pszykład], a nie: [przykład]. Jest to zjawisko w języku, które ułatwia wymowę. Jeśli zdarza się w mowie w sytuacjach niezgodnych z językiem, wówczas mamy zmianę jakościową. Do takich zmian może należeć podany na samym początku przykład. Jeśli chłopiec powiedział [sztrażak] to najprawdopodobniej dlatego, że głoskę [s] upodobnił pod względem artykulacji do [ż]. Wystarczyło do tego uniesienie języka do góry. Nie znając innych artykulacji tegoż chłopca trzeba założyć też inną wersję – mniej prawdopodobną, iż ów chłopiec zastępuje głoskę [s] głoską [sz], a to byłaby zmiana paradygmatyczna – substytucja. Rzadko zdarza się jednak, by dzieci nauczyły się wcześniej wymawiać głoskę [ż] niż [sz]. Ja – szczerze mówiąc – jeszcze się z tym nie spotkałam. Warto też zauważyć, że dzieci, które uczą się wymawiać głoski szumiące, tj. [sz], [ż], [cz], [dż], przez jakiś czas używają ich także zamiast tych, które były wcześniej ich substytutami (najczęściej syczące [s], [z], [c], [dz]). Takie zjawisko jest przejściowe.
  • metatezy (przestawki), zmiana kolejności elementów w strukturze wyrazu, czyli np. [kolomotywa] zamiast [lokomotywa]. Metatezy sa normalnym zjawiskiem językowym do 3 roku życia.
  • zmiany kombinowane, tzn. więcej niż jedna zmiana syntagmatyczna w strukturze wyrazu – i tak zazwyczaj mówi mój syn! Oj biedne te panie z przedszkola!
  • zmiany niesystemowe – mają charakter leksykalny. To już jest kosmos! Takie wymyślone przez dziecko słowo, np. mówienie na 'zegarek’ [lala].

Wtórne zaburzenia syntagmatyczne są spowodowane pierwotnymi paradygmatycznymi. Jeśli dziecko zastępuje głoskę [k] przez [t], to słowo 'koks’ wymówi jako [tots]. Jeśli jednak dodatkowo redukuje grupy spółgłoskowe, co jest już zmianą syntagmatyczną, wówczas powstaje nam zmiana wtórnie syntagmatyczna. Usłyszymy [toc].

Na podstawie: J. T. Kania, Podstawy językoznawczej klasyfikacji zaburzeń mowy, „Język Polski” 1975 nr 55; Anna Soltys-Chmielowicz, Klasyfikacje wad wymowy (dyslalii), „Audiofonologia”, 1997, tom 10

0 3062
emocje051

fot. Pixabay

Pracując w pewnej szkole podstawowej, zorganizowałam konkurs pt. „Mistrz mowy i wymowy” dla klas V – VI. Być może komuś przyda się gotowa prezentacja z tekstami do konkursu.
Konkurs był poprzedzony zajęciami z dykcji zorganizowanymi na feriach oraz serią plakatów z wprawkami do konkursu, porozwieszanymi po szkole. Przykładową wprawkę pobierz klikając pod zdjęciem.:
Konkurs składał się z trzech rund. W pierwszej rundzie pt. „Zemsta logopedy” zadanie polegało na powtórzeniu zdania, tzw. połamańca językowego, np.
Stół z powyłamywanymi nogami, drabina z powyłamywanymi szczeblami czy Zziajany zięć z żądzy
zziębnął, źdźbła zżuł, zżarł i zżółknął.
Prawidłowe wymówienie zdania było warunkiem dalszego
uczestnictwa w konkursie.
W kolejnej rundzie uczestnicy czytali tekst piosenki kabaretu O.T.T.O:

„Rzępolą żaby”

Żaby rzępolą na Rzeszowszczyźnie,

Dżezują dżdżownice na Hrubieszowszczyźnie,

w deszczu szczaw aż do Ustrzyk.

a w puszczy piszczy puszczyk.

Czcigodnym czcicielom czystości w Pszczynie

Trzeszczą trzewiki po szosach suszonych,

szemrz żesz! rzeżucho w Tłuszczu.

szeleszczą pszczoły w bluszczu.

Wystrzałowe trzpiotki wstrząśnięte szczebiocą

Szczep oszczepników zaszczepia poszycie

szczególnie o szczęściu w życiu

liściastych leśnictw w Orzyszu.

