Przychodnia, poradnia psychologiczno – pedagogiczna, przedszkole, a może logopeda „z urzędu”?… czyli o tym, gdzie szukać logopedy dla swojego dziecka

Przychodnia, poradnia psychologiczno – pedagogiczna, przedszkole, a może logopeda „z urzędu”?… czyli o tym, gdzie szukać logopedy dla swojego dziecka

5 4195
emocje051

Dzieci wymagających zajęć logopedycznych jest naprawdę mnóstwo. Podczas badań przesiewowych w jednej ze szkół miałam ochotę zakwalifikować na zajęcia 3/4 uczniów. Problem był jednak taki, że miałam do dyspozycji jedną czterdziestopięciominutową godzinę (dzisiaj zajęcia specjalistyczne muszą trwać 60 minut). Utworzyłam dwie grupy po kilku uczniów z tym samym problemem i spotykałam się z nimi co 2 tygodnie. Rodzice pozostałych dzieci musieli poszukać pomocy gdzie indziej.

I rodzi się pytanie: Gdzie szukać logopedy? O tym w dzisiejszym poście.

Przychodnia zdrowa
Logopeda pracujący w ramach umowy z NFZ przyjmuje dzieci ze skierowaniem od lekarza rodzinnego. Poświęca dziecku pół godziny podczas jednego spotkania. Częstotliwość spotkań jest uzależniona od ilości pacjentów. Radzę szukać małych przychodni, w których kolejki są minimalne. Warto poprosić logopedę, żeby zadzwonił do nas, jeśli ktoś odwoła wizytę. Tak jak i u innych specjalistów, znaczna część pacjentów (w tym przypadku ich rodziców) zapomina o umówionej wizycie.
 
Publiczna poradnia psychologiczno – pedagogiczna
Przyjmowane są dzieci na wniosek rodzica (nie szkoły!) do 18. roku życia. Logopeda pracujący w poradni zwykle poprosi o konsultację psychologa, pedagoga. Niektóre poradnie zatrudniają terapeutów integracji sensorycznej. Zajęcia logopedyczne (w poradniach w mojej okolicy) trwają do 60 minut, przy czym jest w to wliczony czas na rozmowę z rodzicem. Kolejki bywają długie.
 
Szkoła
Dzieciom posiadającym orzeczenie publicznej (!) poradni psychologiczno – pedagogicznej o potrzebie kształcenia specjalnego przysługują w szkole dwie sześćdziesięciominutowe godziny (mogą być podzielone na mniejsze jednostki) zajęć rewalidacyjnych tygodniowo. Szkoła może przyznać w ramach tych zajęć – zajęcia logopedyczne. Bierze się wówczas pod uwagę zalecenia poradni. Dziecko z afazją nie powinno mieć zatem problemów, aby na takie zajęcia się dostać. Ważne jest to, że te zajęcia muszą być indywidualne.
Jeśli dziecko nie posiada orzeczenia, jego szanse na zakwalifikowanie się na zajęcia maleją. Zwykle nie wystarczy opinia poradni o potrzebie zajęć logopedycznych. Jednakże w ramach wprowadzonej pomocy psychologiczno – pedagogicznej szkoła ma obowiązek uczniów wspierać. Czy innowacje w zakresie owej pomocy wpłynęły jakoś na zwiększenie ilości godzin dla logopedów? Nie sądzę. Logopeda w szkole ma zazwyczaj kilka godzin, które musi podzielić na potrzebujących uczniów. Myślę, że – jeśli problem dziecka dotyczy tylko nieprawidłowej wymowy głosek, tj. dyslalii – rozmowa z logopedą wystarczy, by akurat nasze dziecko zakwalifikował na zajęcia. Rodzice przeważnie są mało zaangażowani w terapię, rodzic zainteresowany powinien być zatem mile widziany:)
Zajęcia w szkole dla dzieci nie posiadających orzeczenia przeważnie mają formę grupową.
 
