Przeczytałam kilkanaście artykułów, zamieszczonych na różnych blogach, na temat tego, jak można wpłynąć na rozwój mowy swojego dziecka. Wszystkie wspominały o czytaniu książeczek, nazywaniu przedmiotów, którymi dziecko się zainteresowało, nazywaniu tego, co dziecko robi i takie tam oczywistości. Od siebie dorzucę pięć ważnych a pomijanych czynników, warunkujących opanowanie mowy bądź temu sprzyjających.
1. Dziecko do mówienia musi mieć motywację.
Nie mówi się dla przyjemności (choć teoretycznie można), ale po to, by coś osiągnąć. Słowami przekazujemy intencję komunikacyjną. Dzieci, dla których mówienie nie ma sensu, które nie czują jej wartości — mówić nie będą. Ważne jest zatem wspieranie komunikacji, nie samej mowy.
2. Rozwój ruchowy Twojego dziecka ma wpływ na jakość jego mowy.
Rozwój motoryczny, zwłaszcza we wczesnych stadiach rozwoju, wiąże się ściśle z rozwojem mowy. Zauważcie, że dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym, mające od urodzenia problemy z poruszaniem się, mają też trudność z nabywaniem funkcji pokarmowych (gryzienie, żucie itp.), a co za tym idzie także z mową. W ramach wspierania mowy małego dziecka warto pozwolić mu się ruszać i, na przykład, wyjść z nim na podwórko.
Na zajęciach z Integracji Sensorycznej usłyszelibyśmy o stymulacji układu przedsionkowego.
2. Sposób karmienia dziecka ma wpływ na motorykę aparatu artykulacyjnego.
W szybkim skrócie: karmić piersią, nigdy na leżąco, nie wycierać łyżeczki o górną wargę dziecka przy karmieniu, nie dawać papkowatego jedzenia, pozwolić na gryzienie (marchewka), żucie (mięso).
3. Mózg bez uszkodzeń
Mowa powstaje w mózgu. Jego uszkodzenia nie są zatem obojętne dla produkcji mowy. Im większy stopień niepełnosprawności intelektualnej, tym większe problemy z mówieniem. Jeśli poradnia psychologiczno-pedagogiczna wydała orzeczenie o potrzebie zajęć rewalidacyjno-wychowawczych i napisała, że dziecko funkcjonuje na poziomie upośledzenia umysłowego w stopniu głębokim, to znaczy, że ono mówić nie będzie. No chyba, że zakładamy opcję pomyłki diagnostycznej.
Pracowałam kiedyś z dzieckiem z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim. Zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze zorganizowała mu szkoła masowa. Dyrekcja oczekiwała ode mnie, że nauczę go mówić — miał przecież język i zęby… Tymczasem sukcesem logopedycznym byłoby w takim przypadku, gdyby owe dziecko w intencjonalny sposób przekazało w dowolnej formie komunikat „jeszcze”. Pojawienie się samej intencji jest już sukcesem dla dziecka funkcjonującego na takim poziomie.
5. Niedyrektywne podejście do własnego dziecka kluczem do rozwoju jego komunikacji
Inaczej mówiąc: Im bardziej dyrektywni rodzice, tym bardziej wycofane dziecko. W psychologii pracy dyrektywność traktowana jest jako „cecha osobowości sprowadzająca się do narzucania innym własnej woli i prowadząca do agresywnej dominacji” (czytaj więcej tu). Łączy się ją z autorytaryzmem, dyskryminacją, władzą itp. W pedagogice jest podobnie. Metody i techniki pracy z dzieckiem można podzielić na dyrektywne (większość z nich) i niedyrektywne (SI, Metoda Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, Growth trough Play System <praktycznie tutaj>). Czy zauważyliście, że rodzic, który nie pyta dziecka o zdanie, podejmuje za niego wszelkie decyzje (choćby o kolor kredki), ocenia, narzuca itd. ma dziecko ciche i niepewne siebie? Ewa Pisula wspominała o badaniach ujmujących zależność między dyrektywnością rodziców a zachowaniem dzieci w książce „Autyzm i przywiązanie”. Zainteresowanych odsyłam do tej pozycji.
Podsumowując, najważniejsze — moim zdaniem — często pomijane czynniki, mające wpływ na rozwój mowy dziecka to: motywacja wewnętrzna (!), podejście rodziców (zalecane zrównoważenie dyrektywności z niedyrektywnością), czynniki neurologiczne (język nie rozwija się w oderwaniu od innych funkcji poznawczych) i ogólny rozwój motoryczny.