Wczesne Wspomaganie Rozwoju

0 5033

Zestaw sześciu obrazków do nauki i utrwalania słowa CHOWA.

Dla kogo: dla dzieci, u których opóźnienie rozwoju mowy ma podłoże motoryczne, tj. alalii motorycznej (częściej mówi się o afazji, bo z taką diagnozą orzeczenia wystawia poradnia psychologiczno-pedagogiczna, ale dla logopedów jest to alalia), dyspraksji oraz dla dzieci, u których dominują zaburzenia syntagmatyczne w postaci upodobnień (dziecko umie wypowiedzieć każdą z sylab osobno, ale kiedy próbuje je łączyć, struktura słowa się „rozjeżdża” i w przypadku słowa 'chowa’ wychodzi [xoxa] albo [vova]).

Każdy obrazek jest okazją do powiedzenia, co robi dane zwierzę. Ono się CHOWA. Aby zmaksymalizować szansę na opanowanie słowa, warto dodać podpowiedzi gestowe. Przy „cho” można dmuchać w dłonie, a przy [v] wskazać swoje górne zęby leżące na dolnej wardze.

Obrazki można też wykorzystać jako ilustracje dźwięków wydawanych przez zwierzęta. – Kto się tu chowa? – Kum kum.

Cel: poprawa dykcji poprzez wolniejsze i wyraźniejsze wymawianie samogłosek w sylabach akcentowanych oraz spowolnienie mówienia

Dla dzieci:

  • z niepłynnością mowy,
  • mówiących niewyraźnie i za szybko,
  • mówiących z zaciśniętymi zębami, za mało otwierających usta.

Przebieg: Nasze ręce są paszczą krokodyla, która otwiera się podczas mówienia. Wymawianie słowa trwa tak długo, jak ruch otwarcia i zamknięcia paszczy. Mówimy dziecku, że krokodyl jest zmęczony, więc mówi baaardzo wolno. Wymyślamy słowa, które wypowiadamy jak zmęczony krokodyl. Ruch rąk sprzyja spowolnieniu mowy.

Uwagi: dobrze sprawdzają się w tej zabawie sylaby zamknięte: dam, wam, znam, gram, cham, mam, tam itd. Paszcza krokodyla, czyli nasze ręce, zaczyna otwierać się na spółgłoskę, szeroki ruch ramion zajmuje cała samogłoska w śródgłosie, a zamknięcie sylaby spółgłoską łączy się ze złączeniem paszczy/rąk.

Udanej zabawy!

Rósł sobie las. W lesie stał mały domek, w którym mieszkała rodzina: mama, tata i sześcioro dzieci: 1,2,3,4,5,6: A, O, U, E, Y, I. Pewnego razu mama znalazła na podwórku wyjątkowy kamień.

– Ach! – krzyknął A.

– Och! – wyraził zachwyt O.

Zainteresowanie okazały także inne dzieci: Ech! Uch! Ich! Ych!

O podniósł kamień.

– Sprawdźmy, jak można się nim bawić.

Rzucił nim o ziemię i krzyknął donośne: BAM!

Pozostałe dzieci też chciały spróbować. Rzucały kamieniem, krzycząc głośno: BOM, BEM, BUM, BYM, BIM.

A zaczął się nudzić i ziewnął. Ziewnęły też pozostałe dzieci. O kichnął: O-psik. Kichnęły też pozostałe dzieci: A-psik, U-psik, E-psik, I-psik, Y-psik.  E kaszlnął.

Tata wychylił się przez okno i zawołał dzieci: A-0, E-U, I-Y.  Wszystkie pobiegły do domu na obiad. Było pycha: mniam, mniam, mniam. Nagle dzieci usłyszały piosenkę, dobiegającą z podwórka: la la la la la la la. Wyjrzały przez okno. To z kamienia wydobywały się te dźwięki. Kamień był magiczny! Okazało się, że można zamawiać u niego piosenki. Dla każdego z dzieci zagrał inną piosenkę: le le le le le le, lu lu lu lu lu, li li li li li, ly ly ly ly ly, lo lo lo lo lo.

A jaką piosenkę zagra kamień dla Ciebie?

Uwagi: bajkę można rysować, opowiadając.

