Poradnik świeżo upieczonego logopedy #1. Skąd brać pomoce? Wywiad z Magdaleną Brzóską

Poradnik świeżo upieczonego logopedy #1. Skąd brać pomoce? Wywiad z Magdaleną Brzóską

fot. archiwum Magdaleny Brzóski

Zajęcia logopedyczne w plenerze, fot. archiwum Magdaleny Brzóski

Jak w każdej dziedzinie zajmującej się pomocą dzieciom z różnego rodzaju deficytami, także w logopedii najdroższe – obok kursów – bywają pomoce. Być może jest to powodem popularności stron, które proponują je do pobrania za darmo. Na temat własnoręcznie robionych materiałów do zajęć rozmawiałam z Magdaleną Brzóską, autorką bloga logozabawy.pl i administratorką grupy „Darmowe pomoce logopedyczne” na portalu społecznościowym facebook.com.

Patrycja Bilińska: Założyłaś na facebooku grupę „Darmowe pomoce logopedyczne”. Jakimi kierowałaś się założeniami? Jaki przyświecał ci cel?

Magdalena Brzóska: W sieci jest mnóstwo dobrych pomocy logopedycznych – w tym Twoich – na Brzęczychrząszczu i moich – na Logozabawach. Jednak te pomoce są rozrzucone po różnych stronach. Kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę hasła, po których chcielibyśmy znaleźć ciekawe pomysły i materiały, zobaczymy tylko kilka stron o największym zasięgu – a przecież jest mnóstwo perełek – mniejszych blogów lub blogów, na których pomoce logopedyczne stanowią tylko niewielką część wszystkich wpisów. Często też na błyskotliwe rozwiązania uatrakcyjniające terapię logopedyczną wpadają logopedzi, studenci i rodzice nieblogujący.

Miejscem, w którym takimi pomysłami się dzielono, była przez długi czas bardzo dobra grupa na Facebooku „Logopedia – terapia zaburzeń mowy”. Niestety grupy fejsbukowe – w przeciwieństwie do tradycyjnych forów internetowych – nie umożliwiają segregowania wpisów według tematów. Dlatego w grupie „Logopedia – terapia zaburzeń mowy” posty z pomocami – stanowiące coraz większą część wpisów w grupie – zaczęły przysłaniać merytoryczne dyskusje na temat terapii logopedycznej. W związku z czym tego typu posty zostały zabronione.

Oczywiście dla wielu osób było to powodem ogromnego rozczarowania. Pojawiła się potrzeba stworzenia nowego rozwiązania i był to ostateczny bodziec do założenia nowej grupy. Myślałam o tym już wcześniej, ale jakoś nie mogłam się zdecydować w pewnych kwestiach. W sytuacji, jaka się pojawiła, nie było już czasu na czekanie i zastanawianie się.

Nazwa grupy, niestety, nie jest owocem długich i rozważnych przemyśleń – trzeba było ją szybko podać, bo – dzięki zgodzie administratorek grupy „Logopedia – terapia zaburzeń mowy” na umieszczenie u nich informacji o nowej grupie – liczba nowych członków w pierwszych dniach istnienia grupy wzrastała lawinowo.

PB: Co jest, według ciebie, słowem-kluczem, które zaważyło na popularności grupy? Pomoce czy darmowe?

MB: Szczerze mówiąc, nie znam wszystkich tajemnic Facebooka. Myślę, że większość osób trafia do tej grupy dlatego, że FB wyświetla im informację, że ktoś z ich znajomych do niej należy.

Słowo „darmowe” zawsze przyciąga. Myślę jednak, że jeśli ktoś stworzyłby grupę „recenzje pomocy logopedycznych”, w której można by dzielić się wrażeniami po przetestowaniu logopedycznych zakupów – i ona zyskałaby popularność.

Jak mówiłam, nazwa nie była w pełni przemyślana, nie pamiętam, czy w ogóle myślałam wtedy, że ktoś mógłby do grupy trafić przez wyszukiwarkę. Głównym zadaniem nazwy jest wyznaczenie, co to za grupa – z opisem grupy, niestety, wiele osób zapomina się zaznajomić przed wrzuceniem posta, a nazwę przeczyta chyba każdy.

Przedstawiamy w grupie TYLKO (legalnie) darmowe TYLKO pomoce i TYLKO logopedyczne. To prawie wszystkie zasady tej grupy. Reszta jest tylko ich uściśleniem i próbą zapobieżenia temu, żeby grupa przypominała jarmark lub zbiór agresywnych kampanii reklamowych (dlatego każdy post musi zawierać nową, nieprzedstawianą jeszcze w tej grupie pomoc; nie można się powtarzać, rozbijać pomocy na części, podbijać swoich postów itd.).

Staram się pilnować, żeby w grupie były tylko pomoce legalne – nie jesteśmy kolejnym gryzoniem w sieci. Jeśli ktoś się chce podzielić własną pomocą, zawierającą grafiki, powinien zadbać o to, by wybrać takie, które są na licencji umożliwiającej ich dalsze udostępnianie lub stworzyć je samodzielnie.

Grupa zajmuje się tylko tak wąską działką, żeby nie dublować treści z innych grup, które są równie wartościowe.

PB: Czy spodziewałaś się, że grupa zyska aż taką popularność?

MB: Byłam przygotowana na różne możliwości – nie potrafię przewidywać prędkości rozwoju miejsc w sieci. Posty w grupie pojawiają się regularnie, a po podaniu linku do nowej pomocy w grupie wyraźnie wzrasta liczba odwiedzin strony.

Nie spodziewałam się, że aż tyle osób prowadzi blogi, strony i fanpage’e zawierające również pomoce logopedyczne. Dzięki ich autorom nasza grupa żyje.

