Najlepszy sposób na wspieranie rozwoju mowy dziecka

Najlepszy sposób na wspieranie rozwoju mowy dziecka

fot. Pixabay

Tysiące godzin spędzonych na zmuszaniu dziecka do powtarzania sylab („To jest krowa. MU. Powiedz: MU.”) czy słów („Banan. Ba-nan. Powtórz: ba-nan”) nie ma wielkiego (by nie rzec: żadnego) znaczenia dla jego mowy. Dzieci zmuszane do mówienia, zniechęcą się. Czy dorosły na hasło: „Weź coś powiedz!” wygłosi mądre przemówienie czy raczej odburknie agresywne „Spadaj!”? Tak i dziecko poddane usilnym naciskom — gadać nie zacznie.

Znaczenie motywacji i frajdy dla rozwoju mowy

Dzieci do mówienia muszą mieć motywację (i nie chodzi wcale o nagradzanie). Gadanie musi im coś załatwiać. Coś, tj. jakąś potrzebę. Uściślę — ich potrzebę, nie rodzica. Co to znaczy w praktyce? Ważniejsze dla dziecka jest „daj” niż „przepraszam” czy „dziękuję”, od którego zacząłby niejeden dorosły.

Drugi warunek „przepisu na gadanie” to frajda. W sytuacji stresowej mózg skupia się na ucieczce. Mówienie uaktywnia się najlepiej w swobodnej atmosferze, a najdoskonalej w swobodnej zabawie. To wtedy maluchy mówią najwięcej. I nie jest przypadkiem, że tyle słów przynoszą z przedszkola — nauczyły się ich w trakcie ZABAWY z innymi dziećmi, a nie dlatego, że pani nauczycielka kazała im je powtórzyć.

Co nie rozwija?

„Swobodny” to określenie, które odgrywa w tym przypadku kluczową rolę. Nie każda zabawa z dzieckiem jest rozwijająca. Kiedy rodzic koordynuje zachowanie dziecka, próbuje „ulepszać” jego pomysły, mówi mu, co powinien, a czego nie, narzuca schemat działania czy choćby wybiera za niego opcje, wówczas hamuje nie tylko jego kreatywność, ale i zniechęca do werbalnej aktywności. Tylko zabawa niedyrektywna buduje dziecięce poczucie wartości, wzmacnia relację i uczy ważnych zasad komunikacyjnych, takich jak naprzemienność, uważność (nie mylić z uwagą), otwartość na rozmówcę czy akceptacja bez osądzania. W zabawie niedyrektywnej nie narzuca się („Wybierz czerwoną kredkę.”), nie ocenia, nie krytykuje („Jak ty to robisz!”), nie radzi („Ja bym to zrobił tak i tak…”).

Czyli co mam robić?

Co zatem można? Proponować („Przyniosłem puzzle. Może poukładamy?”), nazywać zachowania (O! Podnosisz miecz…”) i uczucia („Widzę, że posmutniałeś.”) Wspieraniem rozwoju mowy dziecka jest ilustrowanie tego, co się dzieje wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi („Bęc!”, „Łubudubu”). W takiej zabawie to motywacja wewnętrzna dziecka jest pobudką do działania, dlatego chwalenie („Super to narysowałeś”) może ją zniszczyć (dziecko będzie robić coś tylko po to, by uzyskać aprobatę rodzica, bez czerpania radości z wykonywania danej czynności — liczyć się będzie szybki efekt,  a nie działanie).

Przykłady, panie, przykłady!

W praktyce taka zabawa może wyglądać, na przykład tak: link. Dziecko, z którym na filmiku prowadzi zajęcia Kamil Lodziński metodą GPS, ma prawdopodobnie autyzm. Ukazuje jednak ideę takiej zabawy. Mój zdrowy pięcioletni syn po obejrzeniu tego filmu powiedział, że on też chce się z tym panem pobawić. Razem z młodszym bratem obejrzeli całą serię udostępnioną na profilu Alternatywne Brzmienie Słów i Wspomaganie Mowy w Potrafię więcej. Byli zachwyceni!

Znaczenie zabawy dla rozwoju dziecka

Znaczenie zabawy dla rozwoju dziecka jest niedoceniane. Tymczasem „To właśnie w różnego rodzaju zabawach dziecko wyraża najpełniej siebie i swój stosunek do świata” [1]. Co więcej zabawa rozwija wyobraźnię i pamięć. Dzięki niej dziecko nabywa humanistyczne wartości – uczy się dzielić, dawać, współdziałać. Jest okazją do ekspresji, a samo dziecko staje się w niej twórcą [2]. To nie wszystko!