  • Wyłączenie telewizora

O tym, że zbyt długie oglądanie telewizji przez dzieci źle wpływa na rozwój mowy, wiadomo powszechnie. Mniej zwraca się uwagę na telewizję w tle. Dziecko, które przebywa w pomieszczeniach wypełnionych jakimiś stałymi dźwiękami, nauczy się je ignorować. Zrodzi się wtedy problem ze słuchaniem (nie mylić ze słyszeniem).

  • Częstsze wyjścia na plac zabaw

Dzieci rozwijają się poprzez ruch. Mowa też jest ruchem. W pierwszej kolejności dzieci muszą opanować umiejętności związane z motoryką dużą, małą, a dopiero potem można myśleć o sprawności artykulacyjnej. Przykładowo, jeśli dziecko ma zaburzoną równowagę, nie wykształci dobrej zdolności do celowych ruchów językiem (praksja).

  • Pozwolenie dziecku na brudzenie się

Znaczenie sensorycznych doświadczeń dla rozwoju dzieci doceniane jest dopiero wówczas, kiedy zaczynają się problemy, takie jak na przykład brak umiejętności gryzienia, obronność dotykowa czy znacząco obniżona sprawność manualna. Kiedy Twoje dziecko brudzi się piaskiem, kamieniami, błotem, farbą czy jedzeniem – pozwól mu. Takie zabawy rozwijają bardziej niż pisanie liter [1].

  • Swobodna zabawa na dziecięcych zasadach

Twoje dziecko potrzebuje rodzica, nie terapeuty. Usiądź koło niego na podłodze, zapomnij o tym, że chcesz je czegoś nauczyć, poobserwuj je i dołącz do zabawy. Nie psuj dziecięcych pomysłów, nie poprawiaj, nie narzucaj własnych rozwiązań, nie przepytuj z kolorów czy liczenia. Baw się.

  • Komentowanie otoczenia

Nazywaj to, co robi dziecko, a także to, co ty robisz w danym momencie. Ubarwiaj spostrzeżenia wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi albo różnymi powiedzonkami (Spadła piłka: ojojoj.;  Baba idzie: tup tup tup).

  • Pozwalanie dziecku na doświadczanie samodzielności

Niech je samodzielnie, choćby miało pobrudzić całą kuchnię. Niech próbuje zakładać samodzielnie buty albo czapkę. Nie mów nigdy, że jest na coś za małe albo że nie może czegoś robić, bo jeszcze nie umie. Umożliw mu doświadczanie sukcesu na jego poziomie rozwoju.

  • Otwartość na dziecięce komunikaty

Nauka komunikacji nie zaczyna się wtedy, kiedy dzieci opanują pierwsze słowa. Umiejętności, jakie dzieci powinny nabyć w okresie przedsłownym, jest naprawdę dużo. Ich trening odbywa się poprzez doświadczanie bycia w relacji z drugim człowiekiem (rodzicem). Otwórz się na to, co dziecko chce ci przekazać. Jeśli będziesz ignorować jego komunikaty niewerbalne, stłumisz jego motywację do komunikacji. Dialogiem jest już naprzemienna wymiana uśmiechów. Nie wystarczy do dziecka mówić. Komunikacja musi być dwustronna. Dzieci „zagadane” nie będą mówić lepiej, one się z mówienia wręcz wycofają.

[1] Wspominam o tym pisaniu liter dlatego, że często spotykam się z próbami uczenia dzieci umiejętności nieadekwatnych do ich aktualnego poziomu rozwoju. Przykładowo: dziecku, którego poziom rysunku jest na etapie bazgroty, można zaproponować zabawę w malowanie dłońmi po wielkim arkuszu papieru, a nie kolorowania na ograniczonej konturem przestrzeni.

Cel główny: nauka słów: kot, płot, mucha, ucho.

Sposób realizacji celu: palcem dziecka wskazujemy elementy wymienione w rymowance. Kiedy dziecku osłucha się wierszyk, robimy pauzy, np. „To jest …. (płot)”. Kiedy dziecko będzie gotowe, skończy za nas wers.