Żyje i ma się dobrze, chociaż trochę inaczej, niż się spodziewałam. Ale grupa jest zasadniczo wspólna, więc cieszę się, że żyje własnym życiem (mimo że staram się ją trzymać w ryzach, na ile to konieczne).

PB: Jaki typ pomocy zyskuje największe uznanie w grupie?

MB: Nie ma reguły. Z okazji jakiegoś grupowego jubileuszu zebrałam dziesięć najpopularniejszych (według liczby polubień) postów. Są wśród nich nowe, twórcze pomysły, na samodzielne i nietrudne wykonanie pomocy, są i dobre materiały do drukowania – w tym Twoje ilustrowane wierszyki do ćwiczeń buzi.

PB: Sama tworzysz pomoce. Co jest tego powodem? Osobista satysfakcja, frajda czy może potrzeba używania (w domyśle: robię takie, jakich akurat potrzebuję)?

MB: Zaczęło się od przygotowywania zajęć na praktyki. Jakoś tak nie bardzo pasowało mi ograniczanie się do pomocy, w które wyposażone były gabinety; uważałam też za swój – praktykantki – obowiązek samodzielne przygotowywanie pomocy. Okazało się, że nie tylko sprawia mi to ogromną frajdę i pozwala dokładnie dobrać narzędzie dla konkretnego dziecka, ale też moje pomysły podobają się dzieciom i logopedom. Nadal więc przygotowuję samodzielnie pomoce.

Do wcześniej wymienionych powodów dochodzi jeszcze ekonomia – własne pomoce są tańsze – i kreowanie wizerunku przez prowadzenie bloga ze swoimi pomocami.

Oczywiście, miarą warsztatu logopedy nie są tylko, ani nawet głównie, pomoce tworzone przez niego. Prowadzenie terapii z pasją, wyczuciem i doskonałym kontaktem z pacjentem może odbywać się równie dobrze przy użyciu kupionych pomocy. Ale „doskonałe podejście i pasję” trudniej zaprezentować potencjalnym pracodawcom lub klientom, niż przygotowane przez siebie materiały.

PB: Co jest dla ciebie większą frajdą: wymyślanie pomocy czy prowadzenie zajęć?

MB: To się ściśle ze sobą łączy. Nie zdarza mi się prowadzić zajęć, podczas których nie wykorzystałabym żadnego ze swoich pomysłów, czasem pomysły przychodzą w trakcie zajęć.

Mam kilka przygotowanych i jeszcze nieprzetestowanych z dziećmi pomocy. Przez ten brak momentu zafunkcjonowania przez nie jako narzędzie, są one dla mnie niekompletne. Trochę jakby przygotować doskonały (przynajmniej z wyglądu) tort według dopiero wymyślonej receptury i nie mieć jeszcze okazji ani skosztować go, ani poczęstować nim gości.

Przewagą pomocy logopedycznych względem tortów jest to, że w ich wypadku najczęściej można zjeść ciastko i mieć ciastko.

Bardzo lubię pracę (zabawę) z dziećmi. Terapia daje mi dużo frajdy i poczucia spełnienia. Sukcesem jest, kiedy osiągniemy cel terapii – to na pewno. Sukcesem jest, kiedy dziecko się czegoś nowego nauczy. Ale – w zależności od konkretnego dziecka, także z pozoru nikłe osiągnięcia mogą być dla nas mniejszym lub większym sukcesem. Jedne dzieci wiele zabaw logopedycznych przyjmują z ekscytacją; pracując z innymi staję na rzęsach, żeby w ogóle na zajęciach zrobić coś pożytecznego.

Sukcesem może być, kiedy dziecku się spodoba jakaś zabawa. Kiedy chce się bawić w domu tak, jak z logopedą. Kiedy wykona choćby jedno ćwiczenie. Kiedy – nawet jeśli jeszcze nie potrafimy na dłużej utrzymać jego koncentracji – cieszy się na zajęcia z nami. Kiedy to ja się cieszę na te zajęcia – to też jest sukces. I, chociaż czasem bardzo chciałabym większego sukcesu, cieszę się tym mniejszym (ba! Czasami niemal eksploduję ze szczęścia z powodu jednego z takich „sukcesików”) i mam nadzieję, że z czasem, praktyką i zdobywaną nadal wiedzą będę coraz bardziej skuteczna.

fot. archiwum Magdaleny Brzóski

Odpowiedź na pytanie, co Magda robi na łące;) fot. archiwum Magdaleny Brzóski

fot. archiwum Magdaleny Brzóski

fot. archiwum Magdaleny Brzóski

Poradnik świeżo upieczonego logopedy, mimo nazwy, nie dostarczy gotowych rozwiązań, nie rozwikła osobistych dylematów, nie podpowie, którą pójść drogą. Jeśli stanie się natomiast inspiracją do podjęcia własnych zawodowych decyzji, spełni swoją rolę. Nie pretenduję do roli doradcy, nie zamierzam uzdrawiać, nauczać ni wieścić. Przedstawić chcę w sposób subiektywny (!), odwołując się jednakże nie tylko do własnych refleksji, wizję coraz popularniejszego zawodu logopedy. Poradnik ten miał być w założeniu e-bookiem. Zbyt mała ilość uzupełnionych ankiet zmusiła mnie do rozważenia innej koncepcji.  Zamierzam publikować posty (miejmy nadzieję — regularnie), stanowiące źródło „natchnienia” zawodowego, skierowane głównie do „świeżo upieczonych logopedów”.

SIMILAR ARTICLES

NO COMMENTS

Skomentuj