Chrząszcz ze szczeżują szczerze wrzeszcząc się szczerzą,

lecz trzciny rozbrzmiały grzmotami

to przebiegł trzymając w krzepkich szczypcach skrzypce

stół z powyłamywanymi nogami.

Pobaw się ze mną w „ż” i „sz”

pobaw się ze mną w „dż” i „cz”

a kiedy się buzi

szeleścić znudzi

posiedzimy sobie w ciszy

Dopuszczono możliwość popełnienia czterech błędów, z tym, że dwa z nim musiały zostać poprawione.

Trzecia runda, czyli finał, wyłoniła zwycięzcę. Finaliści zmierzyli się z następującym tekstem:

W szale skrzypki trzy strzaskał mistrz.

Trzasnął drzwiami też zgrzyt mu zbrzydł,

Przecież sprzęt przestał brzmieć.

Przez przypadek starzec sczezł,

Żebrząc żre zżuty strzęp

Przy użyciu sztucznych szczęk.

Przasnysz znasz, sprzedaj trzos,

Wstrzymaj łzy, możesz brzytwą zarost strzyc,

Przepasz brzuch, przeżyj wstrząs,

Brzaskiem wrzesień srebrzy wrzos.

Aż raz rzecze mistrz:

 
Przasnysz znasz, sprzedaj trzos,

Wstrzymaj łzy, możesz brzytwą zarost strzyc,

Przepasz brzuch, przeżyj wstrząs,

Brzaskiem wrzesień srebrzy wrzos.

 
Do konkursu opracowałam też regulamin, którego chwilowo (komputer po formacie) nie mogę odnaleźć. Pamiętam, że deformacje głosek nie były brane pod uwagę w ocenianiu użytkowników.
Jeśli ktoś ma ochotę, niech pobiera gotową prezentację do wyświetlenia podczas konkursu.
O tutaj:
 

0 6096
emocje010

fot. Pixabay

Rysowanie węża (głoska [s] w izolacji)
 
Dzieci rysują palcem w powietrzu węża, sycząc przy tym jak wąż.
 

Rozmowa z wężem (głoska [s] w izolacji)

Do zabawy potrzebny jest pluszowy bądź papierowy wąż. Dzieci kolejno rozmawiają z wężem w wężowym języku, tj. używając jedynie głoski [s].
 

Zwierzaki (sylaby otwarte, ćwiczenie słuchowe)
Do zabawy potrzebne jest zaczarowane pudełko, do którego wkładamy obrazki przedstawiające różne zwierzęta. Dzieci kolejno potrząsają pudełkiem wypowiadając zaklęcie: Se, se, se, sa ,sa, sa, teraz losuję ja, po czym wyjmują z pudełka obrazek i kładą przed sobą. Zabawę wygrywa to dziecko, które wylosuje zwierzę, mające w swej nazwie głoskę [s].

 

Głodna sowa (wszystkie pozycje w wyrazie)

Wybrane dziecko, które odgrywa rolę Głodnej sowy, wypowiada kwestię: Jestem głodna. Zjadłam już dzisiaj suchy ser, surowego selera posypanego solą, starą sałatę, a nawet sopel lodu. Pozostałe dzieci po każdej z wymienianych rzeczy mówią: a fe!
 

Podróż

Logopeda opowiada: Ubieramy sandały(mówimy: san – da – ły), sukienkę (mówimy: su – kien – ka) albo spodnie (mówimy: spod – nie). Jesteśmy gotowi do wyjścia. Wsiadamy do samolotu (mówimy: sa – mo – lot) i lecimy (mówimy: sssssssss). Przesiadamy się do samochodu (mówimy: sa – mo –chód) i jedziemy (mówimy: sssssss), a następnie na sanki (mówimy: san – ki) i jedziemy (mówimy ssssssss). Wróżka zamieniła nas w sowę (mówimy: so – wa) i lecimy (mówimy: sssss). Zmęczyliśmy się tą podróżą, lądujemy na łące i ostatni raz mówimy: ssss.
Następnie dzieci siadają po okręgu. Logopeda wskazuje dziecko, które wsiada do samolotu (obiega dzieci za plecami, mówiąc przy tym: sssssss, po czym siada na swoje miejsce). Zabawę kontynuujemy z wykorzystaniem pozostałych pojazdów.
 