„To w zabawie dziecko uczy się twórczych zachowań społecznych, podejmowania inicjatyw, przede wszystkim zaś wiary we własne siły i własną moc sprawczą.” [3]

Jakieś wnioski?

Podsumowując — zabawa niedyrektywna ma wpływ na całościowy rozwój dziecka. Duże znaczenie odgrywa w rozwoju komunikacji, w tym mowy. Może zamiast zapisywać potomka na kolejne już zajęcia dodatkowe — warto, zamiast tego, się z nim pobawić?

zabawa

Chodnik, kamyki i wyobraźnia — gwarancją udanej zabawy.

[1] Halina Dmochowska, Zabawa tematyczna istotnym czynnikiem wspomagającym rozwój małego dziecka, [w:] B. Cytowska, B. Winczura (red), Wczesna interwencja i wspomaganie rozwoju u dzieci z chorobami genetycznymi, wyd. Impus, Kraków 2011, s. 159

[2] Dostrzegli to, między innymi, tacy badacze jak Przetacznik-Gierowska, Makiełło-Jarża, Baley czy Lewis, za: H. Dmochowska, dz. cyt.

[3] H. Dmochowska, dz. cyt., s. 162

SIMILAR ARTICLES

3 COMMENTS

  1. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem że powiedzemie dziecku że super to namalowales wywoła reakcje przypodobania się rodzicowi a nie wywoła frajdy motywacji u dziecka z doświadczenia wiem że to nie ptawda

    • Cieszę się, że wyraziła Pani swoje zdanie. Domyślam się, że kwestia doceniania wysiłku dzieci jest Pani bliska.

      Spojrzenie na motywację z zupełnie nowej strony zawdzięczamy już Gordonowi, szczególnie dużo miejsca poświęcają jej teorie humanistyczne. Nie chodzi o jednorazowe chwalenie (przy czym warto wiedzieć, że dzieci chwalone za działanie /”Dużo pracy musiałeś włożyć w tę pracę – widzę świetnie dobrane kolory, przemyślaną kompozycję itd./, nie zaś efekt /”Jesteś w tym mistrzem!” lub „Super praca”/, chętniej powtarzają dane czynności/aktywności/zadania w przyszłości. Te chwalone tylko za efekt uciekają się do wyboru łatwiejszych dróg, by jak najszybciej uzyskać nagrodę). Zbyt częste chwalenie prowadzi do „uzależnienia” od zewnętrznej motywacji. Dzieci przyzwyczajone do chwalenia ciężko „przestawić” na kierowanie się motywacją wewnętrzną (robię to dlatego, że sprawia mi to frajdę, a nie dla pochlebstw).

      Takie spojrzenie zostało poddane różnym badaniom, ale jest to już temat na osobny artykuł:)

      Pozdrawiam serdecznie i liczę na dalszą aktywność na Brzęczychrząszczu:)

    • Jeszcze jedna refleksja. Post dotyczył swobodnej zabawy. Wyobraźmy sobie, że bawimy się w księżniczki, rycerzów, wojowników czy zdobywców kosmosu. Gdzie tutaj jest miejsce na pochwałę? Jakakolwiek będzie niezrozumiała. „Ale wspaniale bawisz się w rycerza!” — jaki to miałoby sens? Każdy ruch dziecka w takiej zabawie jest dobry. Nie ma złych pomysłów, nie ma złych wyborów. Rządzi wyobraźnia. Dzięki temu, że wszystko, co robi dziecko, jest tak samo dobre, rozwija się jako twórca. Rodzic nawet nie jest kompetentny, by pomysły dziecka oceniać, dlatego pochwała jest nie ma miejscu. Mogłaby wręcz zepsuć zabawę. Dziecko, zauważywszy, że rodzic podejmuje próby oceny jego zachowania, zacznie kontrolować swoją wyobraźnię, pohamuje pokłady kreatywności na rzecz zastanawiania się, jakie zachowanie byłoby w tym momencie odpowiednie, by zadowolić rodzica i by zasłużyć na jego podziw. Rodzic tymczasem w takiej zabawie powinien być na równi z dzieckiem, a nie występować w roli nauczyciela. Sensowne wydaje się co najwyżej zakończenie zabawy nazwaniem swoich uczuć czy przeżyć, np. Uwielbiam bawić się z tobą w rycerzy.