Stosunkowo często zdarza się, że — zaangażowani w terapię swoich dzieci — rodzice (by nie powiedzieć matki) decydują się na podjęcie studiów, umożliwiających bardziej świadome i poparte teoretyczną wiedzą wspomaganie rozwoju swoich potomków. Katarzyna Stempień jako matka obserwowała pracę wielu specjalistów. Obecnie jako logopeda inspiruje innych terapeutów do twórczej pracy. Autorka strony na facebooku Smykoterapia zgodziła się podzielić ze mną, i z Wami, refleksjami na temat swojej drogi do logopedii (kreatywnej oczywiście;-)).
Patrycja Bilińska: Przez wiele lat miałaś okazję obserwować pracę różnych logopedów jako matka…
Katarzyna Stempień: To prawda. Z perspektywy czasu i wkroczenia na drogę logopedii traktuję tamte spotkania, niektóre lepsze, inne mniej jako dużą dawkę nauki i obserwacji specjalistów przy pracy.
PB: Czy decyzja o podjęciu studiów logopedycznych podyktowana była chęcią pracy z własnym synem, potrzebą pomocy innym dzieciom (robię to dla kogoś), czy może refleksją na temat sposobów realizacji własnej zawodowej drogi –w kontekście samorealizacji (robię to da siebie).
KS: Nigdy nie planowałam zostać terapeutą własnego dziecka. Byłam szczęśliwa w swojej pracy, realizowałam się i czułam, że jestem dobra w tym, co robię. Można powiedzieć, że wszystkie czynniki, aby niczego nie zmieniać, były spełnione. Było dla mnie naturalne, że gdy tylko sytuacja pozwoli, wrócę do pracy. Rewolucja w moim życiu, podyktowana terapią syna, dopiero po pewnym czasie dała owoc, jakim jest bycie logopedą. To były małe kroki na przestrzeni kilku lat. Każde szkolenie, wykłady, warsztaty, które chciałam, aby wzbogaciły nasze domowe zajęcia, zaczęły budować nową drogę.
PB: Czy podjęcie studiów logopedycznych wiązało się dla ciebie z rezygnacją z dotychczasowej pracy bądź stylu życia? Czy zmiana miała charakter radykalny czy może wręcz przeciwnie – niewiele zmieniła w twoim dotychczasowym życiu?
KS: Radykalna zmiana miała miejsce kilka lat wcześniej. W czasie ciąży, od 5 tygodnia musiałam leżeć, co wiązało się z rezygnacją z pracy i każdej aktywności, która do tej pory wypełniała mój czas. Studia logopedyczne były przemyślane i wkraczałam w nie z pewną dawką wiedzy teoretycznej i praktycznej. Przygotowanie bazowało głównie na tym, co działo się wokół terapii mojego dziecka, historii rodziców dzieci, których poznałam na różnych grupach wsparcia, ale dawały mi pewien obraz tego, na co się decyduję i jak chciałabym, aby moje zajęcia wyglądały.
PB: Stworzyłaś własną markę, wykreowałaś swoje nazwisko na facebooku prowadząc popularną stronę, dałaś się poznać jako pasjonatka z artystyczną duszą. Wreszcie aktywnie wkroczyłaś w szeregi pracujących logopedów. Jak się czujesz, realizując życiowy plan?
KS: Pomimo bibułowego chaosu i kolorowego bałaganu jaki zwykle jest wokół mnie, niezliczonej ilości mazaków, rolek po papierze, które turlają się po podłodze — czuję, że jestem poukładana. Dopiero zaczynam działać i mam nadzieję trochę pomieszać w farbach i logopedii.
PB: Czy doświadczenie zdobyte jako matka i refleksje towarzyszące uczestniczeniu w terapii swojego syna – domyślam się, że każdemu rodzicowi towarzyszą jakieś przemyślenia w tej kwestii – pomogło ci bardziej świadomie podjąć się pracy zawodowej?
KS: Zdecydowanie tak. Mogę domyślać się, co dzieje się w głowie rodzica, który diagnozuje dziecko. Jakie ma strachy w sobie, co chciałby wiedzieć, a o co wstydzi się zapytać, aby nie zostać źle zrozumianym. Wiem, że czasami może być bardzo zmęczony, że czasami nie ma sił, ponieważ obok logopedii ma również bardzo dużo innych obowiązków i wytycznych. Bardzo dokładnie pamiętam, jak sama czułam się w tej sytuacji i czego potrzebowałam. Sama wydeptałam wiele ścieżek do lekarzy i poradni, przygotowywałam dziecko do różnych zabiegów. Te wszystkie szczegóły w tej chwili są bardzo przydatne.
PB: Mając w ręku dyplom, podjęłaś się pracy z dziećmi. Czy terapię logopedyczną syna prowadzisz sama czy może powierzyłaś ją komuś innemu?
KS: Mój syn był zawsze pod opieką innego logopedy, nawet kiedy już sama pracowałam w zawodzie. Unikałam sytuacji, w której będę łączyła bycie mamą i terapeutą. Dopiero od września zeszłego roku postanowiłam przejąć również te obowiązki — było to podyktowane względami czasowymi, które dotyczyły mojej pracy zawodowej i jego obowiązków szkolnych. Chociaż w szkole również jest logopeda i pracując w domu korzystamy z jego zaleceń i propozycji.
„Poradnik świeżo upieczonego logopedy” to seria postów ukazująca wizję pracy w zawodzie logopedy. Artykuły stanowić mają w założeniu źródło „natchnienia” zawodowego. Poradnik, mimo nazwy, nie dostarczy gotowych rozwiązań, nie rozwikła osobistych dylematów, nie podpowie, którą pójść drogą. Jeśli stanie się natomiast inspiracją do podjęcia własnych zawodowych decyzji, spełni swoją rolę.