fot. Pixabay

fot. Pixabay

Taniec można traktować jako zespół zjawisk ruchowych będący transformacją ruchów naturalnych, powstający pod wpływem bodźców emocjonalnych, zazwyczaj skoordynowany z muzyką; formę elementów ruchowych noszącą określoną nazwę (na przykład walc); przejaw kultury związany z określonym środowiskiem i określoną funkcją (taniec towarzyski, taniec ludowy); poruszanie się w rytm muzyki [1] albo inaczej: odkrywanie samego siebie (Martha Graham), matkę języków (R.G. Collingwood), nieme wyznanie miłosne (Fiodor Dostojewski) czy międzynarodowy język przyjaźni wystukiwany nogami (Dialogi na cztery nogi). Taniec wzbudza emocje, budzi zmysły (por. tytuł filmu Taniec zmysłów) i co ważne – jest dostępny dla (niemal) każdego [2], co próbował udowodnić Marian Wieczysty tytułem swojego podręcznika do nauki tańca – Tańczyć może każdy. [3]
Taniec spełnia nie tylko rolę rozrywkową, ale jest uznawany za formę terapii. W pedagogice doceniany jest jako sposób kształcenia u dzieci wrażliwości estetycznej, wzbudzania zamiłowania do muzyki i ruchu, a także rekompensata niepowodzeń w innych dziedzinach. Ta ostatnia funkcja jest szczególnie ważna w przypadku dzieci upośledzonych umysłowo. Aktywność ruchowa daje szansę dzieciom z niepełnosprawnością intelektualną na odniesienie sukcesu w sposób łatwiejszy niż w przypadku innych dziedzin, co ma niemały wpływ na kształtowanie pozytywnego wizerunku własnej osoby.[4] Jak dowodzą Helena Burno – Nowakowa i Irena Polkowska „Zajęcia muzyczne często przełamują nieśmiałość i kompleksy, których nie brakuje dzieciom umysłowo upośle­dzonym w stopniu lekkim, dzieciom wychowanym w nieodpowiednich warunkach.” [5] Tak jak w przypadku dzieci z normą intelektualną, taniec jest źródłem radości, rozwija aktywność ruchową, uspołecznia oraz wdraża do podporządkowania się zadaniom zespołowym. Ponadto pomaga wyładować nagromadzoną energię i dostarcza satysfakcji. [6]
G. Rączka zauważa, iż dzieci, które zazwyczaj są bierne, na zajęciach rytmiczno-muzycznych w bardzo widoczny sposób uaktywniają się. „śmiem twierdzić – pisze że żadne z zajęć nie wpływają na nasze dzieci tak aktywizująco jak zajęcia z wykorzystaniem muzyki i rytmu” Zajęcia muzyczno – rytmiczne wywierają pozytywny wpływ także na dzieci nadmiernie pobudliwe, często zmieniające formy aktywności, bardzo ruchliwe, a czasem agresywne. [7] Funkcję resocjalizacyjną terapii ruchem podkreślał S. Jedlewski. Zauważył, iż osoby z symptomami niedostosowania społecznego, poprzez zajęcia ruchowe kształtują swoją osobowość – wzbudzają i utrwalają takie cechy jak: karność, odpowiedzialność, opanowanie, systematyczność, panowanie nad słabościami, koncentracja uwagi, wzmacnianie woli, wiara we własne siły i możliwości. Ponadto terapia ruchem ułatwia jednostce zaburzonej wejście w konstruktywne role społeczne, kształtujące takie postawy, jak: poszanowanie możliwości i godności innych czy wytrwałość.
W. Pilecka zwraca uwagę, iż doskonalenie sprawności motorycznej u uczniów z niepełnosprawnością intelektualną jest niezwykle ważne także z tego powodu, iż w przyszłości będą oni pracować przede wszystkim jako pracownicy fizyczni i o efektach ich pracy zadecydują właśnie takie cechy, jak: siła, wytrzymałość mięśni oraz zwinność, precyzja i koordynacja ruchów. Troska o rozwój motoryczny dzieci powinna przejawiać się w organizowaniu zajęć ruchowych poprzez zwracanie większej uwagi na te ćwiczenia i zadania, które doskonaliłyby sprawność fizyczną i cechy motoryczne oraz przyspieszałyby proces lataralizacji. [8] Podobne założenia poczyniła Hanna Maj, autorka programu naucznia w gimnazjum specjalnym dla uczniów z upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim (numer w wykazie DKW – 4014 – 175/00): „Dzieci lekko upośledzone umysłowo będą w przyszłości pracować raczej w charakterze pracowników fizycznych, troska więc o ich prawidłowy rozwój fizyczny ma duże znaczenie.” [9] Autorka podkreśla także, iż edukacja osób upośledzonych umysłowo w stopniu lekkim poprzez rożne formy wychowania fizycznego wiąże się ze „ściśle ukierunkowaną i zespoloną ze sobą działalnością wychowawczą, terapeutyczną i dydaktyczną.[10]