Uwaga: nigdy nie jest tak, że dziecko nie mówi, bo jest leniwe. Jeśli nie mówi, to znaczy, że jest ku temu przeszkoda i tę trzeba odkryć.

Co poza nauką słów zyskujemy poprzez zabawę z tego typu rymowankami?

Zalety, nazwijmy je emocjonalne: budowanie relacji z dzieckiem.

Zalety związane z rozwojem funkcji poznawczych:

  • kształtowanie uwagi i pamięci słuchowej,
  • ujmując kwestię obrazowo: „ogarnianie” struktury zdania – dziecko zapamiętuje schematy prostych zdań typu (To jest płot.)

Co można dodatkowo: okleić niektóre elementy rysunku różnymi fakturami, dzięki czemu dziecko będzie doświadczać nie tylko bodźców wzrokowych i słuchowych, ale też dotykowych.

Dla kogo taka zabawa: dla dzieci, które są na etapie nabywania pojedynczych słów, ale też takich, które budują już pierwsze zdania. Warunkiem wstępnym jest zainteresowanie książeczkami. Jeśli dziecko jest na etapie bawienia się tylko zabawkami, a nie wykazuje zainteresowania rysunkami, nie warto ich do tego zmuszać. Rysunek jest być może jeszcze nie na jego etapie rozwojowym. Można wtedy zilustrować treść rymowanki maskotkami. Być może trzeba będzie skrócić długość wierszyka, żeby dostosować go do możliwości skupienia uwagi danego dziecka. Najogólniej mówiąc: wszystko, co się robi, trzeba dostosować indywidualnie do danego dziecka. Wymyślony przeze mnie wierszyk ma być nie instrukcją, ale inspiracją.

Podzielcie się, jeśli wymyślicie własne.

0 5667

Nauka głoski w izolacji to nie koniec terapii, ale początek. Zanim dziecko zacznie używać danej głoski w codziennej rozmowie, musi pokonać długą drogę. Poszczególne etapy umieściłam w swojej wersji lalometru. Poziom „Umiem celowo mówić nieprawidłowo” jest nieobowiązkowy, bo wymaga naprawdę dużej świadomości.
.

Pobierz PDF

„Czy słyszysz tę głoskę na początku słowa, w środku czy na końcu?”- wiele razy zadając dzieciom takie pytanie przekonałam się o tym, że abstrakcją jest dla wielu wyobrażenie sobie, że słowa, których nie widzą, mogą owe poczatki czy końce posiadać. Mój sposób na rozwiązanie problemu jest taki: uczymy, czym jest początek, środek i koniec na rysunku węża. Następnie wypowiadamy słowa, „przejeżdżając” palcem dziecka wzdłuż węża. Etap trzeci: określanie, w którym miejscu znajduje się dana głoska (dalej ćwiczymy z wężem). Dzieci mają szansę to „zabaczyć”. Uruchomienie zmysłu wzroku pomoże im dojść do ostatniego etapu nauki, kiedy podpowiedzi rysunkowe nie będą już potrzebne.

Dla rodziców: po co dzieciom wiedzieć, czy taka, na przykład, głoska [sz] jest na początku, w środku czy na końcu słowa? Podczas nauki wypowiadania głosek w słowach, dziecko musi wiedzieć, jak ułożyć język (tu: w którym momencie unieść go do do wałka dziąsłowego) czy wargi (tu: zaokrąglenie). W pierwszym etapie nauki jest to potrzebne. Poza tym umiejętność ta przyda się przy nauce pisania i czytania.

Nie zachęcanie do powtarzania jest kluczową kwestią w nauce wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Ba! Owe „zachęcanie” może nawet zniechęcić dziecko do mówienia. Liczy się natomiast wspólna uwaga, poczucie bycia z rodzicem w kontakcie, zaangażowanie emocjonalne i … dobra zabawa.

Najskuteczniejszy, moim zdaniem, sposób to „wplatanie” owych wyrażeń w zabawę. Mogą być nazwą zabawy lub elementem wypowiedzi z jej przebiegu. Dzisiaj podzielę się jedną z nich.