Przedszkole
Jeśli przedszkole zatrudnia własnego logopedę, jest to sytuacja dużo lepsza dla dzieci niż pośrednictwo obcej firmy. Rzadko się zdarza w państwowym przedszkolu, by logopeda pracował na cały etat (liczba godzin w etacie dla logopedy to osobny temat, który niedługo poruszę). Organizacja zajęć – wybór dzieci, formy zależy przeważnie od logopedy. Warto pamiętać, że dzieciom posiadającym orzeczenie publicznej poradni psychologiczno – pedagogicznej, tak jak w szkole, przysługują zajęcia rewalidacyjne.
Często w przedszkolach prowadzone były zajęcia logorytmiczne. W obliczu sytuacji, kiedy los zajęć dodatkowych jest nieznany, nie wiem, czy ten temat jest nadal aktualny. Ale opowiem;) Zajęcia logorytmiczne poprzedzane bywają badaniem przesiewowym. Rodzice wierzą, że ich pociechy w trakcie takich zajęć zostaną uleczone z wad wymowy. Niestety nikt ich nie uświadamia, że nie temu one służą. Zajęcia logorytmiczne mogą być uzupełnieniem zajęć logopedycznych, ale ich nie zastępują. Równie dobrze mogą w nich uczestniczyć dzieci bez wad wymowy.
Zdarza się, że zajęcia logopedyczne są organizowane w ramach jakiegoś projektu unijnego. Mogą wówczas trwać określoną ilość godzin, tzn. że wcale nie muszą zapewniać naszemu dziecku kontaktu z logopedą przez cały rok. Zajęcia takie prowadzone są przez logopedów, którzy w całym projekcie zarabiają najmniej. Zatrudnia ich firma, która wygrała przetarg i płaci przeważnie marnie.
Prywatny gabinet logopedyczny
Gabinet może mieć podpisaną umowę z NFZ, ale nie musi i przeważnie nie ma. Logopeda prywatny niekoniecznie lepiej poprowadzi terapię niż ten szkolny czy z przychodni. Piszę tak na wszelki wypadek. Dlaczego? Kiedyś rodzic mojego ucznia powiedział: „Byliśmy już kiedyś u jednego logopedy, ale to był taki logopeda… no wie pani… z urzędu.” A więc oświadczam: o wiedzy czy umiejętnościach logopedy nie świadczy jego miejsce pracy.
Logopedzi prowadzący własną działalność gospodarczą często dojeżdżają do swoich pacjentów.
Inne możliwości
Będąc na studiach obserwowałam zza lustra weneckiego zajecia logopedyczne, prowadzone przez logopedkę zatrudnioną przez uczelnię. W zajęciach mógł uczestniczyć każdy, kto wyraził zgodę na obserwowanie i nagrywanie dla potrzeb naukowych.

Można też poszukać studenta, który chciałby poćwiczyć nabywaną wiedzę na żywym dziecku. Student jest tani, ale dopiero się uczy i może ponieść porażkę. Z drugiej strony ma często więcej chęci i zapału niż specjalista pracujący w zawodzie trzydzieści lat.

Zupełnie w innej sytuacji są dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Szkoły specjalne czy Ośrodki Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawcze zatrudniają taką liczbę specjalistów wielu dziedzin, że o zajęcia logopedyczne nie ma się co martwić.

Czy  o czymś zapomniałam?

SIMILAR ARTICLES

5 COMMENTS

  1. Czy wszystkim dzieciom z niepełnosprawnością? Kiedyś prowadziłam takie zajęcia z dzieckiem z autyzmem. Pani z GOPS powiedziała, że te zajęcia należą się dzieciom z różnego rodzaju chorobami psychicznymi.

  2. Z doświadczenia wiem, że niektóre gminy wcale nie chcą ich przyznawać. Aha, i rodzice tych dzieci, jeśli ich dochody przekroczą jakiś tam próg dochodu na jednego członka rodziny (liczy się dochód za poprzedni miesiąc od złożenia wniosku) muszą do zajęć dopłacić.

Skomentuj