Helena Burno – Nowakowa i Irena Polkowska w zajęciach tanecznych z dziećmi upośledzonymi umysłowo polecają elementy najprostszych tańców – głównie ludowych: cwał, krok walca oraz biegi rytmiczne. [11] Propozycja z 1988 roku może się jednak wydać mało atrakcyjna dla współczesnych dzieci i młodzieży. Muzyka musi być dobrana do ich gustów – ma być, przede wszystkim, akceptowana. Zwraca na to uwagę J. Haczykowska. Wymienia pięć zasad, które powinny być spełnione, aby osiągnąć zamierzone efekty terapeutyczne poprzez zajęcia taneczne. Są to:
  1. Systematyka odbywania się zajęć – są one związane z wysiłkiem fizycznym, dłuższe przerwy między zajęciami spowodują powtarzające się, nieprzyjemne bóle mięśniowe, które mogą zniechęcić dzieci do dalszego uczestnictwa w zajęciach,
  2. Nie ponaglać dziecka w czasie zajęć – każdy ma własne tempo dochodzenia do doskonałości. Jeśli fakt, iż dziecko nie nadąża za grupą, będzie przez nie odbierany jako coś co grupie przeszkadza i co go z grupy w sposób rażący wyróżnia na pewno nie wpłynie na dziecko mobilizująco.
  3. Terapeuta powinien czynnie uczestniczyć w zajęciach – osoba terapeuty będzie dziecku bliższa i bardziej godna zaufania, jeśli własnym przykładem zaprezentuje on dzieciom, że wysiłek, którego od nich wymaga jest możliwy również dla niego.
  4. Zestaw ćwiczeń musi być dobrany do możliwości wszystkich dzieci w grupie – jeśli wszyscy będą wykonywać te same ćwiczenia, będą czuć się grupą, nikt nie będzie odczuwał swojej inności na tle grupy.
  5. Linia muzyczna powinna być muzyką dyskotekową, chętnie słuchaną przez dzieci na co dzień – bardzo ważne jest, aby była to muzyka rytmiczna, lubiana przez dzieci. Dzieci chętniej ćwiczą przy takiej muzyce, jaką akceptują. [12]
W pracy z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną polecane są zajęcia logorytmiczne, które wykorzystują pewne elementy tańca. Logorytmika jest połączeniem rytmiki i terapii logopedycznej. W praktyce polega na wykonywaniu ćwiczeń muzyczno -ruchowych. Mają one formę zabawy, dzięki której można wykształcić lub usprawnić ruchy całego ciała (makroruchy), a co za tym idzie – pośrednio usprawnić narządy mowy (mikroruchy). Głównym celem jest więc korygowanie wad mowy i słuchu, a przy tym uwrażliwienie na cechy wspólne muzyki i mowy, takie jak: rytm, melodia, tempo, dynamika, barwa dźwięku. [13]
Taniec nie jest niedostępną formą aktywności także dla dzieci z głębszym upośledzeniem. Jako forma zajęć rewalidacyjnych został uwzględniony w podstawie programowej kształcenia ogólnego dla uczniów z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym lub znacznym w szkołach podstawowych i gimnazjach [14]
[1] Taniec, Wikipedia, Wolna encyklopedia, http://pl.wikipedia.org/wiki/Taniec[dostęp: 30 grudnia 2010]
[2] Ograniczeniem nie jest już niepełnosprawność ruchowa, o czym świadczą turnieje tańca integracyjnego, czyli takiego, który wykonuje osoba pełnosprawna z partnerem na wózku inwalidzkim.
[3] M. Wieczysty, Tańczyć może każdy, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, 1986
[4] W. i J. Pileccy (red.), Stymulacja psychoruchowego rozwoju dzieci o obniżonej sprawności umysłowej, Wydawnictwo Naukowe WSP Kraków, Kraków 1997.
[5] H. Burno – Nowakowa, I. Polkowska, Zajęcia umuzykalniające, [w:] tychże, Zajęcia pozalekcyjne z dziećmi upośledzonymi umysłowo, 1988, Wydanie trzecie, s. 176
[6] Tamże
[7] G. Rączka, Zajęcia muzyczno-rytmiczne, [w:] J. Kielin (red.), Rozwój daje radość. Terapia dzieci upośledzonych w stopniu głębokim, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1999.
[8] W. i J. Pileccy, dz. cyt.
[9] Maj H., Program nauczania w gimnazjum specjalnym dla uczniów z upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim (numer w wykazie DKW – 4014 – 175/00), s. 193, http://www.wsip.pl/content/download/3216/24254/file/wychfizIIIsps.pdf
[10] Tamże
[11] H. Burno – Nowakowa, I. Polkowska, Zajęcia umuzykalniające, [w:] tychże, Zajęcia pozalekcyjne z dziećmi upośledzonymi umysłowo, 1988, Wydanie trzecie, s. 179
[12] J. Haczykowska, Praca dyplomowa: Terapia ruchem, jako forma usprawniania dzieci upośledzonych umysłowo w stopniu lekkim, http://www.sosw.uznam.net.pl/dokumenty/referaty/taniec.pdf, [dostęp: 30 grudnia 2010]
[13] http://pl.wikipedia.org/wiki/Logorytmika [dostęp: 9 stycznia 2011]
[14] http://bip.men.gov.pl/men_bip/akty_prawne/rozporzadzenie_20081223_zal_3.pdf
 