„Raz, dwa, trzy: BAM”

Rodzic wypowiada powoli kwestię: „Raz, dwa, trzy…”, by na koniec zrzucić jakiś przedmiot na podłogę („BAM”). Daję Wam słowo, że zrzucanie przedmiotów rozbawi nie tylko niemowlaki, ale i małe dzieci. Mój dziesięciomiesięczny Franek nauczył się zasad w dziesięć minut. Wysłuchiwał odliczania, po czym rzucał brelokiem, mówiąc [ba]. Następnego dnia używał już opanowanego „bam” w swojej swobodnej aktywności: zrzucał samochodziki ze stołu i mówił wyuczone „bam”.

Czego uczy ta zabawa?

W zakresie realizacji: wypowiadania wyrażenia dźwiękonaśladowczego, zawierającego dwuwargowe, dźwięczne [b].

W zakresie kompetencji komunikacyjnej: doświadczania pozytywnych emocji związanych z mówieniem.

Ponadto: uwagi słuchowej (dziecko musi „usłyszeć” właściwy moment, by rzucić przedmiot), kojarzenia słowa z czynnością ([bam]=upadek). Poza tym dziecko usprawnia koordynację wzrokowo-ruchową.

Podstawowa zaleta z zabawy:

Wypowiadana sylaba ma znaczenie, a nie jest tylko bezmyślnie powtarzanym zbiorem dźwięków.

Uwagi

Nie ma znaczenia jakość wypowiedzianej sylaby. Dziecko do pierwszego roku życia powie raczej [ba], dopiero starsze zaczynają uczyć się wypowiadać sylaby zamknięte. Nie wolno więc dziecka poprawiać, żeby się nie zniechęciło do mówienia. Liczy się to, że ma ono opanować znaczenie. Bezmyślne powtarzanie bez zrozumienia sensu nie ma znaczenia (lub bardzo niewielkie) w nauce komunikacji.

Kiedy zacząć?

Myślę, że można zacząć już z sześciomiesięcznym dzieckiem – z akcentem na „zacząć” – bez presji i stresu, że efekty osiągnie się w ciągu tygodnia. Dziecko, które siedzi i zaczyna gaworzyć, powinno wykazywać zainteresowanie zabawą.

Pomysł z „Moim słówkiem na dziś” opisywałam już dwa lata temu tutaj. Dzisiaj zrobiłam sobie siedem kart, które do niego nawiązują. Plan jest taki: zapisujemy jedno słowo na szarym polu. Zadaniem dziecka jest ćwiczenie wymowy tylko tego jednego słowa w ciągu jednego dnia. Stawiamy na jakość, a nie ilość. Słowo trzeba wymówić bezbłędnie tyle razy, ile jest rysunków. Kartę można powiesić w widocznym miejscu – na przykład na lodówce. Następnego dnia wieszamy nową kartę z nowym słówkiem i nowymi rysunkami.

 

Dlaczego tylko jedno słowo dziennie?

W natłoku codziennych spraw czasem trudno znaleźć rodzicom czas na powtarzanie słów ze swoim dzieckiem. Mało którzy mogą pozwolić sobie na dłuższe ćwiczenia każdego dnia, a taka wersja „pracy domowej” jest do „ogarnięcia” w najtrudniejszych okresach. Karty pełnią rolę przypominającą i motywacyjną.

Udostępniam Wam siedem kart – w sam raz na jeden tydzień. Idealnym rozwiązaniem byłoby dostosowanie rysunków do zainteresowań dziecka. Jeśli skorzystacie z mojego pomysłu i stworzycie więcej – podzielcie się:)

Pobierz folder z kartami.

Rysunki: Pixabay

Zdarza się, że nieprawidłowa wymowa słów nie wynika z nieumiejętności wypowiedzenia poszczególnych głosek. Często problem dotyczy struktury wyrazu. Karty, którymi się dzielę, przygotowałam dla chłopca, w którego wymowie dominowały upodobnienia (o zaburzeniach syntagmatycznych pisałam tutaj). Obrazując: umiał powiedzieć „ma” oraz „ta”, ale próbując łączyć te sylaby w słowo „mata”, mówił „mama” albo „tata”.

Pomysł był taki: sylaby otwarte umieściłam na kwadratowych kartonikach z odpowiednią ilustracją (miało się kojarzyć). Wydrukowałam pociąg z wagonami. Na nie układałam kartoniki, np. MU, PI – po syntezie MUPI. Poczatkowo ćwiczyliśmy na dwóch sylabach, potem trzech. Chłopiec mógł dotykać obrazki palcem i niejako „zobaczyć” sylaby, które „mieszały” mu się, kiedy wspomagał się tylko słuchem. Pomimo że powstawały nam słowa „bez sensu”, pomysł się sprawdził.  Ideałem byłoby wymyślić takie przykłady, które mają znaczenie nie tylko na poziomie sylaby, ale i calego słowa.

W folderze jest także kartonik z „M”. Wargi są podpowiedzią dla dziecka, że trzeba je złączyć. „M” przydaje się przy ćwiczeniu sylab zamkniętych: MUM, PIM itd.

Folder z obrazkami do pobrania tutaj.

PS Kartoniki sprawdzą się też w nauce czytania.

Bronka jest sympatyczną biedronką, wymyśloną po to, by nauczyć dzieci mówić głoskę [r]. Postać narodziła się już dawno, ale dopiero w tym roku udało mi się sfinalizować prace nad wydaniem książeczki.

Całość podzielona jest na poziomy: motywacja, przygotowanie, wywołanie, utrwalanie głoski [r] w grupach spółgłoskowych, we wszystkich pozycjach wyrazu, w mowie kontrolowanej oraz różnicowanie głosek [r]-[l] w sylabach i wyrazach.

Po co stworzyłam „Bronkę”?

Korzystając z dostępnych na rynku pomocy poświęconych głosce [r], odczuwałam niedosyt ćwiczeń dotyczących etapu wywoływania głoski. A ten trwa najdłużej. Posiłkując się własnymi pomysłami, zebrałam je w końcu w zwartą formę. Już nie muszę własnoręcznie rysować dzieciom drabiny w zeszytach – teraz mam tę wyczarowaną przez Kingę Kulawiecką:

Zależało mi na tym, żeby z zeszytu mogli korzystać rodzice. W tym celu każdy z poziomów terapii poprzedziałam krótkim wstępem, a każde zadanie opatrzyłam komentarzem. Zadania dla dzieci mają formę rymowaną, co – mam nadzieję – sprzyjać będzie motywacji do nauki głoski.

Uwzględniając Wasze komentarze dotyczące wcześniej wydanych pomocy – format dostosowałam do łatwego kserowania. Tak, tym razem to jest A4;-)

Zeszyt ma 21 stron (ostatnia jest dyplomem). Format A4.

Wizerunek biedronki wyczarowała Kinga Kulawiecka.

Cena: 12 zł.

Zamówienia: brzeczychrzaszcz1@gmail.com

Będę też wdzięczna na wszelkie uwagi, podpowiedzi i refleksje.

Kiepsko u mnie z uwagą słuchową, dlatego potrafię zrozumieć trud niektórych dzieci podczas nauki „na pamięć”. Sama wspomóc mogę się pismem (lub wyobrażeniem wyrazów w myślach), więc jako dorosły nie mam najgorzej:) Dzieciom, które nie umieją jeszcze czytać, proponuję taki oto sposób na naukę wierszyka:

Zasada jest taka: palcem dziecka „skaczemy” po rysunkach i czytamy tekst wierszyka. Może ono dzięki temu „zobaczyć słowo”, co – gwarantuję –  znacząco przyspieszy proces zapamiętywania.

Taki sposób jest dobry u dzieci, które są wzrokowcami. Wspomagać można się także innymi zmysłami. Dobrym pomysłem jest wymyślenie gestów ilustrujących tekst (por. piosenki z pokazywaniem). Nie omieszkam dodać, że u dzieci mało jeszcze mówiących takie zabawy wspomagają naukę mowy. Obrazowo mówiąc – ruch „napędza” mowę. Co znaczące –  gest wykorzystywany w zabawie może być użyty przez dziecko w sytuacji, kiedy „zabraknie” mu słowa.

PS Nie jest mi znany autor rymowanek utrwalonych na zdjęciach. Są to wierszyki, których uczyły się moje dzieci. Nie podpisuję się pod wydźwiękiem pedagogicznym drugiego.