 

0 2600
emocje033

fot. Pixabay

Pociąg

Na początku wybieramy wśród dzieci maszynistę. Dołączamy do niego pozostałe dzieci – wagony. Każdy wagon wypowiada głoskę ś. Pociąg rusza. Jedzie najpierw wolno (dzieci wypowiadają wolno głoskę ś), a następnie szybko (wypowiadamy głoskę śszybko). Maszynista nadaje tempo. Logopeda zatrzymuje pociąg. Podchodzi do ostatniego wagonu. Dziecku, które pełni jego rolę, zadaje do powtórzenia sylabę z głoską ś. Teraz ono, w nagrodę za ładnie wymówioną głoskę, staje się maszynistą. Pociąg rusza w dalszą trasę.

Czarownica

Logopeda opowiada historię: To był grudzień (powtarzamy głośno: gru – dzień), bardzo pracowity dla czarownicy tydzień(powtarzamy: ty – dzień). Czarownica stała przed swoim kociołkiem i gotowała tajemniczą miksturę. Wrzuciła do kociołka: dziesięć śliwek (powtarzamy wszyscy: dzie – sięć śli –wek), zamieszała w kociołku (wysuwamy język i kreślimy kółeczko), dzikiego niedźwiedzia (wszystkie składniki mikstury powtarzamy i mieszamy w kociołku, tj. kreślimy językiem kółeczko), ćmę, dziwnego maślaka, dziób bociana, dziesięć żołędzi, dwa łabędzie, zdjęcie dziesięciorga dzieci oraz dwie dziurawe łodzie. Nagle czarownica zobaczyła zbliżającego się dzika. Schowała się za kociołkiem (robimy przysiad – chowamy się przed dzikiem) i powtarzała pod nosem: „Dzik jest dziki (powtarzamy po jednym wersie wiersza), dzik jest zły/ dzik ma bardzo ostre kły/, kto spotyka w lesie dzika/ ten na drzewo szybko zmyka” (Jan Brzechwa, Dzik jst dziki)

Bocian i żaby

Wybrane dziecko zostaje bocianem, pozostałe dzieci są żabami. Bocian śpi, żaby chodzą dookoła niego i powtarzają dwukrotnie: hej ho bocianie, bocianie, co dziś zjeść chcesz na śniadanie? Bocian budzi się i mówi: Choćby konia z kopytami. Żabki zaczynają uciekać przed bocianem – ten „zjada” wybraną żabkę. Teraz ona zostaje bocianem. Powtarzamy zabawę.

Czarodziej

Wybrana osoba zostaje czarodziejem. Ma on moc zamrażania. Dzieci chodzą swobodnie po sali. Kiedy zostaną dotknięte przez czarodzieja, stają w bezruchu – zostały zamrożone. Aby zostać odmrożonym, należy powtórzyć sylabę lub słowo zadane przez logopedę.

Król ptaków

Wybrane dziecko zostaje Królem Ptaków. Dzieci chodzą swobodnie po sali. Król podchodzi do wybranych dzieci i wypowiada zaklęcie: ciastko, dzięcioł, co za draka, ja zamieniam ciebie w ptaka. Dzieci, które zostały zamienione, „latają” po sali i wydają odgłosy: ćwir, ćwir, ćwir.